Skocz do zawartości

Boss

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    361
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Boss

  1. Prywatnym zdaniem szarego obywatela państwa prawa: poziom rozsądku i racjonalizmu w przepisie prawa jest odwrotnie proporcjonalny do ilości tekstu potrzebnego do sformułowania jego wykładni, wybitni prawnicy kwieciście i drobiazgowo tłumaczą przepis dlatego, że ten przepis po prostu istnieje lub sami go sformułowali, natomiast sprawę jego niezrozumiałości i nieintuicyjności dla przeciętnego obywatela tłumaczą wyłącznie poprzez stereotyp tępoty umysłowej i niedouczenia narodu...
  2. Choć raz na filmiku ktoś mówi, że to stopa jest na pedale i przenosi moc na pedał - czytałem, może nawet na tym forum, porady w rodzaju, że "wysokość siodełka należy ustawić tak, by biodra nie kiwały się na boki", ale biodra to przynajmniej o 2 stawy za daleko, bo to nie biodra pedałują - do pewnej wysokości siodełka staw kolanowy, staw skokowy, a nawet stawy palców stóp odruchowo skompensują ewentualne kiwanie się bioder na siodełku, więc wg mnie nie tędy droga. Podoba mi się sposób pedałowania kolarzy, którzy w całym zakresie obrotu mają niemal ten sam kąt ułożenia stopy względem kości piszczelowej (praktycznie 90 stopni) i to nie ważne, czy jadą na dolnym, czy na górnym chwycie, i takie ustawienia w rowerze uważam za optymalne - chodzi tu o ustawienia siodełka przód-tył-wysokość-pochylenie oraz ustawienia bloków w butach przód-tył, natomiast mniejsze znaczenie ma kierownica, bo tułów to coś co jest nad siodełkiem i nie powinno brać udziału w pedałowaniu, a ręce są od kierowania, a nie od podpierania ciała. Powyższy filmik może byłby fajny, gdyby nie przebitka na jazdę rowerem czasowym, bo to zupełnie inna bajka (dajmy zawodowcom czasówki i niech jadą na ustawieniach do jazdy na czas parę etapów po 200km, wtedy pogadamy...), warto też zauważyć, że autor filmiku ma sporo podkładek pod mostkiem, ale kolejna wg mnie ślepa uliczka, to kompensowanie złego ustawienia siodełka ustawieniami kierownicy i wg mojego doświadczenia wysoko ustawiona kierownica zachęca do zbyt wysokiego ustawienia siodełka, co dobre być wcale nie musi, dla zdrowia stawów i pleców również. Nie trawię też porad w rodzaju "lepiej jest siedzieć bardziej z przodu i wyżej", bo z mojego doświadczenia jest to prosta droga do zrobienia sobie poważnej krzywdy. Moje osobiste doświadczenia są takie, że podstawa to balans ciała na siodełku i praca stóp, wobec tego ostatnio praktykuję ustawianie roweru poprzez jazdę w niedopiętych, czyli bardzo luźno założonych butach, oczywiście zatrzaśniętych w pedały - jeżeli stopa nie lata w luźnym bucie, da się kręcić z dużą kadencją, ciało nie leci do przodu, ręce nie trzymają kurczowo kierownicy dźwigając ciało, a dłonie nawet mogą niemal nie trzymać kierownicy mimo pochylenia tułowia, to dopiero wtedy uznaję, że ustawienia zaczynają być dobre i dopiero wtedy można dopiąć buty. Jeszcze jedną zasadę ostatnio wcielam w życie tzn.: "jeżeli wszystkie środki zawiodą, czyli nie pasuje żadne ustawienie siodełka, żadne ustawienie kierownicy itp., to zmień ustawienia bloków w butach". Czytałem porady mówiące, że im bardziej bloki cofnięte w stronę pięty, tym lepiej, ale wyszło mi na to, że to jakaś bzdura, bo właściwe ustawienie bloków w bucie przód-tył ma bardzo niewielki margines, a przekroczenie go powoduje, że nie da się znaleźć żadnych dobrych ustawień, a balans ciała jest tak zaburzony, że cierpią plecy, kręgosłup, biodra i to co między nogami...
  3. Mam pewien problem - po serwisie Reba chodzi bardzo płynnie, ale stała się strasznie czuła na ciśnienia. Ważę poniżej 70kg i teraz aby uzyskać ugięcie rzędu 25mm (skok 100mm) i nie mieć upierdliwego bujania muszę pompować ok. +110/-80psi, podczas gdy poprzednio było to +80/-60. Po napompowania z biegiem czasu (2-3tygodnie) amortyzator mięknie i zwiększa się ugięcie wstępne. Sądziłem, że to wina o-ringa między pozytywną a negatywną, ale pomiary ciśnień raczej temu przeczą. Teraz uciekło mi jakieś 15psi z pozytywnej, a w negatywnej prawie nic się nie zmieniło. Różnica 15psi w pozytywnej to sporo powietrza, trochę trzeba namachać pompką, (zdecydowanie więcej machania niż przy pompowaniu negatywnej), gdyby ta objętość poszła do negatywnej, to ciśnienie w niej mocno by wzrosło, a tymczasem nic takiego nie wystąpiło... Sądziłem, że to wina korka lub o-ringa w korku, bo początkowo nie nasmarowałem gwintu (smar mógłby trochę ów gwint uszczelnić). Dałem więc smaru jakiś czas temu, o-ringa w korku wymieniłem (tego na samej górze), ale ciśnienie dalej powoli spada.... Co pozostaje? Chyba dwie możliwości (ew. więcej): 1) Przy takim ciśnieniu (ok. 7,2 bara) spadek o 10% w ciągu paru tygodni jest normalny i zwyczajnie marudzę zamiast dopompowywać co jakiś czas. 2) Puszcza górny zawór (sam zawór np. przez małe oringi przy nim). Trzeba odkręcić, przesmarować, przeczyścić wspomniane oringi, porządnie skręcić itp? 3) hmmm...
  4. I tak mi to dzisiaj mniej więcej wyszło, aczkolwiek z pierwszym zdaniem bym się nie zgodził Trochę się pobawiłem ciśnieniami +/- w Rebie, zakładając SAG=20mm (20%) i wyniki są takie: +[psi]/-[psi] 50/30 55/40 60/55 65/65 70/75 80/90 We wszystkich wymienionych kombinacjach ugięcie wstępne było wynosiło ok 20mm. Przy ciśnieniach nieco większych w negatywnej niż w pozytywnej widelec "skracał się", ale nie więcej niż 2-3mm, co starałem się brać pod uwagę. Wyniki wydają się być zbieżne z tym, co Rock-Shox pisze w instrukcji. Ugięcie wstępne, czyli początkowy fragment skoku, a zatem praca przy małych przeszkodach, zależą od kombinacji ciśnień w komorach +/-, tzn im mniejszy początkowy fragment skoku, tym większy wpływ komory negatywnej. Im większe ciśnienie w negatywnej tym większy fragment skoku początkowego od niej zależy. Natomiast dalsze fragmenty skoku, to coraz większy wpływ komory pozytywnej. To takie oczywiste-oczywistości, bo komora negatywna jest mała, a pozytywna duża (pewnie o tym tu już rozprawiano) Można zatem uzyskać widelec czuły na małe przeszkody, ale szybko utwardzający się na dużych przeszkodach - patrz: kombinacja 80/90 czyli więcej w negatywnej (huśtając się na samej kierownicy zostawało jeszcze sporo skoku i nie sposób było dobić amortyzator, ale początkowe 20mm były miękuśkie) Można też uzyskać amortyzator wybierający małe przeszkody i jednocześnie wysokie krawężniki przy spokojnej jeździe, aczkolwiek łatwo do dobicia - patrz: 50/30 (tutaj samo powieszenie się na kierownicy bez huśtania zżerało jakieś 50mm skoku, a próba huśtania się prawie dobijała amortyzator, natomiast początkowe 20mm były niemal takie jak w kombinacji 80/90..., gdybym zwiększył skok do 120mm to może odważyłbym się na tak niskie ciśnienia) W sumie wybrałem 65/65, ciekawe jak się z tym będzie jeździło. Nie pamiętam ile było przed dzisiejszymi eksperymentami, więc poniekąd zaczynam wszystko od nowa
  5. No i prawie o to chodzi (prawie, bo nikt nie jest masochistą i każdy chce czuć się wygodnie na rowerze). Nawet z pozoru identyczni rowerzyści co do wagi mają indywidualne preferencje oraz zazwyczaj różne rowery nawet gdy służą im do tego samego celu, więc moim zdaniem nie można na podstawie ich wagi podać gotowej recepty w postaci ciśnień +/-. Uważasz, że ten sposób ustawienia gwarantuje pracę widelca niezależnie od tego, czy trasa jest płaska, ale z korzeniami, czy przypomina tor do DH z bardzo ostrymi zjazdami na granicy wylecenia przez kierownicę? Trochę przesadzasz, jednak ciężsi używają większych ciśnień. Ustawiać pod zestaw "użytkownik + rower w określonym ustawieniu" - to moja teoria To tak jak jak Nie ma miesiąca bym czegoś nie przestawiał, a to siodełko w przód, a to w tył, a to do góry, a to widelec bardziej napompowany a to mniej, sag większy, mniejszy, a to większe lub mniejsze ciśnienia w oponach, itd. Moje doświadczenia są takie jak opisałem, tzn, o "czuciu roweru" decyduje przede wszystkim rozłożenie nacisku na koła, a więc np. z pozoru niewinne ustawienie siodełka. Dla mnie jest bardzo zauważalne, że sposób siedzenia na rowerze (choćby 1cm w przód lub w tył, pochylenie siodełka w dół lub w górę) decyduje o zachowaniu ciała po pokonywaniu przeszkód, a wszystko co robi ciało ma też wpływ na "odczuwanie pracy przedniego koła, więc i amortyzatora". Nie chodzi o to, że amortyzator nagle nie stanie się "pluszowy" wybierając liście i głazy... Amortyzator to jeszcze nie rower, a samym amortyzatorem nie da się wyregulować źle dobranej geometrii roweru. Jeśli rower "kopie i wierzga" na byle przeszkodzie, rowerzyście jedzie się źle, ma za krótki lub za długi rower, etc, to żaden amortyzator sobie z tym nie poradzi, choćby nie wiem jak go ustawiać... A tak w ogóle to ja mam sztywniaka. Nie wiem jak to jest w fulach, podejrzewam, że może być jeszcze ciekawiej.
  6. Kąt rury podsiodłowej tak pomyślano, by rowerzysta mógł znaleźć sobie zbalansowaną pozycję na siodełku, tzn. taką która nie wymaga wspierania się na rękach o kierownicę. I tu się pojawia coś co nazwałbym "dynamicznym rozkładem masy" przy pokonywaniu przeszkód... Wielu rowerzystów ma tendencje do ustawiania siodełek w przód i nosem w dół, co skutkuje większym obciążeniem rąk - ciało po prostu spada z siodełka i trzeba się wesprzeć o kierownicę, a co za tym idzie dociążyć amortyzator. W warunkach statycznych, tzn jazda po płaskim asfalcie nie ma to większego znaczenia dla pracy amortyzatora, nawet zwiększenia sagu można nie zaobserwować... Ale co innego w warunkach dynamicznych, kiedy każde uderzenie koła przedniego w przeszkodę powoduje, że rowerzysta jeszcze bardziej leci w przód i mocno "dostaje po rękach" od każdej przeszkody. "Po rękach" dostaje za pośrednictwem amortyzatora, więc i amortyzator "dostaje po goleniach"... Zapewne rowerzysta będzie chciał wtedy zmiękczyć amortyzator przez zmniejszenie ciśnienia, ale to zazwyczaj droga donikąd, bo wzrośnie sag, sylwetka jeszcze bardziej przechyli się w przód, obciążenie rąk i przedniego koła wzrosną, amortyzator będzie nieprzyjemnie nurkował na zjazdach, a rowerzysta będzie odczuwał, że zaraz wyleci przez kierownicę. Co innego, gdy rowerzysta siedzący na siodełku ma tak zbalansowaną pozycję, że nie musi opierać się na rękach i siedzi bardziej na tylnym kole... Zresztą, proponuję poeksperymentować z pochyleniem siodełka. Przejechać trasę z siodełkiem ustawionym "normalnie", a potem podnieść lekko w górę nos siodełka przejechać znów tą samą trasę, opuścić w dół nos siodełka i znów się przejechać. Nie tylko odczuwanie pracy amortyzatora się zmieni, ale zmieni się też odczuwanie podjazdów, raz koło przednie będzie trzymać się podłoża, a raz będzie odrywać się od niego... a to tylko przez niewinną niewielką zmianę pochylenia siodełka. Podobna sprawa jest ze zwiększaniem skoku i zmniejszaniem ciśnienia. Podnosząc skok o 2cm raczej nie zwiększa się sagu o 2cm, a powiedzmy o 1cm. Ten pozostający centymetr zmienia kąt pracy widelca, przesuwa środek ciężkości układu w stronę koła tylnego. Inny kąt pracy widelca, to inna reakcja na przeszkody, a odciążenie przedniego koła, to również inna reakcja na przeszkody. Nie wiem jaką geometrię rowerów mają forumowicze używający bardzo niskich ciśnień, ale podejrzewam i teoretycznie zakładam, że mają dość ostre kąty widelca (skutek ustawienia Reby na maksymalny skok) i siedzą bardziej "na tylnym kole", co daje lepszy balans na siodełku (brak wspierania się na rękach). Zakładam, że w takich warunkach mało napompowany amortyzator będzie miękko łykał wszelkie przeszkody niezależnie czy to liście czy głazy. Zapyta ktoś "a co z tyłem"? A tu się można zdziwić - siedzenie bardziej "na tylnym kole" wcale nie oznacza, że będziemy bardziej dostawać "po tyłku" od tylnego koła. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wszelkie próby jakie przeprowadzałem dowodzą, że jest wręcz przeciwnie - tzn. sylwetka bardziej w przód i siodełko bardziej w dół powodują, że siodełko nieprzyjemnie "kopie po tyłku", a sylwetka bardziej w tył i siodełko bardziej nosem w górę powodują znakomitą poprawę komfortu przy pokonywaniu przeszkód typy korzenie drzew... Dlaczego tak jest, raz jeszcze powtórzę, że na razie nie wiem...
  7. .. a co za tym idzie zmiana rozkładu masy.
  8. Tak sobie czytam temat... Może ktoś tu już to zauważył, może nie - praca amortyzatora zależy nie tylko od ciśnienia w komorach, może ważniejsze niż samo ciśnienie jest rozłożenie nacisku na koła, a wiec i geometria roweru. Jeśli zwiększa się skok, a zmniejsza ciśnienie, to mimo nieco większego ugięcia wstępnego geometria może lekko się zmienić, co wpłynie na inne rozłożenie nacisku na koło przednie i tylne. Dwie osoby o identycznej wadze mogą zupełnie inaczej odczuwać pracę tego samego amortyzatora, tak samo napompowanego, jeśli używają rowerów o nieco innej geometrii. Niewielkie przesunięcie siodełka przód-tył, inne wysokości siodełka i kierownicy, nieco inne kąty główki ramy itd. spowodują, że ten sam amortyzatora, tak samo napompowany będzie pracował zupełnie inaczej. Wbrew pozorom nawet niewielkie zmiany w rozkładzie nacisku na koło przednie i tylne mają ogromne znaczenie... Podsumowując - nie można na pytanie "ważę XXkg - ile mam napompować?" odpowiedzieć "napompuj +XXpsi/-YYpsi i będzie dobrze"...
  9. I na to wszystko ZASMAŻKA! A tak na serio, to też tak czasem robię W szosówce natomiast przekonałem się do czerwonego FL - ku mojemu zaskoczeniu ta przeźroczysta "woda z teflonem" jest bardzo fajnym smarem. Szosówką jeżdże tylko po suchej nawierzchni dlatego jedno smarowanie starcza spokojnie na 400km, wiecej nie próbowałem, po takim przebiegu wolę przeczyścić napęd. Taka ciekawostka przy okazji - gdy smarowałem łańcuch w szosówce (campa C9) zielonym FL, to po każdym cyklu czyszczenie-smarowanie choćbym nie wiem ile go lał, to przez pierwsze ok 100-150km łańcuch denerwująco "ćwierkał" na niektórych ogniwach. Wydawać by się mogło, że po przejsciu na czerwonego FL będzie jeszcze gorzej, a tu pełne zaskoczenie bo ćwierkanie prawie nie występuje!
  10. Boss

    [pedaly] time atac xs

    Ważne uzupełnienie - opisane problemy dotyczą przebiegów rzędu 10tys.km (pierwsze symptomy) do ok 18tys.km (stan obecny). Biorąc pod uwagę zamęczanie pedałów całoroczną jazdą, moje zamiłowanie do jazdy po lesie w lekkim deszczu, po błocie, w zimie itp, to jestem z nich bardzo zadowolony.
  11. Boss

    [pedaly] time atac xs

    Moje Time XS sporo już przeżyły. Łożyska nieco już szwankują (mam wersję wczesną bez "water shielda"), a ponadto zauważyłem pewną wadę związaną z materiałem korpusu - otóż pod wpływem stalowych elementów zatrzasku zaczyna on się wycierać, ubijać i po prostu znika. Szczegóły opisałem i zaznaczyłem na poniższym obrazku: Po pewnym czasie stalowy element widoczny na zdjęciu i sprężyna napinająca zaczynają luźno "latać". But też jest luźniej trzymany, bo elementy trzymające bloki oddalają się od siebie. U mnie regulatory napiecia sprężyn powędrowały już w położenie oznaczone '3', a wiec na koncowy zakres regulacji. Co będzie gdy znów pojawia się luzy, to się dopiero przekonam...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...