Skocz do zawartości

[potrącenie] przejechaliście kiedyś pieszego? :-)


Rekomendowane odpowiedzi

Raz tylko miałem troszkę dziwne zdarzenie... Jechałem chodnikiem i mijałem pewną kobietę, nagle ona zmieniłe kierunek w moją stronę. Jakoś odbiłem, ale zachaczyłem rogiem kierownicy o jej torebkę. Nie wiem jakim cudem, ale wyrwałem jej tą torebkę z ramienia i po paru metrach zatrzymałem się, żeby jej ją zwrócić. Kobieta bardzo życzliwie przeprosiła, zresztą ja też - chociaż z grzeczności smile.gif

 

 

 

a kobieta fajna chociaz byla :P ? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie pamiętam abym kogoś przejechał, ale pamiętam jak byłem mały a mój kolega biegł do mnie przez ulice,nie patrzył tylko biegł i zderzył się z pędzącym składakiem. Efekt był taki że dostał kierownicą w głowe i miał dziure w głowie,naszczęscie był przytomny. Mama go szybko zabrała do szpitala i jakoś się potem wszystko dobrze skączyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, jak miałem jeszcze makrocasha i kupiłem sobie do niego Acere (ale dół :)) na tył, zaczełem go testowac. Jade jade no i patrze sie na tą acere (tył) nie patrząc na to gdzie jade ( była to ulica), więc odruchowo na prawo sie kieruje. Podniosłem głowe bo jakas gościówa do mnie krzyczy "jak ty jedziesz!". Nastepnie !!! Zarypałem w zaparkowany samochód przed bankiem.

Moje uszkodzenia:

manetki,

amor wygiety do tyłu,

tkanka wielowarstwowa tzw. skóra na palcach zdarta

wgnieciony tył od opla corsy (ale lekko :D)

 

Po tym incydencie jade do kolegi napompowac koła, sie patrze i manetki rozpadaja mi sie w palcach, jak wyjeżdzałem z jego domu to w ten sam sposób uderzyłem w jego samochód, ale masakra ;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamietam taka sytuacje ze kiedys jak jechalem chodnikiem to wjechalem w jakas mloda dziewczyne bo mi linka od hamulca sie poluzowala (na starym rowerze oczywiscie) ale na szczescie nic jej sie nie stalo. Przeprosilem i pojechalem. Innym razem moglo byc gorzej. Ścigalem sie z kolega jadac po chodniku i zblizajac sie do przystanku. Oczywiscie sporo ludzi tam bylo noi chcialem kolege wyprzedzic i nagle babka sie wylonila . 0.5 cm i bym w nia walnal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedyś jadę z ziomem, on za mną, jedziemy około 30km/h na trasie szybkiego ruchu, on zadowolony bo wykorzystuje pęd powietrza, który wytwarzam ja, ale niestety nic nie widzi bo jest za mną :rolleyes: ja natomiast widzę jakąś babke na ulicy przed nami (zastanawiam się co ona tam robiła hehe) i dosłownie metr przd nią robię unik (to nie było zamierzone), a on całą szybkością w nią przy....aż wszystko z toreb jej wypadło :blink: całe szczęście, że nie umiała po polsku (ukraina?) i nic nie powiedziała :030:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło mi się dwa razy raz to było jakieś 4lata temu na rowerze poczciwym dość. . . Jubilat :D jechałem dość wolno ale typek przedemną był trochę zawiany wczorajszym wiatrem :) i nagle wlazł mi na tor mojego lotu. . . skończyło się to tak,że wjechałem mu między nogi :D ale nie krzyczał bardzo.

Innymi czay wracałem z kanałku Żerańskiego z ryb z wujaszkiem . . . nowe wędzisko na ramie bez rury zabezpieczającej. . . jechałem nie szybko ok 15-20 km/h i nagle z bocznej uliczki jakiś dzadek się wpierd. . .ł na mnie. . . o upadł ale nic mu się nie stało ja miałem całą nogę rozwaloną po upadku a wędka nie wiem jakim cudem się połamała [szczytówka tylko]. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojeżdzałem do skrzyżowania, jechałem dosyć szybko bo lada chwila zielone światło mogło się zmienić na pomarańczowe a w końcu na czerwone. Mam oczywiście zielone jestem z 3 - 4 metry od przejścia a tu na jezdnię wyskakują mi dwie babki. Nie miałem szans zahamować więc ładnie sie w pasowałem pomiędzy nie. Jedna z nich dostała chyba rogiem.

Inny przykład.

Jadę sobie ulicą, jest zjazd z górkie więc mam prędkość znaczną jestem jakieś 5 metrów od przejścia i nagle na jezdnie wchodzi jakiś dziadek z wózkiem, to był chyba jakiś dziecinny wózeczek używany do wożenia zakupów.

Byłem lekko zirytowany udało mi się ominąć go ale i tak zahaczyłem pedałem a wózek. Wózek się przewrócił tak sądzę po odgłosach, które usłyszałem za sobą.

Opiszę teraz niedoszły wypadek:

Znowu pędze z górki tym razem ulicą Zachodnią ( W Łodzi) dojeżdzam do skrzyżowania z Legionów. Mam oczywiście zielone światło, za mną i obok mnie pędzą samochody. Dojeżdzam do przejścia wyskakuje jakiś chłopaszek całe szczęście udało mi się go wyminąć. Samochdy nieźle na niego natrąbiły. Gdyby manewr mijania nie powiódł się jabym wpadł na niego a na nas na pewno wjechałbym, któryś z samochodów jadących za mną. Adrenalina nieźle mi wtedy podskoczyła:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak miałem jakies 10 lat jechałem na kolarce (bo zawsze za młodu jeźzdiłem na za duzych rowerach:) ) stuknałem kierownicą jakiegos dzieciaka w głowe, jego matka narobiła hałasu a ja byłem taki sszokowany ze nie pamietam co było póxniej... z tego co pamietam jechałem dosyc szybko.... taka nie przyjemna historia. Na szczescie oprocz tego nie jeźdze po ludziach hehe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dziś miałem chorą akcję: jadę sobie ulicą przy prawej krawędzi jezdni, jakieś trzydzieści pare km/h na liczniku i jak mi nagle zza drzewa i słupa wyszedł pieszy to zdążyłem tylko macnąć klamki i powiedzieć: "O boże..." i dup.... koleś wlazł mi prawie na koło i dostał takiego strzała, że poleciał ze dwa metry dalej, a ja się wyłożyłem na miejscu (jego teczka była pod moim rowerem). główne uderzenie poszło z bańki i wyniku tego okulary boleśnie rozcięły mi łuk brwiowy, na którym mam teraz pięknie wycięty krzyżyk (będzie kawałek blizny). a teraz gwóźdź wieczoru: to był KSIĄDZ w czarnej długiej sutannie, który przechodził przez ulicę z prawej strony patrząc się w prawo. no normalnie to bym chyba pogryzł takiego pacjenta, ale przy księdzu się powstrzymałem! choć krew mi prawie oko zalewała (dosłownie).

 

masakra...to naprawdę jest przerażające, bo mógł dostać kantem kasku/daszkiem w czerep, lub rogiem pod żebro i na pewno by to się tak "łagodnie" nie skończyło, a tak wszedł mi centralnie przed twarz i dostał klasycznie "z główki". boli mnie nos i łuk trochę, porysowałem sobie nowego pedała, siodło i róg, ale w sumie chyba obyło się bez większych szkód...ksiądz nie wyglądal na poszkodowanego za mocno (pewnie będzie poobijany i może się nauczy rozglądać na boki) wogóle to chyba dziwna opcja trafić księdza i ułamek sekundy wcześniej krzyknąć mu do ucha: o boże... a do tego mam "stygmat" na twarzy :glare: :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...