Skocz do zawartości

uzurpator

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 821
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez uzurpator

  1. Wszyscy się mylicie. Wszyscy. Dosłownie.

    Moc silnika spalinowego w zakresie użytecznych obrotów jest, pi*drzwi proporcjonalna do obrotów. Bo moc jest również proporcjonalna do wolumenu spalonego paliwa. Zwiększając obroty o 50% pozwalacie silnikowi na spalenie 50% więcej paliwa. Więc i moc na wale będzie 50% większa. Ta moc gdzieś musi się podziać, więc nie mając innego wyjścia, powoduje przyśpieszenie.

    Możemy sobie wyobrazić elektroniczny wtrysk paliwa który ogranicza moc do, np 50KM, mimo iż silnik teoretycznie pozwala na więcej. Po osiągnięciu tej mocy obroty mogą się zmieniać we wszystkich kierunkach, nie spowoduje to przyśpieszenia.

    Poniekąd wszystkie odcięcia zapłonu, wyłączanie cylindrów, tuning elektroniki czy chociażby turbiny służą głównie do tego aby kontrolować moc poprzez ilość spalanego paliwa. W przypadku np Turbo wpychamy do silnika więcej paliwa i powietrza aby z tej samej pojemności i prędkości obrotowej uzyskać więcej mocy. Podobnie np instalacje NOS - służą tylko do tego, aby móc w tym samym czasie spalić w silniku więcej paliwa.

  2. To zależy od flary. Jeżeli jeździsz głównie w górnym chwycie to moim zdaniem wsio ryba. Chyba, że mówimy tutaj o naprawdę głębokim odgięciu - typu 30-40*. Wtedy to nadgarstki są 'krzywo' i mnie się źle jeździło.

    W dolnym chwycie to flara głównie poszerza chwyt, więc jedzie się pewniej, zwłaszcza w terenie. No I mnie łatwiej sięgnąć, tak nisko, bo nie objam się o gięcie górne za klamkomanetkami. Ale tak czy inaczej, w dolnym chwycie dyskomfort mam głównie od siodła, nie kierownicy.

  3. Ograniczeniem w kolarstwie, z wykluczeniem torowych sprintów, jest volumen tlenu zużywany w jednostce czasu - bo to się bezpośrednio przekłada na moc.

    Masa dokłada oporów toczenia oraz oporu, nazwijmy go, grawitacyjnego. Rozmiar dokłada oporu aerodynamicznego. Jedynie w przypadku jazdy w dół masa 'pomaga' - tzn cięższy jedzie z odpowiednio bardziej stromej góry szybciej bo powierzchnia ciała rośnie - z grubsza - z kwadratem wzrostu, a masa z sześcianem.

    O czym już pisał Marvelo.

    Cięższy zawodnik będzie się wolniej rozpędzać oraz zostanie ograniczony z góry przez opory toczenia. Po prostu przy jeździe po płaskim te dodatkowe kilogramy nie robią _aż takiej_ różnicy.

    Zaś marudzenie o większej sile, bo więcej mięśni, jest z tyłka. To conajwyżej pomaga w przypadku eksplozywnym sprincie. W innym przypadku te mięśnie to tylko balast.

    • +1 pomógł 1
  4. 17 minut temu, KNKS napisał:

    Tyle tylko że te powyższe, dziwaczne twory to przykład radosnej myśli technicznej konstruktora-amatora. Gestalt XR to gotowy produkt stworzony przez markę o ugruntowanej pozycji.

    Różnica pomiędzy dziwactwem na normalnością tkwi głównie w czestotliwości ekspozycji. Dekadę temu do głowy by Ci nie przyszło, że najmodniejszym rowerem dekady 2020-2030 będzie grubooponowy rower z barankiem.

  5. 3 godziny temu, Krypto.Szosowiec napisał:

    Pisząc krótko, to rower dla ludzi którzy chyba nie do końca wiedzą czego oczekują od roweru, więc kupią taki twór.

    Ciekawe co powiesz o tym:lolel2.thumb.jpg.abf136ab700629a681f2440d8b5ab1f6.jpg

    lub o tym:

    image.thumb.jpeg.01c0668fec0d81be56e02abe37bc8c87.jpeg

    Poza tym to baranek się idealnie nadaje do ciorania kilometrów w górach, bo w dolnym chwycie dobrze się podjeżdża a jak opuści się siodło, to też całkiem w dół dobrze idzie. Nie tak dobrze jak ęduro krowa - to fakt - ale dramatu nie ma.

  6. 5 godzin temu, Chleje24na7 napisał:

    Dawniej było tylko 22-32-44 i kasety 11-28 11-32 i w późniejszym okresie 11-34.

     

     

    Masz bardzo krótką pamięć. 

    Korby 40-27 były dostępne od kiedy pamiętam ( czyli ~2002 ) or ritcheya i cannondale'a. Od 2004 shimano, poza normalnymi tryplami (  42-32-22 oraz 44-32-22 ) , oferowało 32-22 oraz 36-22. Sram oferował 32-22 oraz 36-24. Po drodze do 10 rzędów doszły korby 42-28, 40-28, 38-26, 38-24, 33-22, 40-30 oraz 39-26. Potem doszło jeszcze 40-30-22 i oczywiście 42-32-24. I to tylko u głównych producentów. Kupując zębatki z producentów konsumenckich ( stronglight, gebhardt, TA, vuelta i pewno inne ) sżło sobie złożyć cokolwiek.

    W czasach 8 i 9 rzędów była pełna kompatybilność grup górskich i szosowych w zakresie sprzętu shimano. Moim pierwszym 'upgradem' pierwszego roweru była zmiana zajechanej kasety 11-32 altusa na 13-26 sory. To był chyba 2004. i tych kaset do wyboru było od wuja pana.

    10 rzędowe shimano to ogólnie było, moim zdaniem, niewypałem. SRAM przynajmniej rozumiał, że więcej tego samego już nie przejdzie i lansował się w 2x10. Ale to inna historia.

    Poza tym -  w 9 rzędach kasety 11-32 oraz 11-34 były całkowicie różne poza pierwszą koronką.

    Ogólnie zaś, to ten standardowy trypel 44-32-22 + 11-32 to był taki napęd do wszystkiego i niczego.

    Teraz zaś jedynie SRAM oferuje naprawdę szeroki wybór kaseta 12rz na bębenek XD. Od 10-52, przez 10-50, 10-44  do szosowych 10-33 i 10-36. Wszystkie górskie grupy powinny to nawet łyknąć bez problemu. U shimano za to jest dramat, bo na microspline masz, w praktyce, jedną kasetę. W cuesie są dwie.

  7. 7 godzin temu, zekker napisał:

    Według mnie za bardzo upraszczasz sprawę i pomijasz ważny aspekt, czyli opierasz się na ruchu roweru, a pomijasz ruch korby.

    No przecież nie pomijam.

    P = V ( g * F )

    g - przełożenie
    F - siła która idzie w pedały.

    7 godzin temu, zekker napisał:

    Podawałeś na jakim przełożeniu robiłeś podjazd (jeżeli dobrze pamiętam to 46/23).

    Ten sam podjazd mogę robić na 46/23, co już wymaga pójścia 'z krzyża' jak i na 32/34, na luzaka. Jak robię sobie interwały, to zwykle najniższym przełożeniem jest gdzieś 32x28 lub 32x32. We wszystkich przypadkach prędkość jest pi * drzwi ta sama.

    Ogólnie, to po pół roku tłuczenia się tym rowerem po okolicy jestem w dużej mierze zaskoczony jak małym problemem jego mikry zakres przełożeń ( 46 przód, 11-23 tył ) się okazał. I podkreślam tutaj, że definitywnie coś bliżej 11-30 z tyłu byłoby bardziej elastyczne. Chodzi o to że...

    7 godzin temu, zekker napisał:

    Człowiek ma dwa limity:
    - siły mięśni
    - wydolności krążeniowo oddechowej - w skrócie mocy

    ...swój limit wydolności oddechowej możesz osiągnąć w zakresie siły od X do Y, co zamapujesz do zakresu przełożeń od A do B. Jeżeli masz za wysokie przełożenie, to nie dobijesz do maksymalnej mocy, bo braknie siły. Podobnie z drugiej strony. Ale jest ten zakres  _w środku_ gdzie konkretna wartość tego przełożenia nie ma, z punktu widzenia wydolności, znaczenia.

  8. 4 godziny temu, KSikorski napisał:

    Co do tego ciasnego stopniowania... W napędach 2x11/1x11 oraz 2x12/1x12 (przynajmniej w Shimano) stopniowanie dla najszybszych 7-8 biegów jest identyczne, różni się końcówka kasety od miękkiej strony.. W przypadku starych napędów 10 rzędowych pierwsze 6 biegów jest zestopniowywanych identycznie jak odpowiedniki 11 rzędowe.

    Jeżeli nie wyrównasz po liczbie biegów, to 10 rzędowe 11-36 to 12 rzędowe 11-50 z ujętymi dwoma największymi zębatkami.

    image.thumb.jpeg.6b2fb766410c01132928c5b671005159.jpeg

     

    Tu masz 12 rzędowe 11-34. Z przodu jest 40-28. Nie obraziłbym się na 11-30, ale przerzutka nie ogarnie. W szosie mam 12 rzędowe 11-32 i slx 670 ledwo to ogarnia. I żeby nie było, że jestem fundamentalistą. Tutaj moja TTtka full suspension :P 1x10, 46 + 11-23. Tak, to jest 9 rzędowy saint pierwszej generacji.

     

    image.thumb.jpeg.98fbe7e305694ebb3a41caf80421f83d.jpeg

  9. 6 godzin temu, zekker napisał:

    Waty to nie wszystko, jest jeszcze siła.

    Młynkując można dać tyle watów ile chcesz ale każde naciśniecie na pedał wymaga mniejszej siły. Układ oddechowo krążeniowy będzie przy tej samej mocy podobnie obciążony ale mięśnie jednak inaczej pracują.
    To jest właśnie dźwignia, zamiast raz ciężko, to machasz 2, 3, 4 razy więcej ale lżej. Wydatek energetyczny porównywalny ale wymagania na siłę inne.

    Jeżeli na danym przełożeniu nie dajesz rady utrzymać minimalnej kadencji, to brakuje siły, nie mocy.

    Praca to iloczyn siły i przesunięcia

    W = S * F

    Praca w czasie to moc, przesunięcie w czasie to prędkość, więc moc to iloczyn siły i prędkości

    P = V * F

    te F to oczywiście siła ciągnąca rower, więc przemnóżmy ją przez przełożenie g i siłę kolarza F2

    P = V * ( g * F2 )

    Przypominam, że oryginalne stwierdzenie brzmi: "Jeżeli możesz kręcić, to możesz jechać". Ustalmy prędkość jako stałą i wychodzi nam wniosek bardziej formalny:

    "Zakres przełożeń dopuszczalnych 'g_min' do 'g_max' jest określony zakresem wydolności układu mięśniowego 'F2_max' do 'F2_min', w których kolarz potrafi utrzymać moc P"

    Ten zakres jest całkem szeroki.

    Ale to akurat połowa sprawy. Druga jest taka, że jeżeli opory ruchu przy prędkości X przekraczają moc kolarza, to rzeczony _musi_ zwolnić i ewentualnie skompensować przełożeniem utratę kadencji aby utrzymać się w zakresie "F2_max - F2_min". Jeżeli zaś osiągniemy prędkość minimalną, na tyle niską, że nie jesteś w stanie utrzymać równowagi, a moc do pokonania oporów ruchu wciąż przekracza P, to chocbyś nie wiem jak pracował manetką, albo idziesz w beztlen, albo po prostu nie podjedziesz.

     

    "

     

  10. @MrJ "Owszem, nie wszystkim pasuje takie rozwiązanie, ale przecież wciąż mają możliwości, żeby montować sobie napęd 3x czy 2x, a nie 1x. "

    No właśnie nie mają. Gros współczesnych rowerów nie ma możliwości zamontowania przedniej przerzutki.

    21 godzin temu, zekker napisał:

    Zamiast pisać tajemniczego "potrafić" można wprost pisać, że jak ma się siłę to się podjedzie, tyle że to truizm.

    Napisałem  _dokładnie_ to co chciałem przekazać.Człowiek to bardzo elastyczna maszyna. Te swoje x-set watów rowerzysta będzie mógł generować w bardzo szerokim zakresie kadencji. Na potrzeby dyskusji - powiedzmy, że będzie to 40 do 120. 

    Jeżeli potrafisz ukręci, tzn trafić z kadencją w tym zakresie, na danym wzniesieniu, to podjedziesz z tym samym wysiłkiem. Serio. Odczucia będą może inne, ale ostatecznie wyjdzie na to samo, bo I obciążenie układu krwionośnego i oddechowego jest takie same. Nawet GCN robiło na ten temat film i potem z zakłopotaniem tłumaczyli, że niższe przełożenia są jednak lepsze.

    Zaś jeżeli nie potrafisz ukręcić tych watów na danym wzniesieniu, to niższe przełożenie wymusi wolniejszą jazdę. Ale, jest taka rozmyta granica poniżej której po prostu nie da się jechać wolniej. Na rzecz dyskusji, niech to będzie 6km/h.

    Jeżeli trafisz na wzniesienie gdzie nie potrafisz jechać 6km/h lub szybciej,  bo nie masz na to watów, to dowolnie niższe przełożenia już nie pomogą. I to jest to, co mówiłem na początku - nie da się mechaniką nadrobić braku watów.

    • +1 pomógł 1
  11. 33 minuty temu, zekker napisał:

    Czyli zasada dźwigni do wyrzucenia?
    Dajesz radę robić podjazdy 17% na 50/11?

    Nie. Tylko zasada jest "jeżeli potrafisz kręcić, to ujedziesz" oraz jej pochodna "jeżeli potrafisz kręcić, to dalsze obniżanie przelożenia już nie pomoże". Ustalmy - większość tego forum nie ujedzie odpowiednio długiego 17%.

    Baj di łej - daję radę robić wszystkie szosowe podjazdy w okolicy na 46/23, bo takie jest najniższe jakie mam w TT. Na pętli interwałowej, ze zmarszczką ok 8%, jest sztywno, ale wciąż do zrobienia.

    EDIT: na mojej pętelce wg Stravy jest 12.8% w najbardziej stromym miejscu. Oczywiście - ten podjazd ma ledwie 200m, nie 4km.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...