Skocz do zawartości

[Szosa] Strach przed sprintem


Librenetti

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. 

Trenowałem kiedyś kolarstwo przez 6 sezonów. Później przesiadłem się na kilkanaście lat na górala i jeździłem na nim do tego roku po czym znowu wróciłem na szosę. 

Jednak czuje jakiś strach przed szybką jazdą na tym rowerze. A szczególnie chodzi mi o sprint (moje sylwetka raczej skłania ku takiej specjalności) Dziwię się sam sobie, ponieważ w szosie miałem już kilkuletnie doświadczenie. 

Na góralu jeździłem w platformówkach i nie bałem się jakiegoś ślizgania na pedałach, bo nawet tego nigdy nie doświadczyłem. I na każdym treningu nie mogłem doczekać się sprintu. Rozpędzałem się do powiedzmy 52 km/h bujając rowerem i nie czułem nawet grama obaw. W szosie zbliżam się do 50tki i strach mi dalej nie pozwala. 

Tutaj mam Spd-SL niby wpiete buciki i luz roboczy 9 stopni a czuje się jakbym nie miał równowagi i nie panował nad tym rowerem. W dodatku jestem po bikefittingu. 

To wszystko powoduje, że czuję strach. Nie tak wyobrażałem sobie powrót na szosę. 

Co może być przyczyną? 

- Za wąska kierownica w porównaniu do górala? Teraz mam w szosie 42 cm a powinienem mieć 44 cm (jak powiedział fitter). 

- Za duży luz roboczy w pedałach? 

- zła, pozycja podczas sprintu? 

Jadąc normalnie potrafię trzymać długo kierownicę w każdym chwycie czy to za klamki czy to na dole. Jestem w miarę dobrze rozciagnięty. Ale, gdy przyjdzie do sprintu w dolnym chwycie w ogóle nie czuje roweru, nie czuję się bezpiecznie ani panowania nad nim. Widzę tylko upadek, wypadek i dramat. 

Pomocy! Co robię nie tak? Czy ktoś miał podobnie? 

PS. Jeszcze kiedy dopadło mnie tzw. "shimmy" podczas jednego ze zjazdów z 7 procentowej góry to już w ogóle czuje dreszcze jak pomyślę sobie o dużej prędkości. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałbym Ci że zmądrzałeś ale byś się pewnie na mnie obraził :D

Czujesz strach? A może to lęk?
Strach jest ok. Lęk.. niekoniecznie

Zastanów się czego się boisz. To ważne.Bo nie boisz się samej prędkości bo ta nie jest Ci obca. Coś jest innego.
Przemyśl co wywołuje w tobie obawę. Czy jest to coś całkiem irracjonalnego czy może chęć wrócenia w całości do dziecka .

Poza tym ile miałeś lat jak szalałeś na szosie... Ile masz teraz... może naprawdę "zmądrzałeś''. Masz inne priorytety i to zdrowy rozsądek mówi  Ci zabastuj? 
A może po prostu potrzebujesz trochę czasu na oswojenie się i poznanie swoich możliwości.

Dam Ci przykład na sobie. Kiedyś każde schody zjechałem. Nawet do tego stopnia że w bloku potrafiłem zjechać schodami  gdzie na zatrzymanie miałeś długość roweru. Wszędzie jakieś balustrady grzejniki i inni fajni mordercy. Teraz odpuszczam niemal każde schody. Raz czy dwa się wypuściłem i bez problemu zjechałem ale nadal mam jakiś opór. Ba na czymś takim jak samba jeździłem po górach i zjeżdżałem rzeczy do których dziś jak podjadę to sie zastanawiam jakim cudem. 
Czy to strach? Ne chyba nie bo potrafię wiem że nie ma problemu i zjechałem w ramach przełamywania się i nie wywołało to żadnych emocji. Po prostu chyba nie czuję już takiej potrzeby.

Na pewno za bardzo nie rozkminiaj.  Chcesz jechać szybciej? Zamknij oczy trzy szybkie wdechy i jedziesz.  Powoli po troszku. 

PS Tylko te oczy to tak na ułamek sekundy ;) 
To co napisałeś o shimmy może świadczyć o braku wprawy i obycia. Za szybko chcesz robić rzeczy które wymagają od ciebie czasu.
Ty byś chciał szybciej Twój mózg jest mądrzejszy  wie że jeszcze nie masz dość rutyny żebyś mógł to robić bezpiecznie. Strach ma chronić nasze dupsko i nie należy go traktować jak wadę. Strach to rozsądny wspólnik ambicji ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziesiątki tysięcy kilometrów na MTB i w końcu w grudniu pojawiła się u mnie szosa. Szczerze? na początku czułem się strasznie dziwnie. Teraz mam jakieś 700km na żywo i ponad 1700km na Zwift więc trochę się już zżyłem z maszyną ;) No ale np. miałem duże opory przed głębokim wychyleniem się w zakręcie. Prędkości raczej mnie nie przerażały ale np podatność na podmuchy nadal jest dla mnie czymś nowym. Jak np. lecisz na zjeździe 60-70 i wyprzedza cię jeszcze samochód to przyznaje że trochę cierpnę, co przy analogicznej sytuacji na MTB nie ma miejsca. Myślę że kwestia przyzwyczajenia plus wiek przesuwa granicę instynktu samozachowawczego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Librenetti napisał:

Akurat shimmy nie ma nic wspólnego z doświadczeniem.

Ale reakcja na niego już jak najbardziej tak. ;)
Albo się zdarzyło i jedziesz dalej albo co nieco mięknie i zaczynasz się czuć nieswojo. 
Żebyś dobrze zrozumiał tę delikatną sprawę. Albo przyjmujesz to i wiesz skąd się to bierze albo wiesz że nie wiesz. Chodzi o coś mało namacalnego co potrafi wleźć w głowę i nawet nie bardzo wiemy o tym. Jak to znajdziesz i rozpracujesz to pozbędziesz się strachu a dokładniej będziesz umiał go przezwyciężać w racjonalnych sytuacjach.
Ja po sytuacjach w których występuje silny strach potrzebuję kilkunastu sekund na "dojście do formy". Znam takich którzy potrzebują się zatrzymać posiedzieć... A i tak potem już nie jadą a się toczą.  

 

26 minut temu, MtK napisał:

Myślę że kwestia przyzwyczajenia plus wiek przesuwa granicę instynktu samozachowawczego.

Sugerujesz że z wiekiem zaczyna nam być wszystko jedno czy pożyjemy jeszcze jeden dzień czy może kilka dekad? :D
A ewentualne opory to przez tą cholerną deklarację do urzędu której jeszcze ne złożyliśmy?

W sumie to się by zgadzało. Ja zawsze wychodziłem z założenia że jak mam się zabić o porządnie żeby nie trzeba było wozić mnie po szpitalach a od razu do wora i do kostnicy. Tylko cholera jeszcze coś mam tu do dopilnowania...  Ale za niedługo rzeczywiste będę się mógł przestać przejmować jakimiś doczesnymi głupotami.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reakcja na shimmy? Strach i jadę dalej. Nie muszę się zatrzymywać i modlić godzinę nad tym co się stało. 

Najgorsza jest nie wiedza skąd to się bierze? Jakiś błąd techniczny? Wątpię. Prędzej coś z rowerem?! 

To już jak miałem upadek i roztrzaskałem nogi too prędzej się psychicznie pozbierałem w kilka sekund i pojechałem dalej niż po tej piep... nej telepawce kierownicy lewo-prawo, lewo-prawo i tak coraz szybciej rezonansik i gdyby nie hamulec i kurczowe przytrzymanie kierownicy to bym lizał asfalt. 

A wiatr? Co wiatr? Jak dmuchało tak dmuchać będzie i uczucie jakby zwalało z roweru, które nigdy nie minie. Niby przejechane kilometry sprawią, że poczuje się jakbym jechał stabilnie niczym na trójkołowcu? Nie sądzę. To już wolę nie myśleć co czują kolesie, którzy ważą ode mnie z 15 kg mniej 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Librenetti jak ważą 15kg mniej to już pewnie zaliczają się do klasy opływowych szkieletorów i wiatr ich nie zauważa ;) 
Wbrew pozom lżejszy nie zawsze znaczy bardziej podatny na wiatr.  

Problemy z rowerem są powtarzalne i jak odtworzysz warunki powinny wystąpić ponownie.
Może podejdź do tego inaczej. Jazda rowerem to zabawa śmiertelnie niebezpieczna.  Może się skończyć śmiercią (jak się ma szczęście) albo kalectwem.
Zaakceptuj i polub ten fakt i staraj się jechać tak żeby błąd nie skończył  się kalectwem. A jak nie pasuje Ci takie podejście jeździj tak żeby było bezpiecznie i przyjemnie.
Może uległem propagandzie ale po śmierci ma być podobno miło i nie będę musiał się przepracowywać.. Więc nie szukam jej ale i nie unikam ;)   A od czasu do czasu biorę gorącą kąpiel jak by się okazało że zasłużyłem jednak na kociołek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...