Skocz do zawartości

[Trekking z Elementami Frirajdu] Wielkokiszkowa ostrzejsza jazda


IvanMTB

Rekomendowane odpowiedzi

Alez zazdroszcze...pogode mieliscie elegancka - dzis to juz tam pewnie jest sredniej klasy potop...ha, ja mam "wyjsciowke" za miesiac z pracy - moze ogarniemy mala powtorke z rozrywki, lub inne bujanie w terenie?

 

POZDRo-:ver

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

 

Jak najbardziej :) Powrotka do Shrewsbury to (ode mnie) £13.10 plus chyba piatak czy szostka do Church Stretton i spokojnie mozna nakrecic 30 mil. A zjazd do Little Stretton to poprostu czysta, niczym nizmacona ADRENA :devil:

 

Szacunek...

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

 

Dzis na lajcie. Mialo niby byc po tajnosci ale okazalo sie nie tak kontrowersyjnie, takze daje na publicznym :)

 

Tour de Canales Broom

 

Kaza, Kuba i moi :D

 

Bylo zacnie, szkoda ze lampki nie zabralem. Do tunelu bylaby syta. Next time...

 

Szacunek...

I.

 

PS

 

Wlasnie sprawdzielem misek. Niestety luzny ;(

Takze kolego Anarchy jesli ciagle masz ten znalezny, a chcialbys sie go pozbyc to bede dzwieczny niezmiernie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D Menelni nie bylo, wiec mozna publikowac ;) Ciekawa lajtowa przejazdzka, gdyby nie wjazd na pagorek to mozna by mowic o zerowej roznicy poziomu startu/mety...a, nastepnym razem Netherton na pewno z lepszymi swietlikami i po zmroku!

 

Dzieki Ivan za fajny wypad!

 

POZDRo-:ver

 

 

EDIT: fociszki na szybkosci wrzucone, bomba!

Edytowane przez kazafaza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A opowiedzcie co to za wodne instalacje kanałowe, no i czemu podejmujecie takie ryzyko w deszczowe dni :

 

Anglia i Szkocja pod wodą - rzeki wystąpiły z brzegów, setki osób ewakuowanych - Wiadomości - WP.PL

 

ładne zdjęcia, sam mam trochę rower w odstawce i zazdroszczę plenerów, a jak się jeździ w GB? Są bezpańskie psy, miejscowa albo nasza żulia, własność prywatna i Lord Ropuch strzelający w pupę z soli ? Gdzie w W GB jest mekka kolarstwa szosowego i terenowego i dlaczego tam?

 

Pozdrawiam z centrum naszego grajdoła gdzie wianki i mecze....

 

PS. Co do tunelów : Golonko zrobił trasę w Wałbrzychu przez najdłuższy polski tunel kolejowy, nitka już bez szyn. Były agregaty ale ogólnie mocno ciemno 1,6 km . Cudowne uczucie, jazda w kompletnym mroku jedynie co jakiś czas dojeżdżało się do lampy. momentami na nietoperza, ludzie kleli, wpadali na ściany, sam zaprawiony w nocnej jeździe miałem naprawdę frajdę, szaleństwo dla zmysłów. Sam, bez wyścigu w życiu bym tam nie zajrzał.

Edytowane przez itr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

itr: instalacje wodne to siec kanalow(ciekawy artykul: <*a href="http://en.wikipedia....sh_canal_system">historia kanalow<*/a> oraz troche wiecej fot: <*a href="https://picasaweb.go...anaAchINieTylko">kanaly<*/a>) w rejonie West Midlands w Anglii, tutaj miasto Birmingham i okolice, jesli o ryzyko powodziowe chodzi to w tym rejonie alarmu nie ma, pogoda jak widac na fociszkach wysmienita...

 

Jazda w GB? Jak dla mnie miodzio - psow jak na lekarstwo, a jesli juz sie jakis znajdzie to do pyska mu nie przyjdzie zeby gonic rowerzystow, predzej atakuja gesi jak maja mlode, zulia raczej przyjazna i nieszkodliwa, jesli o strzaly z soli chodzi...to tutaj sie nie patyczkuja - wlasciciele ziemscy w Szkocji, Walii potrafia pogonic z szotganem po polu, ale jesli sie trzymasz wyznaczonych sciezek to nie powinno byc wielkiego problemu! Mekki kolarskiej jako takiej nie ma - jest tyle ciekawych tras na MTB, specjalnie przygotowanych centrow rowerowych ze ciezko wybrac faworyta...jesli o szose chodzi to sprawa ma sie podobnie - nie kojarze "jednego jedynie nalezytego" etapu, trasy lub rejonu, generalnie wszedzie mozna zrobic ciekawa petelke - pytanie ile gorek chce sie wplesc w przejazdzke!

 

POZDRo-:ver

 

 

EDIT: jak wkleic linka z innym tytulem/opisem? Jak widac na zalaczonym obrazku cos mie nie idzie...z gory dzieki!

 

EDIT2: <a href=http://www.ehow.com/...e-name-url.html>chyba juz wiem, dzieki<a/> no nie jednak nie wiem :unsure:

Edytowane przez kazafaza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

 

Tez mialem z tym problem. Idzie to jak ponizej:

 

[ url = "Tutaj adresik strony, wzdecia czy czegotam" ]Tutaj ctamsobiewymyslisz [ / url ] (oczywiscie wszystko bez spacj, zeby HTML zaglamal.

 

A co do GB... Kilka miejsc pretenduje lub anonsuje sie jako MTB Mecca. Sadze ze wynika to z duzej ilosci wyznawcow islamu zamieszkujacych teren Zjednoczonego Krolestwa :P

 

UK jest specyficzny i w sumie nie latwym miejscem do uprawiania kolarstwa gorskiego. Sredniowieczne jeszcze zapisy prawne dotyczace dostepu do drog w Anglii i Walii ograniczaja legalne poruszanie sie jednosladem o napedzie miesniowym do tzw-nych bridle ways, czyli drog dopuszczonych do uzytku konnego - lapiecie klimat... Rower sklasyfikowany jako "kon" :icon_mrgreen: - a wszelki inne sciezki piesze sa prawnie niedostepne dla rowerowania. Oczywiscie dodatkowo nie wolno po prywatnym terenie jezdzic, no chyba ze przechodzi tam BW. W Szkocji jest nieco lagodniej bo mozna rowerowac wszedzie, byle nie na prywatnym bo mozna zarobic garsc soli lub srutu. Stad w UK lokalny fenomen trail centers, czyli dedykowanych MTB obszarow gruntu odpowiednio spreparowanych w celu calorocznego przyjmowania duzych ilosci rowerzystow.

Mozna owe miejscowki lubic lub nie. Mnie osobiscie nieco odstrecza ich bardzo man made klimat, kolejki przed wielu popularnymi sekcjami i obowiazkowa caffee w visitor center gdzie mozna spozyc wynalazki kuchni brytyjskiej - vide Dla odwaznych - lub posmecic o tym jak to bylo rad, sick i zajefajnie - lub nie...

Ma to swoje plusy, pozwala sie socjalizowac i wogole ale jak dla mnie gubi sie gdzies pierwotnosc MTB a juz szczegolnie poczucie zgubienia sie gdzies w terenie.

No ale taki kraj, takie obyczaje i takie mozliwosci...

 

Jak dla mnie obowiazkowymi do zwiedzenia regionami sa Walia - ze szczegolnym uwzglednieneim polnocnej oraz Lake District. Nie wykluczone ze wraz z poznawaniem dalszych regionow (Szkocja, Quantocks, Exmoor) owa obowiazkowa lista mi sie krzyne wydluzy...

 

Szosa zasie... Hmmm... Traktuje ja niezmiernie utylitarnie, dojazdowo. Szosa mnie nudzi, takze tutaj nic nie powiem madrego :)

 

Szacunek...

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sredniowieczne jeszcze zapisy prawne dotyczace dostepu do drog w Anglii i Walii ograniczaja legalne poruszanie sie jednosladem o napedzie miesniowym do tzw-nych bridle ways, czyli drog dopuszczonych do uzytku konnego - lapiecie klimat...

 

Legalne to jedno, ale czy jest jakaś sankcja? Bobbie pewnie żaden gonić kolarza nie będzie, ale czy to się w ogóle kwalifikuje choćby jako jakieś wykroczenie (wjazd rowerem tam, gdzie nie wolno)?

 

wszelki inne sciezki piesze sa prawnie niedostepne dla rowerowania. Oczywiscie dodatkowo nie wolno po prywatnym terenie jezdzic, no chyba ze przechodzi tam BW. W Szkocji jest nieco lagodniej bo mozna rowerowac wszedzie, byle nie na prywatnym bo mozna zarobic garsc soli lub srutu.

 

 

A właściwie to w Anglii jest prywatna własność nieruchomości? Bo mnie się wydaje, że to są królewszczyzny (tenures); zaś w Szkocji pewnie będzie o tyle inaczej, że Tudorowie zawładnęli nią dopiero po śmierci Stuartów, więc dziś łapska jakichś Zaksenkoburggotów mogą co najwyżej pomachać tamtejszym ludziom.

I stąd chyba te różnice?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

 

 

Legalne to jedno, ale czy jest jakaś sankcja? Bobbie pewnie żaden gonić kolarza nie będzie, ale czy to się w ogóle kwalifikuje choćby jako jakieś wykroczenie (wjazd rowerem tam, gdzie nie wolno)?

 

Ojojojojojojojojojojojoj... Zaraz zacznie sie chryja. Nie chce generalizowac i powielac jakistam stereotypow ale to takie ... ekhem... Polskie...

Jest cos co mozna obejsc, lub egzekucja wydaje sie malo realna to dawaj panie-ten-tego.

Nie twierdze ze wszyscy Angole jak jeden maz grzecznie przestrzegaja zakazu poruszania sie rowerem po footpaths. na pewno rowniez egzekucja tego jest problematyczna, choc na ten przyklad w niektorych rejonach Walii (Snowdon na ten przyklad) lub w parkach na terenie Anglii spotkanie z wards lub rangers ma takie same smutne konsekwencje finansowe dla "klusownika" co u nas starcie z dajmy na to strazakami TPN.

Sprawa dostepu do drog byla i jest w Anglii przedmiotem wielu kampani spolecznych. Kilkukrotnie juz proponowano rozluznic dyscypline i podzial jaki wystepuje w Rights of Way ale dotychczas zawsze konczylo sie to zwyciestwem opcji tradycjonalistycznej. Pikanterii sprawie dodaje fakt ze jesli dopuscicby wszystkie kwalifikowane drozki do powszechnego uzytku zaraz wbili by sie w nie koniarze. A to wyjatkowo silne - ale jak widac nie dostatecznie silne - i zamkniete towarzystwo, ktore nie cieszy sie specjalna miloscia tak pieszechodow jak i pedalarzy. W sumie to jak by sie tak przyjrzec troche glebiej to w Anglii trwa cicha, podskorna wojna miedzy rowerzystami, pieszechodami i koniarzami. Konia z rzedem temu kto zrozumie jej wszelkie zawilosci.

Dosc powiedziec ze w 8 przypadkach na 10 kiedy "klusujesz" na footpath ale przy tym nie zachowujesz sie po chamsku, nie straszysz nobliwych dam w wieku balzakowskim przemieszczajacych sie statecznie w swoich bardzo posh kaloszach nie ma konsekwencji. Angielska uprzejmosc bycmoze jest tylko powierzchowna maska, ale pozwala niejedna potencjalnie slaba sytuacje zalagodzic...

 

 

A właściwie to w Anglii jest prywatna własność nieruchomości? Bo mnie się wydaje, że to są królewszczyzny (tenures); zaś w Szkocji pewnie będzie o tyle inaczej, że Tudorowie zawładnęli nią dopiero po śmierci Stuartów, więc dziś łapska jakichś Zaksenkoburggotów mogą co najwyżej pomachać tamtejszym ludziom.

I stąd chyba te różnice?

 

Noooo stary... Podpusciles mnie i jeszcze na dodatek popelniles powazny blad rzeczowy w swojej wypowiedzi.

I dlatego TY - a takze i reszta czytajacych :P - poniosa konsekwencje w postaci mojego wymadrzania sie na ulubiony temat, czyli historie Wysp Brytyjskich.

 

Primo: Owszem, angielskie prawo wlasnosci ziemi, pomimo wielokrotnych noweli i uproszczen siega swymi korzeniami do feudalnego (Anglo-Saxonskiego, Normanskiego, Dunskiego a nawet Rzymskiego - niekoniecznie w tej kolejnosci) tenure ale niewiele ma to wspolnego z Rights of Way. Skomplikowany i szczegolowy system prawa dostepu, przejscia wyksztalcil sie na obrzerzach ustawodawstwa krolewskiego jak i parafialnego. Szkocja, jako odrebne panstwo, miala - i ciagle ma - odrebne i zupelnie inne prawodastwo w tym temacie. Supponebam ze powszechny akces do drog - z pominieciem takich miejsc jak np linie kolejowe - byl poklosiem tego jakim panstwem geograficznie jest Szkocja. Nalezy pamietac ze cale polacie Highland to pustkowia, nieuzytki i skaly. Praktycznym zatem bylo skracac sobie droge do "cywilizacji".

 

Secundo: Tak sie sklada ze Tudorowie nigdy nie zdobyli Szkocji. Ba! Nawet zaryzykuje twierdzenie ze Szkoci - poniekad - zdobyli Anglie. A to ze Elka skrocila o glowa swoja przyrodnia sioste Mary Stuart niczego specjalnie nie wnioslo. Po bezpotomnej smierci Elzbiety I Tudor na tron angielski zostal powolany nie kto inny tylko Kubus 6-ty aka 1-wszy Stewart - boczna linia Stuartow, zmiana nazwiska, unia personalna. Siedzieli sobie oni na polaczonym tronie Anglo-Szkockim przez zdrowe 100 lat (z pominieciem Cromwell'owskiej Republiki) az do Uni Realnej 1707 - kiedy to Szkocje kupiono i powstalo Zjednoczone Krolestwo...

 

Tertio: Szkocja pomimo bycia na tej samej wyspie zawsze roznila sie od Anglii. Takze legislacyjnie. I to, jako dziedzictwo okresu niezawislosci panstwowej, daje o sobie znac do dzis. To co po jednej stronie Walu Hadriana jest oczywiste, po drugiej wyglada calkiem inaczej :)

 

No i tyle :P

 

Szacunek...

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noooo stary... Podpusciles mnie i jeszcze na dodatek popelniles powazny blad rzeczowy w swojej wypowiedzi.

I dlatego TY - a takze i reszta czytajacych :P - poniosa konsekwencje w postaci mojego wymadrzania sie na ulubiony temat, czyli historie Wysp Brytyjskich.

 

Jak widać -- warto było -- więc osobiście nie żałuję.

 

Owszem, angielskie prawo wlasnosci ziemi, pomimo wielokrotnych noweli i uproszczen siega swymi korzeniami do feudalnego (Anglo-Saxonskiego, Normanskiego, Dunskiego a nawet Rzymskiego - niekoniecznie w tej kolejnosci) tenure ale niewiele ma to wspolnego z Rights of Way.

 

O widzisz, tu się może jakoś bardzo nie wbijałem w temat, ale sądziłem, że to ma związek ze sobą: że skoro ziemia jest króla, to każdemu z poddanych wolno po niej spacerować (albo nie wolno). Tak jak kiedyś bodajże: wolno było po lesie biegać (Robin Hood), ale nie np. polować na jelenie (bo to wolno było tylko monarsze).

 

Secundo: Tak sie sklada ze Tudorowie nigdy nie zdobyli Szkocji. Ba! Nawet zaryzykuje twierdzenie ze Szkoci - poniekad - zdobyli Anglie.

 

To pewnie przez kolejne 400 lat będzie przedmiotem sporów i dyskusji. Zdobyć nie zdobyli, ale swoją polityką dynastyczną (i bodajże finansową) sprawili, że Szkoci pomyśleli, że nie tylko nie ma wyjścia, ile warto się podczepić. Stąd właśnie akt unii z 1707 r. -- pośmiertny sukces polityki Tudorów.

 

 

Tertio: Szkocja pomimo bycia na tej samej wyspie zawsze roznila sie od Anglii. Takze legislacyjnie. I to, jako dziedzictwo okresu niezawislosci panstwowej, daje o sobie znac do dzis. To co po jednej stronie Walu Hadriana jest oczywiste, po drugiej wyglada calkiem inaczej :)

 

A to akurat jasne jest. Zero Rzymu, nikłe wpływy Sasów, katolicyzm, etc.

 

Dzięki! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odgrzewam temat ;-) zwłaszcza, że wczoraj udało mi się, mimo 35-stopniowego upału, przebyć na rowerze 65 km (dodam, że to w godzinach 16.30-20.45, bo ja mam nietypowe możliwości pedałowania)

 

 

7477328468_e2b4b4ae2f_b.jpg

 

 

zaś nawrotka -- bo "tam" jechałem lewym brzegiem Odry, a wracałem prawym -- była w Ratowicach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olgierd mógłbyś narysować na mapie trasę z Ratowic do dajmy na to m. Milenijnego tak, żeby udało się jakoś przejechać i jak najmniej zobaczyć asfaltu? Jechałem w ostatnią niedzielę ale w Ratowicach zrobiliśmy koło i potem asfaltem trzeba było do elektrowni w Czernicy jechać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od razu mówię, że z Ratowic do Jeszkowic generalnie nie da się nie asfaltem. Tj. próbowałem się bić pod mostem kolejowym, ale ostatnie powiedzmy 1000 metrów jest nie do przejechania -- trzeba wracać na szosę i nią pedałować aż do skrętu na elektrownię.

 

Mniej asfaltu zobaczysz jadąc via Trestno // Blizanowice // Siechnice. Właściwie to jak się zaprzesz, to już od Żabiej Kładki (za ZOO) asfaltu nie powąchasz; ja wczoraj powąchałem, taki świeżo wylany, na budowanej szosie od mostu w Łanach... I love the smell of warm asphalt in the afternoon... ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Da się mniej asfaltu? Na koniec brakło nam czasu na Stadion, trzeba było iść na pociąg.

http://3.bp.blogspot...Bez+nazwy-1.jpg

 

Troszkę, ale to dosłownie troszeńkę by się dało (na odcinku między centrum Czernicy a mostem kolejowym -- tak na oko 500 m). Natomiast wyznaczony przez Ciebie sposób sforsowania Odry właśnie w obrębie Śluzy//Jazu w Ratowicach (ściśle między wyspą a prawym brzegiem rzeki) wskazuje, że albo szedłeś po dnie, albo jakaś łajba Cię przeniosła ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam się urwał chyba sygnał gps bo skręciliśmy w lewo dopiero za tą większą śluzą i odrazu jak była możliwość zjechaliśmy w lewo w polniak w dół (co za skutkowało małym kołem:)) A przejazd z Ratowic ale ciągle lewą stroną Odry jest do Wrocławia?

 

Przepraszam z OT, już kończymy;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam się urwał chyba sygnał gps bo skręciliśmy w lewo dopiero za tą większą śluzą i odrazu jak była możliwość zjechaliśmy w lewo w polniak w dół (co za skutkowało małym kołem:)) A przejazd z Ratowic ale ciągle lewą stroną Odry jest do Wrocławia?

 

Jak najbardziej, jest nawet znacznie fajniej (i pogubić się można ;-)

Od śluzy (albo mostku te 100 m za śluzą) jedziesz cały czas w dół rzeki, drogą przez pola prawie na "przedmieścia" Kotowic, tam skręcasz w prawo i podjeżdżasz pod osławioną wieżę widokową. Stamtąd pod most kolejowy, na którego przyczułek się wspinasz i w lewo, w kierunku Siechnic. Dojeżdżasz do mniejszego mostu (nad jeziorem Panieńskim), jedziesz dalej prosto, za mostem zjeżdżasz w prawo i trzymając się cały czas nasypu (ale przez las) dojeżdżasz znów na nasyp, w okolicach stacji Zakrzów/Kotowice. Stamtąd już w sumie prosta droga do Siechnic, z których też, oczywiście terenowo, lecisz via Blizanowice do Trestna.

 

To wariant bardzo lajtowy (dużo szutru).

 

Wariant mniej lajtowy obejmuje choćby bujanie się przez lasy i łąki między Ratowicami i Kotowicami (wytrzęsie na brukach pewnie jak w jakimś Roubaix), wjazd w ten las wokół jeziora Panieńskiego (miejscami mnóstwo błota).

 

Przepraszam z OT, już kończymy;)

 

Przecież jest "jazda", miejscami nawet "ostrzejsza", no a Ty nawet "wielkokiszkowo" ;-)

 

Tam się urwał chyba sygnał gps bo skręciliśmy w lewo dopiero za tą większą śluzą i odrazu jak była możliwość zjechaliśmy w lewo w polniak w dół (co za skutkowało małym kołem:)) A przejazd z Ratowic ale ciągle lewą stroną Odry jest do Wrocławia?

 

Jak najbardziej, jest nawet znacznie fajniej (i pogubić się można ;-)

Od śluzy (albo mostku te 100 m za śluzą) jedziesz cały czas w dół rzeki, drogą przez pola prawie na "przedmieścia" Kotowic, tam skręcasz w prawo i podjeżdżasz pod osławioną wieżę widokową. Stamtąd pod most kolejowy, na którego przyczułek się wspinasz i w lewo, w kierunku Siechnic. Dojeżdżasz do mniejszego mostu (nad jeziorem Panieńskim), jedziesz dalej prosto, za mostem zjeżdżasz w prawo i trzymając się cały czas nasypu (ale przez las) dojeżdżasz znów na nasyp, w okolicach stacji Zakrzów/Kotowice. Stamtąd już w sumie prosta droga do Siechnic, z których też, oczywiście terenowo, lecisz via Blizanowice do Trestna.

 

To wariant bardzo lajtowy (dużo szutru).

 

Wariant mniej lajtowy obejmuje choćby bujanie się przez lasy i łąki między Ratowicami i Kotowicami (wytrzęsie na brukach pewnie jak w jakimś Roubaix), wjazd w ten las wokół jeziora Panieńskiego (miejscami mnóstwo błota).

 

Przepraszam z OT, już kończymy;)

 

Przecież jest "jazda", miejscami nawet "ostrzejsza", no a Ty nawet "wielkokiszkowo" ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

...a dziś daliśmy czadu z anarchy i Jego kolesiem Arkiem - było przezacnie, przypomniałem sobie tereny Puszczy Wkrzańskiej(Zwalone Dęby itp.). Pogoda idealna - słonecznie ale nie prażąco, trochę się napociłem goniąc ich sztywnym singlem(Arek też był na stalowym sztywniaku choć dziewięciobiegowym, anarchy miał jakiś dziwny pojazd - dużo sprężyn i przerzutek;) ale michę miałem zadowoloną po ukończeniu przejazdu i nawet łańcuch który sobie postanowił spaść a mnie niebezpiecznie rzucić na górną rurę nie zmącił wspaniałego klimatu...zostaliśmy nawet zaatakowani przez mrówki na przystanku regenerującym gdy ciśnięto kask w mrowisko - zupełnie niechcący!

I w zasadzie tylko jednej rzeczy zabrakło...aparatu żeby udokumentować jak się świetnie ubabraliśmy, jakie szlaki nas niosły i jakie facjaty uhahane mieliśmy na finiszu! Mam jednak wrażenie iż dzisiejszy wyjazd był tylko swego rodzaju preludium, rozgrzewką do następnej wyprawy która obfitować będzie w większą ilość zdjęć, kilometrów i niezapomnianych wrażeń! Czego Wam i sobie życzę!

 

POZDRo-:ver

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

...aleśmy wczoraj mieli z Arkiem...wybraliśmy się tradycyjnie jak to niedzielni rowerzyści w las co by spokojnie jak na Tatusiów pod 40 przystało a tu jakiś Dryblas Tatuowany na takim Dziwnym Rowerze sapiąc niemiłosiernie próbuje mi udowodnić, że "mniej znaczy więcej" (jakiś taki biedny rower miał - bez przerzutek, amora itd).... :)

 

A poważniej-naprawdę było zacnie, naprawdę wpieprzyć chciały nas mrówki przesącińskie i naprawdę Kazafaza udowodnił mi, że jeden bieg też styknie.

Zrobiliśmy trasę-Głębokie, Dęby Bogusława X (zwane Zwalonymi Dębami), Police, Przesącin, potem Wąwozy -Duży i Mały, a na koniec "nowy powrotny" (jeszcze w fazie testów) nazwany przez Arka słusznie "rollercoasterem".

I też żal, że aparatu nie było bo teraz Grono Koleżeńskie raczej będzie nas podejrzewało żeśmy w Hormonie przy Złocistym sobie to ukartowali a nie teren widzieli :)

 

Ps: a patrząc wczoraj na te stalowe rumaki po raz kolejny stwierdziłem, że spotkanie "chłopaków z żelaza" mogło by być wydarzeniem na miarę dekady !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze wiadomo, że jak nie ma zdjęcia, to nie ma wydarzenia. Aparat trzeba brać, ale niekoniecznie ten nazębny. Ja zawsze mam jakiś aparat -- zdarza mi się portfela nie wziąć, zdarzyło mi się nawet telefonu zapomnieć (czego nie lubię, chociaż nie wiem dlaczego) -- ale aparat: musowo.

 

W ostateczności można chociaż komórkę modną kupić, z pstrykaczem.

 

Ja też przez weekend poganiałem, w sobotę sam, w niedzielę z tą Panią, ale na biednym rowerze, więc się nie chwalę już (aczkolwiek do bogatszego mam już prawie wszystko skompletowane -- jeszcze dosłownie została mi linka i pancerz oraz pedały chyba).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że brygada ze Szczecina się przechwala to Trójmiasto nie chce być dłużne. Mam nadzieję że IvanMTB sie nie obrazi za mój post :) (bo z nim nie konsultowany).

My wespół wzespół z Ivanem spotkalim się i pojeździlim po naszym pięknym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

Ivan na takim też nieco ubogim za to wielce kolorowym i powiedziałbym potężnym roweryku (zdjęcia w wątku o posiadanym 29erze), ja na takim bardziej bogatym rumaku.

Taa... Na podjazdach to plecy Ivana oglądałem, ale tłumaczyłem sobie że słabszy dzień mam no i że młodzież musi sie wyszaleć.

Ale za to na niektórych zjazdach udawało mi się Ivanowego mastodonta dościgać i prześcigać nic nie dokręcając.

Pojeździliśmy po naszych morenach czołowych po ciekawych ścieżkach, ujrzeliśmy parę pięknych widoków na morze w Sopocie, pogadaliśmy sobie o rowerach i z rowerzystami, parę tajemniczych miejsc po drodze też widzieliśmy.

W trakcie rozmów okazało się że świat jest bardzo mały, nasi znajomi są wspólnymi znajomymi a części rowerowe w swym wędrowaniu od rowerzysty do rowerzysty potrafią zatoczyć nieliche koło. :icon_lol:

Tylko trochę się ubłociliśmy i raczej nie sponiewierani, w dobry nastroju zakończyliśmy nasz wypadzik rowerowy.

 

PS

To co napisałem to wyłącznie moje subiektywne odczucia. :D

Ivan może odbierać to całkiem inaczej.

A Ivan jakieś zdjęcia pstrykał i może nawet się udały i jest czym się pochwalić ...

 

Pozdrawiam

Edytowane przez marekgda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...