Skocz do zawartości

[Stłuczka] Moja, rowerzysty wina. Regres ubezpieczeniowy, czy zapłacę?


Rekomendowane odpowiedzi

Zamiast się czepiać literówek @adamos co o Tobie świadczy, przeczytaj jeszcze raz co napisałem bo cała konkluzja sprowadza się do sytuacji gdzie biegniesz ulicą i miedzy nogi wpada Ci kot. Łamiesz rękę czy co tam jeszcze i lecisz do właściciela po odszkodowanie. Dość absurdalna sprawa nie sądzisz?? Czym innym jest pies bo takich "kolizyjnych" sytuacji z samochodami i nie tylko jest sporo (sam miałem) a czym innym kot. Innymi słowy łatwo jest sprawować "nadzór" nad psem niż nad kotem co wynika z jego naturalnych zachowań. Tyle i aż tyle. Już pomijam, że prawie wszystkie sprawy podchodzą pod kota jako "zwierzę wolno żyjące" bo albo się nikt nie przyznaje albo taki jest stan faktycznie.

 

Co do "literówki" to spinam się jak mogę i sprawdzam jak mogę aby było max poprawnie. Przychodzi mi to o tyle trudno, że jestem dysgrafikiem i dyslektykiem. Czasem mam wpadkę i nic mnie tutaj tak nie wk....a jak czepianie się takich spraw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Beskid, ja też zauważyłam tę literówkę, czemu dałam wyraz wyżej. Ona jest śmieszna ze względu na kontekst. Ale nie denerwuj się, bo wszyscy robią literówki, a wiele osób błędy ortograficzne. Ja walę straszliwe błędy, które "chodzą" na forum i jak gdzieś trafię to mi łyso. Chociaż ciągle "grzebię" w j. polskim i teoretycznie nie powinnam walić byków, a jednak potrafię napisać np. "ważywa".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

@beskid, weź zluzuj gumę w majtach, bo w****ianie wychodzi Ci jeszcze gorzej niż starania o poprawną pisownie oraz chwalenie się wiedzą i przepisami w temacie, o którym, jak widzę nie masz zielonego pojęcia.

Raz: zwróciłem uwagę na literówkę, bo rozśmieszyła mnie w kontekście całego posta. Nie czepiam się błędów ortograficznych dla zasady, bo sam je czasem robię, a poza tym od tego są zieloni. I zupełnie nic to o mnie nie świadczy, a raczej o Twoim braku poczucia humoru, bo jak widać błąd rozśmieszył nie tylko mnie.

Dwa: nie wiem co widzisz absurdalnego w tym, że ktoś ma pokryć szkody wyrządzone przez swojego zwierzaka, w tym przypadku kota. Posiadanie zwierzaka wiąże się z pewnymi obowiązkami i nie tylko mam tu na myśli posiadanie odpowiedniej polisy.  Zapewne jeszcze bardziej się zdziwisz, jak napiszę Ci, że np, PZU potrafi wypłacić za podrapaną przez kota rękę albo uwalone przez psa palto podczas jazdy windą. Patrz tabelka pod akapitem: "Kiedy działa nasze ubezpieczenie?".

Trzy: dyskusję tę kończę, bo nie ma ona dalszego sensu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojęcie mam takie, że miałem akurat sprawę sądowa miedzy innymi o regres po zdarzeniu z psem więc przestań mi tu pitolić czy się znam czy nie. Takie sprawy można sądownie załatwić. Fakt, że sporo zależy od sędziego ale można wyjść obronną ręką. Gdyby było inaczej to sąsiad sąsiada puścił by z torbami. Moja Sędzina akurat miała w poważaniu Towarzystwo Ubezpieczeniowe. Również kończę bo dalsza dyskusja nic nie wnosi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od tego jaka była treść oświadczenia jaką spisaliście. Jeżeli z oświadczenia jednoznacznie wynika ,że sprawcą wypadku był kot wtedy osobą poszkodowaną jesteś również Ty, a za wszystko odpowiada właściciel kota. Jeżel oświadczenie jest nie jasne , a właściciel kota jest nieznany to możesz liczyć sie z tym , że prawnicy ubezpieczyciela mogą starać się o regres od Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że wywiązała się burzliwa dyskusja ze sprzecznymi opiniami w temacie. Odpowiadając autorowi tematu - odpowiada za całe zdarzenie właściciel zwierza i wbrew bzdurom, które tu niektórzy piszą, sprawa wcale nie musi trafić do sądu. Bez znaczenia jest też czy jest to pies, koń czy koza. Jeśli jesteś w stanie ustalić właściciela zwierza to proponuję to zrobić. W innym wypadku ubezpieczyciel zgłosi się do Ciebie z roszczeniem regresowym.

Dobrze by było mieć świadka zdarzenia, bo właściciel sierścia na pewno będzie się uchylał od odpowiedzialności.

 

OC w życiu prywatnym - obejmująca szkody wyrządzone też rowerem, to w moim przypadku PZU 31zł/rok  przy kwocie 50 tys.zł na jedno i wszystkie zdarzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Innymi słowy łatwo jest sprawować "nadzór" nad psem niż nad kotem co wynika z jego naturalnych zachowań.

Czyli posiadając dzikie zwierzę jestem zwolniony z odpowiedzialności za nie, bo jest dzikie i nie da się nad nim panować?

 

Przykład pojedynczej sprawy ma się nijak do litery prawa i ogółu orzeczeń sądowych lub ubezpieczyciela.

Poza tym nie rozpatrujemy tu trudności w dowodzeniu czyj to zwierzak, a o samym fakcie możliwości prawnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zekker to tylko oznacza, że łatwiej w przypadku tego nieszczęsnego kota udowodnić "należytą staranność nad opieką" niż w przypadku psa. Są "furtki prawne" i prawnicy z nich korzystający. Sąd również bierze wszystko od okoliczności pod uwagę po stan majątkowy pozwanego. To nie jest tak, ze TU występuje z regresem i mamy siąść i płakać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, okazało się że w ubezpieczeniu mieszkania, w którym mieszkam (prowadzę wspólne gospodarstwo), ale w którym nie jestem zameldowany, obowiązuje ubezpieczenie wraz z OC w życiu prywatnym dla członków tegoż gospodarstwa. Wszystko wskazuje na to że jestem jednak chroniony ubezpieczeniem OC.

 

Pytanie dodatkowe, w jaki sposób wykazać że prowadzę wspólne gospodarstwo (że nie jestem wielbłądem)? Zameldowany jestem gdzie indziej, ale faktycznie tam nie mieszkam.

 

Dodam, że myślałem że meldunek jest jednoznaczny z tym gdzie mieszkam, okazuje się że będąc właścicielem mieszkania oraz będąc tam zameldowanym (i np. wynajmując je), wcale nie jest jednoznaczne że tam mieszkamy. Ważne jest gdzie faktycznie mieszkamy i to mi ochroniło tyłek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Jeśli wszystko co piszesz, to prawda (zakładam, że tak jest, nie wnikając w dokładne zapisy polisy), to zgłoś ten fakt do swojego ubezpieczyciela - wystawiciela owej polisy. Zapytaj też jaka w tym przypadku jest procedura likwidacji szkody i jakie są szanse pokrycia szkód z tej polisy.
Jednocześnie poinformuj o tym właściciela pojazdu, który uszkodziłeś. Podaj mu numer posiadanej polisy i poproś, aby koniecznie zgłosił to u swojego ubezpieczyciela (on już szkodę pewnie zgłosił ze swojego AC).
Sam jestem ciekaw, co z tego dalej wyniknie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...