Skocz do zawartości

[Kondycja] ogólna ocena kondycji i co robić w przyszłości


Dale

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Moją przygodę z rowerem "na serio" rozpocząłem w 2009 roku. Wcześniej nie uprawiałem żadnego sportu, głównie siedziałem na dupsku i tyłem :D Przebiegnięcie 500m na przystanek powodowało taką zadyszkę, że przez najbliższe 10 minut ledwo utrzymywałem się na nogach. Jak wspomniałem w 2009 roku zacząłem jeździć moim starym góralem głównie po asfaltach - to mnie najbardziej kręci, jazda w terenie jakoś nie bardzo, ale na szosówkę brak kasy więc jeżdżę góralem. Ogólnie jak to wyglądało: gdzieś od końca marca do wakacji jeździłem sobie na króciutkie trasy po 5-15km kilka razy w tygodniu, stopniowo zwiększając dystans. Od tak żeby cokolwiek robić, bo byłem nieźle "zasiedziany". Potem na wakacjach jeździłem trochę w terenie na krótkie trasy bardzo powolnym tempem. Ogólnie w miejscu gdzie spędzam wakacje są takie góry że ktoś w takiej formie jak ja wtedy na nic więcej nie powinien się tam porywać. Po wakacjach zacząłem "zwiedzać okolice", jeździłem sobie coraz dalej i dalej. Najdłuższa trasa w 2009 to niecałe 20km, a dystans przejechany przez cały rok to jakieś 700km.

 

W 2010 zacząłem jeździć trochę intensywniej, zmieniłem opony terenowe 2.125 na slicki 1.5", od razu na początek sezonu śmigałem trasy ponad 20km. Jeździłem głównie po mieście, gdzie jest praktycznie płasko. Bez żadnego konkretnego planu treningowego, po prostu systematyczne jeżdżenie dla samej przyjemności na coraz dłuższe dystanse, od czasu do czasu próbowałem jechać szybciej z większym wysiłkiem. Po mieście potrafiłem przejechać 40km ze średnią 20km/h, wiadomo światła etc. Na krótkim prostym płaskim odcinku bez wiatru mogłem nie schodzić poniżej 30km/h. Potem wyjazd na wakacje oczywiście w ten górzysty teren co rok temu. Zacząłem jeździć również tam po szosach i oczywiście szybko nabrałem sporej pokory do gór. Właściwie dopiero w tym roku nauczyłem się jako-tako techniki pokonywania podjazdów. Na dystansie 30km bez zatrzymania z przewyższeniem jakieś 150m średnia wyszła mi 22km/h z tym że jechało się cały czas, bez zatrzymywania się na światłach, korków etc. Również nie szalałem na zjazdach tzn. nie dokręcałem tylko odpoczywałem. Umordowałem się tam co nie miara, zwykłe "zwiedzanie okolicy" kosztowało nieraz więcej wysiłku niż nawet 45km po mieście po płaskim. Ale jakoś nie narzekałem, katowanie się też miało w sobie coś niezwykłego :D Coś co powodowało że nawet jak 100 razy na ciężkim podjeździe mówiłem sobie że rzucam to w cholerę że mam dosyć, to po kilku dniach znowu mnie tam ciągnęło :) Jak wróciłem do miasta po wakacjach to kondycja wzrosła, polubiłem jazdę na wyższych kadencjach (więcej niż 95 obr/min), którą "uprawiałem" w górzystym terenie na wakacjach. Przejechałem w tym roku prawie 3000km. Ważę teraz 58kg przy 175cm wzrostu.

 

Teraz ogólnie chcę zdobyć pojęcie co robić w przyszłości. Czy do puki jazda sprawia mi przyjemność to nie zakłócać tego wplataniem planów treningowych, tylko po prostu jeździć sobie tak jak do tej pory na coraz to dłuższe dystanse, czy może warto jeździć wg. jakiegoś prostego planu? Bo jak czytam o tych wszystkich tętnach maksymalnych, progach mleczanowych, tlenowych, beztlenowych etc. to nie ukrywam że trochę mnie mdli :P Od razu mówię że w żadnych zawodach startować nie planuję, jeśli rywalizacja to jedynie ze samym sobą, jakoś nie mam pociągu do rywalizacji z innymi. Głównie boję się spadków formy, jakie zdarzały mi się w tym sezonie 2 razy i trwały około tygodnia każdorazowo. Wydaje mi się że były spowodowane tym, że jeździłem bez opamiętania i wyrywałem z każdego dnia co mogłem bo pogoda w tym roku pewna nie była. Może jakbym jeździł wg. jakiegoś planu to wiedziałbym kiedy mam zrobić sobie trochę przerwy od intensywnej jazdy na regenerację nie zważając nawet na piękną pogodę, żeby takie spadki wyeliminować. Czy mam rację? Wychodzę z założenia że lepiej nawet stracić kilka ładnych dni, niż potem borykać się z kryzysem. Ostatnia sprawa - czy po przejeżdżonych 2 sezonach mogę liczyć w przyszłym roku na lepszą formę niż wcześniej nawet jeśli będę jeździł tak jak dotychczas?

 

ps. gratuluję tym co przebrnęli przez cały post :D i dzięki za poświęcony czas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uff.. Przeczytałem wszystko :)

Tak na serio, to poszukaj w internecie różnych informacji, czytaj czasopisma rowerowe, lub np. "Biblię" Friela.

Pamiętaj, zby zawsze twój organizm miał czas na regenerację. conajmniej jeden dzień w tygodniu poświęć na odpoczynek(możesz wtedy zadbać np. o swój rower).

Jeśli chodzi o maratony i/lub XC, to każdy po pewnym czasie chce sie sprawdzić. Polecam Ci startować, gdyż jest to super. Napisałeś o walce z samym sobą. W czasie maratonów ty jesteś właśnie swym głównym przeciwnikiem. A i jeszcze jedno. Jeżdzij z innymi osobami. Umawiaj się na forach. Nie ma nic lepszego od poznawania nowych kolarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poprostu jezdzij i tyle. Pamietaj o rozgrzewce i rozjezdzie, czasem depnij mocniej, czasem pojedz luzniej. Sluchaj swojego organizmu. Moze zaplanuj sobie jakies przebiegi tygodniowe/miesieczne roczne i staraj sie je realizowac. A jak sie nie da to trudno nic na sile. Ja jezdze poprostu. Co prawda mam pulsometr i jezdze w zawodach, ale czasem mi sie chce jechac ostrzej to jade, czasem nie to sie nie spinam. Jak bedziesz jezdzil to forma powinna rosnac i tyle. Powodzenia zycze.

Nie planujesz sie scigac, ale nigdy tego nie robiles, wiec tak naprawde nie wiesz czy nie lubisz rywalizacji. Udzial w maratonach dla mnie jest bardzo motywujacy w kwestii treningow, zeby jezdzic wtedy kiedy mi sie nie chce.

W kwestii motywacji to polecam tez bikestats i prowadzenie loga. Wtedy bedziesz mogl analizowac swoje dokonania na tle innych oraz miec wglad w historie, dodawac fotki itp itd. Jak dla mnie to duzy motywator.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...