Skocz do zawartości

[Powerade MTB Marathon] #8 Istebna


farmer

Rekomendowane odpowiedzi

też uważam że jeżdżenie bez numerka tego samego dnia jest po prostu nie w porządku. to ile Golonko kasuje i ile zarabia to jest jego prywatna sprawa.

 

A ja uważam na odwrót i mówię to jako osoba, która przejechała kilkadziesiąt maratonów (ponad 80% "z numerkiem"):

 

1. to są drogi publiczne, więc mam całkowite prawo poruszać się po nich kiedy i jak chcę (zresztą o tym, że każdy może się po nich poruszać kilka razy się przekonałem, gdy org tak zabezpieczył trasę, że na centymetry mijałem samochody i traktory  :sick: );

2. jeżeli nie przeszkadzam innym zawodnikom (startuje za maratonem, za każdym razem zatrzymuje się, gdy ktoś mnie chce wyprzedzić) to dla mnie jest to w porządku;

3. tak jak ktoś wyżej napisał - gminy bardzo dużo dokładają do tych zawodów (wystarczy powiedzieć, że kasa gminna + sponsorzy pokrywają ponad 70% kosztów danej edycji, do kosztów nie wliczam amortyzacji sprzętu organizatora), Golonko i Grabek mają bardzo dobry zarobek na tych maratonach (niejedna firma chciałaby mieć taki procentowy zysk netto).

4. Skoro Gminna wydaje moje pieniądze (podatki) i używa służb publicznych - Policja, Straż (utrzymywanych z moich pieniędzy - podatki). To w mojej opinii mam prawo przejechać się PUBLICZNĄ trasą takiego maratonu.

5. Gmina/Miasto wydając nie małe pieniądze na organizację maratonu, chce w zamian jak największej promocji, więc z jej punktu widzenia każdy uczestnik (z numerkiem lub bez) jest osobą mile widzianą... A ja wolę wspierać polskie miejscowości niż prywatne komercyjne firmy.

6. W maratonach dla mnie liczy się przede wszystkim rywalizacja i dobra zabawa, ale płacąc 70-80 zł i dostając do jedzenie breję o pięknej nazwie "posiłek regeneracyjny/Pasta Party" czuje się oszukany. Wystarczyłoby wydać dosłownie 2-3 zł na porządną porcję makaronu z serem i dżemem i to byłoby zachowanie fair. Więc stosując zasadę "oko za oko" ja nie mam żadnych wyrzutów jak startuję bez numerku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie baw sie w zagladanie do cudzej kieszeni. W koncu to impreza komercyjna. Nie organizuje je zadne stowarzyszenie non profit z grupą wolontariuszy tylko zwykla firma ktora placi zwykle podatki.

 

I chwala im za to ze organizuja tak fajne imprezy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

spoko rozumiem jak ktoś jedzie bez numerka i ma jakieś argumenty za tym - mi po prostu by było głupio jechać wśród ludzi z numerkami, pokazać się i przejechać obok bufetu bez numerka, a i Org na pewno Cię widział. Jest różnica w przyjechaniu w dowolny dzień a akurat w dniu maratonu to po prostu kwestia kultury. Oczywiście że można jechać bez numeru np kilka km żeby zrobić znajomym zdjęcia, ale jednak korzystanie z pracy Orga za darmo to kwestia kultury. Zawsze można jeździć dzień przed czy po gdy strzałki jeszcze wiszą, oraz zawsze ze śladem gps...

 

ciekaw jestem że tak piszecie że Org zarabia na tym dużo. Dużo to znaczy ile? W takiej Istebnej było 600 osób, stawiam że srednie wpisowe wyszło ok 60zł. Nie wiemy ile dają sponsorzy/gmina oraz jakie są koszty. Ale moim zdaniem nie są to "kokosy". Widzieliście ile sprzętu Golonko Tirem przywozi? ile generatorów prądu? itp.

 

A teraz porównajcie sobie szutry u Grabka w Świeradowie. Ja wiem że jest jesień, ale od tego jest sprawny Org żeby trasę modyfikować na bieżąco tak jak Golonko w istebnej gdzie usunął nieprzejezdne błoto a najlepsze odcinki zostawił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wojtas, bo ty cały czas zakładasz, że główny zysk organizatora jest z wpisowego. Tak nie jest na żadnej imprezie, łącznie z wielkimi maratonami biegowymi dla 5000 osób ze większym wpisowym niż na maratonie mtb.

Kasa od gmin za "promocję". dopłaty z unii za "integrację przygraniczną" - nieprzypadkowo Golonko robi często trasy przekraczające granicę, kasa od sponsorów itp itd. Wpisowe to jest pewnie jedna z mniejszych pozycji w budżecie, myślę że nie wystarczyłoby na opłacenie samych ludzi, a gdzie reszta wydatków i zysk? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolegów, którzy znają się bezpośrednio z władzą jednej z gmin z którą była dosyć głośna afera przedstartowa i to są naprawdę duże pieniądze jakie wykłada gmina + darmowe zabezpieczenie Policji i Straży.

 

Wiadomo, że to jest firma, że jej głównym celem jest zarabianie i tego nie mam nikomu za złe (nie chcę też zaglądać w kieszeń GG). Ale co innego jeżeli chodzi o mój szacunek do załogi GG - nie dostaje się go w pakiecie razem z wpisowym, które opłacam. Dobija mnie fałszywy marketing - z jednej strony mycie łańcuchów uczestnikom przez GG, pisanie jakie to super on robi maratony, że "Pure MTB" to niemalże ich cel życia, a z drugiej zwodzenie kilka miesięcy uczestników Mouflon Tracks i informacja w ostatniej chwili o tym, że zawody się nie odbędą. Kto odda uczestnikom stracone urlopy? Dodatkowo zwalenie winy, że zawody się nie odbyły na gminy, bo się nie zgodzili na przebieg jakiś odcinków - przez rok czasu GG nie był w stanie ustalić akceptowalnego przebiegu trasy?! Jak się nie dało osiągnąć konsensusu to nie dało się poinformować o tym uczestników wcześniej niż 10 dni przed imprezą?! Po co było to przekładanie terminów i zapewnienie, że impreza na 100% odbędzie się we wrześniu?! Zresztą nie pierwszy raz tak jest, bo była już afera z inną gminą o której wspominam na początku postu. Teksty atakujące nadleśnictwo, oskarżające o "rabunkową gospodarkę" i można byłoby tak jeszcze kilkanaście rzeczy wypisywać, ale ugryzę się w język... I gdzie tutaj jest kultura organizatora?

 

Ale to, że mam polskich organizatorów maratonów w głębokim poważaniu (zresztą tak samo jak oni Nas...), nie przeszkadza mi być częścią tego świetnego kolarskiego świata, którzy tworzą zawodnicy a nie firmy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ze GG to arogant to chyba kazdy wie. sam sobie strzela w stopy bo czasem nerwy mu nie wytrzymuja i zamiast pokornie przeprosic to rzuca sie zupelnie niepotrzebnie ;-) przeprosiny by go nic nie kosztowaly (chociazby wpadka z nagroda Volvo) a tak to zostaje tylko niesmak.

 

z drugiej strony jesli to takie kokosy to dlaczego z roku na rok maratonow w gorach jest coraz mniej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście nie wiem czy GG zarabia na tym kokosy, ale mam wrażenie, że większość z nas zostawiłaby swoją pracę dla takiej pensji jaką on dostaje ;)

 

Czemu jest coraz mniej maratonów? Wydaje mi się, że to jest spowodowane drastycznym spadkiem liczby uczestników (nie analizowałem tego dokładnie - mogę się mylić, ale w tamtym roku średnio było 800-900 teraz jest koło 500 na edycję). Dodatkowo znalazł się dużo lepszy sposób na zarabianie - triathlon, więc z czegoś trzeba po prostu zrezygnować, bo wszystkiego na raz nie są w stanie ogarnąć.



Czekam kiedy odezwie się tutaj przedstawiciel MTBM i będzie krzyczał, że oni ledwo koniec z końcem wiążą, a na dodatek prowadzą nieustanne wojny z upierdliwym nadleśnictwem :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że spadła ilość uczestników to niestety widać gołym okiem. Jeszcze parę lat temu na Powerade w Karpaczu startowało 1000 ludzi w tym 200 na giga. Teraz prawie nigdy nie ma 100 ludzi na giga, a w sumie często jest poniżej 500 - rzecz kiedyś nie do pomyślenia.

500 uczestników gromadzi prakrycznie każda edycja Kaczmarek Electric na ten przykład. Napisałbym że to wina utrudniania tras, ale to nieprawda. Spadek frekwencji jest widoczny tak samo na Grabku.

Powód jest prosty - kiedyś w góry jeździli "niedzielni" maratończycy, bo po prostu nie było w ich okolicach gdzie startować. Teraz, gdy mają  masę maratonów blisko domu, nie mają powodu jechać 300km na zawody. A lokalne maratony mają w tej chwili sporą dynamikę wzrostu.

Dlatego pisałem na początku, że oddolne inicjatywy rozsadzają monopolistów :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Kłosiu jako światowiec i bywalec wielu maratonów porównaj organizacyjnie Powerade za 100,- z Michałkami za 50,-.

Ja się nie wypowiem bo będę nieobiektywny (Michałki górą ;) ). No i w góry mam   dużo dalej a jak piszesz kiedyś nie było w czym wybierać ,teraz dla takich lamerów jak ja wygodniej jechać do Wielenia , Murowanej czy na Elektryka Kaczmarka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i czytam i porównujecie organizacje, porównujecie koszty, atmosferę... 

A dla mnie najważniejsza w wyścigu jest trasa. W Wielkopolsce (nawet na podobno świetnych Michałkach) nie znajdę kilkukilometrowego podjazdu o nachyleniu kilkanaście procent. 
Tak samo nie znajdę zjazdu po telewizorach (jak w Karpaczu) albo korzeniach (chociażby Borówkowa w Złotym), pięknych szybkich łąk jak w Istebnej, czy fajnych trawersów jak w Korbielowie. 

 

Wiadomo... organizacja, atmosfera to wszystko są bardzo ważne rzeczy, ale jednak dla mnie najważniejsza jest traska. Lubię przejechać prawie weekend kilkaset kilometrów, żeby pościgać się nieco gdzie indziej niż wokół swojego bloku.   :)

A może to tylko takie moje zboczenie, bo kocham góry..? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO najważniejsza w maratonie jest rywalizacja, a dokładnie jej wysoki poziom, bo pozwala się rozwijać. Jeżeli chodzi o trasy to nie są one tak istotne. Zresztą należy pamiętać, że maraton nie może być puszczony kultowymi i najciekawszymi miejscami w danym mieście, bo albo na to przepustowość ścieżek nie pozwala, albo się władze nie zgadzają albo... albo... Tak właśnie w mojej opinii była "położona na łopatki" Zawoja u GG, gdzie ominięto całe pasmo Policy

 

Jeżeli się szuka ciekawych tras w górach dających dużo satysfakcji to tylko wypady ze znajomymi :) Choć nie powiem, bo np. pierwszy zjazd po łąkach za Ochodzitą z prędkością ponad 80 km/h chyba będę pamiętał do końca życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michuu, organizacyjnie Michałki i Powerade są porównywalne, na Michałkach było lepsze jedzenie i nagrody ;).

 

Dla mnie trasy też są ważne, dlatego jeżdżę z wielkich cyklów tylko Powerade. Choć Grabek ostatnio też trochę poprawił trasy, Szklarska była moim zdaniem całkiem przyzwoita.

Powerade broni się tylko trasami. Choć to może być gwóźdź do trumny, po prostu większość ludzi uznaje te trasy za zbyt trudne i nawet nie próbuje się zapisać. Duży spadek frekwencji zaczął się jakieś 2 lata temu - od wtedy zaczęto mocno utrudniać trasy. Nie twierdzę że to główny powód, ale na pewno jeden z wielu.

Nie do końca mi odpowiada kierunek w którym idzie Powerade - czyli stosunkowo krótka ~70km trasa najeżona trudnościami technicznymi.

Ja chcę maratonu ciężkiego, ale raczej w rodzaju starej Głuszycy - prawie 90km i 3000m przewyższenia,.ale bez przesadnych trudności technicznych (co nie znaczy że chcę łatwej trasy) albo w rodzaju etapów na MTB Challenge.

Trudność nie polega tylko na nawaleniu skał i korzeni na trasie, giga powinno być trudne kondycyjnie. Szklarska byłaby idealna, gdyby na giga miała z 500-700m przewyższenia więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Trudność nie polega tylko na nawaleniu skał i korzeni na trasie, giga powinno być trudne kondycyjnie. Szklarska byłaby idealna, gdyby na giga miała z 500-700m przewyższenia więcej.

Tutaj nie chodzi tylko o samą trasę, trudności techniczne i powodują także o wiele większe straty w sprzęcie, co nie jest bez znaczenia w wyborze maratonu. Trzeba brać pod uwagę że 99% startujących płaci za wszystko z własnej kieszeni, a przegięcie ze skałami korzeniami czy innymi rzeczami uruchamia w startujących kalkulację czy warto jechać - nie mówię że takie trasy nie są fajne ale jedno OTB może zakończyć się stratami na setki złotych - co dla mnie jest także powodem spadku frekwencji.. Dla mnie maraton powinien być nastawiony na tzw. "wyniszczenie" kondycyjne, i tak jak pisze Klosiu wzrost trudności technicznej może spowodować dalszy spadek frekwencji co w konsekwencji doprowadzi do zaprzestania organizacji Powerade Maratonu na rzecz triathlonu... - niestety.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już jest zupełnie inna sprawa. Wielu ludzi kupuje rower nie myśląc, że trzeba będzie go później utrzymać :). I później trzęsą się nad każdym błotkiem i skałką, żeby nie zniszczyć roweru za 25 tys :). Z tym akurat nigdy nie miałem kłopotu, kupuję taki sprzęt, żeby nadawał się do ścigania, a mnie było stać wymienić koło czy przerzutkę w razie czego. To że ktoś się boi zniszczyć sprzęt to już nie wina organizatora. Na każdym maratonie można coś połamać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Na każdym maratonie można coś połamać.

Ale na niektórych szansa uszkodzeń jest większa a na niektórych mniejsza. Taka np. Skandia ma teoretycznie nikłe szanse na jakiekolwiek straty sprzętowe, a już np. taki Korbielów przedstawia się z zupełnie innej strony.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już jest zupełnie inna sprawa. Wielu ludzi kupuje rower nie myśląc, że trzeba będzie go później utrzymać . I później trzęsą się nad każdym błotkiem i skałką, żeby nie zniszczyć roweru za 25 tys .

Święte słowa! To są snoby (a przynajmniej dziwni ludzie) a nie kolarze :P Rower jest do jazdy i/lub do startów w maratonach. Powinien tyle kosztować, aby ewentualne straty w sprzęcie nie były problemem, jeżeli jest inaczej to znaczy, że taka osoba skupia się nie na tym co w kolarstwie jest najważniejsze - czyli rozwoju własnej osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale na niektórych szansa uszkodzeń jest większa a na niektórych mniejsza. Taka np. Skandia ma teoretycznie nikłe szanse na jakiekolwiek straty sprzętowe, a już np. taki Korbielów przedstawia się z zupełnie innej strony.

 

Akurat u mnie było na odwrót. Jechałem tegoroczny Korbielów i miałem parę upadków na trasie ale nic ze sprzętem się nie stało. W Wiśle natomiast na zakichanym szutrze miałem upadek na prawy bok (brak koncentracji albo już sam nie wiem co) i korba poszła do wymiany (wgięło ramię), paski na torebce się zerwały, klamra w bucie też poszła do wymiany oraz pedały. Trasa niby łatwiejsza, w końcu to był zwykły szuter ale szkody większe niż przy trudnej technicznie trasie w Korbielowie. Paradoksalnie może mieć na to wpływ, że właśnie przy tych trudnych technicznie trasach jedziemy wolniej i bardziej skupieni a ewentualny upadek nie kończy się dla sprzętu tragicznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba cos pomieszałeś :-) ta ostatnia kolumna oznacza strate do zwyciezcy. Jesli byles 127. open to na pierwszym pomiarze byles po 2:05h, ja jadąc giga miałem 1:53h. A taka ambitna 20 open z giga byla tam juz po  1:41h   i to jest przepasc....

 

Nie no na mega bylem 127 i na pierwszym pomiarze miałem 1,37h straty do pierwszego. Chyba że źle patrze jeszcze. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Chyba cos pomieszałeś :-) ta ostatnia kolumna oznacza strate do zwyciezcy. Jesli byles 127. open to na pierwszym pomiarze byles po 2:05h, ja jadąc giga miałem 1:53h. A taka ambitna 20 open z giga byla tam juz po  1:41h   i to jest przepasc....

 

Nie no na mega bylem 127 i na pierwszym pomiarze miałem 1,37h straty do pierwszego. Chyba że źle patrze jeszcze. :)

 

Źle patrzysz :-)  btw masz coś wspólnego z Anią Szafraniec? :-)

 

Na pierwszym pomiarze miałeś 2:04h i byłeś 125, najlepszy na tym pomiarze czasu miał 1:21h więc straciłeś 43 minuty.

Na mecie byłeś 127 z czasem 4:26h i byłeś 127 open, wygrał Kornel Osicki z czasem 2:48h i straciłeś do niego na mecie 1:37h.

 

Pewnie bys chcial byc w setce ;-) to musialbys sie poprawic o 6 minut na pierwszym pomiarze czasu, a na mecie lepiej o 14 minut.

 

Wydaje się mało co, widać jak ciasno jest. Ile czasu straciłeś na bufetach :-))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...