Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 806
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Odpowiedzi dodane przez KrisK

  1. W dniu 15.01.2022 o 08:00, skom25 napisał:

    Nie, na razie sterydy itd żeby pozbyć się stanów zapalnych. Potem się zobaczy.

    To jak by nie pomogło możesz spróbować tego, o czym pisałem.  Szkodzić nie szkodzi a wielu pomaga. Ale niestety jak masz skrzywioną przegrodę może sie okazać ze dopiero operacja i to przez dobrego fachowca naprawi tak naprawdę problem.  Wszystko inne to najczęściej półśrodki w najlepszym razie na kilka mc. W każdym razie współczuję, bo przerabiałem to i chyba jedna z bardziej de motywujących dolegliwości.

  2. @skom25 jsk masz taki problem to spróbuj LDN  czy LDA  czyli naltrekson/adepend w małych dawkach. 

    Znajoma dostała  i zdaje się zakończyła przeszło dwuletnią (trzy?) walkę z zatokami.   Na ten moment po około dwóch mc stosowania zdarza się dwu trzydniowy katarek.  Tak że jak walczysz spróbuj. Najlepiej jak by lekarz wypisał już receptę na gotowy lek i Ci apteka to do kapsułek rozsypała. Taniej wychodzi jak rozpuszczasz tabletki w wodzie ale zabawa z tym i wstrentne jest.  

    Tylko lekarz musi być ogarnięty i wiedzieć cos na temat tego leku. Nie każdy wie o tym a część uważa za placebo. Jednak już w onkologii teściowi lekarz powiedział że działa i żeby probowaj jak chce bo nie każdemu ale pomaga ale wielu tak. My podawaliśmy matce chorej na Alzheimera i efekt był wyraźny. No i kilka wyleczonych innych trudnych schorzeń. Ostatnie to w/w zapalenia zatok.  W dużym uproszczeniu lek poprawia odporności organizmu. Mocno wspomaga w leczeniu autoimmunologicznych świństw i związanych ze spadkami odporności. 

     

     

     

  3. 5 godzin temu, Kemusi napisał:

    Przy intensywnej ulewie , ekran dotykowy przestaje działać ? 

    Nie miałem go ale w sklepie  trigar rozmawialiśmy siebie i wyjęli go zalali wodą I się bawiliśmy.  Dotyk działał ale bardzo opornie i trochę swirowal. Podobnie jak w telefonie z mokrym ekranem. Dramatu nie było ale daleko temu było do niewzruszonej pracy. W takich warunkach wygrają przyciski. No chyba ze oslonisz go sobą i przetrzesz rękawiczką  

    Na pewno przeglądanie i manipulacje przy powiększeniu i ogólnie mape podczas jazdy za pomocą przycisków bywa trudne w terenie.  Zakładam ze dotyk by tu wygrał. Do innych zeczy przyciski wystarczają i są wygodne. Ja mając zmieniać nie wiem czy bym w 830 nie poszedł.... ale bez bólu bym też drogi raz kupił 530.

    Może w którymś sklepie pozwolą Ci go utopić 😁 jak ja żuciem pytanie to z radością go dali pod kran... 

  4. @Kemusi dobry bo garmin naprawdę jest zacny w nawigacji. Niestety czasem dość do tego gdzie mamy pojechać nie jest sprawa trywialną. 

    Ja używam 530 ale ona są niemal analogiczne.  Sprawdzałem jak działa ekran w 830 pod wodą I działa tak se. Zrezygnowałem z przejścia na niego choć opcja powiększania mapy ruchem na ekranie wydaje mi się kusząca. W ulewie możesz mieć problem z dotykiem. 

    @skom25 jedyne co mnie strasznie irytuje poza wspomnianym wyżej sporadycznym gubieniem się w górach to to że w czasie jazdy nie możesz stworzyć i wgrać kursu  bez przerwania aktywności.  Zakładam że tak samo jest w 130.  Do obsługi klawiszami przywykłem  i w zimie w rękawiczkach spokojniento ogarniam.  Niby jest skomplikowana ale szybko się nauczysz. To i tak pikuś w porównaniu z fenixem 🤣 tam dopiero się trzeba naklikac

  5. @wojtt80 bardzo dużo zależy od osoby. Od wakacji mniej jeździsz ale jeśli kręcisz cokolwiek to pamięć mięśni jest potężna. Jeśli jeździłeś dalej czy mocniej czy jedno i drugie to poprostu jeździsz.  Twoja forma może spadać i nie pojedziesz swoich maxów ale spokojnie zrobisz te 60km. Organizm jest nauczony pobierać energię w czasie długiego wysiłku. Ty znasz swój organizm i wiesz jak pojechać żeby się nie zajechać. Ale to są efekty godzin na rowerze. Jak ktoś tego nie przepracuje dojdzie do ściany i się od niej na 70 czy 100 a może i 50km będzie odbijał.  Teroerycznie mogę pojechać 100 z prędkościami pod 30/h wiem że płaską bez wiatru bym dał radę. Ale wiem że to by mnie zabiło. To znaczy padł bym na pysk I musiał się regenerować kilka dni żeby zeszła zamuła. A jak bym miał zły dzień to może bym i bombę złapał.  Ale już 27 jest o wiele realniejsze  i nie zabójcza a na następny dzień zrobię bez problemu kolejną  a granice 26 to spokojny spacerek... to już mogę tłuc powtarzalnie dzień w dzień.  Kolejna sprawa to jedzenie. 100 zrobię na dwóch bidonach soczku. Ale będę męczył końcówkę.  Jak wciągam żela co 20-40min to się jedzie I ta jazda daje frajdę nie wracam zjechany.  

    Kolejny przykład to dwie ostatnie 40. Wczoraj i przedwczoraj. Wyjazd kolo 21.  Trasa z dwoma podjazdamin z tych raczej łatwych ale ostatnio malutko jestem na rowerze i się podjazdowo lenie. (Pomijam wypady w góry bo to inna specyfika i z dociążeniem inne predkosci i rower) 

    Przedwczoraj zabralem jeden Żel jak bym poczuł głód. Temperatura kolo 3st ubranie dwie warstwy było chlodno więc na 20km go tak profilaktycznie zjadłem.  Jechało się źle ale po żelu siły wróciły i z przyjemnością skończy jazdę. Ogólnie jazda słabiutka. Ale dojechalem zadowolony bo końcówka szła. Jednak po powrocie byłem zamulony.  Wczoraj ta sama 40 zabrałem jeszcze galaretkę  razem to 183kcal.   Zimno jak diabli bo już 1st na wałach we mgle to zaczyna być trudniejsze niż mróz w górach. Ten ziąb strasznie źle wpływa u mnie na prędkość i motywację. Ale profilaktycznie kolo 15km poszła galaretka kolo 25 żel.  I zupełnie inaczej się jechało. Zupełnie w innym stanie wracałem. Dodatkowo wczoraj musiałem odpuszczać bo poprostu ziąb był na tyle dotkliwy że powyżej 30 zaczynało mną telepać. Po powrocie nie czułem palcow w nogach I już przybrały kolor fioletu...  

    Więc jechało się trudniej a czas /predkosc ten sam i co najważniejsze nie wróciłem zamulony.   Głupia różnica 100kcal.  Wczoraj to już autentycznie czułem jak to jedzenie wchodzi bo poprostu robiło się powoli cieplej i zupełnie inaczej noga pracowała. 

    Więc tak przejechać przejedziesz. Jak masz wprawe nauczony organizm to spokojnie 50-60km bez jedzenia mocno zrobisz. Kon co wali 100 w przerwie śniadaniowej to i 150 zacnym tempem poleci bez jedzenia. Ja już tu wielokrotnie pisałem o demonizowaniu dystansów.  Ale jak jesz to zupełnie inaczej ten wysiłek się na organizmie odbija.  Dla tego ktoś kto mało jeździ  nie nauczył organizmu korzystać z zapasów musi jeść. Są też ludzie którzy nie mają z czego pobierać zapasów. Ja to przerabiam z jedną z dziewczyn. Jak tłukła po 1200 i więcej  mc to jedzenie co max 15 km musiało być albo ją odcinało.  Teraz mniej jeździ trochę nabrała masy (mowa o 2-3kg a nie jakimś ulaniu) I na 50 km jak zje batonika to jest spoko jak nie też dojedzie.  Więc to niestety proste nie jest i zależy od wielu czynników. Czym innym jest przejechanie 100 czy 150km bo to autor robi. A czym innym jest przejechanie tego dystansu bez spadków energii z przyjemnością i na drugi dzień powtórzenie tego też z  przyjemnością.  W dobrym momencie młodej jej do 1600km brakowało 700 to w tydzień dokrecilismy w tym większość w trzy ostatnie dni... I dawało to frajdę i nie zabiło nas. I nie były to  całodzienne wycieczki a  wypady zeby nabić km.  Ostatnie jazdy to wieczorne 115 całodzienne 170 i spacerowe 120...  Ale przykro mi bardzo tego się nie da wyjeździć w weekendy.  Poprostu za mało tego będzie. 5 dni przerwy na rowerze czuć. Trening dwa razy w tygodniu i 5 dni przerwy to coś mocno nieoptymalnego.  Takie nudne  regularne kręcenie tych dystansów po 40-50km powoduje ze potem można spokojnie dołożyć 2x więcej  bez szoku dla organizmu.  Ale jak się jeździ w weekendy i chce się robić w nie długie dystanse to zawsze będzie to okupione sporym szokiem dla organizmu. Jeden to przełamie inny cisnie rowerem w diabły a jeszcze ktoś inny sobie zaszkodzi. 

    Co do obiadu to sprawa jest prosta  taki obiad to nawet pod 1000kcal  a nasz organizm naraz nie potrafi tego zagospodarować. Więc jemy a on musi to strawić i nadmiar odłożyć na później. Na to potrzebuje energii którą jadąc, mocno wydatkujemy.  I niestety ale nasz mózg w nosie ma że chcemy jechać skoro on ma zapasy do odłożenia.  I mamy więcej szkody niż pożytku. Dla tego żele i inne węgle w piciu są optymalne bo wchodzą bez obciążania organizmu odkładaniem nadmiaru. 

     

     

     

    • +1 pomógł 1
  6. 4 godziny temu, grissley napisał:

    Chociaż raczej na wiosnę, bo obstawiam, że został mi max miesiąc sezonu...

    Jak Ty to dziwnie liczysz?

    Troche ponad dwa miesiące sezonu 2021 zostało a potem otwarcie sezonu 22 🤣.   Lubisz dystanse zrób festive 😎

    30-50km nawet przy kilkunastu stopnach mrozu to nie jest wcale takinwielki problem.  Najgorzej jest w przedziale  -1 -3 st.  Mokro ślisko wilgotnie...  dobrze choć coś jeździć żeby nogi nie zapomniały jak kręcić.  No i na wiosnę jest inna radość z jazdy.  

    @Tyfon79 3k rocznie to ktoś kręcący sie po mieście natrzaska.  Niestety jazda weekendową się nie sprawdza. Poprostu żeby jeździć trzeba jeździć.  Widzę jak teraz zmniejszyłem ilość jazd jak koszmarnie siadłem a jeszcze dwa mc temu robiłem najszybszą swoją 100.  W tym roku już pod 7k  jest zrobione.  Jak robiłem po ponad 1k miesięcznie to kolejna setka nie stanowiła problemu. Teraz wracam do domu i muszę odpocząć  w zeszłym roku wracałem po setce zrobionej po całym dniu pracy i siadałem odrazu do pracy bo miałem świeży umysł. Ten rok jest bardziej dla  zabawy i kręcenia się niż treningu i fajnie ale to czuć.  Jak seryjnie tłukliśmy 100 zupełnie inaczej się to kręciło.  Trzeba się przyzwyczaić do długotrwałego wysiłku żeby ni było kryzysów. Żeby organizm nauczył się korzystania z zapasów. 

  7. Po pierwsze bcaa nic Ci da da jak już chcesz to są mixy z innymi cudami  robi to hydrify rs o smaku gumy balonowej i to chyba jedyny z tych proszków który czułem w działaniu.  

    Tylko że wiele rad a nikt Ci nie napisał że zabierasz się od tyłu do tego.  Nakpierw forma potem dystans. Za mało jeździsz to raz.  Dwa że jak ciśniesz na początku  to czego się spodziewasz?  Jedziesz pod limit padasz i się wleczesz potem.   Chcesz jeździć dystanse zrób formę  wysokie Tętno które Ci wadzi  to nic innego jak brak formy.  Wyznacz sobie 50km pętelki wkoło komina bez setek świateł i stopów i zacznij ja tłuc do obrzydzenia. Na początek tak żeby się nie zajechać ale żeby nie robić postojów. Zadnego jedzenia. Weź dwa żele. Na początku zjadaj pierwszy na 15km drugi na 25.  Jak już przestaniesz czuć po dojechaniu że jesteś zmęczony to zacznij robić to szybciej. Po kilku tyg powinienes robić taka 50 z marszu po pracy bez jedzenia a nawet i picia nie będzie trzeba zabierać i dasz radę.  Ale jedź to 50km bez przerw.  50 wielokrotnie przejechalem bez zdjęcia nogi z pedału.  100 nie udało się tylko z powodu świateł.  

    Tylko rób to z 4-5 razy w tygodniu. Za miesiąc 100 zrobisz w podobnym trybie i nawet nie zauważysz kiedy.  Co do jedzenia to nie wyobrażam sobie tyłu postojów i tak długich  postój ma zająć tyle żeby zjeść i się rozciągnąć.  Na tych 50 na początku to stajesz rozciągasz nogi otwierasz Żel wysysasz jedziesz.  Max 3-5min.   Nie stygniesz nie wybijasz się z rytmu. Po takim długim postoju to w najlepszym okresie miałem potem zamułę i to nie ważne czy był to 30 czy 120km poprostu nie chciało się potem jechać. 

    Zacznij jeździć regularnie krótsze dystanse.  50 to musi być szybki wieczornyc wypad. A w weekend pojedziesz wtedy z przyjemnością 150 i nie będziesz musiał robić co chwile porzerw na regeneracje.  Szczególnie ze one potrafią być zabójcze.  A na kryzys weź żel z kofeiną albo wprost kofeinę w tabletce.   100km najprzyjemniej mi idzie na 5 żelach z deca. Byle je jeść z wyprzedzeniem. 

    No i nie ma bata musisz jeździć wiecej.  A kadencją.... pracuj nad nią na tych 50. To jest olbrzymią różnica. 100 km równym tempem z w miarę równą kadencją średnią pod 85 jest rekreacją dla mięśni w porównaniu z 100 wolniej z niższa kadencją i postojami.  I wbrew pozorom nie jest tak trudno przeskoczyć tylko trzeba przestać sobie wmawiać że metoda małych kroczków jest lepsza.  Jedz poprostu na kadencje nie patrząc na nic innego  5-10jazd i 80 średnie powinno być osiągalne na średnio plaskiej trasie bez zatrzymań. 

  8. W dniu 3.10.2021 o 20:06, madkiw napisał:

    Tak to widziałem, ale wiadomo specyfikacja producenta to jedno, a odczucia użytkownika to drugie, stąd moje pytanie.

    Endura przede wszystkim jest rozpinana pod pachami aż do pleców i przednie kieszenie to też wentylacja.  Ale na stromym podjeździe nawet w chłodny dzień można sie w niej skutecznie przepocić tak, że sie płynie.  A i tak nie trafiłem na lepszą. Jedyne co to mogłaby być mniejsza po spakowaniu.  Jeśli chodzi o wytrzymałość to szlif po asfalcie nie zrobił na niej większego wrażenia :D, pomimo że na barku mam bliznę po tym upadku.  Dodatek do niej to jej primaloftowa wersja i razem są naprawdę zacnym połączeniem, które dało radę całą poprzednią zimę.
     

    • +1 pomógł 1
  9. Wczoraj miałem sobie skoczyć do Niepołomic ale po 4km zaczęło lać...  Wiatr zimny i wywierający rower spod tyłka i jeszcze deszcz...  Za dużo przyjemności. Jeszcz by mi się za bardzo spodobało...

    A dzisiaj planowe góry w ramach łapania jesieni.  Miało być miło i przyjemnie na Przechybe 🤣 no więc z Rytra sobie pojechaliśmy na Radziejową...   Prawda że dobry pomysł?  Piękna droga tylko Garmin coś dziwnie pokazywał procenty. W sumie to jak jest 16proc i człowiek się cieszy że jest wypłaszczenie to lekko surrealistyczne 🤪 ta 2z przodu na podjeździe też jakoś tak średnio chetnie znikała.  Tak w sumie koło 10km. Zaczynającego się przyjemnymi 7proc żeby potem rosnąć do 20 i odpuścić do takich 11-13.   A jak już się wydawało że będzie szczyt to się zaczęła beskidzki kamieniołom i jeszcze stromiej.  Ale Radziejowa zdobyta i porządny trening z obciążeniem zaliczony.  "Zjazd" w stronę Przechyby  to już formalność tylko że do jej jej dotarliśmy bo.... Zaczęło się robić zimno i ściemniać się więc stwierdziliśmy że ten 1km nie jest warty zjazdu w zimnie i po ciemku. Zbiliśmy w dół niebieskim co już było formalnością.   Cóż fajnie pięknie ale jednak na Śląsku te górki jakieś takie przyjaźniejsze.   

    strava6680807678356849164.thumb.jpg.b7eda9e2fd68af8c43a1627e136379ae.jpg

    A tu profil jak by ktoś chciał a powyższe zdjęcie to z tego szpikulca.  Bardzo wygodne do podejścia 😉

    Screenshot_20211024-215218_Strava.thumb.jpg.a54954071643047c9bfe62c48359bd2d.jpg

     

    Niestety padnięty czujnik prędkości zakłamał dystans a przewyższenie to już standardowo Garmin podaje co najmniej dziwne. 

     

     

  10. Każde polarowe cienkie.  Najtańsze z deca dadzą radę. Ja stosowałem po dwie pary.  Do zera a nawet na minusie jedna spokojnie poniżej -5 druga para i było więcej niż ok.   Teraz szukam nieprzemakalnych żeby łap nie mieć mokrych jak w śnieg wpadnę ale np dzisiaj byłem w cienkich polarowych  .  

    Najchętniej bym jeździł w skurzanychbz futerkiem tak jak na nartach bo biją na głowę wszelkie nowe wynalazki ale nie udało mi się kupić dość dopasowanych i elastycznych na rower. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...