Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez KrisK

  1. Wiatr to pikuś. Porywy do 15m nie są niczym nowym. Nie jade w maratonie o złote gacie więc luz.. Ale bardziej mnie martwi temperatura. Wczoraj jak jechałem z młodą z treningu koło 20:30 miałem na termometrze 7st. Ochoczo się lżej ubrałem i już po wyjeździe zaczęło się dziwnie mokry asfalt ale nie woda a taka specyficzna śliska maź. Na wałach szron i miejscami marznąca woda. Nawet się kawałek pokryty śniegiem trafił. Koło Kolnej już wszystko zmrożone było a temp na garminie 3st. Niby nie powinno marznąć a jednak ziemia musi już być wystarczająco zimna. Jak by zaczęło siąpić to zaczyna się jazda figurowa na lodzie. Wiatr może zabrać siły ale gololedź i wszelkie inne marznące syfy potrafią być mocno niewesołe szczególnie na cienkiej oponie. W sumie to tego najbardziej się obawiam. Z kolei "w terenie" wciąż jeszcze błoto po pachy jest i na szybki wypad słabo bo drugie tyle czasu trzeba poświęcić na odkuwanie się z błota. To będzie opcja tak od stabilnego -3
  2. Bo wreszcie chwila się znalazła żeby pokręcić
  3. No to udało się 40km przejechać. Juz o 21:40 się zebrałem na rower.... jazda taka dość słaba ale i tak jestem zadowolony ze przełamałem zmęczenie i niemoc. Dobrze ze maja być dwa dni ciepłe. Może się uda trochę nadgonić plan.
  4. Musze 1100.... skonczy się tak ze się zepnę i będę od wigili dokrecał... zamiast na imprezę pójdę na rower A klient niestety naćpan.. miałem wejść na prostą robotę na dwa dni a walczę z fuszerką i jeszcze tydzień tu będę kiblować.
  5. A ja przez cholerną pracę trzeci dzień bez roweru ;( jutro tez moze być słabo....
  6. Bo pierwszy śnieg @Jurek63 Nie obawiasz się tej kładeczki? Podobno czasem już nogi wpadają
  7. Musiało by tego śniegu spaść z 10cm i temp. by musiał spaść na - żebyś miał po czym fajnie jechać. Ziemia jeszcze jest ciepła nie było mrozów jeszcze wcale. Wszystko, co spada na glebę czy beton szybko topnieje.niestety ten atak zimy to głównie produkcja błota i błota pośniegowego. A za chwilę gołoledzi.
  8. Dzisiaj tylko 27km. Ale "zabawa na śniegu" była więc byliśmy po czubek głowy w błocie w sumie więcej było błota niż śniegu Tak ze szybka terenowa 30 zmieniła się w błotną ślizgawkę. Ale zawiej śnieżna była. Stado sarenek było. Kompie błotna była... to znaczy młoda radośnie założyła że przejedzie i wpadła z rowerem po kolano w błoto. A i przebita dętka była... trochę pokrzyżowało to plany bo było by parę km wiecej ale po załataniu zbiliśmy asfaltem do domu. Ogólnie fajnie tylko to babranie się z kolem niepotrzebne. Kiepsko się łata dętki w błocie i jak wszystko spływa błotem. @mulek1985 dzisiaj musiałem rowery wymyć... Ilość błota była za duża żeby pozwolić mu zaschnąć teraz schną i jeszcze trzeba przesmarować bo ruda nie śpi. Niecałe dwie h jazdy i drugie tyle mycia rowerów. Chyba musze do Wolskiego jeździć jak normalnie ludzie tam mniej błota
  9. Ja akurat miałem wenę do momentu kiedy poczułem, że zaczyna lać. Grad mi już zwisał, ale nie jechało się. Do domu miałem jeszcze z 15km więc szybsza jazda była takim se pomysłem. Im szybciej jedziesz tym bardziej przemoczone części ciała dają Ci do zrozumienia, że nie jesteś normalny i one nie będą w takich warunkach robić. Dzięki stary. Ale wiesz, ja nieraz dzień w dzień jeżdżę w deszczu albo przynajmniej po mokrym. Nawet jak jest sucho to zazwyczaj wymyślę jakiś kawałek gravelu który suchy ostatnio był w wakacje. Wjadę w las czy inny syf... Mając trójkę dzieci żonę i firmę po prostu zaczyna brakować czasu na obcinanie się. Wychodzę na rower koło 19-20 jadę koło 2-3h wracam i ciężko wtedy rower myć. Szczególnie że następnego dnia wsiądę wyjadę z domu przejadę 3km i wjadę na błotnisty gravel... I tyle było jazdy czystym rowerem. A to wariant optymistyczny, bo najbliższe bagno mam 300m od domu. Po prostu, żeby go myć musiał bym mniej i to sporo jeździć. A ja jednak lubię jeździć, a nie myć rower. I mam lekką bekę z ludzi na wypaśnych szoskach którzy znikają z dróg jak pogoda jest choć niepewna. No ale jak tu taki ładny sprzęt tak ciarać W tym miesiącu odpuściłem 7 dni do tej pory, ale głównie z powodu absolutnego braku czasu. Nawet w dzień kiedy się bawiłem w przerzucanie gruzu po powrocie wsiadłem na rower. Potrafię przy 1st i deszczu ubrać się i pojechać sobie na godzinkę dwie, żeby oczyścić umysł. Niestety mycie go byłoby silnym konfliktem interesów. Czy nie dbam? Cóż napęd przeczyszczę przesmaruję. Ale też w granicach rozsądku. Ma ponad 10k więc i tak do wymiany poleci wiec tym mniej mi go szkoda. Cóż zima jest a rower w zimę ma ciężkie życie. Niestety napęd jak bym go nie czyścił chodzi w warunkach mocno piaskowych. Woda zmywa smar po kilkudziesięciu minutach. Nie przeskoczysz a wypucowanie go poprawia jedynie samopoczucie, ale nie wnosi wiele. Tak samo full będzie miał ciężko, bo w zimę często go biorę w pola albo do lasu. Kupiłem, żeby sie cieszyć jazdą, a nie powiesić na ścianie i pokazywać. Tam, gdzie czystość ma znaczenie to robię co w mej mocy, ale cóż rower nie pracuje w środowisku czystym. Trochę mi szkoda amora, ale pewnie i tak nie przetrwa ze mną za długo. Zima nie wybacza... Tak samo jazda plażą po wodzie nie jest najlepsza dla rowerów, ale kocham to i nic na o nie poradzę. A co do samochodu... Cóż to moje narzędzie pracy. Dbam o niego. Jak coś mi nie gra ląduje u mechanika. Ale jak zjadę z gór brudnym rowerem... Bardzo brudnym nawet... No cóż, staram sie mieć jakąś folię, ale ja nie mam oporu we włożeniu rowerów do auta. Po to takie kupiłem, żeby można je łatwo wrzucić. Tak czasem niestety sie gdzieś pojawi ryska czasem się coś przybrudzi albo jakiś plastik porysuje. To jest narzędzie ma służyć. Ja bym się skupiał nad takimi drobiazgami to bym oszalał. Nie myl tego z niedbaniem. Ale po prostu używam i używam tak, żeby było wygodnie i żeby dawało mi to radość. Jeśli styrany przemoczony i zbłocony po pachy mam sie skupiać nad tym, żeby przypadkiem nie ubrudzić czegoś albo nie daj Bóg nie zarysować zderzaka przy pakowaniu... Nazwij mnie fleją. Ale jak jadę z siostrą na narty czy do lasu to mnie jej dbanie o auto doprowadza do szewskiej pasji... To staje się motywem przewodnim (a ona i tak nie jest jeszcze taka ęą jak niektórzy). Brótalnie to jak oddam auto do dobrego fachowca od sprzątania to nie zauważysz, że nie przejmowałem sie drobiazgami. Dla mnie przedmioty użytkowe mają być ułatwieniem. Dbanie o nie i staranie sie, żeby były jak fabryczne jest dla mnie przesadą. One się zużywają i jak sie używa intensywnie to tego nie zmienisz. Koleżanka córki na którejś wycieczce przewróciła przypadkiem mój rower. Zgięła hak jakaś rysa się zrobiła. Jej przerażenie było po prostu aż przykre. Widać było, że nie bardzo rozumie czemu mam to głęboko w poważaniu. Stało się. Bywa. Mieliśmy już wtedy przejechane kilka tyś km razem. Te rysy nie spowodowały żadnej straty z mojej strony. No bo jaką? Że jeśli bym sprzedawał rower to komuś dam 100 zniżki? To ma nam zabrać radość z jazdy? Choćby tej jednej? Zresztą na nartach zarysowała mi zderzak Ot nieuwaga narta sie zsunęła a ostra była. Też była w szoku, że nie ma afery. Dla tego wole jeździć swoim autem, bo moja siostra np by dostała ciśnienia podwyższonego. A ja fleja zlewam to. Nie będę sobie psuł przyjemności z paru godzin na stoku z powodu pierdół. To jest rzecz a takie coś to jest zużycie. Jakaś dziewczyna na parkingu mi przytarła auto... Ona przerażona a jej chłopak drze ryło na nią gnoi ją histeryzuje na swoim zderzakiem... No co najmniej jak by dziecko z premedytacją rozjechała... Ona w płacz on drze ryło no szok... Osobiście nie rozumiem. Dbam o swoje rzeczy, ale nie boję sie ich używać i to nieraz w ekstremalny sposób. Nie patrze na rower czy auto jak na coś, o co muszę dbać, żeby lepiej sprzedać. Dbam, żeby jeździły i mi służyły. A że zbierze kilka ran to jest naturalne. To że nie zawsze mam czas umyć? Przecież od warstwy błota na ramie ona się nie zepsuje. Ba takie błotko to nawet przed kamieniami chroni. Ale nie przejmuj się. Auta zazwyczaj używam do czasu aż mechanik mówi, że nie da sie już sensownie naprawić. Wtedy je sprzedaje na złom, bo choć mógłbym umyć, odpicować i pchnąć do ludzi to nie potrafię tak. A jeśli bym sprzedawał jednak o masz auto z historią w ASO. A rowery też raczej będą ze mną do śmierci technicznej. A jak sprzedawać będę to nie będę krył ich ciężkiej historii. Nie będę maskował rys czy przebiegu. To świadczy o tym, że służyły i się sprawdziły w boju.
  10. Dzisiaj grad był tematem przewodnim wielu jaz 75 km srednia 24.7 czas netto 3:01 a brutto 3:06. W sumie fajnie gdyby na 60km syf z nieba się nie rozpadał. Potem przeszedł w deszcz wiec i mokre spodnie i buty przy remp 1st.... słabo się jedzie z przemarzniętymi całymi nogami A tak się kończy przemoczenie w taką pogodę. Ale na 20km segmencie o którego istnieniu nawet nie wiedziałem zrobiłem PR. W sumie na następnym 10Km tez co daje 30km przejechane z prędkością 27.5. W sumie jak na to że jechałem raczej spokojnie i absolutnie nie próbowałem dociskać a wprost przeciwnie to całkiem nieźle.
  11. Ubieranie się jakieś 10min. Wbrew pozorom wcale nie ma tego ubrania tak dużo więcej. Getry na to cienkie przeciwwiatrowe spodnie. Do tego na górę bluzka i na to soft . Jedynie rękawiczki i czapki to upierdliwy dodatek. Rozbieranie zajmuje z 3min.... No dobra z przelaniem przysznicem butów i kurtki żeby błoto zmyć może do 10. Wchodzę do łazienki ściągam wszystko do pralki i nastawiam pranie na 15 min . Rower wstawiam na balkon i jest niemal gotowy do następnej jazdy. W ciągu dnia jak mam moment to przecieram napęd z błota i piachu i go smaruje. Cztszczenie roweru codziennie jest nonsensem
  12. No i dołożone kolejne 30km. Jazda idealna.... 21.30 i juz się udało wyjechać. Pod blokiem przyjemne 3 stopnie i lekka mżawka... 300m dalej zdeklarowany deszcz. Po 2km nogi przemazły bo buty i spodnie przemokly. Nic to. Zaraz po zjechaniu z ddr na dojazd do wałów dwie sarny postanowiły mi pod koła wyskoczyć. Hamulce.... No cóż mokre tarcze słabo hamują. Kawałek dalej zaczyna z nieba lecieć kasza. Jeszcze nie śnieg ale już nie deszcz. Garmin zgłosił 1 st. Pojawiła się mysl ze za chwile mogę mieć gololedź jak ta lala.... Ale w sumie nie było dramatu. Do planiwanych 24 dorzuciłem 5.6km zmieniając trasę. Ale zdecydowanie spodnie przeciw deszczowe i cieple buty są potrzebne
  13. U mnie leje jest 2 stopnie i zastanawiam się czy jechać i jeśli to czy zabierać łyżwy. A jeśli chodzi o wiek to ja to wszystko wiem Lekarzami się nie przejmuję. Jak bym ich słuchał to bym nie jeździł juz dawno. Śruby w nodze jakieś złamanie kręgosłupa ostatnio chirurg wypatrzył na zdjęciu... Ja z rodziny takiej jestem ze do ostatniej chwili żyjemy a potem umieramy. I mam nadzieje ze mi tez się uda. Jak mi zakażą jeździć bo ciśnienie pikawa i takie tam to z premedytacją będę to robił. Sorry jak mam być starcem kręcącym się w kolo po pokoju to wole zejść na zawał gdzieś na szlaku albo chociaż ścieżce polnej. Dzieci juz maja wpojone ze maja nie ratować na siłę. Albo mogę żyć albo trzeba się na tamten świat spakować a nie jakieś gonienie po lekażach i przedłużanie wegetacji a tak naprawdę agonii.
  14. Tu garmin ma jakąś odpowiedź. Live track i żona wie gdzie jestem i że jadę albo stoję. Do tego włączony alarm w razie wypadku więc w razie W ma wysłać sms do kilku osób. Zawsze to jakieś zabezpieczenie.
  15. No i powtórka z wczoraj. Przy okazji test nowego wdzianka od chińczyka. I w sumie miało być głównie jako kurtka na codzień do szargania ale jadąc w nom i koszulce było mi ciepło i komfortowo.... Wiec 40km srednia 25. Dzisiaj nawet udawało się dłuższe odcinki utrzymywać bez wiekszego problemu predkosc w granicach 30/h Zwierzyniec na wałach dopisał dzisiaj jazda upłynęła pod znakiemm szalonych szaraków. Troche głupieją skubańce jak je oświetlimy i robią się nieprzewidywalne Kurde coś strasznie śliski ten oszroniony świat. -2 droga szkli się lekko biała a pod kolami tylko słychać jak chrzęści... miejscami juz gołoledzią zalatywało.
  16. Ale że w góry... Chciałbym mieć taką łydę wtedy. Rower mam na balkonie wiec się nie oszroni niestety siedzę i ogarniam burdel, jaki klient zrobił więc najwcześniej za 45min sie na rower zbiorę. I co gorsza pewnie mi załatwił weekend wiec wszystkie plany dystansowe na ten rok się zaczynają komplikować i rozmywać. No chyba ze im powiem żeby sie teraz pochlastali i żeby szukali sobie kogoś innego
  17. Tia wiem... Już od jednej z dziewczyn usłyszałem, że ja to już za połową jestem. Ale spokojnie już zapowiedziałem, że jeszcze jak na One będą na emeryturze to je na rower będę wyciągał. Teraz tylko pozostaje utrzymać jako taką formę przez następne 40-45 lat, choć pewnie po 70 to sie na elektryka skuszę... Nie no dajmy sobie czas na lenistwo tak do 75r. Żarty żartami, ale starość to stan umysłu i nie można się mu poddawać. Można być 40 letnim staruszkiem i mieć 90 lat i robić rzeczy niewyobrażalne dla 20 latków. Ważne jest, żeby nie odpuszczać i nie dać się zatrzymać.
  18. No ja już standardowo wieczorowo... Ciężko się zebrać wcześniej, bo praca i takie tam i co dzień później jadę. Dzisiaj juz prawie o 20 wyjechałem więc i słuszna temp. Garmin coś majaczył o -3. Zebrać się mi jest ciężko, bo wszystko boli. Nie wiem jak to zrobiłem, ale zakwasiłem mięśnie. A może to wina temperatury i tego, że są niedogrzane? W każdym razie jak już złapię rytm to jest w miarę. Ale wystarczy na chwile odpuścić korby albo sie zatrzymać i jest padaka. Taka spokojna jazda w granicach 24 to idzie równo, ale jak cokolwiek che przycisnąć to zaczyna się nierówno. Cóż dzisiaj się znowu znalazła motywacja i kierunek, bo pracownik potrzebował na jutro części to zgarnąłem i umówiłem sie z nim na kolnej... Niestety córka odpuściła jazdę po ~12km Stwierdziła ze dalej nie jedzie zawróciła i pognała do domu. Ona chyba 24 zrobiła a ja do "standardowej kolnej" dorzuciłem troszkę i wyszło prawie 40. Wszystko by było spoko gdyby nie to że dojechałem z bólem palców... Nie rozumiem w zeszłym roku mi tak nie odmarzały a przy niższych temp jeździłem. Tak ze szukam cieplejszych spd i/albo ochraniaczy.
  19. Dzisiaj 30km. Pretekstem było odebranie książki dla syna bo bez motywacji dzisiaj bym się chyba nie zebrał. No i udało mi się córkę namówić na przyjemną jazdę przy -1. Oczywiście w drodze do domu kilkanaście km dołożyliśmy. Jak na to ze dzisiaj sobie ponosiłem po schodach i przerzuciłem prawie tone gruzu i trochę się zszarpałem tym to całkiem dobrze się jechało. No i po powrocie cale zmęczenie zeszło.
  20. Ta moja ma 78% wełny. świetnie się dopasowuje. Powiedziałbym, że lepiej niż niejedna poliestrowa. Zero zwijania i powiewania. Miałem brać 100% merino, ale to były zwykłe koszule nietrzymające się ciała. Sprzedawczyni używa tej serii ale z 40% wełny i twierdzi e też nie ma problemu smrodu. Nie wiem czy do sztucznej domieszki dodali coś antybakteryjnego czy po prostu sposób łączenia jest kluczowy, ale działa. Przynajmniej ta moja.
  21. KrisK

    [2021] Marin

    Jak by producent chciał to by to nie był problem. I trochę to dziwne, że nie ma tych rowerów przynajmniej w kilku punktach w Polsce zaraz po premierze dostępnych we wszystkich rozmiarach. To ze nie da sie przymierzyć do rowerów bo nie ma rozmiarówki i to że zakupy są w sporej części z preorderów to jest swego rodzaju patologia rynku. Szczególnie przykre to jest dla osób które są na granicy rozmiarów. Muszą strzelać. Właśnie przed takim dylematem stoimy. HH2 w S czy w M dla osoby mającej 170cm... Ja sam kupiłem M mając 173 i w trudnym technicznym terenie trochę żałuję, że nie mam mniejszego roweru.
  22. Sorry przeoczyłem. Tak to ta z linku powyżej. Nie prałem jej przez kolejne 7 jazd i zapach nie zabijał. Jedynie to zalatywała lekko dezodorantem. Ale smrodu potu nie było. A wracam przepocony całkiem i kipsta zbija rano jak jej nie wypiorę. Tą można ubrać i trudno rozróżnić czy była, czy nie była prana. Nie jest dedykowana chyba.. Kupiłem w motocyklowym Z tyłem nie ma problemu, bo jest dość długa i rozciągliwa. Więc ładnie sie w getry chowa i nie ma tendencji do wyłażenia i osłaniania pleców. Co do zasady nie używam plecaka wiec nawet jak bym jej używał w cieplejszym okresie nie odpowiem.
  23. Zasadniczo to moja już przywykła więc nie.... Ale w piątek siostra mi przysłała SMS z pytaniem czy ma ręce do kierownicy nie przymaszły Przy 5 st to nie dziwne ze taki set Ci wystarczył. Jeśli kurtki nie przewiewa to luz. Kwestia jeszcze dystansu i tępa jakie trzymasz No i co to za 5st. W piątek przed wieczorem było jeszcze takie fajne ciepłe dzisiaj już za miastem czuć było zimę w tych 5 st. Jak zjechaliśmy do KRK to zrobiło się o wiele cieplej pomimo że temperatura nie wzrosła. Tak że 5st jak masz słońca to jest luz 5 po zachodzie zaczyna być różnie.... Ale już 3st to zaczyna dawać w kość. Szczególnie powyżej 35km. Dla mnie to jest taki moment kiedy zaczynam odczuwać ze ktoś zapomniał włączyć ogrzewania. W każdym razie raczej na dłuższe jazdy niż 30km bież sobie ze sobą dodatkowe warstwy. Szczególnie wieczorem spadek temp. O 2-3 st może diametralnie zmienić sytuację. Na wały najlepiej po 21 sarny wychodzą na wał a ludzi nie ma w zasadzie wcale tylko ze w tyg. to raczej wieczory już będą na minusie
  24. Dzisiaj skrome 50. Za to wzięliśmy "górale" i pojechaliśmy się szlajać w "teren". A dokładniej na inspekcję mojej ukochanej 30km pętli ktora zawsze fullem jadę. Głównie polne drogi plus kilka smaczków jak jakiś singiel czy inny bardziej kamienisty zjazd. Niestety budowa obwodnicy wydarła jej serce. Fajny singiel prowafzący do ostatniego zjazdu do domu został zaorany Cóż czując niedosyt wjechaliśmy na drogi techniczne i pruliśmy nową "obwodnicą KRK". Niedziela na budowie nic się nie działo wiec skorzystaliśmy. Potem trochę jeszcze posprawdzaliśmy w terenie drogibz map. Na średnią nawet nie patrzyłem. Błoto po pachy gnojówa na pysku pogoda wyborna piździło przeokropnie. Więc jak widzicie bardzo udany wyjazd. Szkoda tylko ze trochę czasu brakło bo kusiły kolejne 20km bezdroży przed nami. Ale 50 też dobra. Trochę kłopotliwe jest tylko przejechanie strumienia w taką pogodę... mokre bury to zło. No co za pytanie czy jazda ma sens? Oczywiście że ma. To kwintesencja jazdy rowerem. Jak nie boli znaczy że źle coś robisz!!!!! Trzeba porzucać strefę komfort a nie myśleć nad sensem masochizmu. No bez żartów. To nie 100 przy 25stopniach na minusie. Płuc nie załatwisz jak się fobrze ubierzesz. Trzeba się ubrać odpowiednio i tyle. Nie niby. Hartuje i to dość znacząco. Tylko wiadomo trzeba z głową. Po powrocie wypić polopirynkę rozgrzać się i jest ok. Z roku na rok trudniej mi złapać przeziębienie. Tu się kłania szmata na pysk i kominiarka. Taka chroniąca kark. Nie oddychasz zimnym powietrzem. Nie pozwalasz zawiać zatok. Tyle w temacie. Może jeszcze ze przy przewlekłym zapaleniu jazda nie pogarsza stanu jednej znanen mi osoby. Czasem mam wrażenie że siedzenie w domu i ich leczenie jest gorsze.... Nie bywa ale bez przesady. Getry ciepłe. Bluzka z długim rękawem i kurtka.... No jak jesteśmy kolo zera to jeszcze jedna bluzka. Czapka rękawiczki j jazda.... Wiele więcej to tego nie ma Poprostu jazda teraz to juz sport dla naprawdę to lubiących którym bycie chomikiem nie odpowiada. A sens? Jak przestaniesz za 4mc zaczniesz robić formę od nowa. No i jazda jesienno zimowa to inne doznania. Inne widoki. Takie 30-50km przez pola jak masz -15 to jest dopiero ubaw po pachy. Człowiek po powrocie wie że żyje. Największy,ym problemem jest wyjść i przejechać pierwsze kilometry. Potem to już keci. Zresztą takie nocne jazdy jak ja ostatnio praktykuję tez są fajne. Jedziesz jest noc gwiazdy księżyc i sarny na drodze. I to nie 50m od ciebie a na wyciągnięcie ręki. Człowiek wraca wyrypany zmarznięty z bolącymi palcami ale reset jest 100%.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...