Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez KrisK

  1. @ktos123456 Jak by Ci to delikatnie powiedzieć... Wiesz że homeopatię wykładają na uczelniach medycznych? Dotarł do ciebie ten fakt? U nas oczywiście histeria skostniałego środowiska. Podobnie z ziołolecznictwem. Troszkę mylisz oszołomstwo z medycyną "niekonwencjonalną". Jest to duże zakłamanie Tak jak mieszanie ziołolecznictwa z medycyną niekonwencjonalną i znachorstwem. A tak wracając do Twojej szklanki wody... Jak hipochondrykowi wmówisz ze to pomorze to na pewno lepsze niż dawanie mu kolejnych tabletek na urojone schorzenia. Jak wiesz leczenie za pomocą placebo jest też jedną z metod i to medycyny konwencjonalnej. Dla przykładu Różeniec górski To zioło a dokładniej korzeń. Ma dokładnie takie działanie jak sertralina, czyli powszechnie stosowany środek na depresję. Co gorsza, środek, który u wielu osób powoduje przykre skutki uboczne w tym tycie. Bardzo wiele osób ma z tym problem a jest to tak nieoczywiste, że przeoczone. Depresja wiąże sie ze spadkiem aktywności i podjadaniem i dla tego łatwo założyć ze to to jest przyczyną a nie sam lek a jest często inaczej. Ilu lekarzy wie o tym, że jest zioło o takim działaniu? Prawie żaden. A są do tego badania kliniczne. Sertralina jest jednym z lepszych i lepiej tolerowanych środków, ale niestety niektórzy jej nie tolerują i co do zasady dostają cięższe środki o większej ilości skutków ubocznych. Ziołolecznictwo jest beee? Prawda? I nieskuteczne Zawsze wtedy proponuje muchomorka... W końcu roślinki są za słabe, żeby działać... Odesłałem Cię do LDN. Wiesz leczenie małymi dawkami i podobnego podobnym... Dla jasności to lek dla alkoholików który w małych dawkach testowano w leczeniu o ile pamiętam ADIS a przypadkiem okazało sie że skutecznie leczy choroby autoimmunologiczne i pomada przy wielu innych trudnych. Mechanizm jest prosty jak konstrukcja cepa. To kuracja w wielu krajach refundowana. Skuteczna i pomagająca w schorzeniach, w których naprawdę medycyna "konwencjonalna" nie ma często wiele do zaoferowania. Trucizny się stosuje powszechnie w medycynie właśnie po rozpuszczeniu i podane w małych dawkach. To samo jest z pewnymi lekami. LD to jest jeden z nurtów farmacji. A tak w temacie "nie stosuje się nie działa" i takie tam brednie. https://www.cancer.gov/about-cancer/treatment/cam/patient/vitamin-c-pdq Nie wiem skąd bierzesz wiedzę ale widzę silny wpływ naszych "skostniałych ekspertów" którzy delikatnie mówiąc zatrzymali się w rozwoju. Ogólnie kłamstwa w przekazie jest strasznie dużo. czasem jest to działanie świdome koncernów czasem zwyła niewiedza czy przywiązanie do starej wiedzy. Istnieje, ale tak jest tu bełkotem marketingowym. Tylko po co tu to mieszasz? Dobra dla mnie EOT. Jak chcesz znajdziesz sensowne informacje potwierdzone przez sensowen badania. Może zrozumiesz. Zięba szkodzi, bo sprowadza działające metody do poziomu szarlatanerii i robi z nich niemal religię. Utwardza to lekarzy, ale i pacjentów. W tym momencie wielu onkologów niesłusznie uważa, że wit C nie dział, pomimo że w wielu wypadkach poprawia stan zmniejsza skutki uboczne chemioterapi i zapewnia dłuższy czas dożycia i co klucze lepszą jakość dożycia do śmierci. Odmawianie choćby cienia szansy na to ostatnie pacjentom jest głupie i okrutne.
  2. ?? wow... Ale wiesz, że na świecie się to stosuje W SZPITALACH i jak się okazuje u nas też gdzieniegdzie, bo kapitalnie wspomaga leczenie "konwencjonalne" (jak by wit C nie była konwencjonalna) Pisząc coś takiego piszesz właśnie jak szarlatan. Mechanizm działania wit c na organizm jest dość prosty i opisany. Tylko ze wielu świadomie czy nie nie docenia go. Zresztą tak samo jak diety nowotworowe czy antygrzybicze. U nas lekarze sie pukają po głowie na świecie masz coraz więcej publikacji któe wykazują zwiększenie skuteczności leczenia przy zastosowaniu diet które świństwo zagłodzą. Owszem różne oszołomy wykorzystują wit c i inne fragmenty wiedzy jako sposoby na dojenie naiwnych, ale to w dużej mierze wina naszych lekarzy któzy są w wielu wypadkach zacofani, bo po zrobieniu dyplomu sie przestają uczyć. Niestety wielu czerpie wiedzę od handlowców firm farmaceutycznych i dzieje sie to co napisał @wkg Już nawet pomijam tych co wypisują leki bbo mają z tego grant bo za to powinni zamykać. Właśnie podważasz kilkadziesiąt lat badań lekarza... Uznanego na świecie i osiągającego sukcesy i mającego bardzo krytyczne podejście do różnych "dziwnych pomysłów". Przyszło Ci do głowy że "eksperci" od homeopatii którzy ja negują często nie mają pojęcia o niej? Miałem o niej takie zdanie jak Ty ale nie mogę negować tego, że wiele osób zostało przez tego lekarza wyleczonych skutecznie ze schorzeń, na które mieli umierać. Pomijam ze on nie jest "ortodoksyjny" i nie neguje "medycyny konwencjonalnej". Leki homeopatyczne kupujesz normalnie w aptekach. Co mądrzejsi lekarze "konwencjonalni" też je wypisują często nieświadomym tego pacjentom. I homeopatia i wit c i wit D to nie są złote środki i jak ktoś je tak przedstawia to kłamie ale są skuteczne tam gdzie mają i mogą być skuteczne. I są na to podkładki w badaniach więc nie wiem o jakiej szarlatanerii mówisz. Chyba się dałeś zmanipulować. Taki np LDN / LDA. Stosowaliśmy w alzheimerze ze świetnymi rezultatami. Jak zapytasz lekarzy to WIĘKSZOŚĆ mówi że nie wie co to albo ze to szarlataneria. To nic że są dość dokładne opracowania o skuteczności. Mój teść od onkologa usłyszał, tylko że zaszkodzić nie zaszkodzi na pewno a pomóc może, niektórym pomaga... Problem w tym ze dla niego to za miękka rekomendacja musiałby mu lekarz wypisać i kazać brać. A tego nie robią, bo... Bo u nas nie ma procedury. To nic, że w niektórych krajach jest stosowany jako terapia i/lub terapia wspomagająca. U nas dla większości to "terapia alternatywna". U nas wciąż masowo osoba starszym sie w szpitalach podaje "niegroźną hydroksyzynę" To nic, że na świecie sie tego nie robi bo powoduje otępienie i wyłączenie i masz to w piśmiennictwie. Jak się mówi komuś kto sie żali ze rodzic w szpitalu odjechał, żeby sprawdził co podają to szłyszysz no ale to lekarze.... No niestety, ale nie mają wiedzy i leczą niezgodnie z obecną wiedzą. Podobnie z lekami nasercowymi, które potrafią z osoby sprawnej umysłowo z ciągu godzin zrobić demencyjnego staruszka. Odpowiedź lekarza? "no wiecie państwo tata jest juz stary to już tak będzie postępować.." Dopiero o spowodował, że lekarz zaczął inaczej rozmawiać. I przeraża, że był zdziwiony, że mamy rację!!! Trafia do niego sprawny umysłowo człowiek z zawrotami głowy nagle zapomina jak sie nazywa i ok bo ma 80 na karku więc musi być niesprawnym staruszkiem? Lekarze kompletnie nie biorą pod uwagę interakcji leków. Jest to standard. Lekarze kompletnie nie biorą pod uwagę, że skutki uboczne i działania niepożądane są wskazaniem do zmiany leczenia. Wprost mają to w ulotce, ale nie chcą zmieniać leczenia pomimo ze lek szkodzi. To jest szarlataneria. Nie ma nic wspólnego z leczeniem. To nie o to chodzi, że są niedouczeni, ale że nawet nie czytają ulotek tego co wypisują albo olewają pewne informacje z nich. wprost czasem ma wrażenie że opierają się wyłącznie na marketingowej gadce handlowców farmacji... Pominę stosowanie leku w sposób szkodzący pacjentowi, pomimo że w ulotkach mają napisane, że jak nie zadziałał to nie podawać. Masowe wypisywanie "doraźnie" benzo przez lekarzy? Jak to nazwiesz? No ale przecież, po co ulotka... Po co wiedza, że to świństwo niszczy życie. To że w niektórych krajach już albo za chwile będą stosowane jedynie w leczeniu szpitalnym nie przemawia. Wypisują doraźnie na sen 30tab miesięcznie przez kilka lat... ALe przejdźmy do otyłości. Zona po lekach zaczęła tyć z 45 do 70.... Lekarka? No albo zdrowie albo waga!!!!!! Ilu lekarzy jak przychodzi otyły do nich to zleca badania tarczycy na dzień dobbry? Nie musi sie pan więcej ruszać. Ile osób tyje po jakimś leku i lekarz ma dobrą radę.... nie jedz i więcej się ruszaj.... Wiesz.... Moja zona jest zasadniczo anorektyczką. Jej lekarka jak zaczęła przybieać po leku powiedziała jej że powinna miej jeść... Jadła wtedy przez jakieś dwa tyg. po 200kkal. Ale co tam... Powiedzieć komuś, kto od lat walczy z tym cholerstwem, żeby jadła mniej i że niemożliwe na pewno podjada. No przecież nie tyje sie z niczego!!!! Prawda? No nie koniecznie. Wiele leków uniemożliwia schudnięcie a często powoduje tycie z niczego. Odchudzanie sie może doprowadzić do śmierci głodowej i umrze z głodu "grubas". I nie do końca jest prawdą że nie nic się z tym nie da zrobić. Czasem wystarczy zmiana w obrębie producenta leku bo problemem nie jest substancja czynna a dodatek. Czasem trzeba szukać innego leku. Ale pasienie ludzi lekami jest też normą "nie szarlatanów" Tak samo jak bagatelizowanie tego że ktoś nie chudnie. Co często jest objawem choroby i to poważnej. Złe nawyki zła dieta i za mało ruchu zawsze są dobrą odpowiedzią. I jakże wygodną. Tak samo problem z utrzymaniem wypracowanej sylwetki może być i często jest chorobowe. Bo to jedno drugiemu NIE SZKODZI. Szarlatanerią jest odrzucanie medycyny naturalnej i mniej znanych metod medycyny konwencjonalnej co robią lekarze dość masowo. Przykład z witC Stosują ją w szpitalach na świecie stosowali w KRK... LEKARZE. Jako wspomagającą terapię. Chemia swoje a tu wspieramy organizm. Rozumiesz? Większość lekarzy to odrzuca co jest niezgodne z obecną wiedza medyczną. Kuriozalnie Ci szarlatani wykazują się większą rozwagą niż lekarze. Problem jest taki, że ludzie porzucają konwencjonalne leczenie.
  3. Tak wymieniałem. Zachowuje się dziwnie od kilku dni. Najpierw nie chciało jej wykryć ale po chwili trybiła. Kolejny raz co jakiś odcinek tętno spadało za nisko. A dzisiaj najpierw była martwa a potem się połączyła ale nie podaje tentna.... Tak ze rozwazam czy kupić najtańszą z decyzją czy dołożyć drugie tyle i kupić od garmina ta w której można pływać
  4. Od tego są śmietniki A mnie wkurza, że garminow serwer padł... I że mi opaska od tętna zdechła całkiem ...Co z tą elektroniką ze nie jest wieczna
  5. Spotkałem sie z fizjoterapeutami co obserwują pacjentów na Stravie A ja dzisiaj 50km zrobiłem. I tyle warte powiedzenia, bo masakryczne źle się jechało. Miało być spokojnie wyszło wolnoooooo i strasznie męcząco, żeby nie powiedzieć siłowo.
  6. Opiszę ci pokrótce pewną historię... Ojciec 23 grudnia dzwoni, że sie przewrócił i nie może wstać z ziemi. Przyjeżdżam podnoszę go ale z schorowanego i chodzącego o lasce czasem chodziku człowieka stał sie kompletnie niesprawny. Zwozimy go na SOR do szpitala wojskowego w KRK. Po kilku godzinach stwierdzają, że stłukł sobie kość ogonową... Zgłaszał, że przewrócił się z powodu bólu i bolało go, zanim próbował wstać z łóżka. Pierdoły, że stary, że choroby współistniejące, że to tak jest ze na pewno nie wie... Jednym słowem nie przyjmiemy do szpitala, bo na pewno rodzina sie chce pozbyć na święta? W każdym razie olali. Przez następne trzy dni mamy walkę. Lekarka jeszcze w wigilię wypisuje kroplówki. Kolejny problem, że nikt Ci w domu nie poda kroplówek, bo pielęgniarką środowiskowym z przychodni na galla się nie chce. Po świętach trafia na sor szpitala MSW. Diagnoza? Ciężka niewydolność nerek i sepsa. I wprost lekarze tam mówą że nie ma możliwości ze gdyby zrobili badania w wojskowym to żeby nie zobaczyli co sie zaczyna dziać bo ten stan zapalny musiał wtedy być obecny. I teraz smaczek. Wychodzi ze szpitala z wyleczoną sepsą. Nawrót mamy nie dalej jak po trzech tygodniach. Szpital i diagnoza, że sepsa.... Rokowania słabe. Ale po raz kolejny wraca do żywych i zostaje wypisany ze szpitala. W domu zaczynają się bóle i wychodzi mu na brzuchu gula. Wzywamy gościa żeby zrobił prywatnie usg. Ropień. Na drugi dzień jest przyjęty do szpitala już z trwającą sepsą. Decyzja o wycięciu... Wprost lekarze mówią ze operacja jest niezbędna i że pewnie jej nie przeżyje, ale bez niej będzie umierał w koszmarnych męczarniach. Mówimy o okresie trzech miesięcy!!!! Ropień musiał rosnąć dłużej i przez te kilka mc i pobytów w szpitalu nie został wykryty. Jest takie powiedzenie, że jak się pacjent uprze żebby żyć to medycyna jest bezradna. Na przekór lekarzom ojciec wychodzi ze szpitala i to w niezłym jak na to co przeszedł stanie. Umarł niedługo później, ale w domu. I niestety gdyby za pierwszym razem postawiono prawidłową diagnozę i przeprowadzono kompleksowe badania, żeby znaleźć przyczynę sepsy to pewnie by żył, a przynajmniej nie cierpiałby tak koszmarnie przez te kilak mc. Sorry ale jak mi piszesz o szarlatanach... Wiesz większość lekarzy błądzi we mgle. Są głusi i ślepi. Oczywiście są też z innym podejściem ale jest ich mało w masie. Dam Ci przykład jeszcze jeden. Moja córka najmłodsza. Zaczęło jej być w szkole niedobrze. Lekarka dała skierowanie na badania i usg. Nic nie wyszło a problem sie powtarza. Dwa trzy razy w mc. Lekarka zaczęła pisać kskierowania na co jej do głowy przyszło bo nie wieddziała co jest. W którymś momencie stwierdziła ze bez sensu i wypisała skierowanie do szpitala i kazała jechać.W szpitalu pani ordynator oburzona jej zachowaniem. BEZ BADAŃ tak odrazu do szpitala... No ale po krótkiej wymianie niekoniecznie miłych zadań nie miała odwagi nie przyjąć. Dwa dni badań i się okazało, że ma wrzody i zapalenie żołądka. Dość poważny stan dwa tygodnie w szpitalu, żeby zaleczyć i potem pół roku leczenia. Dość istotne, że młoda uprawiała wtedy gimnastykę i tak naprawdę gdyby ją diagnozować przez kolejny mc dwa to mogłoby sie skończyć tragicznie. A przyjęli ją jak kazałem dac pisemną odmowę przyjęcia dziecka. Lekarze nie chcą zabić. Oni sie po prostu w durzej części wykazują nonszalncją i niekompetencją. Niestety wiele razy widziałem jak trzeba lekarza prowadzić za rękę i niemal mu mówić co ma wypisać jakie skierowania. Chcesz dalej? Swego czasu w radiu Maryja szły porady medyczne. Moja matka tego słuchała. Przez lata chorowała i lekarze nie mogli zdiagnozowac co jest. Przypadek, bo akurat tam była opisywana dna moczanowa. Poszła do lekarki powiedziała jej że objawy pasują i żeby ją skierowała na badania. I bingo.... Kto ją wyleczył? Lekarka czy szarlatanka z RM? No niestety pani doktor z RM bo rodzinny sie zamknął w gabinecie i nie rozwijał wiec nie wiedział o dnie. Zresztą u teścia też lekarz szukał kwadratowych jaj a jak teściowi powiedziałem ze mi to wypisz wymaluj na dne wygladał to spobie poszedł zrobił badania i z nimi po receptę podszedł do swojego wypisywacza recept. A... Sor Kopernika. Trzymają kilakdziesiąt h osobę z zapaleniem kręgosłupa twierdząc że to nerki. dopiero odesłanie na konsultację do św Rafała uratowało sytuację, bo tam natychmiast się połapali, że mają pacjenta jedną nogą w grobie. Mnie osobiście lekarz kazał nie udawać, bo jak bym miał złamaną kosć udową to bym sie zwijał z bólu... Jak przyszło zdjęcie miał minę jak kot srający na puszczy i to durne pytanie "to pana to nie boli" Qwa napier.... i dla tego jak mnie rzucali jak worek kartofli to sie wiałem. Kolejny smaczek, że po zdjęciu już nie pozwolili mi nawet sie ruszyć, bo było dość blisko takiej mało istotnej żyły, którą mogło uszkodzić i nawet byćie w szpitalu nie koniecznie by pomogło. Ale wcześniej była podśmiechiwania się i majdanie nogą. W końcu jak pacjent sie nie zwija to niezłamane. Co ciekawe goście z karetki powiedzieli mi, że złamana i ze to poważne jest... i tak to opisali temu patafianowi. Wiesz jakie to uczucie jak "nie szarlatan" robi ci badanie i wywija nogą jak masz urwaną główkę kości udowej? I stawia PROFESJONALNA diagnozę, że "młody jesteś nie mogłeś tej kości zlamać."? Znam lekarza homeopatę, który pomaga ludziom. I problem w tym ze wielu ludzi uważa, że to szamanizm a on jest oszołomem Problem w tym, że to jest lekarz z uprawnieniami. Problem w tym, że on leczy i specjalizuje się w tym. I ma sukcesy. Nie mogę odrzucać tego, że pomaga ludziom, którzy latami sie leczyli a on im pomógł. Jest po prostu świetnym diagnostą. Wizytę u niego zaczynało się od bardzo wnikliwej ankiety. Pierwszy raz jak zobaczyłem to sie uśmiechnąłem pod nosem bo pytania były absurdalne. Ale z czasem jak sie interesowałem medycyną i czytałem opracowania to sie okazało że pytania o smaki czy dźwięki albo jeszcze bardziej abstrakcyjne rzeczy są uzasadnione medycznie i mogą pomóc w diagnozowaniu chorób rzadkich, które dają objawy jak powszechne. Oczywiście ja nie przeczę ze jest masa szarlatnów i oszustów. Ale ostrożnie, bo sa "znachorzy" mający wiedze dalece przekraczającą wiedzę niejednego lekarza. CO do Zięby i jego wit c... Cóż.... no jest to temat trudny. On zrobił z siebie bożka i wplata fakty w swoją religię. Bardzo szkodliwe, bo np ta nieszczęsna wit c może w wielu sytuacja uratować życie. Proste tanie i poparte tysiącami opracowań naukowych. Zieba zrobił z niej symbol oszołomstwa medycznego. Poznałem osobę któa pracowała w krakowskim szpitalu i powiedziała ze stosowali wlewy z wit. c u pacjentów onkologicznych z dobrym skutkiem. Lećmy dalej z lekarzami. Sprawdź ilu lekarzy psychiatrów jak trafia do nich pacjent depresyjny wypisuje badania na poziomy witamin w szczeólnosci witaminy D. Ilu wypisuje duże dawki tej witaminy. Duże to mówimy o naprawdę dużych. Są tony badań, że jej brak wywołuje ciężą depresję a jej suplementacja pomaga w leczeniu i często tylko tyle trzeba. Ilu? Wiesz co robią psychotropy z ludźmi? A jak ktoś ma niedobory wit D to sorry ale tabsy chemiczne nie poradzą nic. I niestety, ale depresja często ma podłoże somatyczne!!!! Wciaz nie ma u nas standadru próby diagnozowania chorób somatycznych zanim zaczniemy faszerowąc psychtropami. I pani doktor kierownik zespołu pyta, po co oznaczać poziom vit D... Jak w rozmowie mówisz o dużych dawkach wit d traktują Cię jak oszołoma. To nic, że że medycyna tu zdecydowanie mówi, że to podstawa w diagnostyce. To nic, że w zachodnich opracowaniach sie zaleca suplementacje i to dawkami po 10000j w leczeniu depresji, bo to działa. Znowu się dałem wpuścić.... Przyjmij do wiadomości, że to ze ktoś ma tytuł lekarza nie robi z niego prawdziwego lekarza. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby w kluczowym momencie trafić na takiego, który umie powiązać fakty zdiagnozować i zastosować odpowiednie leczenie. A jak będzie wiedział, że nie jest pewny to żeby zaczął drążyć i szukać co jest nie tak a nie poszedł po najmniejszej linii oporu. Jeszcze raz. Ojciec w szpitalu miał normowaną gospodarkę elektrolitową. Wyszedł z idealnymi wynikami. Nie był w stanie jeść zup, które wcześniej jadł, bo były za słone. Odruchowo solił i nie był w stanie zjeść. Ziemniaki jak ugotował jak zwykle to się dławił od soli.... I tak to lekarz potwierdził, że solenie było wprost spowodowane niedoborami. W zbilansowanym organizmie ustrój się bronił przed nadmiarem. Po jakimś czasie jak problem zaczynał powracać apetyt na sól też. To są rzeczy, które się ciągną za ludźmi latami i często nawet sobie nie zdają sprawy. U ojca to też przypadkiem przy czymś innym wyszło. Przez lata mieliśmy podejście jak Ty. Ale jak zjawisko wystąpiło czytaliśmy i się okazało, że takie coś jest. Dla zdrowego organizmu przedawkowanie soli jest czymś naprawdę bardzo trudnym. Za to Hipernatremia ma bardzo wiele innych przyczyn, które należy leczyć, a nie ograniczać spożycie soli, bo to jest zaklinanie rzeczywistości. Jak ktoś ma podniesiony sód to trzeba diagnozować a nie mniej solić. Choćby dlatego, że nadmiar czy niedobór sody może świadczyć o poważnych problemach z nerkami i może to być śmiertelnie niebezpieczne. I znowu przy prawidłowej diagnozie można wiele rzeczy unormować w organizmie jak jeszcze nie jest stary i wyniszczony. To, co napisałem może Ci brzmieć jak oszołomstwo. Sorry, ale mam na to papiery. Mam wyniki badań wypisy. Do tej pory się zastanawiam czy nie iść do prokuratury. Problem w tym ze Ci lekarze poza kilkoma dupkami (szpital wojskowy) się starali. Oni po prostu mają mizerną wiedzę. Znowu sie dałem sprowokować.
  7. Niestety jest to związane z jakimś zaburzeniem i da się to leczyć, ale za cholerę sobie teraz nie przypomnę o co chodziło. Ruch i waga oczywiście ma znaczenie, ale u niektórych nie wystarczy. W każdym razie jeśli ktoś ma taki problem to niech szuka bo są informacje i się leczy a nie łyka cudownych tabletek, które pogłębiają problem. Zasadniczo złogi cholesterolowe leczone statynami to zaklejanie sobie żył. Cholesterol łata żyły i jak jest znaczy że jest potrzebny. To jest zajawka wie cuprościłem. A tak na marginesie to z solą też jset taki numer, że to czy czujemy ze coś jest słone mało słone czy przesolone zależy od naszego zapotrzebowania na sól. I jeśli lekarz wam mówi, żeby ograniczyć sól to należy go zmienić. Przesalani świadczy o rozchwianiu gospodarki elektrolitowej i trzeba szukać co jest nie tak bo jest to śmiertelnie niebezpieczne. Jest to niesamowite jak osoba soląca niesamowicie dużo i przesalająca wszystko tak ze każdy normalny kosztując się dusił od kaszlu (a czasem samego zapachu potrawy) wychodzi ze szpitala i nie jest w stanie jeść tego co jadła tydzień wcześniej. Wystarczyło doprowadzić poziomy elektrolitów do normy. Też warto z tego sobie zdawać sprawę i to również w kontekście odchudzania, bo wiele osób ma problem z elektrolitami i wodą co śię wiąże. . A tak na marginesie to z solą też jset taki numer, że to czy czujemy ze coś jest słone mało słone czy przesolone zależy od naszego zapotrzebowania na sól. I jeśli lekarz wam mówi, żeby ograniczyć sól to należy go zmienić. Przesalani świadczy o rozchwianiu gospodarki elektrolitowej i trzeba szukać co jest nie tak bo jest to śmiertelnie niebezpieczne. Jest to niesamowite jak osoba soląca niesamowicie dużo i przesalająca wszystko tak ze każdy normalny kosztując się dusił od kaszlu (a czasem samego zapachu potrawy) wychodzi ze szpitala i nie jest w stanie jeść tego co jadła tydzień wcześniej. Wystarczyło doprowadzić poziomy elektrolitów do normy. Też warto z tego sobie zdawać sprawę i to również w kontekście odchudzania, bo wiele osób ma problem z elektrolitami i wodą co się wiąże. schudnięcie w takiej sytuacji może być ekstremalnie trudne, bo organizm zatrzymuje wodę. I wcale nie musi być to "otłuszczenie". Kolejna sprawa to chudnięcie szczególnie na brzuchu. Przez pandemię pięknie mi zaczął bambotel maleć. Wróciła "normalność" i mimo że ja chudnę to brzusio rośnie. Prostą zmienną jest sen. Po prostu bardzo mało śpię. Wystarczy parę dni z przespanymi minimum 6h i problem brzucha przestaje być widoczny. Większość lekarzy ma mądrą radę, żeby przejść na dietę i więcej sie ruszać...
  8. Nie wiem, ale ostatnio jadłem konfiturę z 81 czyli moją równolatkę i piłem soczek z 86.... Konfiturki to oczko w głowie mojej córki. Robione przez moją matkę... Bez konserwantów i innych takich. Smak niepowtarzalny i niestety zostało już tylko kilka słoiczków. I to jest przechowywanie, a nie jakiś marny rok. Ale brutalnie to mięso naszych babek sporo soli i saletry widziało. I było zdrowe... Co do cholesterolu to nie bierze się on z jedzenia cholesterolu. Jest to jedna z większych bzdur. Co więcej, niejedzenie tłuszczy może powodować złogi cholesterolowe. Dopiero dotarło do mnie jak rodzice chorowali. Gdzieś szukając informacji znalazłem opracowania i się wyjaśniło jak to jest ze matka która nigdy nie jadła tłusto miała problem wieczny z cholesterolem a ojciec dla którego obiad bez pół kostki masła do ziemniaczków był nieważny nigdy tego problemu nie miał. Jak ktoś ma problem z cholesterolem to radzę szukać przyczyny problemu a nie łagodzić skutki. Bo lekarze niestety w większości działają bezmyślnie i krótkowzrocznie. Tabletka i następny proszę....
  9. Sam rozważam jakieś z merino, ale na razie nie trafiłem odpowiednio cienkich... Niestety bury na rower mam dopasowane jak na narty i czasem to daje popalić. Wydawałoby sie głupia skarpetka, a jednak po kilku godzinach noga zaczyna cierpieć. Podobno są koszulki rowerowe merino i podobno są super. Też myślę nad tym, żeby temat obadać, ale na razie mam nadmiar koszulek i misze zużyć.
  10. To idź do sklepu... Takie skarpetki kosztują ze 3zł za 3szt. No chyba ze się boisz ze Cię za to z domy wyrzuci. Tu kwestia przewiewności. Poza tym ja mam płetwę i buty dobrane niemal na wcisk. a to powoduje, że szczególnie w upale jak noga lekko przypuchnie jest przerąbane. Dla tego wybrałem to co wybrałem. Szczególnie przy dłuższej jeździe to dla mnie istotne. Jakieś 40-50km to w sumie wsio ryba.
  11. Bo cała Żubrostrada i Droga Królewska moje.... Gdzie się podziali rowerzyści to ja nie wiem.
  12. Nie ma to jak wybrać, się pokręcić o 19... Taka wycieczka trasą, na której poprzedni złapałem dwa snakes w jednym momencie zaraz po wjechaniu na szuterek... Dzisiaj do tematu podszedłem rozważnie i ostrożnie taś taś to przejechałem a to kilka km jest... Jakakolwiek awaria i konieczność zatrzymania tam wymagałaby chyba transfuzji. Tak że trochę pospinany jechałem.
  13. Sorry, ale pytane zadajesz lekko abstrakcyjne. Ja wiem ze niektóre skarpetki kosztują małą ale jednak fortunę ale to sprawa mocno indywidualna i musisz wypróbować. Kupujesz jedną parę i patrzysz co i jak. Ja np od dawna na rower stosuję kobiece stopki. Przynajmniej od maja do późnej jesieni. Tak tak te takie jak rajstopy. Zresztą na narty mam takie same, tylko że wysokie i ze wstawką masującą piętę Są zarąbiste. Z tym że ja w skarpetkach się gotuję. A buty mam dopasowane dość mocno więc takie stopki okazały sie idealnym wyjściem. Pomijam, że są bardzo kompaktowe co tez nie jest wadą i są tanie jak barszcz. Jak jest poniżej 5st to ubieram skarpetkę do letnich spd i spokojnie te 50km tak robie bez odmrażania stóp. Miałem różne lepsze i gorsze skarpetki, ale te okazały sie strzałem w 10. Odkryte przypadkiem na nartach. Po prostu moja łydka jest niekompatybilna z butami narciarskimi i kiedyś zadumałem się z auta siostrze takie podkolanówki. Potem to przeniosłem na rower. Tak że eksperymentuj. Skarpetki wydawałoby sie, że pierdół, ale są niemal najważniejsz szczególnie jak jedziesz dalej.
  14. Dzisiaj zupełnie abstrakcyjne 47km. Średnia zawrotna, bo 23,8. Ale dzisiaj od rana dzień, w który wszystko sie nie udaje. Na rower też miałem nie jechać bo zdrowy rozsądek i nie bybło czasu. Ale czułem sie tak do d i zmięty, że stwierdziłem zę sie przejadę ot tak dla resetu bez spiny. Już o20 się zebrałem... No i się przejechałem. Pulsometr (opaska) chyba wyzionął ducha Wczoraj sie nie chciał sparować dziiaj pokazywał takie bzdury że aż przykro. Tętno 50 na podjeździe :D. Noga kompletnie nie miała siły. Czegoś takiego nie miałem od dawna. żeby na płaskim bez jakiegoś wiatru snuć sie poniżej 25/h Wczoraj jak bym był w innym ciele niż dzisiaj. Nie wiem, czy dodatkowe dwie h su mogą robić taką różnicę, że jednego dnia się jedzie z śr pod 30 a drugiego 25 jest trudna do zrobienia. Odkryłem za to chyba, czym oram kolana. Wieczorne jazdy. Nie jestem pewien, ale zdaje sie, że mamy tak ciepłe lato, że po prostu marzną i bolą. Wczoraj nie wiedziałem, że mam kolana, ale było ciepło. Miałem też poważną rozkminę od kiedy wróciła moda na żółte żarówki w autach... Już w połowie drogi sobie przypomniałem ze mam żółte okulary... Zdecydowanie to daje dużo. Zupełnie inaczej pracujesz na szosie inaczej na góralu. Poza tym to inne doznania. Odpoczywa sie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Ostatnio prawie tylko jestem na szosie ale muszę to zmienić bo zaczynam już rzygać asfaltem. Pomijając trening to na góralu można sie po prostu poszlajać po polach i odpocząć od ciśnięcia. Spinają sie tylko goście w za ścisłych gaciach, które im nabiał ściskają za bardzo i mają przez to ból tyłka. Wiele osób jeździ i to i to.
  15. @Sobek82 taki jest plan, żeby wiecznie być młodym. No dobra może nie wiecznie, ale tak przynajmniej do śmierci. Ja korzystam, że moje dzieci już w większości prawie dorosłe. I nawet chce sie im ze mną tłuc na rowerze A dzisiaj udało mi sie żonę na rower wyciągnąć po dłuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie. I udało się prawie 25km spacerkiem pojechać.
  16. Dzisiaj pojechałem oddać auto do serwisu.. Wracając jakoś tak ładnie było i jakoś tak dobrze się jechało, że zamiast skręcić na KRK skręciłem na Niepołomice... Przecież też do pracy dojadę a nadłożę może z 10km... no może 15... Wyszło 39,90km czas 1,22 brutto 1:25. Średnia 29,1 kadencja 86 Zasadniczo trasa praktycznie płaska wznios 146m... Po części się dobrze jechało a po części sie dałem podpuścić. Wyświetlił się mi na liczniku segment takie marne ~4,5km i kom tak wolno uciekał, że... A jak już sie rozpędziłem to szkoda było zwalniać bo podjazd. A najciekawsze jest to, że na tej trasie taka prędkość to nadal leszczyna nie daje to żadnych szans choćby zbliżyć się do top 10 Nie wiem co ci ludzie za szpinak jedzą.... Na 35km było 30... Ja wiem ze te 3,4km to przepaść, ale i tak w sumie jestem zaskoczony, bo tak z czapy to wyszło. Ostatnie 5 to takie trochę kluczenie przez górzyste osiedle Co chwilę skrzyżowania ślepe gdzie bezpieczniej się prawie zatrzymać. Potem ddrki i światła.
  17. Nie no masz rację. Miałem na mysli taką rechabilitację na zasadzie tu pomasuje pokarze trzy ćwiczenia tam pomasuje i następny proszę. Ostatnio dość kiepskie doświadczenia z rehabilitantami mieliśmy, choć ortopeda i tak przeszedł samego siebie. Prawda taka, że trzeba pracować nad sobą, bo inaczej nic nie pomoże.
  18. Noga ma śrubki i tak ma, że lubi zacząć boleć. Wystarczy, że zrobię coś głupiego i nawet kilka tyg trzeba jej dać na uspokojenie. Kolana to najpewniej ułożenie rzepki, na co nie ma lekarstwa. Można ostrzykiwać, ale to ślepy zaułek. Wzmocnienie mięśni daje więcej. A kręgosłup prześwietliłem przed pandemią i sie dowiedziałem "stan po złamaniu" (nie mam pojęcia co i jak bo sam lekarz stwierdził ze "źle to wygląda" i do konsultacji) i jakieś tam zwyrodnienia mniejsze. Konsultacja z rehabilitantem umarła wraz z pojawieniem sie świrusa. Ale tu zasadniczo rower nie szkodzi a pomaga. I tego się trzymam. Przejmować sie nie będę. Dobry rehabilitant może ratować doraźnie. Prawda taka, że mi sie nie chce, bo to nudniejsze od jazdy WTR, ale powinienem wrócić do treningu siłowego ze szczególnym uwzględnieniem pleców. I kręgosłup będzie działał. Rehabilitacja tutaj to najczęściej zaklinanie rzeczywistości, które pomaga na krótką metę. Jak się zbuduje gorset to od razu czuć poprawę i to na długo. Niestety trzeba to robić na bieżąco i nie zaniedbać a ja sztangę miałem w rękach chyba z 4-5 lat temu.
  19. https://www.komoot.com/tour/223034642?ref=wtd Masz tu narysowane od Plazy do końca Podbipięty. Pamiętam ze pytałeś o cienką oponę więc wyciąłem wszystkie szutry. Jedynie na igołomskiej masz niedokończona ddrkę która ma kilka kawałków szutru. Kiepska jest też nawierzchnia na Jeżynowej bo to taki sypany asfalt, który nie bardzo związał, ale spokojnie przejedziesz. Jak masz alergie na drogi to możesz skrócić jazdę ulicami nie jadąc Lutnia tylko Traktem Papieskim. Ale tam jest ruch minimalny i debile występują sporadycznie. Dalej do wjazdu na wał jedzie sie w ogólnym, ale tez całkiem spoko. Często jest tam więcej rowerzystów niż aut wiec sie chyba lokalsi przyzwyczaili. Powrót drugą strona to już raj bo tam aut jest naprawdę jak na lekarstwo z dymarek możesz skręcić przed igołomska w lewo, ale to jest po deszczu mocno błotnista zabawa. Taka nauka panowania nad rowerem, choć przejazd ma swój urok. Na Dymarek uważaj na jelenie One tam gdzieś sobie mieszkają i czasem przechodzą przez drogę
  20. Tak. A dokładniej to już na wysokości Niepołomic. https://www.google.pl/maps/@50.0431054,20.2059238,439m/data=!3m1!1e3 Dalej z krótkim odcinkiem drogami leci to do ujścia Dunajca i potem w velo Dunajec przechodzi.
  21. Sęk w tym, że buntuje się biodro. Ono się buntuje, bo wydaje mu sie ze jak ma śrubki to może sie buntować. Nie możemy się dogadać od jakiegoś czasu. Co gorsza, kolana dołączyły. Kocham chodzić po górach, ale one mają inne zdanie i takie są efekty że sie buntują. Ze snem też słabo, bo sie tak przyzwyczaiłem, że śpię po max 5h. W nocy mi sie najlepiej pracuje (telefon dzieci i żona są wyłączeni i jest spokój. ) To jest moja pięta achillesowa. Ciągle niedospany jestem. Koronatime był wybawieniem, bo na wszystko był czas. Doskonale sobie zdaję sprawę, że system sie wali przez to że nie odpoczywam. Ale ja jestem mocno pier.. No po prostu rodzinnie mamy zwichrowanie i jak nie jadę na rower to będę coś robił. Pomiar mocy to jest za dużo cebulionów niestety więc sobie muszę odpuścić. Jeszcze kilka rowerów w kolejce czeka do kupienia dla młodzierzy. Na ten moment celem krótko dystansowym jest KRK Częstochowa KRK z młodą w jeden dzień bez jakichś spin. Może się wykroić sensowny dzień z sensowną pogodą, żeby nie było szarpania a przyjemność. Moje jakieś tam ambicje, żeby jeździć szybciej na razie są nieistotne. Może za jakiś czas podejdę do tego poważniej a na razie jak się uda "w wolnej chwili przy okazji" Pewnie we wrześniu więcej będę sam jeździł i miał mniej czasu to moż zacznę jakoś bardziej podchodzić do tego treningowo. A dzisiaj to raczej była walka z sobą niż jazda. Pomimo łykniętego ketonalu po 20km mnie tak bolało, że się zastanawiałem jak siedzieć, żeby z roweru nie spaść. Mogłem odpuścić, ale stwierdziłem, że nie ma takiej opcji poza tym zawsze w końcu się przyzwyczajam Już wtedy wiedziałem, że będzie tak se, ale co z tego. Dołożyłem sobie zmienną, że nie zatrzymuje się, żeby nie było zbyt nudno i tyle. Swoją drogą to podziwiam ludzi, którzy dzień w dzień WTR tłuką kilkadziesiąt km w stronę Niepołomic i potem do KRK. To jest tak koszmarnie nudne jechać tym wałem, że następnym razem książkę muszę zabrać albo poduszkę...
  22. Zasadniczo to miał być według komota asfalt, ale jak zwykle kłamca mnie wpakował na z 3km polnej drogi. Dzisiaj 115km czas 4:21 netto brutto 4:27. Zatrzymania to światła i dolanie wody z kranu. Prędkość średnia 26,3 Kadencja średnia 85 Na 100km stoper pokazywał 3:48. I pomimo że czułem ze mnie się już nie chce i nie mam siły następne 10km pokazało śr 29... Wprawdzie była wtopa z asfaltem, który zwinęli. Dosłownie i w przenośni. Raz, że komot skrewił dwa, że na sporym był sfrezowany i ogólnie ze słabej drogi zrobili jesień średniowiecza (jeśli tam położą asfalt będzie bajecznie i bez aut praktycznie ), Wiatr wiał w każdym kierunku, ale nie zza pleców, Dodatkowo biodro jest oporne i nie zajarzyło, że ma siedzieć cicho i na 20km zdecydowanie oprotestowało jazdę... Już rozważałem powrót, ale bez żartów. Nie będzie mnie jakieś biodro szantażować. Ale i tak niezadowolony jestem. Liczyłem, że te 27 może i 28 się uda przeskoczyć. Szczególnie że do wtopy z drogą nieźle szło, bo było sporo ponad 27. Pociesza mnie troszkę strava bo w sumie jak patrzę na dzisiejsze czasy na segmentach szczególnie tych dłuższych to jestem powyżej 1/3 stawki, a to raczej mocne segmenty. Na niektórych nawet w T10 jeszcze, a już po 18 Z ciekawostek to dzisiaj zakochałem sie po raz kolejny w moich oponach. G-one speed od schwable. Bardzo radośnie sobie wszedłem w zakręt. Na tyle radośnie, że celowałem prosto w rów. Więc co debil robi w takiej sytuacji? No kładzie rower bardziej Rower praktycznie leżał i już się zastanawiałem jak bardzo będzie bolało i czy dam radę sie doturlać do domu i do kogo dzwonić, żeby mnie z tego rowu wyjął. A tu nic... przeszły parę mm do pobocza udało mi się podnieść i nic... Kurcze te opony naprawdę się kleją do podłoża. Szukałem tańszej opcji, ale chyba jednak sobie pozwolę na te kilka stów rocznie. Ale do końca mc zostało 12 dni. i brakuje mi 866km, czyli jakieś 72 dziennie. Czarno to widzę, bo muszę jeszcze w tym czasie odebrać młodą z obozu i dostać się nad Bałtyk. A czasem trzeba popracować, a przynajmniej poudawać ze sie pracuje... Jak by pogoda była gwarantowana i wieczorami nie lało to spoko mogę po nocy kręcić. Wprawdzie jazda w deszczu to nie problem, ale jazda w tych zlewach burzowych przestaje być przyjemnością szczególnie po drogach a innych opcji za wiele nie ma. PS Ale w zimie mam inne nastawienie. Nigdy tak w zimie nie zmarzłem jak te kilka dni temu ja się mi na plecy wylała ta lodowata woda. Była piękna pogoda i nie nie wskazywało na to że ktoś odkręci kurek za godzinę... Jak raczej jestem odporny i mi nie przeszkadzają jakieś drobiazgi jak deszcze to to mnie rozwaliło.
  23. Wyszedłem na balkon... zobaczyłem, że jest ładnie... zerknąłem na chmury... Stałem patrząc i przekonując sie ze chce mi sie jechac po tym wszechobecnym błocie... Po jakichś 10min zaczęło kropić. Nadal, wiedząc, że źle robię zabrałem sie za "kilka rzeczy" które w domu leżały odłogiem, bo jedyny wolny czas wykorzystywałem na jazdę. Jak skończyłem znowu sie przekonywałem że to bez sensu jak zaraz może lunąć... A jkzda w nocy w deszczu i jeszcze jak ewidentnie mnie kilka poprzednich "orzeźwiających deszczyków" doprowadziło na skraj przeziębienia ninie jest dobrtym pomysłem. Niestety żona pomogła mi podjąć "słuszną decyzję" że chyba po 3h przespanych w nocy 5h za kierownicą to chyba jestem mocno pierd.... że w ogóle patrzę na rower... wiec mam sie nie wygłupiać. A teraz sobie policzyłem czy jest jakakolwiek szansa, żeby zrobić te 1600km w tym mc i co? Trza by popylać po 80km dziennie. A ze dwa dni jeszcze musowo wypadną na jazdy to by wychodziła 100/dzień Ten miesiąc jest strasznie parszywy. Zamiast wakacyjnego uspokojenia to wszyscy dostają kota po koronawirusie a na dodatek pogoda taka, że trzeba w deszczu jeździć. Wczoraj też plan był na 50 bo młoda przed wyjazdem chciała zrobić 600 w tym mc. I po 12 się zaczął deszcz. No nibby pikuś można by jechać ale dzień przed wyjazdem w las tłuc w zimnym deszczu 40km? Pominę milczeniem że bybła 18 a młoda jeszcze nie była spakowana i jeszcze jakieś zajęcia miała po przygotowywać na obóz dla dziewczyn... Czy u Was też te "letnie deszczyki" są takie parszywie zimne? I wczoraj i poprzednio to jakaś masakra. Jak by ktoś lał wodą z głębokiej studni. Normalnie w lecie deszcze były ale ciepłe i można było sie nimi średnio przejmować . A w tym roku czuję sie jak na początku października. Wieczorem roi się nieraz "lodownia" a jak leje to też zimny deszcz. Ostatnio od wyjazdu do powrotu temperatura zjechała z 23 do 14... w godzinę. 10-12 st różnicy na popołudniowych jazdach jest normą. tak samo jak temp z zakresu 9-14st po 18. A to środek lata jest .
  24. Może nie na rowerze, ale... https://sportowefakty.wp.pl/kolarstwo/890867/kolarstwo-kolejny-bulwersujacy-wypadek-77-latek-walczy-o-zycie-policja-juz-wie-k Chyba czas, żeby sądy zaczęły dawać full w takich wypadkach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...