Odświeżę temat. Przyznam lekko zawiodłem się na tym forum nikt nie umiał w jakikolwiek uzasadnić swojej propozycji. Zakupiłem więc po wielu pozytywnych opiniach w róznych miejscach internetu Vittoria na przód Barzo 2.35 na tył Mezcal 2.35, obie w wersji race G 2.0. I tu uwaga jest to odpowiednik 2.25 innych marek (na pewno shwalbe). Przejechałem bardzo niewiele ale już mam pewne spostrzeżenia. Dla osób, które tak jak ja nie znają się do końca tak jak ja spróbuję porównać je do zestawu racing ray-ralph (2.25 w wersji zwijanej z czerwoną i niebieską linią, mleko). Vittorie bardzo ładnie weszły na felgi 2.25 dt swiss x1900 i zamleczyły się. Guma jest i tu zdziwko - jak właśnie guma. Zarówno bieżnik jaki bok opony sprawia wrażenie konkretnej gumy. Dlaczego w ogóle ot tym wspominam? Bo macając Schwalbe wrażenie miałem zupełnie inne. Jakby takie z tektury, wręcz papieru o wiele delikatniejsze, bardziej szorstkie nie była to aż tak "zwykła" guma jakby się mogło wydawać. Więc pierwsze wrażenie nowych gum Vittoria - super konkretne. Po założeniu i przejechaniu się dobre wrażenie jednak opadło. Pomimo dużych ciśnień ok. 3 bar (na shwalbe też tyle miałem) czuję zdecydowanie większy opór - na asfalcie, szutrze, polnych drogach. W zestawie od Schwalbe wjeżdżając z drogi twardej (kostka, asfalt) na szutr w zasadzie nie odczuwałem zwiększonych oporów. Z drugiej strony na plus na pewno stabilność prowadzenia w trudniejszym terenie. W zakręty mogę wchodzić bardziej pewnie. Opony dosłownie wgryzają się w podłoże. Podjazd też zrobiłem bez zająknięcia podczas gdy schalbe prześlizgnęła mi się. Podsumowując w porównaniu do zestawu od schwlabe:
na minus
- opory toczenia
na plus
+ przyczepność na zakrętach i podjazdach
+ prawdopodobnie - sprawiają wrażenie - bardziej wytrzymałych
PS na ten moment następne opony to jednak schwalbe albo ray-ralph albo rocket ron