Skocz do zawartości

felicity

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez felicity

  1. ...Bo ja też czasami jeżdżę po krzakach (..i oglądam obłędne zachody słońca przy dźwięku mew...). Tutaj gdzieś na szutrowej drodze w niemieckich polach: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/10/morskie-opowiesci-cz1-niemiecka-rapsodia.html
  2. Bo tylko raz w moim życiu zdarzyło mi się zobaczyć gdzieś w górach przy drodze pomnik rowerzysty (może to jest jeden z powodów, dlaczego kocham rowerowo ten kraj, bo jak widać ten kraj kocha rowerzystów...), a biorąc pod uwagę to piękno wokół (góry, góry, góry i..góry..), kontekst historyczny (czasy kiedy wygrywał to czasy Hodży), te cudne podjazdy (uważam tak ja i kolarze, którzy tam trenują) to było to strasznie fajne "znalezisko" (takie, że mi jako osobie, która nie wyobraża sobie życia bez roweru zrobiło się...miło...).
  3. Bo lubię realizm magiczny w kinie i w życiu (w tym rowerowym również) - lubię przejechać sobie Serbię na rowerze, którą ogólnie uwielbiam, lubię rowerowo przekraczać granice (z Serbią chyba najwięcej razy przekraczałam z tych przekraczanych w moim bikingowym życiu) - tu chyba najładniejsza serbska, którą dane mi było do tej pory przekraczać, tuż za Mokrą Górą, czyli miejscowością jednego z najbardziej oryginalnych twórców we współczesnym kinie (ten realizm magiczny, jakby ktoś nie zrozumiał, o co mi znów chodzi..tzn tak precyzyjnie to jego jest Drevengrad). Ps. Jego film "Życie jest cudem" lepiej pokazuje miejsce niż moja fotka z telefonu...
  4. Bo przypomniałam sobie o forum to pokażę moje najfajniejsze tzn jedne z najfajniejszych tegorocznych rowerowych dróg (bo było takich trochę) jakie zastałam po przejechaniu górzystego kraju (jak mówi sama nazwa) niemalże w całości w noc...
  5. Wow! Dzieciaki mnie zauroczyły! Szacun (ja w ich wieku takich wypraw nie uskuteczniałam...) Cudowne! Dla Ciebie też szacun za to, że pokazujesz im to piękno tak pięknie!
  6. Ale, że nie udźwigniecie sakw...? Ja np nie mam problemu, żeby z sakwami pyknąć 277 km podczas jednorazowego tripu po górach większych niż te maleństwa w Polsce. Czy też, żeby przejechać prawie 2 tysiące km w krótkim czasie po górzystym terenie. Po szutrze z sakwami też jeździłam ponad 200..Ogólnie 400 km trip na raz z ciężkimi sakwami też był. 3 kraje w ciągu doby i takie takie tripy. Tempo mam takie, jak goście na kolarzówce bez niczego, więc ja się pytam" Co jest z sakwami nie tak..? Bo mi każda z tych przejażdżek dała satysfakcję, nie zmęczyła moich nóg...Rozumiem, że jeździcie na dłuższe przejażdżki po trudniejszym terenie niż ja a nie ulegacie jakiemuś trendowi bezrefleksyjnie nie mając zbyt dużego doświadczenia z sakwami. Pozazdrościć...Ja dopiero przejechałam 17 krajów (ale kilka z nich po dwa razy) to się nie znam, nie wypowiadam się, ale zwyczajnie jestem ciekawa, bo moim zdaniem sakwy są spoko. Choć przyznam, że bywało w tych miesiącach nie letnich kiedy ciuszki więcej ważą przy 3setnym kilometrze pod wiatr czułam ciężar, ale to spać mi się już chciało....(Aha - rzadko jeżdżę w tym samym, a kolarskiej stylówki nie znoszę..w ogóle nie lubię całego marketingu kolarskiego..brrr....). Może są tam jakieś mądre rzeczy mądrych ludzi, ale 50 stron analizy o torbie pod siodło, czy na kierownicę jakoś mnie przeraziło...Moje koleżanki np analizują, czy lakier do paznokci schnie szybko, czy się odpryskuje..Tego typu dyskusja w mojej opinii...Pozdrawiam cieplutko (i nawet nie zaglądam na odpowiedź, bo znów się wciągnę w jałową dyskusję...).
  7. ...O! Ja np moimi "nieinspirującymi" rowerowymi zdjęciami ze znakami chciałam polecić miejsce z całym jego "backgroundem" - w jednej fotce pokazać wszystkiego się nie da...Teraz np poleciłabym Rygę (http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/06/nadbatycka-przygoda-cz4-oby-ska-bya.html), bo na pewno bym wkleiła fotkę z tym znakiem, jakbym nie przeczytała tego, co czytałam (bo to był fajny rowerowy moment dla mnie), ale nie polecę, bo nic już tu nie polecam. Uspokoję - żartować też mi się już tu nie chce. Pozdrawiam cieplutko
  8. ...bo tym razem nie objęłam znaku, bo właśnie był taki malutki dystansik ok. 140 km, że nie zasłużył, by go objąć http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/06/nadbatycka-przygoda-cz3-ludzki-dystans.html
  9. Nie tak ostatnio...Ja takie widziałam już w zeszłym roku w Mediolanie, ale jak wiemy Mediolan to europejska stolica mody. Tutaj są wyznaczane trendy, które idą dalej. Jak widać również w kwestii rowerowych kwietników...
  10. Bo miałam zniknąć stąd, ale ale ...z tego miejsca tak cudownie widać popularne chmury, że i ja wkleję chmury.... http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/06/nadbatycka-przygoda-cz2-wilno-i-moje.html (A ile lasów ja widziałam, ale było ciemno...Do czasu...) http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/05/nadbatycka-pzygoda-cz1-litewski-czowiek.html
  11. @feli Na ostatnim Twoim zdjęciu syf jak w rumuńskiej chacie, poza tym widzę że odeszłaś od zdjęć z "centrum uwagi" na pierwszym planie Rumuńskiej w sensie cygańskiej..? Nie dobrze (na łacies - po cygańsku...) Często mylone...Ani Cyganie ani Rumuni tego nie lubią...W sumie Cyganie narobili tego bajzlu - wiedziałam to od razu...Ciekawe skąd....? (Btw, pewnie nie uwierzysz, ale w domu to u nich super czyściutko...niepotrzebne graty na ścieżce rowerowej zostawiają...). A ja uważam nadal, że nigdy takich nie było...Zawsze miało być miejsce w centrum uwagi....Czy to jak cieszyłam się Lwowem, Helem, Trójstykiem...W centrum uwagi to ja faktycznie jestem, ale jak jestem w stylówce "wyjściowej" (a nie jak "ze śmietnika", jak podczas tripów..) i to mi zdecydowanie wystarczy. Tutaj miały być moje tripy w centrum (ale nie wyszło i ja długo tego nie będę rozumieć..). Zdjęcia będę nadal takie robić i nadal będę uważać, że np przejechanie Polski samotnie przez dziewuchę, czy jej samotne kręcenie po dzikiej Ukrainie (dosłownie tak na fotach było...że dosłownie pokazywałam znaki..), czy 30 h bez snu wyziębienie organizmu kilkunastoma godzinami w deszczu potem śniegu szybka regeneracja i 200 km podjazdów na pewno nie jest poniżej poziomu (jak ktoś mi napisał...ale może po prostu mam niskie standardy...). Aczkolwiek takich tu już nie wkleję, żeby dostawać teksty, że jestem poniżej poziomu (ja za czyjś odbiór nie odpowiadam, meritum było inne, ja byłam obok a nie na pierwszym planie). Takie moje zdanie w temacie... Można by też powiedzieć, "jak w albańskiej części Mitrovicy"...Patrz na to..: Granicę etniczną w Kosovie wyznaczają nawet nie te flagi - serbskie w części od Serbii do Mitrovicy, a potem z czarnym orłem na czerwonym tle dalej w stronę Albanii - tylko śmieci...Niesamowite zjawisko społeczne - widziałam, że na moich 29-tkach wraz z zapadającym zmrokiem wjeżdżam w inny świat (były i inne czynniki na to wskazujące, ale już nic nie piszę, bo znowu moje obserwacje socjologiczne zostaną źle zinterpretowane...), a potem mknęłam w nocy przez ten "kraj" do jego "stolicy" i to był super nightbiking...Nawet te śmieci mi nie przeszkadzały....
  12. To jest nic, choć bardzo kiepsko. Jadę sobie pewnie jakiś 421 km tej przejażdżki w mieście Novi Sad napełniona ostatnią plejskavicą po ścieżce rowerowej na końcu "Serbskich Aten" a tu...: Najgorsze: ja wiedziałam to, jakie siedziby ludzkie (chodzi o etniczność) napotkam lada moment... "Iść tropem" pokazywania działalności ludzkich jednostek to ja chyba potrafię... Nie wiem, czy mogę, ale pozwolę sobie: trochę kiepsko, że jak się okazało komentarz-żart a' propos roweru Cube'a, dotyczący zasadności istnienia Kosova - bieda (niskie modele rowerów i dresiary po milionie km podjazdów są atrakcyjne plus kilkadziesiąt kilometrów wcześniej celnik nie zna Cube'a choć europejski, amerykańskiego Treka - tak, bo jak wiemy jest to europejski 52 drugi stan...) - został tak literalnie odebrany... (http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/01/bakanska-przygoda-cz15-nothing-worth.html)
  13. Bo jedną z nadrzędnych wartości w moim życiu jest wolność we wszystkim co robię, jak to robię, gdy jest ona blokowana w jakiś sposób, gdy próbuje się wetknąć mnie w ramy zostawiam temat...(Ach ta cygańska dusza...). Po prostu nie potrafię "podążać tropem"... (http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/11/nightbiking-do-tarnowa-141115.html)
  14. Bo idę tropem pokazywania dróg...To ta moja najpiękniejsza!
  15. ...To mam całą kolekcję "ekshibicjonistycznych" zdjęć, na których prezentuję znaki...Tylko, że przy kilkunastu godzinach na zewnątrz przy tak niskiej temperaturze ja tylko twarz mam odsłoniętą...ale ok niech będzie, że mam tendencję do ekshibicjonizmu...W sumie przy 40 w powietrzu a 50 przy asfalcie jeżdżę w "przepaskach" to może coś w tym jest...W Kosovie stwierdziłam, że nie będę tak jeździć, bo to "kraj" muzułmański, nie będę nikogo "obrażać" (i w ogóle w niczym obcisłym, krótkim), ale...no właśnie potem stwierdziłam, że o nie ja się nie będę męczyć skoro i tak jest, jak jest...- nie wiem, czy rozumiesz sens przypowiastki i tego, jak podchodzę do tego rodzaju kpin i jak bardzo zastanawiam się nad odbiorem...Kurka wodna, po dojechaniu z Krakowa do Lwowa np. trochę mi nie wyszło ekshibicjonistyczne zdjęcie....Widać tylko jedną nogę....(właśnie uświadamiam sobie, jak ja lubię moje ekshibicjonistyczne fotki...i do dziś mnie "boli", że nie mam takiej ze znakiem Sarajevo, bo go nie było po tym jak wynurzyłam się jak zombie z lasu w nocy...).
  16. O w końcu człowiek! Też byłam w Wiśle, ale kilka dni przed Tobą...Przejechałam się ze Szczyrku do Krakowa. http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/05/mini-urlop-cz2-szczyrk-przez-trojstyk.html Wiem, że fotką sama masochistycznie narażam się na kolejne kpiny ze mnie...ale...i tak nie mogę się powstrzymać... Uwierzysz, że ostatnio pierwszy raz byłam w Żywcu (wracając z tego Szczyrku, Trójstyku do Krk, czyli nic nie eksplorowałam...oprócz centrum...żadnych ścieżek, ślimaków ani nawet jeziorka...).
  17. Bo wcale nie szukałam, a jednak rzuciła się w oczy...Mam obsesję (no jest to najpiękniejszy kraj po jakim kręciłam...). Btw, to, że wrzucam w święto polskiej flagi to przypadek...(...i tym razem beze mnie, bo chyba za dużo mnie było ostatnio...ale ja wolę zdjęcia z "człowiekiem"...nie wiem czemu tu tak mało) http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/05/mini-urlop-cz1-krakow-czestochowa-223-km.html (skończyłam pierwszą część fotostory to idę na rower...no!)
  18. A to źle zinterpretowałam to "nudno"..(bo ja nudne rzeczy i w ogóle dyskwalifikuje...). Myślałam, że to o to chodzi, że jak tak typowo to obciachem tam jeździć...Niektórzy lubią podkreślać swoją "inność", "nietypowość"...Chyba "trochę" poniosło mnie z "interpretacją"...A Rudno jest w porządku! Tylko szkoda, że zamek zamknięty..
  19. Aaa..No w sumie jest...No, ale lasy obok są całkiem całkiem a i ten dziedziniec był spoko...Ja tam nie dyskwalifikuje niczego tylko dlatego, że jest "trendy"...(np bardzo popularny wśród kolarzy jest podjazd do Sanki..a ja bardzo go lubię!).
  20. Nie słyszałam...Ja tam lubię się przejechać na zamek w Rudnie...Jak byłam tam pierwszy raz 14 lat temu to można był wejść na dziedziniec...Czemu już nie można...? (Choć szukałam nielegalnego wejścia, przez okno, czy coś..)
  21. Legginsy są fajne....Jak śmigałam w nich po Ukrainie to dziewczynka na ulicy mi powiedziała, że są fajne...A ja wierzę ukraińskiej dziewczynce, ale ukraińskim celnikom nie uwierzę już nigdy...nawet tym najładniejszym (chodzi mi o tę przejażdżkę sprzed roku: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/06/krakow-lwow-cz3-odjazd.html , nie że ukraiński celnik złamał mi serce...). Wiesz...Na razie mam dwa liczniki...Trzeci nie zmieściłby się...
  22. Bo dali nowy.... No teraz już wiem, że bezprzewodowe czasami nie działają przy mrozie (tak jak wiele innych sprzętów może "oszukiwać"..czegoś się nauczyłam...). W tym przewodowym nie przeszkadza mi to, że nagle zaczyna liczyć na nowo - jego zakup był na zasadzie dodatku do tego, który zawodził (którego reklamowałam)...Bo poza tym ten "dodatek" bardzo ładnie się spisuje (już sporo zdążył naliczyć, co ważne dla mnie nawet dużo moknąc - więc za taką cenę przyjmuje). Chyba, że coś mi się nacisnęło...Tylko, że nie jeden raz...Poprzedni za 60 zł był super - minus 15, mega ulewy, 5 stów bez resetu etc etc, ale kabelek przerwałam...i teraz chciałam iść w technologię...No to poszłam...Mam bzika na punkcie jazdy z licznikiem, ale nie aż takiego, że muszę widzieć cały dystans. W sumie to nie mogę się doczekać trasy, gdzie licznik 2 razy będzie musiał zresetować, bo w tym roku jeszcze takiej na raz! nie było...
  23. Pewnie pospamuję gdzieś linkiem z relacji, jak ją zrobię...Na razie muszę pędzić po mój wymieniony bezprzewodowy licznik, na który tak narzekałam...I "zrobić awanturę" chłopakom, że tym razem nie powiedzieli mi, że ten przewodowy resetuje się po przejechanych 180 km (przy tamtym nie powiedzieli, że przy minus 10 a nawet minus mniej, nie działa...). Choć w sumie to mi w niczym nie przeszkadza - umiem dodawać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...