Skocz do zawartości

[bezpieczeństwo] Znakowanie rowerów przez Straż Miejską


killy9999

Rekomendowane odpowiedzi

Pixon- ja tam w pewnym procencie przypadków bym, jak to ładnie ujmujecie, sprzedała strzała. O ile, oczywiście, byłaby ku temu potrzeba. I pozostawałoby to racjonalne.

Co, de facto, ogranicza krąg takich sytuacji(i bardzo dobrze).

 

Inna sprawa, że jak takie coś zacznie wyć i pojawi się, na czas, właściciel(a nieraz szeroko pojęty ktoś) to jest szansa, że potencjalny złodziej odpuści.

 

Co nie zmienia faktu, że osobiście bym się w żadne alarmy nie bawiła. Ale nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że są zupełnie bez sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pixon- ja tam w pewnym procencie przypadków bym, jak to ładnie ujmujecie, sprzedała strzała.

 

Decydując się na rozwiązanie siłowe (czyli tzw. strzał) trzeba się liczyć z tym, że złodziej może oddać. A z reguły ci co kradną to nie są ministranci, harcerze czy przedszkolaki tylko patologie społeczne i zasadzić strzała mogą zdecydowanie mocniej niż płeć piękna.

 

Dla mnie tego typu zabezpieczenia to gadżet. Może w motocyklu mają większe szanse bo nie można go wziąć pod pachę i odejść/ wrzucić do auta. Jeśli już to dobry=drogi Ulock, tylko że taki zwykle kosztuje tyle co wyżej wymieniony parch ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że przeczytanie drugiego, trzeciego i czwartego zdania mojej poprzedniej wypowiedzi mogłoby załatwić wątpliwość co do mojego pojęcia w temacie, że ktoś może oddać;] szczególnie jeśli drugie uzupełnię o stwierdzenie, że ja nie mam w zwyczaju, jak to się mówi, zaczynać burd. W ogóle to jestem wielka fanką dialogu:D i jak dla mnie to by taki nawet mógł po prostu stamtąd uciec.

Mówię tylko, że w pewnym procencie przypadków moja płeć nie zmienia tego, że uważam rozwiązanie siłowe za uzasadnione i możliwe do zastosowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie tego typu zabezpieczenia to gadżet. Może w motocyklu mają większe szanse bo nie można go wziąć pod pachę i odejść/ wrzucić do auta. Jeśli już to dobry=drogi Ulock, tylko że taki zwykle kosztuje tyle co wyżej wymieniony parch ;-)

 

Wręcz przeciwnie. Motocykle kradną właśnie w ten sposób, że wrzucają w pare osób do auta i odjeżdżają.Ewentualne zabezpieczenia przecinaja wielkimi nozycami, ktore wyjma z vana.

Akcja od 3. minuty:

http://www.youtube.com/watch?v=D96QM-lzLM8

I

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przypinam, nie znakuje, jak rower nie wejdzie zemną do sklepu, poczty czy urzędu, ja nie wchodzę. lepszego zabespieczenia chyba nie ma.

 

Dokładnie. Jak po trasie muszę wejść do sklepu bo mi się banana zachce to rower wchodzi ze mną. Dlaczego niby nie? Jego opony nie są bardziej brudne niż moje buty :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja może powiem,jaki mam ten alarm-to taki psostokącik ,który sobie umocowałam z tyłu pod siodełkiem.nie na żadne tarcze ani nic z tych rzeczy:-).Oczywiście mocować go standardowo też mi się zdarza.ale ufam,że gdyby TFU TFU ktoś mi się dobierał do roweru stojącego pod sklepem,w którym robię małe zakupy i nagfle rozległoby się przeraźliwe alarmowanie,jednak to odstraszy wariata.:-)przynajmniej taką mam nadzieję.:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Pixon dobrze mowi, juz jakis czas sledze jego bloga i wiele bylo fotek jego szosy. Dla mnie rower za 2tys byl juz sporym wydatkiem jak na amatora i wchodzac do sklepu na wsi ustawiam go tak zeby go widziec, teraz przeprowadzam sie niedlugo do Lodzi bo ide na studia, wiec zabieram rower ojca zwany "tornado" ladny niebieski trekking, do jazdy po miescie idealny-koszyczek, wbudowana blokada kola i podwojna stopka, kosztowal nas 100zlt i wolalbym zeby to ten mi ukradli (chociaz przypiac zawsze przypne) niz mojego unibike'a na ktorego ciezko pracowalem.

 

Moze kiedys dozyjemy czasow z parkingami rowerowymi z odpowiednim systemem antykradziezowym i kamerami. Pomyslow sam mam pare na takie rozwiazanie, ale co samemu mozna zrobic, skoro pieniedzy na stojaki nie ma a co dopiero na parenascie razy drozsze parkingi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przypinam, nie znakuje, jak rower nie wejdzie zemną do sklepu, poczty czy urzędu, ja nie wchodzę. lepszego zabespieczenia chyba nie ma.

 

Popieram kolegę w 100%, to jest najlepsze zabezpieczenie roweru. Nawet najdroższe zabezpieczenie nie ochroni roweru, jak złodziej upatrzy sobie dany egzemplarz to nawet U-locka sforsuje w parę sekund...

 

A co do znakowania roweru to nie dał bym sobie tak oszpecić ramy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram kolegę w 100%, to jest najlepsze zabezpieczenie roweru.

 

Najlepiej siedzieć z rowerem w domu i z niego nie wychodzić. Ale to żadne rozwiązanie. Nie wyobrażam sobie sytuacji że zostaję zakładnikiem swojego roweru. Będę miał awizo ze skarbówki i nie odbiorę bo nie mogę wejść z rowerem na pocztę ?

Nie zrobię zakupów w markecie ponieważ ochrona nie wpuści mnie z nim do środka ? A do kina też tylko samochodem ? Przy tej filozofii idea roweru na miasto nie ma najmniejszego sensu. Pewnie że w większość tych miejsc nie pojadę na swoim "góralu" w pełnym umundurowaniu. Więc gdy mam zamiar załatwić coś na mieście biorę starego grata i mam gdzieś czy go ukradną czy nie. A jak mam ochotę pojeździć w terenie to jedynym stosunkowo pewnym zabezpieczeniem jestem ja sam. Zakładając że nie ma wtedy wiele okazji do pozostawienia roweru w samotności, to gdyby nawet tak się zdarzyło że musimy się rozstać, mogę poprzeć rozwiązanie jak rower nie wchodzi to ja też nie. Ale to raczej wyjątkowe sytuacje.

 

Co do znakowania, miejski z nudów bym oznakował - problem w tym że jakoś nigdy się nie nudzę. Mój najukochańszy jak ukradną to żadne znakowanie nie pomoże. Pozostanie złość i łzy ;)

 

PS. Ostatni rower skradziono mi 17 lat temu z piwnicy w bloku. I bardzo dobrze się stało. Chyba tylko to uratowało moją pasję do rowerów że nie miałem z nim dłużej styczności. Tak więc nie ma tego złego ... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swojego 7 letniego wheelera przestałem zapinać po tym jak po prostu przestało się na nim praktycznie dać jeździć (przerzutki zupełnie rozwalone, hamulce też, kolce w siadełku, amortyzator zapchany) Ukradli mi go z klatki schodowej w kwietniu, szczerze, nie wiem jak ten złodziej potrafił gdziekolwiek na nim dojechać, chyba że schował go do bagażnika, bo był w opłakanym stanie. Jedyne czego żałuję to ramy, choć porysowana, i tak dobrze się trzymała.

 

Teraz krossa już nie zostawiam na klatce, to jest jasne, ale brakuje mi jakiegoś dojazdowego roweru, którego nie szkoda by mi było zostawić pod sklepem. Mam jeszcze 2 szosy, ale też sporo warte, także odpada. A roweru za 300zł z supermarketu jakoś nie mam ochoty kupować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...