Skocz do zawartości

[wypad na Mazury] garść refleksji ogólnych


zbrodel

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj wróciliśmy z żoną i dwójką znajomych z sześciodniowego objazdu po Mazurach.

 

Nie zamierzam chwalić się trasą, bo nasze dzienne przeloty dla wielu z Was byłyby pewnie śmieszne, a nam nie zależało na biciu rekordów - staraliśmy się też sporo zwiedzać. W dodatku był to dla nas pierwszy wielodniowy wyjazd z sakwami.

Ale mam garść spostrzeżeń, którymi chcę się podzielic, bo mnie to uderzyło.

 

1) Notorycznie byliśmy brani za Niemców (raz zagadał do nas po niemiecku przewodnik w Twierdzy Boyen, kilkukrotnie miejscowi). Czy, do nagłej i niespodziewanej Anielki, czwórka ludzi ubranych w rowerowe ciuchy i z sakwami to już koniecznie muszą być dojczery?!

 

2) Drugi łączy się z pierwszym - na całej trasie, przez sześć dni, widzieliśmy tylko jeden rower z sakwami! Naprawdę ludzie nie jeżdżą turystycznie na rowerach po Polsce?! Owszem, rowerzystów było dużo, ale widać było po wyposażeniu, że operują ze stałej bazy.

 

3) Większość mijających nas duzych grup rowerowych na nasze "dzień dobry" odkrzykiwała "Hello". Nie wiem, czy to byli Niemcy, czy inne nacje, bo siłą rzeczy z nimi nie rozmawialiśmy (skądinąd widzieliśmy wiele samochodów z rejestracją holenderską), ale znowu odnieślismy wrażenie, że wśród rowerzystów (nie liczę tutaj rzecz jasna miejscowych na "srebrnych strzałach" mknących do sklepu) przeważali innostrańcy. Polacy nie jeżdżą na rowerach?

 

4) Kierowcy. Staraliśmy się jeździć bocznymi drogami, ale niejednokrotnie przyszło nam lecieć krajówką. Naczytałem się wcześniej horrorów i byłem mocno przerażony, ale o dziwo, przeważająca większość kierówców zachowywała się bardzo poprawnie. Właściwie tylko dwa razy mielismy sytuację, gdy któregoś z nas "przytarto" (przytarto w cudzysłowiu, bo te parenaście centymetrów jednak zostało, ale komfortowe to nie było).

 

I tu refleksja - czy ci, którzy narzekają na bliskie spotkania z kierowcami, zadają sobie trud, by być widocznymi? Myśmy jechali w żółtych "oczo######liwych" odblaskowych kamizelkach, dodatkowo każdy rower wyposażony był w czerwoną chorągiewkę sterczącą w bok na elastycznym kijku - i byliśmy traktowani z widocznym respektem.

Wielokrotnie też kierowcy pozwalali nam włączyć się do ruchu czy przeciąć główną drogę, na której był bardzo duży ruch. Naprawdę wcale nie było źle.

 

To tyle, pozdrawiam serdecznie forumowiczów :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą...Aczkolwiek dotyczy to Pomorza.

Mało ludzi jeździ turustycznie na roweruch, a jeżeli to nasi, nawet nie pozdrowią kobiet na dwóch kółeczkach. Ludzi z sakwami i ubranych w "błyszczące gatki" traktuje sie jak obcokrajowców. Miałem taki motyw, że laska z recepcji zagadała po angielsku ale jak posłyszała że jesteśmy z Polski, odwróciła się i mogłem podziwiać jej plecy. Kierowcy poprawili się na duży "+" w stosunku do roku 91' kiedy zacząłem się szwędać na 2o. Chyba wynika to z tego, że sami jeżdzą na roweruch.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że w Polsce jest zbyt wiele problemów aby jezdzić przyjemnie rowerem. Ciagle trzeba kombinowac jakies boczne drogi czesto marnej jakosci. Rowerow trzeba pilnowac, a na noc szczelnie zamykac lub byc z dala od cywilizacji. Z kierowcami bywa roznie, raz lepiej raz gorzej. Wcale nie jest tak tanio, aby sie super oplacalo u nas odpoczywac. Problemem jest zawsze zabranie rowerow do pociagu aby dojechac w jakies miejsce (nie licze kilku tras gdzie zdarzaja sie wagony rowerowe).

 

Dlatego tez polecam Skandynawie gdzie powyzsze problemy nie istnieja moim zdaniem. Ja tez chetnie bym popedalowal sobie po Mazurach lub Wybrzezu, no ale gdzie na campingu bede zostawial rower??

Ot, Polska to dziwna kraj <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać ludzie nie widza jakiejś satysfakcji z kilkudniowej jazdy z sakwami czyt . obciążeniem.

U mnie sakwiarsto zaczęło się z powodu braku transportu PKP, PKS zależny od frekwencji(ilości

bagaży ). Przez co zacząłem liczyć na własne nogi i rower.

UBRANIE. Na jednodniowe tak do 100km ubranko nie musi być dla mnie jakieś obcisłe typu ,,lajkry".

Wiem jedno, że na traski powyżej tej setki elastyczne spodenki to podstawa.

Ruch na szosach jaki jest każdy widzi. Jechałem ,,7" ,,8" w okresie letnim dwa razy w miesiącu i

przeżyłem. Ruch ofszem duży ale i kultura jazdy wyższa, nie jak na węzszych asfaltach.

Ogólnie na Suwalszczyźnie chamstwo na drodze. Pozytywne wrażenia przywiozłem z ,,nadmorza"

 

http://rowerkiem.republika.pl/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...