Skocz do zawartości

Boss

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    361
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Boss

  1. Jeszcze na temat pokazanego przeze mnie obrazka z przejazdem "cofniętym" wgłąb drogi poprzecznej: Takie rozwiązanie zawsze mnie zastanawia w kwestii przepisu: "Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, (...), jadącym na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla pieszych i rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić." Bo czy to coś po czym jedzie rowerzysta tuż przed wjazdem na przejazd jest jeszcze w ogóle częścią drogi, którą pojazd skręcający zamierza opuścić i którą jechał rowerzysta? Czy może jest to już część drogi poprzecznej, a wtedy przepis przestaje obowiązywać? No i tak na chłopski rozum, nie jest już to jazda rowerzysty "na wprost". Mało tego, rowerzysta na takim tworze skręcając na przejazd musi wykonać zakręt o 90 stopni, ale ma też możliwość pojechania prosto wzdłuż drogi poprzecznej, więc właściwie jest zobowiązany zasygnalizować skręt na przejazd, bo tylko to rozwiąże problem odczytania intencji rowerzysty przez kierowcę skręcającego w drogę poprzeczną. Ale jeżeli ten przepis by nie obowiązywał, to samochód miałby pełne prawo wyprzedzić rowerzystę i zajechać mu drogę wjeżdżając na taki "cofnięty" wgłąb drogi poprzecznej przejazd... A wielkość takiego "cofnięcia" jest w mojej okolicy na różnych skrzyżowaniach bardzo różna, od braku do kilkunastu metrów jak na przykładzie.
  2. Wspomniana liczba 0 rowerzystów konsultujących jest pewną złośliwością. Owszem, może to tylko efekt tego, że organizacja konsultacji wygląda tak, a nie inaczej, i że bardziej (albo czasem tylko) stawiają się nich ci, którym droga włazi na posesje, przebiega obok posesji albo zostali po prostu skazani na wywłaszczenie, a gdy takich nie ma, to frekwencja jest zerowa. Ale chwila, czy to szary obywatel-rowerzysta nie mający wiedzy i odpowiednich kompetencji ma odpowiadać za poprawianie projektu niefunkcjonalnej infrastruktury rowerowej? A jeżeli biblijnie nie rozedrze szat na konsultacjach i nie rzuci się pod nogi projektantowi, to jest sam sobie winny? Jaka jest szansa, że argumentów obywatela-rowerzysty ktoś wysłucha na tyle, że projektant poświęci kolejne godziny na poprawienie projektu? Niefunkcjonalna infrastruktura rowerowa jest infrastrukturą rowerową i można odnieść wrażenie, że projektanci projektują ją najczęściej dla samego jej istnienia, a nie dla funkcjonalności. Ale dlaczego to robią, czy dlatego że np. nie są rowerzystami, a może nie mają odpowiedniej wiedzy, albo że nikt kto ma taką wiedzę ich nie kontroluje, a dla urzędnika zamawiającego projekt wystarczy, że infrastruktura jest w projekcie, bo miała być, a jaka jest, nie ma znaczenia? Może gdyby istniało "Ministerstwo Ruchu Rowerowego i Kolarstwa" oraz obowiązek konsultowania z nim każdego projektu, to projektanci i samorządy mieliby jakiś bat nad głową, ale to chyba marzenia ściętej głowy, stąd moje "senne fantazje" co do nadziei w ewentualnych dyrektywach UE.
  3. Główna jest ruchliwa, a 220 metrów wzdłuż tej samej głównej jest już tak jak niżej. No dobra, to niżej jest akurat zjazdem jednokierunkowym, ale porównywalnie ruchliwym i też można było przejście z przejazdem odsunąć, więc trochę tu brak konsekwencji. Oczywiście, że im wolniej tym bezpieczniej, ale czy zawsze należy zakładać, że samochodami kierują szybko i bezpiecznie jeżdżący mordercy i oni nawet powinni szybko i bezpiecznie jeździć, a skoro tak, to spowolnijmy wyłącznie rowery, co by przy okazji nie były szybsze niż samochody? W godzinach szczytu rowery są na tej drodze znacznie szybsze od samochodów, a powyższego zawijasa nie było przed przebudową, rowery były jeszcze szybsze i nikomu to nie przeszkadzało.
  4. Właściwie to nie problem, by pewne "buble" projektować intencjonalnie, przy czym definicja "bubla" zawsze zależy od punktu widzenia i siedzenia, zresztą definicja intencjonalności również. Projekt ma zapewnić bezpieczeństwo rowerzystom? Proszę bardzo, zapewnia, a robi to przez utrudnienie rozwijania "niebezpiecznych" dla rowerzystów prędkości, a skoro DDR sąsiaduje z chodnikiem, to poprzez rozwiązania redukujące prędkość do prędkości pieszego, a skoro są przejazdy przez jezdnie, to zarówno z racji przylegania do przejścia, jaki i z chęci spowolnienia rowerzystów, co by nie wpadali z dużą szybkością pod samochody, powstają zawijasy i co kilkadziesiąt metrów DDR przechodzi w CR-P. Np. poniższe rozwiązanie jest dla rowerzysty oraz pieszego irracjonalne i obaj uczestnicy ruchu mają pełne prawo nazwać go bublem, bo raz, że droga podrzędna na którą dziwacznie "wsunięto" przejście i przejazd nie jest drogą ruchliwą, a dwa, że zmusza pieszego i rowerzystę do oglądania się za plecy, bo przekręcenie głowy na bok już tu nie wystarcza. DDR po jednej stronie drogi jest całkowicie bezpieczna pod początku do samego jej końca, jak ta poniżej (zapewniam, że jest dwukierunkowa, jest to most nad małą rzeczką) - niebezpieczne jest skrzyżowanie przez które rowerzysta musi wrócić na jezdnie, na początku tej DDR też jest skrzyżowanie na którym musi wjechać na DDR, ale co najważniejsze, te wszystkie niebezpieczne miejsca nie należą do infrastruktury rowerowej, może nawet na pewno nie wchodziły w zakres projektu budowlanego w którym zawarto DDR. "Kiedyś tam rozpisze się przetarg i może się tą DDR przedłuży" - być może lub nawet na pewno taka myśl przeszła świadomie przez myśl projektanta i urzędnika - i tu mamy świadomą intencjonalność.
  5. W kwestii formalnej: - 0% utraty pojemności akumulatorów litowo-jonowych po 4 latach użytkowania jest sprzeczne z prawami fizyki. Nie zaprzeczam, że akumulator może być i pewnie jest w dobrym stanie, ale na pewno jest w gorszym niż fabryczny, a to że jakiś test zwraca wartość 100% i jest to nazwane "sprawnością" jest zależne od założeń testu, sposobu wyznaczania tego parametru i wartości odniesienia. Być może jest tak, że dla fabrycznie nowych akumulatorów test zwracałby np. 130%, ale wynik jest obcinany do 100% ustalonego poziomu odniesienia podawanego np. jako jakiś parametr katalogowy, natomiast rzeczywiste akumulatory projektuje się z 30% zapasem na okres typowego użytkowania, co by zresztą mogło świadczyć o dbałości producenta o użytkowników swoich produktów. - Nie ma doładowywania bez rozładowywania, a jedno i drugie jest procesem elektrochemicznym degradującym akumulator. Pełny cykl to rozładowanie od maksimum do minimum zgromadzonej energii oraz ładowanie, a wszystko pomiędzy to fragmenty pełnego cyklu, a każdy fragment również degraduje akumulator. Kolejna sprawa to temperatury w jakich się to odbywa, z przechowywaniem bez użytkowania włącznie. - Nie ma rozładowania do zera, jest rozładowanie do pewnego poziomu odcięcia (minimum napięcia ogniwa) przy którym elektronika powinna uniemożliwić dalsze rozładowanie, bo inaczej akumulator zostanie całkowicie zdegradowany. - Praktyka pokazała, że akumulatory litowo-jonowe nie lubią być przechowywane w stanie głębokiego rozładowania i podobnie nie lubią stanu pełnego naładowania, dlatego do długotrwałego przechowywania zaleca się utrzymywanie stanu naładowania ok. 50-60%.
  6. Mam taką po 1000-kroć naiwną fantazję rodem ze snu lub filmu sci-fi, że na zasadzie podobnej do norm Euro-x, Unia Europejska wyda normę dotyczącą infrastruktury dla rowerów wraz terminami do których państwa członkowskie muszą taką infrastrukturę dostosować pod groźbą utraty jakichś unijnych subwencji, a wymogi byłyby m.in. takie: - przejazdy dla rowerów mają być oznakowane jak każde inne skrzyżowanie, czyli sygnalizacja świetlna lub znaki w rodzaju "stop" lub „ustąp pierwszeństwa” (też dla samochodów, jeżeli DDR ma mieć pierwszeństwo ), a przy braku oznakowania obowiązuje „pierwszeństwo z prawej”, - likwidacja przeszkód na DDR, typu: kostka, krawężniki, obniżenia na wjazdy na posesje i działki, oraz np. wszelkie spowalniające zawijasy przy skrzyżowaniach, - dostosowanie wszystkich DDR do prędkości min. 30km i to bez żadnych wyjątków, - zakaz budowy i likwidacja odizolowanych DDR wokół rond, - zakaz budowy i likwidacja ciągów rowerowo-pieszych, - zakaz budowy i likwidacja dwukierunkowych DDR usytuowanych tylko po jednej stronię drogi (rowerzysta nie może być zmuszany do nagłego zatrzymywania się na jezdni i przeprawiania się na lewą stronę, bo nagle pojawia się tam dwukierunkowa DDR), - poza terenami zabudowanymi wyłącznie pasy dla rowerów lub odpowiednio szerokie pobocza, - dopuszczenie możliwości jazdy rowerem po chodniku ustępując pieszym (zamiast ciągów rowerowo-pieszych), - coś co zlikwiduje nagle wyrastające spod ziemi krótkie DDR, czyli np. jakaś droga wojewódzka lub gminna z poboczami, a tu nagle miejscowość i przez 2km DDR, po czym koniec DDR i rower wraca na jezdnię, a za parę km powtórka z rozrywki - i nie ważne że DDR będą po dwóch stronach, bo chodzi o zbędną konieczność wjazdu na DDR, a potem ponownego włączania się do ruchu, - (inne fantazje rowerowego „oszołoma”) No i marzą mi się jeszcze "przejazdy dla samochodów" przez drogi dla rowerów, z obowiązkowym zatrzymaniem samochodu przez przejazdem, spojrzeniem kierowcy "w lewo, potem w prawo i jeszcze raz w lewo", a gdy nie nadjeżdża żaden rower, to można przejechać. Aaaaaa, pora się obudzić, ciekawy sen miałem 😉
  7. 1. Rozporządzenie w sprawie przepisów techniczno-budowlanych dotyczących dróg publicznych: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20220001518 2. Niezobowiązująca nikogo do niczego lista pobożnych życzeń dla zatkania mord wszelkim oszołomom, w tym rowerowym: https://www.gov.pl/web/infrastruktura/wr-d A tak naprawdę, to wszystko rozgrywa się na szczeblu samorządowym. To co gada np. jakiś minister jest tylko pod publiczkę i dla wyborców, a jest to zupełnie inna bajka niż rzeczywiste realizacje projektów przez władze lokalne. Jeżeli miałbym sformułować wytyczne dla "poprawnego politycznie projektanta dróg publicznych", to w części dotyczącej ruchu rowerowego brzmiałoby to tak: 1. Dla bezpieczeństwa pojazdów samochodowych odseparować ruch rowerowy budując drogi dla rowerów. 2. Dla bezpieczeństwa pojazdów samochodowych bez żadnych wyjątków podporządkować ruch rowerowy pojazdom samochodowym. 3. Dla bezpieczeństwa pojazdów samochodowych spowolnić ruch rowerowy na drogach dla rowerów i przejazdach rowerowych za pomocą środków opisanych w rozporządzeniu w sprawie (tym wyżej). 4. Dla wygodny użytkowników pojazdów samochodowych budować pozbawione przeszkód wjazdy na wszelkie tereny prywatne (i inne) przez chodniki i drogi dla rowerów, wykorzystując możliwości zawarte w rozporządzeniu w sprawie (tym wyżej). 5. Dla wygody pieszych podporządkować pieszym ruch rowerowy tam gdzie tylko jest to możliwe. 6. ( pewnie coś jeszcze pominąłem...) Po spełnieniu powyższych punktów każdy projekt będzie klepnięty przez władze samorządowe bez żadnych zastrzeżeń, oraz będzie teoretycznie zgodny z rozporządzeniem, nawet tym najnowszym, co to niby ma sprzyjać krzewieniu (czytaj: trzebieniu) ruchu rowerowego. Nie ma. Jeżeli za cichym przyzwoleniem stawia się znaki niezgodnie z projektem i niezgodnie z prawem, a inwestycja zostaje odebrana i nikogo to nie obchodzi, to na ewentualne "lekkie" odstępstwa od projektu, "lekko" niezgodne z rozporządzeniami też się łaskawie przymknie się oko. Wszystko dla dobra samoch.., o przepraszam, dla dobra rowerzystów, którzy przecież tego właśnie chcą - chcą domyślnie, znaczy muszą chcieć, znaczy nawet nie pytani tego chcą, a nawet nie trzeba ich pytać, bo wiadomo, że tego chcą...
  8. I to bardzo mała garstka rzeczywistych chińskich producentów, którzy każdemu sprzedawcy nadrukują hurtowo co tylko zechce. Gdybym rozeznał dobrze sprawę, to po kontakcie może z dwoma lub trzema rzeczywistymi producentami, mógłbym 90% części rowerowych oferowanych na Aliexpress sprzedawać pod marką np. "Ugo Bozz", co by się kojarzyło z pewną znaną marką, ale jednak różniło na tyle, by uniknąć procesów sądowych
  9. Zgadzam się. Wychwalającym chodzi bardziej o podejście polityczne, bo w polityce jest tak, że jeżeli czegoś dobrego, co by się gdzieś tam przydało, nie ma prawie wcale, to chcąc to coś wprowadzić trzeba przejaskrawiać jego zalety, co by w ogóle zacząć o tym dyskutować i trafić z przekazem gdzie trzeba. Stronę wcześniej Greg1 zamieścił fotkę ronda z jakiejś holenderskiej miejscowości, gdzie są pasy rowerowe - u nas to nie do pomyślenia, a sztandarowy przykład to pewne znane mi od lat rondo, za którego przykładem powstają teraz kolejne o takiej konstrukcji (to w zasadzie standard w Polsce), do którego wiodą drogi wyłącznie z poboczami, a DDR wyrasta jak spod ziemi 20 metrów przed rondem z każdej jego strony, ciągnie się dokoła, więc na każdym zjeździe kończy się po tych 20 metrach i rower musi wrócić na jezdnię. Na tym rondzie często zawracam i gdybym chciał zawrócić zgodnie z prawem, to musiałbym PRZECIĄĆ W POPRZEK SZEŚĆ PASÓW RUCHU NA TRZECH PRZEJAZDACH dla rowerów, więc w najgorszym wypadku sześć pojazdów ma szansę mnie potrącić, a do tego dochodzi włączenie się do ruchu z DDR na jezdnię - dlatego pokonuję to rondo jadąc niezgodnie z prawem jezdnią, a dokładniej jadąc _jednym_pasem_dookoła_wyspy, zatem żadnego nie przecinając Ja to odbieram tak, że rowerzysta staje się tam kompletnie upodlonym uczestnikiem ruchu drogowego, którego w sposób niezrozumiały naraża się na utratę zdrowia i życia.
  10. Odnośnie argumentu o "sportowcach zawodowych, co to nie mają większych praw" - tydzień temu oglądałem na Eurosporcie fragment relacji z zawodów, i to akurat triatlonowych, w których zresztą polski zawodnik wypadł doskonale, a zacząłem w momencie gdy kończyło się pływanie i zaczęła jazda rowerem na czas - i to była po prostu rzeźnia, czołowe tuzy tego sportu po kilku kilometrach kładły się na asfalcie z wyczerpania, twardzi faceci płakali z żalu, że trasa ich pokonała. Nie pojmuję tego, że niektórzy myślą w ten sposób, że tacy sportowcy robią to wyłącznie dla siebie i wyłącznie dla kasy - jeżeli by tak było, to nikt by nie oglądał żadnych transmisji, w ogóle nie byłoby transmisji, bo dla kogo miałyby one być przeznaczone? I wcale nie chodzi mi o to, żeby dawać sportowcowi jakieś większe prawa, tylko o to, że każdy trening to pot, ból i wyczerpanie fizyczne, psychiczne też, więc wyprowadzenie z równowagi kogoś kto wypruwa sobie żyły robiąc to dla swoich kibiców jest bardzo łatwe, dlatego nie dziwię się piłkarzom, którzy słysząc wyzwiska odmawiają gry, albo wręcz potrafią zaatakować jakiegoś kibica nawet fizycznie, wszak grają dla niego, co by miał rozrywkę, a ten się odpłaca im czystym chamstwem. Gdybym miał okazję, to pojechałbym na zawody na których miała wystartować ta zawodniczka i szczerze ją dopingował, możliwe że wielu jej fanów tak właśnie zrobi, i mam nadzieję, że na nich wystartuje, a nawet jeżeli nie, to spotka się z życzliwością i uznaniem za to że reprezentuje Polskę (tak przy okazji, jeżeli gdzieś w sieci znajdziecie komentarz namawiający ją do emigracji, to był to mój czarno-ironiczny komentarz) Kierowca który ją zaczepił też uprawia sport, a jego sport jest specyficzny - kupił i zamontował kamerę w celu uprawiania owego sportu - szuka przeciwników do konfrontacji, a gdy znajdzie, to przeprowadza prowokację i upaja się uczestnictwem w niej, a relację ze swoich "sportowych" zwycięstw przedstawia jak relację z zawodów. Może jestem tu tendencyjny jak autor artykułu który wyżej podlinkowałem - może i tak, nie będę zaprzeczał. Pokaż mi nagrania z dowolnego dnia Twojego życia, a wcielę się w rolę "szeryfa" i znajdę setki powodów do zwrócenia Ci uwagi, głównie za pomocą słów na "k" i "ch", na łamanie przez Ciebie prawa i jakieś "niegodne" zachowania, a nawet zarzucę Cię listą przepisów które naruszyłeś, co do których będziesz musiał się zgodzić, że rzeczywiści zostały naruszone. Tyle, że po spotkaniu z kilkoma takimi "szeryfami" będziesz się bał wyjść na ulicę, albo w końcu któremuś dasz w mordę, co ten sfilmuje i wrzuci na jakiś portal społecznościowy jako dowód Twoich ciężkich przewinień. A przecież Ty chcesz tylko żyć nikomu nie szkodząc, być osobą miłą uprzejmą i w ogóle, a tu ktoś nagle Ci uświadamia, że jesteś na każdym etapie przestępcą zasługującym na wyzwiska i karę.
  11. Słuchałem kiedyś audycji radiowej, której gościem był ktoś kto szkolił się w bardzo znanym ośrodku szkolenia komandosów w USA i jednym z badań na odporność psychiczną był test sprawdzający reakcję kandydata na wszelkiego rodzaju krzyki, wyzwiska itp. Zakładam, że 99,99999% wyrażających opinie o ignorowaniu dowolnego rodzaju zaczepek słownych, do tego w każdej sytuacji i w każdych okolicznościach, by ten test oblało już w pierwszych sekundach jego trwania. Wystarczy spojrzeć na to, że w tym wątku padają odpowiedzi, jeżeli tylko ktoś kogoś zacytuje i ma uwagi do treści - a przecież można to przemilczeć i zignorować, tak jak do przemilczenia i ignorowania namawia się ową nieszczęsną rowerzystkę.
  12. Może to? Próbowałem tam dodać komentarz, ale coś jest skopane i się nie dało. https://www.motocaina.pl/artykul/triatlonistka-lamie-przepisy-i-kopie-samochod-a-sama-dostala-gazem-pieprzowym-kto-mial-tu-racje-465926.html Wyrok i uzasadnienie prawne tam jest, wymiar kary też określono, jest tylko czekanie na policję, co by wystawiła mandat - słowo "sąd" chyba tam nie pada, o ile dobrze zauważyłem, wszak to zbędna dla niektórych instytucja
  13. DDR bezpośrednio sąsiadujące z jezdnią też są zawalane błotem i śniegiem, nie mówiąc już o wjazdach na przejazdy. Ubiegłej zimy (w grudniu nawaliło śniegu) miałem długi czas w okolicy taki przypadek, że jedna DDR była idealnie odśnieżona, asfalt czarny jak nigdy, ale nie można było się na nią dostać z powodu wysokich hałd śniegu z każdej jej strony - i to tak sobie stało póki śnieg nie stopniał - a była to jedyna idealnie odśnieżona okoliczna DDR, do tego wiodąca tylko w jedno miejsce, tj. na cmentarz komunalny - rowerzystę na ową DDR można było co najwyżej wnieść przez te hałdy, a skoro to droga na cmentarz, to chyba martwego w trumnie. Z drugiej strony, nie można mówić że jakieś rozwiązanie drogowe jest złe tylko dlatego, że zarządca drogi ma głęboko w rzyci jego stan, bo przy takim podejściu to sporej części jezdni dla samochodów nie warto budować. Może nie pokazuj tego rowu wypełnionego wodą, bo stanie się to standardową częścią każdej drogi dla rowerów i ciągu rowerowo-pieszego, bo przecież rowerzyści za szybko na nich jeżdżą, potrącają przechodniów, prowadzone przez nich dzieci i psy - dla przechodniów ustawi się coś na kształt kamieni w strumyku rozstawionych na odległości kroku więc nawet dziecko przejdzie i może jednostronną poręcz się zamontuje... Chyba ten akapit też będę musiał skasować 😉
  14. To miejsce wypadku z powyższego filmiku już się drastycznie zmieniło. Ale znak C13-C16 pozostał - tylko co on oznacza? 🤔 Ale to niżej jest wytworem sprzed 2 lat, ma się dobrze, wypadki są regularne, dołożono lustra, których nie ma na zdjęciu: Można w nieskończoność, a nawet tak będzie w nieskończoność... A tak poza tematem - gdzie na youtube są kanały STOP PROJEKTANT i STOP URZĘDNIK?
  15. Oj, przy trafieniu w czuły punkt, odpowiedni czas i nastrój skopałbyś nie tylko samochód, np. gdyby celem Twojej jazdy rowerem było coś ważnego, co zaważy na Twoim dalszym życiu - nie dość, że się tym denerwujesz i jesteś podekscytowany, to jakiś burak wyprowadza Cię z równowagi rzucając słowne inwektywy i zajeżdżając Ci drogę, a przez jego buractwo możesz nie dotrzeć na miejsce i z ważnego wydarzenia nici - tu mamy zawodowego sportowca i ważne dla niego zawody. Kobiety łatwiej się stawiają facetom, określenie "damski bokser" jest w naszej kulturze dobrze znane i większość mężczyzn odstrasza to od takich czynów, użycie gazu było tu "bezpiecznym" wyjściem, bo inaczej dostałby łątkę takowego boksera. Zakładam hipotetycznie, że gdyby trafił nie na "babe na rowerze", tylko na męskiego zawodowego ironmana trenującego do ważnych zawodów, to ewentualnie zamieszczony filmik przedstawiałby co najwyżej łóżko szpitalne i jakąś kończynę w gipsie, choć bardziej prawdopodobny byłby brak filmiku i salwowanie się ucieczką, choć przed zawodowym ironmanem nawet ucieczka samochodem mogłaby być trudna.
  16. Rozumiem pełną separację, kiedy to DDR od jezdni oddziela np. pas zieleni, ale droga z DDR na której miał miejsce omawiany incydent wiedzie parę kilometrów przez teren niezabudowany, a nawet leśny, a jedyną różnicą między tą DDR i pasem lub szerokim poboczem jest podwyższenie powierzchni (oczywiście poza dwukierunkowością owej DDR). Czy przez te parę centymetrów wyżej można się poczuć bezpieczniej, mimo że nie jest ani odrobinę dalej od pasa ruchu dla samochodów niż wtedy gdyby to było zwykłe pobocze? Jedynym "zabezpieczeniem" jest krawężnik, ale z krawężnika na jezdnię rower może spaść (zwłaszcza w zimie, gdy krawężnik ukryje się pod śniegiem zgarnianym przez pługi)
  17. Zgadzam się, to bardzo zły wynalazek działający jak przeszkoda, do tego najgorsza z przeszkód, bo wzdłużna. Drogi dla rowerów jako osobne twory są złem które wszystkim przeszkadza. Nie do końca rozumiem dlaczego tak bardzo unika się tworzenia pasów dla ruchu rowerów będących de facto częścią tej samej powierzchni drogi, a wydzielonych wyłącznie przez namalowane linie. I nawet pasów nie musi być, bo wystarczą _odpowiednio_szerokie_ pobocza. Jedyny argument za nie robieniem pasów i szerokich poboczy, to ewentualnie traktowanie pasów rowerowych i poboczy jako dodatkowego pasa ruchu przez innych uczestników ruchu niż rowery. Do hierarchii występków wg agresywnych kierowców, którą bardzo trafnie i humorystycznie opisał @marcinusz, dodałbym gdzieś po rowerzystach "baba za kierownicą", a pozycję wcześniej "baba na rowerze"
  18. Każdy z nas może się znaleźć w sytuacji, w której zachowa się tak, że ta dziewczyna będzie przy tym niewinnym aniołkiem. Jeżeli to ma być dyskusja o stanie psychicznym i ewentualnej poczytalności uczestników zdarzenia, to nie to forum i nie ta wiedza, no chyba że ktoś jest biegłym psychologiem i psychiatrą.
  19. Zastosowałeś tzw. "ukryty przekaz" 😉 Wjazdy służą do wjeżdżania na pola i posesje - a do czego służą podwyższenia?
  20. W drugim filmie pojawia się pytanie o lekarstwo - wg mnie lekarstwa nie ma i nie będzie, bo sączyć się ma wyłącznie trucizna i jad na co wielu ciężko i celowo pracuje. Próbując wyobrazić sobie siebie w roli polityka, urzędnika samorządowego i związanego z nimi biznesmena doszedłem do wniosku, że patrząc z takiej perspektywy omawiany incydent jest spełnieniem moich marzeń i doskonałym przykładem na skuteczność realizowanej od lat strategii. Strategii polegającej na wmawianiu wszystkim uczestnikom ruchu drogowego, że coś powstaje dla ich dobra, podczas gdy to coś służy wyłącznie jako generator konfliktów między uczestnikami ruchu drogowego, a ten generator jest idealną pożywką dla mnie jako urzędnika, polityka, biznesmena... Bowiem im więcej i im większe są kłótnie i bijatyki na drogach, tym więcej mam wyborców i petentów do zadowalania kolejnymi obietnicami, a przede wszystkim tym większa pożywka do rozpisywania przetargów na coraz bardziej absurdalne przebudowy poprzednich absurdalnych przebudów, które to przetargi wygrają firmy żon, teściów i znajomych, którym materiały sprzedadzą hurtownie braci, synów i partyjnych kumpli, a za wszystko zapłacą ze swojej kieszeni coraz bardziej skłóceni użytkownicy dróg domagający się kolejnych inwestycji i kolejnych przetargów, ale już nie dla siebie, tylko po to by inwestycja jeszcze bardziej dowaliła "przeciwnikom na drodze", czyli blachosmrodom, pedalarzom, pieszym chodzącym jak zombie itp. - czyli dla mnie polityka, samorządowca i biznesmena oznacza to lody, lody i jeszcze raz kręcące lody.
  21. Jeżeli to było celowe i świadome prowokowanie innego uczestnika ruchu drogowego do popełnienia wykroczenia oraz konfrontacji słownej i fizycznej, łącznie z działaniami które praktycznie każdego doprowadziłyby do stanu silnego wzburzenia emocjonalnego, to kopanie w samochód i jazda środkiem pasa były tylko skutkiem owego stanu wzburzenia, a zatem skutkiem który bez celowej prowokacji nie mógłby wystąpić. Dodam że na zakrętach w też zjeżdżam rowerem na środek pasa, aby uniknąć zabronionego przecież wyprzedzania na zakręcie, a potem wgniecenia w pobocze, gdy wyprzedzający zobaczy jadący z przeciwka pojazd.
  22. Taka refleksja - sąd, sądem, ale podziało się tak, że wyroki w świadomości społecznej zapadają już podczas "pierwszego wrażenia" po jakimś "świeżym zdarzeniu", być może dlatego, że jest to związane z największą porcją emocji, a potem emocje opadają na tyle, że sprawa przestaje kogokolwiek interesować prócz uczestników zdarzenia, łącznie z brakiem zainteresowania wyrokiem sądu, który być może w ogóle nie zaistnieje medialnie, a jeżeli zaistnieje to w atmosferze już kompletnie wyzutej z emocji i zainteresowania. Bo czy ktoś będzie czekał z publikacją tego rodzaju filmików do czasu wyroku sądowego w sprawie sfilmowanego zdarzenia? Czy gdyby nagrać filmik w którym ktoś przedstawiłby np. powyższe wyroki sądów, to kogokolwiek by taki filmik zainteresował? A przecież to są wyrok sądów, czyli ostatecznie rozstrzygnięcie prawne konkretnych problemów! To by oznaczało, że nawet gdy nieszczęsna rowerzystka zostanie uniewinniona, a kierowca skazany, to choćby nagrała filmik na którym czyta uzasadnienie wyroku albo wydrukowała wyrok i rozdawała na prawo i lewo podczas zawodów i konferencji pasowych, to w świadomości większości ludzi dalej będzie to ta "głupia pedalarka co kopie w samochód i nie chce jechać ścieżką rowerową". Może sądy pora zlikwidować, po cholerę wydają wyroki, które na nikim nie robią wrażenia...
  23. @leon7877 - prosiłeś o niezrozumiałe słowo, które wyjaśnisz - słowo podałem, ale wyjaśnienia nie dałeś - łamiesz obietnicę, a to gorzej niż złamanie prawa, czy mam psiknąć gazem? 😉
×
×
  • Dodaj nową pozycję...