Po ostatnich zawodach SLR na ktorych zaliczylem dynamiczna glebe zauwazylem bicie w tylnym kole, jak sie przyjrzalem to sie okazalo ze rozwarstwila sie w tym miejscu opona (Michelin Wild'n'Grip, zmasakrowana sezonem startowym). Majac na uwadze ze jutro jade w gory z rowerem postanowilem zmienic opone na odstawionego swego czasu Maxxisa Ardent. Niestety nie przewidzialem komplikacji wynikajacych z tego ze jeszcze nie wymienialem ani detki ani opony w moich swiezych kolach zbudowanych na obreczach DT XM 1501. Bawilem sie z tym ponad godzine - Ardent za cholere nie chcial wejsc w te obrecz, juz myslalem ze w ogole nie ma opcji zeby to tam wsadzic, ale jakos sie w koncu udalo - do tej pory nie wiem jak, ale opona w koncu wlazla w obrecz. Oczywiscie o prawidlowym ulozeniu nie bylo mowy, wiec zabralem rower na stacje Veturilo, spuscilem cale powietrze z detki i napompowalem jeszcze raz do maksa - poczulem ulge gdy uslyszalem jak opona wstrzeliwuje sie podczas pompowania i uklada na obreczy, przynajmniej w tym nie musialem sie juz dodatkowo bawic. Taka sytuacja.
A tak to jezdze to tu to tam, ostatnio wiecej SLR i Mazury MTB, no i klasycznie do i z roboty codziennie w stolycy