Skocz do zawartości

[Jazda po chodniku]A groźby pieszego?


Rekomendowane odpowiedzi

A co do serwisowania samochodu, to wybacz, nie chcę być niemiły, ale są tacy ludzie, nawet wokół Ciebie, których stać na kupno samochodu, którego po prostu nie trzeba serwisować.

 

Zogda, pod warunkiem, że wyjdziesz samochodem z salonu. Ludzie cieszą się z tego ze kupili bezawaryjne auto, to momentu pierwszej awarii...

 

Ps. A, jeszcze jedno. Żadna demagogia. Dla mnie samochód JEST narzędziem pracy. Niektórzy mają firmy. Albo są choćby przedstawicielami handlowymi. A opłata będzie boleć wszystkich. Bo jeśli ja mam zapłacić za wjazd do miasta, to... Ty mi to oddasz, korzystając z moich usług. Możesz tego być pewny. I to bardzo pewny.

 

Definitywny EOT z mojej strony, bo chyba przeczytałeś tylko pierwsze zdanie lub co trzecie czy czwarte słowo. W ten sposób nie da się dyskutować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasu komuny już minęły, nie wiem czy zauważyłeś. Teraz samochód nie jest przywilejem ale narzędziem pracy. Skoro jesteś taki mądry to też zapłać za OC, podatek drogowy, rejestrację, badanie techniczne i dopiero wsiadaj na rower, bo póki co rowerzyści są pasożytami na drodze, jeżdżą a nie płacą jak inni kierowcy czy motocykliści.

Z zamiarem wykupienia OC noszę się od ponad roku, tylko jakoś nie po drodze do ubezpieczyciela ;)

Podatek drogowy - spoko, jeżeli będę miał pewność, że fundusze pójdą na budowę i utrzymanie dróg rowerowych i pieszych. Jednak argument minimalnie nietrafiony, bo z tego co pamiętam podatek drogowy jest wliczony w paliwo, więc płaci każdy (koszty transportu).

Rejestracja - jak najbardziej tak, jeżeli ograniczy kradzieże rowerów i podniesie wykrywalność.

Badania techniczne - jak patrze czasem czym ludzie wyjeżdżają, to przydałoby się.

 

Z pasożytami przegiąłeś. Zauważ, że rower nie niszczy tak drogi (dajmy na to, że 150kg vs 1,5t), nie generuje spalin, nie hałasuje, zajmuje mniej miejsca na drodze. Jednym słowem jest mniej uciążliwy dla otoczenia.

To prędzej samochód jest stonką, która obłazi wszystko ;)

 

A wraz z minięciem komuny przyszła odpowiedzialność, ale to jeszcze nie dotarło do wszystkich. Jeszcze tkwimy na etapie "robię bo mogę, bo jest wolność". Szkoda, że tak rzadko się zastanawiamy, czy "ale czy potrzebne mi", "czy nie będzie przeszkadzać innym" ...

 

I w sumie, sam użytkując rower (głównie na dojazdy do pracy, większość km tak zrobiłem i to nie dlatego, że nie stać mnie na dojazd autem.), zgadzam się z Schwefel. Rowerzyści powinni mieć obowiązkowe ubezpieczenia. Nie chodzi mi o opłaty drogowe, ale ubezpieczenia tak. I po tym jak widzę, jak poruszają się niektórzy rowerzyści, jak gdzieś mają to co ich otacza (choćby przejeżdżanie ordynarnie na czerwonym, brak oświetlenia wieczorami, etc), to jestem zdania, że powinniśmy mieć rejestracje. Nie wiem jak, ale powinno zniknąć poczucie totalnej bezkarności wśród niektórych rowerzystów.

 

P.

 

Ps. A, jeszcze jedno. Żadna demagogia. Dla mnie samochód JEST narzędziem pracy. Niektórzy mają firmy. Albo są choćby przedstawicielami handlowymi. A opłata będzie boleć wszystkich. Bo jeśli ja mam zapłacić za wjazd do miasta, to... Ty mi to oddasz, korzystając z moich usług. Możesz tego być pewny. I to bardzo pewny.

Na razie jest zbyt mały udział ruchu rowerów, żeby obowiązkowe OC miało sens. Bo można pójść dalej i to samo nakazać pieszym, w końcu tylu ich chodzi. ;)

Z rejestracją też jest problem. Czy dziecinne też, a jak nie, to od jakiego rozmiaru? Co ze sportowymi używanymi na zawodach (tabliczka rejestracyjna, to dodatkowe gramy ;) ).

 

Przewinienia drogowe nie są zależne od sposobu poruszania się po drogach. Tak samo przepisy łamią kierowcy, rowerzyści i piesi. Rejestracja nic nie zmieni w podejściu do poczucia bezkarności.

 

Tak samochód jest narzędziem pracy, ale czy musi to być rodzinna limuzyna? Jeżeli przedstawiciel handlowy musi skakać po całym mieście, to może skuter lub rower z napędem elektrycznym też się nada, a przynajmniej samochodzik pokroju smarta. Inna kwestia, czy trzeba koniecznie korzystać z własnego środka transportu, czy ujmą jest przyjechanie na spotkanie autobusem?

 

Na koniec kilka słów o możliwościach wprowadzania ograniczeń wjazdu dla samochodów i budowania komunikacji miejskiej. Każde miasto jest inne, ma różne możliwości i do problemu trzeba podchodzić indywidualnie. Np. w Gdańsku ciężko wyznaczyć strefę płatnego wjazdu, bo w zasadzie nie mamy ścisłego centrum. Jest ono podzielone na dwie części: Śródmieście i Wrzeszcz z w zasadzie jedną główną drogą (przelotową). W Gdyni łatwiej, zabudowa centrum jest zwarta i nie opiera się na jednej głównej ulicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie przyjemność dojazdu do pracy moim blachosmordem (ukłony dla unibikerki) kosztowałoby miesięcznie pomiędzy 500 a 700 PLN, a komunikacją kosztuje 120 PLN. Czasowo zaoszczędziłbym być może godzinę dziennie na korzyść samochodu. Polecam kalkulator Casio fx-911Z, bardzo dobrze liczy.

Najwyraźniej dla niektórych ta zaoszczędzona godzina dziennie jest warta takich pieniędzy. Czekaj, a to nie Ty pisałeś wcześniej żeby nie oceniać ludzi swoją miarą?

 

Miesiąc poruszania się po Wawie (osoba dorosła, bez ulg) kosztuje 73zł i 33gr a nie 120. Polecam windowsowy kalkulator bo chyba ten Casio chyba coś nie tak liczy :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miesiąc poruszania się po Wawie (osoba dorosła, bez ulg) kosztuje 73zł i 33gr a nie 120. Polecam windowsowy kalkulator bo chyba ten Casio chyba coś nie tak liczy :P

 

Doprecyzuję poprzedni post. Do pracy mam 35 km i potrzebuję biletu na dwie strefy. 370 PLN div 3. Jak już tak skrupulatnie liczyć to wychodzi 123 PLN. Tyle w temacie. Dyskusję uważam za zakończoną, wiec nie odnoszę się do innych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker napisał:

Z pasożytami przegiąłeś. Zauważ, że rower nie niszczy tak drogi (dajmy na to, że 150kg vs 1,5t), nie generuje spalin, nie hałasuje, zajmuje mniej miejsca na drodze. Jednym słowem jest mniej uciążliwy dla otoczenia.

To prędzej samochód jest stonką, która obłazi wszystko

 

Haha, panowie, pojechaliście równo z trawą, skoro mowa o pasożytach to pójdźmy na całość: to MY jesteśmy pasożytem, naroślą na tyłku tej ziemi, gdyby nie my nie byłoby żadnych problemów, ani z Puławską, ani z blachowydychaczami ,ani z dwoma kółkami- które zanim staną się EKO też przechodzą fazę śmierdzącej w atmosferę produkcji.

Ale jesteśmy, chcemy żyć za to fantastycznie potrafimy mnożyć wokół siebie groteskowo biurokratyczny świat. Proponuję podatek od oddychania.

 

ekoterrorystka :voodoo:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasu komuny już minęły, nie wiem czy zauważyłeś. Teraz samochód nie jest przywilejem ale narzędziem pracy. Skoro jesteś taki mądry to też zapłać za OC, podatek drogowy, rejestrację, badanie techniczne i dopiero wsiadaj na rower, bo póki co rowerzyści są pasożytami na drodze, jeżdżą a nie płacą jak inni kierowcy czy motocykliści.

 

Tak z ciekawości - czy benzynę też mam wlewać do roweru czy mi odpuścisz? :) I czy pieszy jest pasożytem, ponieważ nie płaci podatku chodnikowego i nie ma zawieszonych tablic rejestracyjnych na szyi?

 

Przechodząc bardziej do rzeczy: wklep sobie w google "koszty zewnętrzne transportu" i poczytaj, to dowiesz się, kto jest prawdziwym pasożytem i dlaczego. Polecam też ten tekst:

http://www.kolej.most.org.pl/policy/serv02.htm

 

Jednym słowem komuna akurat w transporcie nie zniknęła, ma się dobrze (w USA nawet lepiej,niż w Polsce), dzięki czemu tzw. koszty zewnętrzne transportu samochodowego ponoszą wszyscy podatnicy (a więc także piesi, rowerzysci, zbiorkomowcy itp.), a nie tylko samochodziarze. Módl się, żeby ta komuna w transporcie potrwała jak najdłużej, bo jak wprowadzimy tu czysty kapitalizm, to obawiam się, że będziesz musiał zmienić narzędzie pracy.

 

Tak czy siak pozdrawiam i nieco dystansu życzę :)

 

Jeśli już jestem w mieście i mam do wyboru chodnik czy ulica to z reguły jadę chodnikiem;) Może dlatego, że jest stosunkowo szeroki, ale i w mieście nigdzie się nie spiesze;) Ludzie często wyzywają, wyzywali i będą wyzywać, ja się akurat nie przejmuję bo wszyscy Ci tacy mądrzy jak tylko wejdą na rower to wybiorą w mieście częściej chodnik niż ulice, więc o czym tu mowa;)

 

Nie mówiąc o tym, że w wielu miejscowościach o około 40 tys mieszkańcach, ścieżka rowerowa to jest raczej znana tylko z wyobrażenia;(

 

Mimo wszystko przełam się i spróbuj czasem pojechac jezdnią zamiast chodnikiem. Jak pokonasz początkowy strach, to szybko przekonasz się, że jezdnią jest szybciej, wygodniej i... bezpieczniej. Dokładnie tak - bezpieczniej. Kierowcy doskonale Cię widzą, odpada też ryzyko uderzenia w bok przez kierowce skręcającego w ulicę podporządkowaną, poza tym ruch samochodów jest mimo wszystko przewidywalny, ruch pieszych po chodniku niestety nie. No i na jezdni w odróżnieniu od chodników z reguły nie ma tłuczonego szkła po butelkach od piwa, więc Twoje dętki też będą Ci wdzięczne :)

 

Na poczatku możesz się trochę bać na jezdni, to normalne, ale zapewniam Cię, że błyskawicznie można się przyzwyczaić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję podatek od oddychania.

Żebyś się nie zdziwiła - coś takiego istnieje. Nazywa się taksa klimatyczna i pobierana jest od pobytu ponad 24h w gminach o statusie uzdrowiska (nieobligatoryjnie, gmina decyduje czy chce pobierać czy nie).

 

Jednym słowem komuna akurat w transporcie nie zniknęła, ma się dobrze (w USA nawet lepiej,niż w Polsce), dzięki czemu tzw. koszty zewnętrzne transportu samochodowego ponoszą wszyscy podatnicy (a więc także piesi, rowerzysci, zbiorkomowcy itp.), a nie tylko samochodziarze. Módl się, żeby ta komuna w transporcie potrwała jak najdłużej, bo jak wprowadzimy tu czysty kapitalizm, to obawiam się, że będziesz musiał zmienić narzędzie pracy.

Zbiorkom też w znacznej mierze porusza się po ulicach. A co do utrzymania dróg przez wszystkich podatników (także tych nieposiadających samochodu) to zauważ jak dowożone są towary do sklepów, zaopatrzenie do restauracji itp. Tak, samochodem. Nawet jak powiesz, że po zamknięciu miast dla osobówek można by pobierać podatek drogowy tylko od dostawczaków to nie łudź się, że zwykły obywatel bez samochodu go nie zapłaci. Otóż zapłaci - w cenie kupowanych produktów.

 

Bardzo interesujące są te wasze wywody. Przypomnę co niektórym nazwę tematu dla utrwalenia, żeby było wiadomo o czym pisać kolejnego posta.

Nie przesadzałbym, ewolucja tematu od jazdy rowerem po chodniku do sprawnego poruszania się po mieście wydaje się być dość naturalna.

 

Mimo wszystko przełam się i spróbuj czasem pojechac jezdnią zamiast chodnikiem. Jak pokonasz początkowy strach, to szybko przekonasz się, że jezdnią jest szybciej, wygodniej i... bezpieczniej. Dokładnie tak - bezpieczniej. Kierowcy doskonale Cię widzą, odpada też ryzyko uderzenia w bok przez kierowce skręcającego w ulicę podporządkowaną, poza tym ruch samochodów jest mimo wszystko przewidywalny, ruch pieszych po chodniku niestety nie.

Żeby nie było zupełnego OT to i do tego się odniosę. @lukasz78, poruszył tutaj dość ważną kwestię. Kiedyś przez forum przewinął się jakiś dokument o statystykach wypadków z rowerzystami. Ci korzystający ze ścieżek i chodników byli chyba nawet trochę bardziej zagrożeni niż ci na ulicy. Na ulicy rowerzysta jest lepiej widoczny niż taki, który z dużą prędkością wpada na przejście/przejazd rowerowy. Skręcając w prawo samochodem wcale nie ma się dobrej widoczności czy ktoś nadjeżdża ścieżką "zza pleców" - najczęściej jest ona tak blisko ulicy, że trzeba ogarniać gdy samochód nie jest jeszcze ustawiony do niej prostopadle tylko skośnie i tak daleko, że lusterko już jej nie obejmuje. Z chodnikiem podobnie, tylko że wtedy kierowca już zupełnie się nie spodziewa pędzącego roweru. Nie mówiąc już o tym, że kierowcy wyjeżdżający z podporządkowanych, na zielonych strzałkach itp jednak rzadko wymuszają na rowerzyście jadącym ulicą, a tym na chodniku się nie przejmują, poniekąd słusznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbiorkom też w znacznej mierze porusza się po ulicach. A co do utrzymania dróg przez wszystkich podatników (także tych nieposiadających samochodu) to zauważ jak dowożone są towary do sklepów, zaopatrzenie do restauracji itp. Tak, samochodem. Nawet jak powiesz, że po zamknięciu miast dla osobówek można by pobierać podatek drogowy tylko od dostawczaków to nie łudź się, że zwykły obywatel bez samochodu go nie zapłaci. Otóż zapłaci - w cenie kupowanych produktów.

 

Zwykły obywatel tak czy siak pokrywa koszty dostawy produktów do sklepu, to oczywiste.

 

Co do samochodów, to sam takowy posiadam i czasem używam - po mieście rzadko, bo w mieście jest niepraktyczny, najczęściej na trasach międzymiastowych. Co nie zmienia faktu, ze zdaję sobie sprawę, że w kwestii transportu obowiązuje komuna i że częśc wygenerowanych przeze nie kosztów związanych z ruchem samochodowym pokrywają niezmotoryzowani. Ta komuna jest zatem dla mnie korzystna i byłbym hipokrytą, gdybym twierdził,że jest inaczej. W tym sensie też pasożytuję, do czego się przyznaję, bo środowisko zatruję ja, cenny teren zajmę ja (samochód jest terenochłonny), a zapłacą za to wszyscy, także niemotoryzowani.

 

Tak więc moje posty to nie jest żadna "wojna z blachosmrodami" (zwłaszcza, że sam mam samochód i czasem jeżdżę) lecz próba rzetelnej analizy kosztów transportu i wywołania rzeczowej dyskusji na ten temat, bo temat jest sam w sobie ciekawy.

 

 

Nie mówiąc już o tym, że kierowcy wyjeżdżający z podporządkowanych, na zielonych strzałkach itp jednak rzadko wymuszają na rowerzyście jadącym ulicą, a tym na chodniku się nie przejmują, poniekąd słusznie.

 

Co gorsza legalnymi przejazdami dla rowerów też się nie przejmują. Ja przez samochód zostałem trafiony raz w życiu (niegroźnie na szczęście). Gdzie? Na przejeździe rowerowym. Dziadek skręcał w prawo z podporządkowanej na zielonej strzałce no i mnie nie zauważył. A powtarzam - jechałem legalnie porządnie oznakowanym przejazdem dla rowerów, a nie przejściem dla pieszych.

 

W Warszawie staram się tak planować trasy, aby nie było dróg rowerowych po drodze, wtedy moge legalnie jechać jezdnią. No i koła rowerowe i kręgosłup też są mi za to wdzięczne, bo jezdnia z reguły jest gładka, a usiana krawęznikami i rowami odpływowymi wykonana z kostki droga dla rowerów nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żebyś się nie zdziwiła - coś takiego istnieje. Nazywa się taksa klimatyczna i pobierana jest od pobytu ponad 24h w gminach o statusie uzdrowiska (nieobligatoryjnie, gmina decyduje czy chce pobierać czy nie).

 

Żebyś się nie zdziwił, wiem o tym aż nadto dobrze, natomiat ty mnie zdziwiłeś, że nie załapaleś sarkastycznego tonu całego postu,podkreślającego zagalopowanie się w tworzeniu następnych nieżyciowych przepisów,a z tym oddychaniem, że chodzi o podatek za oddychanie jako takie, wszędzie i zawsze od pierwszego oddechu po kres.To też sarkazm gdybyś mial problem, odnoszący się do podatków od tego i tamtego.

Te ,,dyskusje: zaczynają trącić absurdem -pasożyty, podatki od rowerów, pieszych.. mało macie kretyńskich nakazów i zakazów ,które się omija? Polska specjalność- tworzenie nowych absurdów.

 

Hihi, mam nieodparte wrażenie, że ci co określili mnie jako LOBBY ekoterrorystyczne :blink: sami tworzą lobby blachosmrodowe, bo to żartobliwe określenie za bardzo wzięli personalnie.Ja z nikim nie walczę i jeśli mogę szukam dla swojej jazdy spokojniejszej trasy, nie znoszę chamstwa i zawsze kiedy jadę po chodniku i wymijam do przechodniów mówie przepraszam. Nie stanowi mi to problemu. Na ulicach jest różnie, można się miło i bardzo nie miło zdziwić ( na chodniku też, tylko z tą różnicą,że nie zostanie się dawcą oranów) Wybieram tą opcję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sądzę i nie tylko ja,że nie mamy zerowe szanse w boju z idiotami nieraz na dodatkowym wspomaganiu -schowanych w kilkaset jak nie tony ważących rozpędzonych blachosmrodach.

Ja z nikim nie walczę

Zdecyduj się.

 

To też sarkazm gdybyś mial problem

Jak na razie to Ty masz problemy, wojujesz z kierowcami, jesteś mijana na milimetry itp. Ja jakoś tego nie uświadczam ergo nie mam z tym problemów :whistling:

 

Hihi, mam nieodparte wrażenie, że ci co określili mnie jako LOBBY ekoterrorystyczne sami tworzą lobby blachosmrodowe, bo to żartobliwe określenie za bardzo wzięli personalnie.

Tłumacz to sobie jak chcesz bo najwyraźniej nie jesteś w stanie ogarnąć prostej różnicy pomiędzy dobieraniem środka transportu adekwatnego do sytuacji, najszybszego, najwygodniejszego itp od lobbowania za jedynym słusznym.

 

Na ulicach jest różnie, można się miło i bardzo nie miło zdziwić ( na chodniku też, tylko z tą różnicą,że nie zostanie się dawcą oranów)

Aha. Rowerzysta potrącony na przejściu ma większe szanse przeżycia i niż ten na ulicy. Tłumacz tak sobie dalej. Obstawiam, że większość forum jeździ ulicami, omijając tylko trasy szybkiego ruchu, przelotówki itp. I żyją nadal!

 

Z mojej strony EOT w tym temacie, dyskusja już dawno zrobiła się jałowa.

 

Zwykły obywatel tak czy siak pokrywa koszty dostawy produktów do sklepu, to oczywiste.

Nie zrozumieliśmy się. Chodziło mi o to, że jeśli kosztami dróg obciążymy tylko jeżdżących, to ci niejeżdżący i tak to zapłacą w cenach wyższych niż obecnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:icon_mrgreen: Wiesz Niedźwidź, naprawdę celnie tym razem napisałeś- w jednym malutkim zdaniu:

,,Z mojej strony EOT w tym temacie, dyskusja już dawno zrobiła się jałowa." i podtrzymywanie jej z tobą z mojej strony nie ma sensu.

Także wobec ciebie EOT. Na do widzenia życzę ci:

Bezpiecznej jazdy na polskich drogach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)

Bezpiecznej jazdy na polskich drogach.

Czego i sobie życzę, i również zachęcam. Jazda po drogach/jezdniach jest wg mnie bezpieczniejsza i bardziej świadoma niż jazda DDR czy jeszcze niedajboże lepiej chodnikiem.

Raz tylko w życiu na ulicy/jezdni/szosie miałem nieprzyjemną sytuację, z własnej winy, z której wybrnąłem bez szwanku, również dzięki refleksowi kierowcy (zagapiłem się i wymusiłem, nie zauważyłem zmieniających się pierwszeństw na odcinku 100 metrów, na rozległym, kilkuramiennym fragmencie skrzyżowań, więc moja wina, a nie "okropnych" kierowców). Mnie skutecznie natomiast odstraszają DDR, które z wielu względów nie nadają się do jazdy, szczególnie latem w godzinach dojazdów do pracy/szkoły/na uczelnie i na których to całą masę razy miałem albo byłem blisko niemiłych sytuacji (nie z mojej winy). Pewnie posypią się na mnie teraz gromy, że obrażam brać rowerową, ale ogromnej części rowerzystów, a raczej żeby nie używać mocnych słów, ogromnej częśći "jadących na rowerze", na DDR wyłącza się myślenie i najprostsze pojmowanie zasad ruchu. Część chyba nie jest świadoma obowiązującego ruchu prawostronnego, zasad wyprzedzania, zatrzymywania, wymijania. Rekordy biją rodziny z dziećmi (rodzice naprawdę "wspaniale" uczą dzieci zasad ruchu i kultury jazdy, tylko bić brawo) i kilkuosobowe rzędy studentek w powłóczystych sukniach, które po 4 czy 5 obok siebie jadą 6 km/h, zajmując całą DDR i połowę sąsiadującego chodnika (2 razy w życiu pomagałem zbierać z ziemi gąszcz studentów i staruszków na DDR przy Politechnice Wrocławskiej, ponieważ na swoją drogą bardzo "szerokiej ;)" ścieżce nie potrafiło się minąć 5-7 osób jadących w dwu kierunkach). Jazda DDR w sporym mieście, szczególnie akademickim bywa naprawdę bardziej irytująca niż jazda ulicą. Oczywiście są we Wrocławiu spokojne fragmenty DDR, gdzie jazda jest miodzio, ale są one poza głównymi duktami komunikacyjnymi. Mówię z pkt widzenia Wrocławia, który i tak komunikacyjnie najszczęśliwszy nie jest, ale jeśli chodzi o czas i brak stresu, wolę ulicę.

Pozdro i spokojności w dyskusji ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i ja wrzucę swoje dwa grosze na przykładzie Wrocławia bo u mnie w ogóle DDR nie ma jakoś, mianowicie najbardziej mnie wqrza gdy DDr jest połączona bezpośrednio z chodnikiem i co chwile muszę z niej przeganiać pieszych, w miejscach gdzie te dwa trakty są rozdzielone jest nawet przyjemnie..... pomijam fakt, że i tak nie da się płynnie po tym mieście przemieszczać korzystając tylko z DDR dla tego ja mimo wszystko wolę jazdę jezdnią, bo i płynniej i nie muszę co chwila się przeciskać przez zdziwionych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie posypią się na mnie teraz gromy, że obrażam brać rowerową, ale ogromnej części rowerzystów, a raczej żeby nie używać mocnych słów, ogromnej częśći "jadących na rowerze", na DDR wyłącza się myślenie i najprostsze pojmowanie zasad ruchu. Część chyba nie jest świadoma obowiązującego ruchu prawostronnego, zasad wyprzedzania, zatrzymywania, wymijania.

 

Tja, o zachowaniach niektórych rowerzystów na drogach rowerowych można by oddzielny długaśny wątek założyć, a raczej wieeeele wątków...

 

W Warszawie zauważyłem takie zjawisko jak wyprowadzanie na drogi rowerowe przez bezmyslnych rodziców małych dzieci na malutkich trzykołowych roweruch lub prowadzanie dzieciaków na kiju. Tak jakby to były drogi rowerkowe a nie rowerowe :) A ruch rowerowy w Warszawie wciąż rośnie a taki dzieciaczek, z reguły poruszający się w nieprzewidywalny sposób, nie jest szczególnie bezpieczny wśród rowerzystów jadących 20-30 km/h.

 

Rodzice, włączcie myślenie, przecież pełno jest spokojnych osiedlowych alejek, gdzie można takiego dzieciaczka z rowerkiem wyprowadzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na spokojnie- w danym momencie wybieram optymalny wariant,jeśli można spoko jechać drogą, lub jeśli nie mam wyboru- jadę nią , jeśli jest bezstresowa ścieżka gdzie nie ma nikogo prócz rowerzystów, (co wcale nie przekreśla kraksy) :icon_wink: wybieram tę opcję, na ogól jest spoko, jeśli czuję, że chodnik w danym miejscu i czasie daje mi poczucie bezpieczeństwa, wybieram tę opcję. Są drogi gdzie pasy są tak wąskie, że np tiry prawie stkają się lusterkami, w tym momencie mając świadomość ton wiszących mi nad karkiem i kierowcy, który dzięki rowerzyście musi czekać aż długi pas z przeciwległej nieco się zwolni, naprawdę działają dyskomfortowo, może mężczyźni mają w sobie więcej odwagi i spokoju i naprawdę wyśmiewanie i gardzenie tymi mniej odważnymi w polskiej rzeczywistości- świadczy o nich samych. Szkoda słów wiecej. Nie ma sensu tworzyć nowych przepisów- jesteśmy specjalistami od ich omijania, to nie przepisy zmienią rzeczywistość,tylko wyobraźnia jednych i drugich, wzajemny szacunek, świadomość. Ostatnimi czasy zauważyłam pewną poprawę w kulturze kierowców, aż nieraz nie wierzę oczom swym i chcę takiego przepuścić, aby przejechał..a on cierpliwie stoi z gestem ręki- zawsze takiemu skinę głową. Nie spieszy mi się, nie muszę w mieście, gdzie oczy chodzą dookoła głowy, sadzić te 20/h. Tylko spokój może nas uratować. O rowerzystach, ich wzajemnej kulturze i ,,wyobraźni" jaką spotyka się na trasie rowerowej- cyklistów jak na formule 1,plus dodatek z dziećmi na roweruch, ich opiekunów nie zwracających uwagi jakim pasem jadą, jazdy pod prąd, łącznie z wymijaniem, to osobny temat, jak poemat..i cała reszta w tym tyglu. :icon_confused: Drogi rowerowe są pomyślane naprawdę ,,fantazyjnie"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie zauważyłem takie zjawisko jak wyprowadzanie na drogi rowerowe przez bezmyslnych rodziców małych dzieci na malutkich trzykołowych roweruch lub prowadzanie dzieciaków na kiju. Tak jakby to były drogi rowerkowe a nie rowerowe :) A ruch rowerowy w Warszawie wciąż rośnie a taki dzieciaczek, z reguły poruszający się w nieprzewidywalny sposób, nie jest szczególnie bezpieczny wśród rowerzystów jadących 20-30 km/h.

 

Mi to jakoś nie przeszkadza...jak widzę dzieci to po prostu zwalniam i mijam szeroko będąc przygotowanym na ich dziwne manewry. Kask mi z głowy jeszcze ani razu nie spadł.

No ale to może kwestia ogólnego podejścia do życia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie zauważyłem takie zjawisko jak wyprowadzanie na drogi rowerowe przez bezmyslnych rodziców małych dzieci na malutkich trzykołowych roweruch lub prowadzanie dzieciaków na kiju. Tak jakby to były drogi rowerkowe a nie rowerowe :) A ruch rowerowy w Warszawie wciąż rośnie a taki dzieciaczek, z reguły poruszający się w nieprzewidywalny sposób, nie jest szczególnie bezpieczny wśród rowerzystów jadących 20-30 km/h.

 

To nie jest zjawisko, lecz norma. Wystarczy wybrać się wieczorem na DDR (nie DDRiP) na ulicy Piastów Śląskich. Ścieżka jest traktowana jak regularny chodnik, mimo że takowy znajduje się po drugiej stronie ulicy. Dzieci ledwo panujące nad swoimi rowerami są normą, podobnie jak piesi wyprowadzający swoje psy do toalety. A wieczorem na odcinku wzdłuż lotniska, na ścieżce dla rowerów jest więcej pieszych niż rowerów. Może trochę przesadzam, ale trzeba być ostrożnym jadąc tamtędy. Co prawda nie spotkało mnie jeszcze nic nieprzyjemnego na tym odcinku, ale kilka razy piesi zmierzyli mnie tak wzrokiem jakby chcieli powiedzie "Co ty tutaj robisz?".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi to jakoś nie przeszkadza...jak widzę dzieci to po prostu zwalniam i mijam szeroko będąc przygotowanym na ich dziwne manewry. Kask mi z głowy jeszcze ani razu nie spadł.

No ale to może kwestia ogólnego podejścia do życia ;)

 

Ciekawe, jak wygląda to "mijanie szeroko" na wąskiej ścieżce rowerowej, do której nie przylega chodnik :)

 

Cóż, ja też staram się uważać, bo rozjeżdżanie dzieciaków nie jest moją pasją, ale czasem wystarczy ułamek sekundy i wtedy... Bum! A dalej możliwe scenariusze są rózne:

 

- wyrzuty sumienia z powodu poturbowanego dzieciaka

- konieczność tłumaczenia się przed policją

- bójka z tatusiem dziecka

(ewentualnie wszystko naraz)

 

Więc wolałbym jednak tych rodziców z dziećmi na drogach rowerowych nie widzieć i nie jest to bynajmniej z mojej strony kwestia podejścia do życia lecz myślenie w kategoriach praktycznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To uświadamia jak duży jest problem, gdzieś trzeba o tym pogadać :)coś jak na spowiedzi u batmana ( sorki za obrazę uczuć religijnych) z tym,że bez rozgrzeszenia :icon_mrgreen:

Przykład fantazji włodarzy miasta Szczecin nt drogi dla: roweru, pieszego..

Tu sobie cyklista jedzie, podziwia widoczki:

a tak kończy się sielska unijna dróżka :

zmylorowerzystachkopia.jpg

,,Z myślą o rowerzystach"

 

Prawda,że spory wybór dróg?:)

Pytanie jak z tematu ,,co robić'?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no tak ale teoretycznie jak jest droga rowerowa to masz obowiazek jechac po niej

 

ostatnio mialem sytuacje ze sie dosc spieszylem a droga jak juz gdzies wspominalem jest piaszczysto-wrednożwirowa no i wybrałem ulicę. Kilku kierowców minęło mnie z niezbyt przyjaznym nastawieniem.. Oczywiście mogło być gorzej.

 

 

BTW A może przydałby sie na forum dział na temat infrastruktury rowerowej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

BTW A może przydałby sie na forum dział na temat infrastruktury rowerowej?

Ale my nie zasiadamy w rządzie i nic z tym nie wskóramy aby było lepiej? - zależy dla kogo...

 

Jestem za omijaniem dróg gdzie są ścieżki rowerowe lub lekceważeniem tego nakazu gdy jadę rowerem szosowym i mam wjechać na kostkę lub nierówny chodnik, na którym ktoś wymalował ścieżkę rowerową :wallbash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...