Skocz do zawartości

[rower - sprawozdanie] Merdia Matts TFS 100-D (2008)


Rekomendowane odpowiedzi

W życiu każdego człowieka pojawia się taka chwila, kiedy to staremu rowerkowi trzeba powiedzieć "papa". Następnie udać się na miasto i sprawić sobie "nówkę sztukę nieśmiganą". Tak było i w moim wypadku, zliczając wszystkie fundusze, wyszło mi tego niecałe 2000zł, pozostało wybrać tylko coś dla siebie. Wybór padł na rower Merida Matts TFS 100-D. Teraz jest już po jednym sezonie (niepełnym) i czas podzielić się spostrzeżeniami własnymi.

 

W końcu jakoś przed wakacjami rower w końcu do mnie dotarł, zadowolony byłem jak cholera. Szybko zostało to skręcone w całość, po czym poszedłem w pierwszą trasę. Po chwili spotkało mnie pierwsze rozczarowanie, rower miał być ustawiony idealnie, niestety jednak tylna przerzutka miała jakąś wadę i przy skrajnych biegach (siódmy i ósmy tryb) przeskakiwała. Druga sprawa to zbyt szerokie opony, które nie dość, że są bardzo głośne to jeszcze niemal zatrzymują rower w miejscu, no ale cóż, jest to w końcu rower w teren... Jedyny problem jest taki, że do tego terenu najpierw dojechać trzeba, a to bywa męczące, zwłaszcza w wakacyjne upały.

 

Cały sezon rower spisywał się świetnie, hamulce Tektro Auriga Comp też, pomimo faktu, że niemal wszyscy na nie narzekają, a jak dla mnie są bardzo dobre. Podobno tania hydraulika jest beznadziejna, ja się przekonałem, że jak na moje wymagania jest bardzo dobra, jest wystarczająca.

 

Przyszedł czas na zimę i pierwszy wypad "na śniegu". Tutaj niestety było już gorzej. Rower nie sprawdził się tak jak powinien. Do opon przylepiały się ogromne ilości śniegu, które po chwili zapychały dosłownie wszystko, uniemożliwiając dalszą jazdę. Co przejechane 100m, trzeba było schodzić i na sporym mrozie zeskrobywać śnieg z ruchomym części. Z powodu tego śniegu i niskiej temperatury doszło do zamarznięcia (!!) mechanizmu zmiany biegów (przód), nie wiem jak temu zapobiec, ale wydaje mi się, że takie coś nie powinno mieć miejsca, próba przywrócenia tego do działania na sporym mrozie jest niemal niemożliwa.

 

Ostatnia rzecz, także dość irytująca. Nie wiem czego to jest wina, ale po pierwszej zimowej trasie tylny hamulec odmówił współpracy, szczęka zaciśnięta do końca powodowała bardzo lekkie hamowanie. Podczas odpowietrzania hamulców (zamiast kupować zestaw za 100zł polecam robienie tego metodą domową, wystarczy strzykawka za 50gr i rurka gumowa za 1zł za metr) stało się coś dziwnego, płynu było tyle co nic. Wyciec on nie mógł, bo nieszczelności żadnych nie znalazłem, wyparować też chyba nie bardzo mógł, bo takiej temperatury to raczej nie osiągnął, tajemnica jego zniknięcia chyba już na zawsze tajemnicą pozostanie. Fakt jest tylko taki, że te hamulce nie sprawiają żadnych problemów z wymianą płynu, wszystko jest bezproblemowe i ładnie opisane w instrukcji.

 

Czas na podsumowanie. Rower się sprawdził (dalej się sprawdza) i polecam go każdemu kto ma na swoim koncie 2000zł i lubi pojeździć na lekkich trasach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sel: "co do tego śniegu to rzecz normalna że oblepia on ruchome elementy uniemożliwiając im ich pracę - podobnie dzieje się z "porządnym" błocie"

 

No ja rozumiem, ale błoto na szczęście nie zamarza (przynajmniej latem) i nie utrudnia jazdy. :D Mnie jednak interesuje czy jest coś lepszego od ciepłej herbaty z termosu co pomoże na "zamarznięcia", bo herbaty to mimo wszystko szkoda. :P

 

staszku: "SobonPiotrQ powiedz jakim rowerem wcześniej jeździłeś, ile km przejechałeś na nowym w jakim terenie i ile ważysz??"

 

Wcześniej byłem posiadaczem roweru za 500,00zł (więcej zer ładnie wygląda) z pobliskiego marketu. Rower był kompletną porażką, po niecałych dwóch miesiącach musiałem wydać na jego naprawę (części zamienne, w zasadzie to rozpadł mi się cały tył) też coś koło jego wartości. No i później znowu, wtedy też doszło do mnie, że koniec z dziadostwem i czas zakupić coś z wyższej pułki. :D

 

Rower zakupiłem jakoś przez wakacjami i dziś udało mi się przeskoczyć całkowity dystans 1400km terenu mieszanego, część po drogach asfaltowych, a część po radomskich lasach, niestety nie mam w liczniku opcji "podwójnego zliczania", więc nie jestem w stanie powiedzieć ile na szosie, a ile w terenie. A ostatnio mi się przytyło i ważę 85kg.

 

Dopisek do pierwszego posta. Przypomniałem sobie o dwóch irytujących rzeczach, o których wcześniej zapomniałem.

Pierwsza rzecz to głośne hamulce w przypadku, gdy dostanie się do nich trochę wody. Tarcza lekko zmoczona wydaje z siebie taki dźwięk (przy hamowaniu), przy którym skrobanie widelcem o tablicę jest kołysanką.

Druga rzecz to lakier na korbie, mam taki styl jazdy, że często butem zahaczam o korbę, "kilka" zahaczeń i farba niemal całkowicie zeszła z miejsca "styku".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SobonPiotrQ przeczyść i nasmaruj dokładnie pancerze, linki i przerzutki (może warto środek penetrujący w spray'u brać ze sobą podczas jazdy) tak tylko dotradzam, sam od bardzo dawna nie śmigam po śniegu (szkoda mi roweru a nie mam szrota na zimowe warunki)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z czyszczeniem i smarowaniem to wiem, staram się to przestrzegać, nie chcę zniszczyć tego roweru szybciej, niż norma przewiduje. :D Rower ma być w pięknym stanie i przez długi czas jeszcze mi służyć. :P

A co do tego środka penetrującego to zainteresuję się tym, jednak jeśli znasz jakiś warty polecenia to daj znać, wtedy moje poszukiwania zostaną ostro zawężone. :} Zima to już się kończy, wielkie morzy już chyba nie wrócą, pozostaje tylko ta breja, przy której jedynym rowerowym problemem jest masa błota na nogawkach, na kurtce i na rowerze, ale co tam... To właśnie jest piękno roweru. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety od opon zależy dużo.

Wcześniej jeździłem na ciężkich semi slickach i jeżeli chodzi o błoto było super - chlapały w jedno miejsce - pod siodło i rurę podsiodłową a z przodu w dolną rurę ramy, dzięki czemu i zimą i w błocie wychodziłem w miarę czysty mimo braku błotników. Teraz jeżdżę na kenda karma - opony dużo lepsze pod względem właściwości jezdnych od poprzednich ale jeżeli chodzi o błoto to masakra - chlapią wszędzie, w każdym możliwym kierunku, dzięki czemu całe plecy zawsze mam elegancko przyozdobione, do tego mokry tyłek i nogawki :whistling:. No ale plusem jest że nie zapychają mi widełek ani mechanizmów śniegiem, bo wszystko ląduje na mnie :verymad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale plusem jest że nie zapychają mi widełek ani mechanizmów śniegiem, bo wszystko ląduje na mnie :P

 

Od opon zależy naprawdę dużo, to rzeczywiście się sprawdza. :P A odnośnie tego ostatniego, czy to jest aby na pewno plus? :) Ja sobie zakupiłem specjalne błotniki (Raptor Set... dalej nie pamiętam), które naprawdę dobrze mnie przed śniegiem i błotem chronią. :D Tylko nogawki zawsze brudne, ale mam jakieś takie spodnie, z których schodzi to przy pociągnięciu ręką. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...