Skocz do zawartości

Ranking

  1. Swallow

    Swallow

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      179


  2. detonator

    detonator

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      2 101


  3. LTAldoRaine

    LTAldoRaine

    Nowy użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      1


  4. michalmad

    michalmad

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      182


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.03.2011 uwzględniając wszystkie działy

  1. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili lekko rozbawiły mnie wyniki badań opublikowanych w "Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine" wg. których dziewczyny jeżdzące na rowerach są inteligentniejsze od tych, które poruszają się środkami komunikacji miejskiej......... (aż strach pomyśleć jakie wtedy mądre muszą być np. Holenderki i Dunki ) Hiszpańscy pediatrzy doszli do takiego wniosku zestawiając wyniki testów szkolnych 1700 uczniów w wieku 13 -19 lat z ich codziennymi środkami transportu. W przypadku dziewcząt okazało się, że te które docierają na lekcje w sposób aktywny, lepiej wypadają w testach sprawdzających ich zdolności językowe i arytmetyczne. Co więcej, te uczennice, które mieszkały dalej od szkoły i jechały rowerem (lub szły piechotą) dłużej niż 15 minut były jeszcze lepsze od tych, które mieszkały bliżej i mniej czasu spędzały na wysiłku fizycznym. Lecz po chwili zastanowienia, robiąc w głowie szybki przegląd wszystkich moich koleżanek poruszających się na co dzień na rowerach, trzeba przyznać, że coś w tym jest ...... kurcze no nie da się ukryć . Większość moich wspaniałych, rowerowych znajomych płci żeńskiej jest niezależna, pewna siebie, otwarta na nowości i odnosząca spektakularne sukcesy zawodowe. Oczywiście jak wszędzie zdarzają się niekorzystne, aczkolwiek bardzo nieliczne wyjątki Tak więc dzięki mojemu rowerowi jestem jeszcze inteligentniejsza niż sądziłam ........dlatego od dzisiaj jeszcze bardziej kocham moją wizytówkę IQ czyli mój antik-fantastik rower, który w dodatku nie jest różowym makrokeszem i niestety nie ma słodkiego dzwoneczka Hello Kitty. Artykuł podał jeszcze jeden, ciekawy i nieco zaskakujący news : " Natomiast u chłopców nie zauważono korelacji pomiędzy środkiem transportu i wynikami w szkole " ......tak mi przykro hahahahaha ale miejmy nadzieję, że to dotyczy tylko hiszpańskich chłopców
    2 punkty
  2. Jest .... nareszcie jest ( przynajmniej mam taką nadzieję) że to już tak długo wyczekiwane przeze mnie crescendo ładnej i przedwiosennej pogody. Z racji małej ilości wolnego czasu kombinuję jak mogę by wygospodarowac sobie choć trochę czasu na treściwsze, miejskie wypady. Mój miejski rower przez tydzień przechodził wiosenną konserwację i zdychał sobie porozkładany smętnie z rozbabranymi blachami na podłodze. Jednak siłą woli, kobiecą intuicją i ilomaś tam złamanymi paznokciami udało mi się w końcu denata poskładać do kupy, co prawda została mi jeszcze do przemalowania rama ale poczekam z tym na następny, niespodziewany atak weny twórczej. Pozostaje jeszcze wymiana starego siodła. A poza tym trwa mozolny powrót do wiosenno, letniej kondycji i utrzymania super sylwetki. Wczoraj zaliczyliśmy mocno wieczorny bo zahaczający o skrawek nocy, rowerowy wypad po naszej zjawiskowej "Ostendzie" nad brudnym Bałtykiem. Jazda na totalnym luzie poprzez klimatyczny park wzdłuż morza a potem drewnianym molem . Szum fal, a w powietrzu zapach deserów z Sheratona - majestatycznej budowli naszego taniego Bizancjum, rozgwieżdżone niebo nad nami no i mało ludzi wokół = słodki chill out. Ot taka totalna celebracja życia i rowerowej swobody. Potem ulubiona, rozgrzewająca sencha w knajpce i z powrotem na rower w leśne okolice Opery. Nie bedę wyliczać ile zrobiliśmy kilometrów, matematyka jakoś nigdy mnie specjalnie nie kręciła a poza tym moim zdaniem to totalnie bez sensu ..... nie jestem extremalnym nastolatkiem ani niestety jeszcze tank girl, jeżdżę bo lubię, kiedy i ile chcę. . . Nasze retro rowery budzą nie małe zainteresowanie gdziekolwiek się pojawiamy. Co generalnie daje nam niezły fun. Nie obyło sie oczywiście bez kilku zjawiskowych sinoli oraz przekomicznych i onirycznych sytuacji rodem z typowych nocnych impresji, do których niewątpliwie należało spotkanie z kotem Larrym. Nasz kompletnie ześwirowany rowerowy team rządził. Żałuję tylko, że jak zwykle w takich szybkich akcjach zapomniawszy swojego lomo ..... nocne fiszajowe foty mogły być eXtra . Nie mogę się doczekać takich juz na maxa ciepłych, wiosennych dni i wypadów rowerowych np. : w urocze okolice ambon w Dolinie Radości.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...