Cześć.
Zachorowałem na 29 i chciałbym kupić coś po taniości, gdzie z upływem czasu i zużycia uzbrajałbym w ciut lepszy osprzęt.
Na rowerze nie jeździłem już od dobrych paru lat i nigdy na porządnym sprzęcie, a teraz chciałbym się pobawić trochę w turystykę rowerową (kilku-kilkunasto dniowe wyprawy) i trochę pośmigać po okolicznych lasach, czasami dojeżdżać do pracy. W każdym razie nic zbyt wymagającego dla sprzętu.
Nakręciłem się wstępnie na Unibike'a Flite, ostatnio doszedł Northtec Cayon Al – czyli najtańsze w ofercie obu producentów. Teraz z kolei zacząłem się zastanawiać czy nie lepiej wziąć np. taką Meridę lub takiego Eurobike'a i różnicę wydać w przyszłym roku na jakiś pożądny amor albo wymianę napędu – te części i tak się zużyją, pewnie szybciej niż w Unibike'u czy Northtecu, a oszczędności ulżą mi przy upgrejdzie. Ponadto wydaje mi się, że poza trwałością może mi być ciężko odróżnić komunijny osprzęt od tego trochę porządniejszego. Zostaje tylko różnica w geometrii ramy, ale tu i tak nie mam w ogóle preferencji/doświadczeń.
Wolałbym kupić rower nowy – nie ocenię stanu używki, a od nówki sobie vat odliczę
Co o tym sądzicie? Które wyjście ma więcej sensu?