Skocz do zawartości

[wyprawa] Rowerem wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego 2013


Greger

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem jak wygląda dalej ale wiem jedno na odcinku od 17,5 km do 19,5 km było jedno WIELKIE BAGNO, na tyle mi się nie podobało że w drodze powrotnej postanowiłem to objechać ...

Dzięki za informacje.

Po pierwsze – od dyrekcji SPN dowiedziałem się, że fragment R10 – na mapce rzezniol widoczny od 11 do 19 i pół km – ma być w ogóle wyłączony z ruchu. Nie wiem, co wpłynęło na decyzję, ale faktycznie te 2 km przed asfaltem to ubaw po pachy w wodzie.

To jak najlepiej jechać, odbić na 11 km na Smołdzino?

Powiem tak, jak jesteś z kimś to warto się wybrać tymi trawami, we dwóch zawsze raźniej tonąć ;)

I żeby jeszcze orkiestra grała :laugh:

Wygrzebałem zdjęcie z tego samego mostku, tak wyglądał rower kolegi

Tak mój rower to nawet pod koniec sezonu nie wygląda ;)

Dzięki wszystkim za fotki i porady

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że jestem początkujący, z sakwami swoją przygodę zacząłem w zeszłym roku, mam pytanie. W lipcu mam zamiar przejechać tą samą trasą. Jaki rower polecacie? MTB czy może być crosowy, szczerze wolałbym jechać crosem, ale może MTB będzie na te bagna i jazdę po plaży lepszy? Co doradzicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też jeszcze nie uprawiałem "sakwiarstwa" ... ale powiem jak ja na to patrze ...

Nie widzę wyraźnej przewagi jednego nad drugim ...

Jeżeli mówimy o MTB w "przyjaznej " geometrii czytaj nie sportowej taki bardziej ATB to jestem skłonny postawić oba rodzaje rowerów na równi ...

 

Wybór to chyba indywidualna kwestia upodobań i terenu w jaki się chcemy kierować ...

Jeżeli nastawiamy się na cięższy teren z unikaniem asfaltu kierowałbym się w stronę MTB, jeżeli ma to być w większości przelot szosami i ubitymi duktami leśnymi to może jednak cross.

 

Z racji posiadanego sprzętu ja mam zamiar uprawiać tą przyjemność na kołach 26`

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybrzeże przejechałem w tamtym roku, a okolice Rowów , Kluk i , Smołdzińskiego Lasu i Łeby kikakrotnie. Jeśli chodzi o wybór roweru to zdecydowanie polecam crossa lub trekinga. W przypadku roweru z kołami 26 cali to założyć najlepiej opony semi sliki typu maraton . Jazda i na góralu z terenowymi oponami i z obciążeniem sakwami jest średnio przyjemna.Dla przejechania kilku fragmentów trasy w terenie nie warto zakładać opon terenowych.

 

 

Ja też jeszcze nie uprawiałem "sakwiarstwa" ... ale powiem jak ja na to patrze ...

Nie widzę wyraźnej przewagi jednego nad drugim ...

Jeżeli mówimy o MTB w "przyjaznej " geometrii czytaj nie sportowej taki bardziej ATB to jestem skłonny postawić oba rodzaje rowerów na równi ...

 

Wybór to chyba indywidualna kwestia upodobań i terenu w jaki się chcemy kierować ...

Jeżeli nastawiamy się na cięższy teren z unikaniem asfaltu kierowałbym się w stronę MTB, jeżeli ma to być w większości przelot szosami i ubitymi duktami leśnymi to może jednak cross.

 

Z racji posiadanego sprzętu ja mam zamiar uprawiać tą przyjemność na kołach 26`

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rzezniol, i tak i nie :)

 

Ścieżka biegnie cały czas po terenie lotniska, tylko obok głównego pasa startowego gdzie ma teraz swoją siedzibę aeroklub. Również zostaliśmy z dziewczyną przegonieni z płyty lotniska i zastraszeni policją o rzekomym włamaniu ;)

 

Od Mielna do Ustronia Morskiego nic się nie zmieniło,R10 tak jak na mapie.

Od Ustronia Morskiego przez Kołobrzeg do Rogowa (prawie Mrzeżyno) od 2 lat ścieżka na europejskim poziomie.Akurat wzdłuż lotniska są dwa pasy,parkingi,stojaki itd - nie sposób nie zauważyć rowerowej autostrady.

Od Mrzeżyna od zeszłego roku otwarte pare kilometrów przez tereny wojskowe (paskudna nawierzchnia,stary bruk,płyty)

Gdyby się ktoś wybierał na "rowerowy" pobyt w okolicach Kołobrzegu w zeszłym roku wybudowano system ścieżek krzyżujących się w Gościnie (12km od Kołobrzegu),jest tam nowiutkiego asfaltu,nie przesadze.....ze 100km. (większość nadaje się do jazdy nawet na rolkach)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co nie ma dać rady ...

Jedziesz przez Polskę ...

Dość standardowym rowerem ...

W każdej większej miejscowości którą masz w zasięgu "dnia marszu" masz sklep rowerowy ...

 

Nawet jak się coś popsuje to tylko kwestia posiadania kasy na naprawę ... Wybrzeże Bałtyku to nie step kazachski :)

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co nie ma dać rady ...

Jedziesz przez Polskę ...

Dość standardowym rowerem ...

W każdej większej miejscowości którą masz w zasięgu "dnia marszu" masz sklep rowerowy ...

 

Nawet jak się coś popsuje to tylko kwestia posiadania kasy na naprawę ... Wybrzeże Bałtyku to nie step kazachski :)

 

Pozdro

 

 

 

W takim razie obym ja dał radę hihihi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trasa Świnoujście - Hel, wiecie jaki jest mniej więcej dystans do przejechania? Chciałbym to zrobić w 4 dni, tak na spokojnie. Czy jest to możliwe przy założeniu,że będę pokonywał od 80 do 100 km dziennie?

Czerwony szlak nadmorski, który wiedzie wzdłuż wybrzeża od Świnoujscia do Łeby ma 328 km. Szlak z Łeby dalej prowadzi do Żarnowca i tam się kończy. Żarnowiec leży trochę na uboczu od morza. To dodatkowe 49 km. Z Łeby na Hel najkrótszą trasą masz około 120 km. W sumie około 448 km, więc z twoim założeniem 4 dni nie starczą. Musisz wziaść pod uwagę, że nabijesz na pewno więcej km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

jestem tu nowy, trafiłem przypadkiem, szukając czegoś innego, ale temat okazał się na tyle znajomy i bliski sercu, że aż się zarejestrowałem. Chciałbym się odnieść do kilku wątków:

 

1. Wybrzeże jechałem w 2011 od Fromborka (dojechałem z centralnej Polski) - mam sentyment do Świnoujścia. Do Łeby dojechałem pod wieczór. Zależało mi na czasie - straciłem trochę czasu wcześniej, bo pogoda była w kratkę. I widzę, że dobrze zrobiłem, bo wolałbym nie kluczyć po bagnach w nocy, tzn. w ogóle nie jechałem szlakiem rowerowym przez las po ciemku. Zostaje albo plaża, albo oficjalny asfalt ze światłami, z nadrobieniem drogi. Wybrałem to pierwsze. Na tę największą wydmę wchodziłem w czasie wczesnego zachodu słońca. Aha - rower to moja ksywa, góral wtedy 17-letni. Śpiwór, namiot, karimata (+woda może) na bagażniku, reszta na plecach w średnim plecaku - wiem, porażka. Ale była to (chyba) ostatnia tego typu przyjażdżka w moim życiu. I tak plecy jeszcze kiedyś mi się za to odwdzięczą... Rower - wiadomo - 26'', grube opony, żadnych amortyzatorów, "stara szkoła", niecałe 500 zł w 1994 roku.

 

Otóż zszedłem z wydm o przepięknym zachodzie słońca. Wkoło żywej duszy. I pojechałem wzdłuż linii wody do Rowów - około 30 km (mam gdzieś zdjęcie tabliczki). Dojechałem o wczesnym wschodzie słońca, po czym rozbiłem namiot na plaży i poszedłem spać - do około 9., kiedy słońce już nieźle waliło.

 

Sama jazda od zachodu do wschodu słońca, od wydm do Rowów - to jedna z najpiękniejszych "chwil" w moim życiu. Po lewej świecił piękny księżyc, po prawej miałem poświatę od słońca, które jakby "zaszło nie do końca". Gdybym był bardziej biegły w piśmie, to bym napisał o tym wiersz albo poemat.

 

Rower jechał fantastycznie, tylko - tak jak ktoś napisał - trzeba było jechać jak najbliżej linii wody (oczywiście raz po raz w nią nieuchronnie wjeżdżając). Bardzo mnie zastanawia, czy gdybym miał crossowego, z kołami 28'' i cieńszymi oponami - tymi szosowo-terenowymi (czy jak tam one się zwą), to czy jechałbym tak samo płynnie.

 

Zatem co mogę napisać w tym wątku to tylko to, że polecam tę opcję. Oczywiście jest pewna cena - w Rowach musiałem w kiosku kupić dodatkową szczotęczkę - tym razem do roweru. No, piachu w łańcuchu, w trybach było sporo.

 

 

2. Ostrzegam - nie każda plaża, a raczej nie każdy piasek w nie każdych warunkach jest taki fajny. Przekonałem się o tym już następnego dnia. Za Darłowem byłem zmuszony iść odcinek Dąbki - Łazy. Według mojej mapy tak biegnie czerwony szlak, tak mi też powiedział szef ostatniego przed tym odcinkiem ośrodka wczasowego. Było ciemno, padał zacinający deszcz i w ulewie, pod mocny wiatr, o chłodzie i głodzie, szedłem prowadząc - a de facto ciągnąc - rower z tobołami, zakopany w grząskim piachu. To był mój największy chyba odcinek testowy, jaki miałem - na pewno w czasie tamtej wyprawy. Wtedy akurat nie dało rady jechać ani blisko wody, ani tym bardziej daleko. Zawsze, kiedy jest mi źle, przypomniam sobie tamte około 5 km, kiedy - krzycząc - bluźniłem cały świat i siebie samego...

 

 

 

3. Za Kołobrzegiem dojechałem do Mrzeżyna i tam na ławce miejscowy człowiek powiedział mi (przypominam, 2011), że dalej wzdłuż brzegu jest teren wojskowy i mnie cofną. I że dopiero poprowadzenie oficjalnej ścieżki rowerowej jest w planach - tzn. było to w 2011, nie wiem, jak teraz. Zalecił pojechanie - jednym z najgorszych asfaltów, jakim jechałem (choć pewnie mało widziałem) - do Trzebiatowa, a potem do Rewala. Nie chciałem ryzykować na tym terenie wojskowym.

 

 

 

4. To jest tylko moja opinia i mam szacunek do innych opcji, tyle tylko, że myślałem, że jestem w wiekszości, ale z tego co czytam, to chyba nie: nie wyobrażam sobie brać noc w noc jadąc linią brzegową nad morzem żadnych kwater, a nawet pola namiotowego! OK, rozumiem sytuację, gdy jest więcej osób, w tym wiele przedstawicielek płci pięknej. Piszę wyłącznie w sensie znoszenia spartańskich warunków podróżowania. Spałem we Fromborku na tej mini plaży, potem, po przeprawie przez błota po zgubieniu ścieżki od Fromborka, prowadzeniu roweru wzdłuż nieczynnej trakcji kolejowej i jechaniu przez świetną Wysoczyznę Elbląską - wyglądałem nieciekawie i nawet ja poczułem potrzebę prysznica. To był mój jedyny przystanek na polu namiotowym na trasie - mianowcie Stegna. Potem jednak kolejno: Chałupy - Dębki - Rowy - Unieście/Łazy - Międzyzdroje, to wszystko były noclegi na plaży i było po prostu przepięknie (mimo że np. w Dębkach ze 4 godziny od rana zastanawiałem się, czy już mam wyjść z namiotu i jechać czy może jeszcze czekać - tak lało). W porządku, rozumiem gdzieś w Polsce, ale naprawdę, wzdłuż linii brzegowej noclegi na plażach to jest rewelacja. A i tak można jeszcze wybrać opcję samego śpiwora pod chmurką, no ale to już trzeba trafić w pogodę.

 

 

5. Co prowadzi mnie do bardzo ważnego punktu - przyznaję - statusu prawnego biwakowania w takim miejscu jak plaża. Biorę pod uwage, że jest to karalne (nie mam pojęcia, czy w wg ogólnopolskiego prawa czy jakoś lokalnie). Ode mnie nikt nigdy niczego nie chciał na plaży. A wcale nie uciekałem 5 km od głównego wejściana główną plażę w danym miejscu. Wystarczało, 200-300 m, dalej zresztą mi się nie chciało za bardzo iść, byłem zawsze dość zmęczony (godziny dojazdów do noclegu: 22:00 - 03:00, oprócz tej nocy jechania). Chciałbym jednak tylko rzucić temat - choć to pewnie semantyka (ale czy ona nie jest istotna?): co to jest "biwakowanie". Jesli jadę sam, postawię namiot, siedzę w środku, obok leży rower, jem suchy prowiant - żadnej kuchenki, żadnego grilla - wewnątrz namiotu, po spakowaniu dokładnie sprawdzam zajmowany teren, zbieram wszystkie papierki do torby i wyrzucam do kosza na czy poza plażą - to czy ja właśnie "biwakowałem"? A czy rodzina, która przychodzi rano na plażę, biorą kupę jedzenia, kotlety mielone w kanapkach, hamburgery, chipsy, osłaniają się przed tymi zasłonami-stojakami, może tymi namiotami "półotwartymi", przysypiają nad gazetą - czy oni "biwakują"? Co jest punktem decydującym o karalności przy "biwakowaniu": rozbicie namiotu? Zaśnięcie? Spędzenie nocy? Korzystanie z kuchenki gazowej/rozpalenie ogniska? Nie wiem - rzucam tylko pod rozwagę. Pewnie zależy od tego, na kogo się trafi. Pewnie gdybym trafił na egzekwującego prawo służbistę, to trochę bym się pokłócił, ale w końcu i tak mandat musiałbym zapłacić. Na szczęście miałem sporo szczęścia w tej materii.

 

 

Jeszcze jedno: ostatni punkt nie ma na celu przedstawienia siebie, jaki to ja nie jestem surwiwalowy wymiatacz, jaki hardkorowiec - wręcz przeciwnie: silny nie jestem, odpowiedzialności przy planowaniu też mi brakowało w kilku elementach. Pewnie są osoby, które jechały od Ukrainy do Korei, myjąc się raz i zabierając trzy puszki - także i tak zawsze będę pikuś. Po prostu trochę tzw. spontanu i korzystania - przy zachowaniu ekologicznych zasad - pełną piersią z natury dodaje całości smaku.

 

 

Podsumowując zaś, polecam wszystkim, którzy jeszcze nie jechali tej trasy, podróż wzdłuż linii brzegowej Bałtyku w Polsce - piękna sprawa.

 

 

PS. rower z mojej ksywy wymieniam chyba w tym roku na nowy - 19 lat to już niezły staż chyba (ale sentyment będę miał zawsze) - i właśnie jestem na etapie wybierania, ale to już inna historia.

 

Pozdrawiam i życzę udanych wojaży.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak najlepiej jechać, odbić na 11 km na Smołdzino?

 

 

 

@Greger

Przy wyjeździe z SPN nie odbijesz w lewo tylko pojedziesz prosto. Po ok. kilometrze będzie drogowskaz: Rowy-Smołdzino-Gardna Wlk. Skręcisz w lewo na Smołdzino. Droga głównie z płyt jumbo, przez las ok 5-6 km. Do Smołdzina wjedziesz przy szkole.

 

@LuckyMan

W 4 dni jak najbardziej, na spokojnie – raczej nie. Na spokojnie liczyłbym 5-6 dób.

Odcinek Białogóra – Karwia, o ile nie chcesz jechać asfaltem, wymaga trochę wysiłku, techniki i planowania sobie drogi przecinkami. Od Karwi do Władka asfalt w towarzystwie aut. Z Władka na półwysep prowadzi nudna, ale solidna ścieżka rowerowa.

 

@girardengo

Nie mam nic przeciwko, a nawet rozumiem, budżetowe spędzanie nocy na plaży. Pod warunkiem, że ktoś jest przedstawicielem oldskulowej szkoły myślenia, czyli widzenia czegoś poza czubkiem własnego, yyyy, powiedzmy nosa. Przespałeś, posprzątałeś, nie wprowadziłeś zmian w krajobrazie – jak najbardziej ok. Tylko, że to raczej wyjątkowa postawa. Norma to puste puszki, plastikowe butelki, rozwleczone resztki ognisk - materiał na ognisko skądś trzeba wziąć, a najprościej połamać parę drzewek, etc.

Sam pisałeś o podróży na odcinku Łeba – Rowy, że miała w sobie coś magicznego. To teren SPN.

Ten odcinek wybrzeża jest magiczny. Ale żeby taki pozostał, nikt nie powinien tam biwakować. Mandaty z trzema zerami stanowią skuteczny środek prewencyjny.

 

A tak z ciekawości – jechałeś wschód-zachód. Pamiętasz, ile ze wszystkich dni w podróży było pod wiatr?

 

Jeszcze odnośnie sprzętu - cross i trekking jak najbardziej, ale warto założyć szerszego kapcia z zarysowanym bieżnikiem. Na podmokłym terenie i w piachu wystarczy trochę spuścić powietrza, a poprawi się trakcja, komfort i samopoczucie.

Na 26 i 28' dostępna jest np taka http://tiny.pl/h215q opona.

Na podbój wybrzeża jak znalazł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak z ciekawości – jechałeś wschód-zachód. Pamiętasz, ile ze wszystkich dni w podróży było pod wiatr?

 

 

Wiesz co, zastrzeliłeś mnie tym pytaniem. Co mogę sobie tylko przypomnieć, to odcinki, na których najbardziej narzekałem na wiatr - ale nie wiem już tego, czy to tak standardowo wieje, czy moja niedsypsozycja tego dnia, czy może okazjonalny kierunkek wiatru, etc. Najbardziej narzekałem jak wyjechałem chyba z terenu Żuław, a dokładnie dorzecza rzek Nogat i Szkarpawa na trasę z Nowego Dworu Gdańskiego do Stegny. No po prostu myślałem, że nie dojadę, wiało przeciwnie i miałem chyba dosyć dnia po ciężki dniu (patrz wcześniej - zgubienie, Wysoczyzna Elbląska - dopieor potem skumałem, czemu "Wysoczyzna", heh). Kolejny taki odcinek - i to już drugi raz w życiu - to klasyczny Władysławowo - Hel. Nie wiem, czy tak zawsze, ale drugi raz jechałem pod wiatr w tym kierunku (tylko już wypoczęty i przy pięknej pogodzie).

 

A później? Wiesz co, nie kojarzę już jakichś ciężkich dni pod wiatr. Słabio mi się jechał na odcinku Ustka-Darłowo, asfalltem przez wioski. Może pod górkę, może wiała, aa, na pewno padało. Ale czemu nie jechałem Ustka - Darłowo bliżej morza - cholerka nie pamiętam! Tam można na tym odcinku jakimś szlakiem (ale nie plażą) jechać? Już nie pamiętam, czy ktoś mi tak zalecił, czy tak idzie czerwony szlak, że jechałem akurat asfaltem. Chociaż już nie pamiętam, czy ja byłem w tym Jarosławcu - który jest pomiędzy - czy nie.

 

A jadąc w którą stronę (zachód-wschód czy wschód-zachód) powinno bardziej wiać? Bo chyba nie uważałem na geografii...

 

Poza tym spora część tego szlaku wiodła borami, lasami i nie czuć było wiatru.

 

Poprawki do mojego wcześniejszego wpisu: sentyment mam do Fromborka, a nie do Świnoujścia. No i do "do roweru" a nie "do roweru" :bye2:

 

 

Kilka luźnych uwag:

 

 

 

Tak, Łeba - Rowy do SPN. Od wydm nocą mijałem tylko gdzieś pośrodku tych ok 30 km plażą grupę młodych przy ognisku. Pewnie nie powinno ich tam być, nie przy ognisku. Pewnie trochę się przestraszyli mnie z daleka (że "pan oficer"), ja trochę ich (że nie wiadomo, czego się spodziewać). Ja na tym odcinku Łeba - Rowy zostawiłem po sobie tylko ślad po oponach na pasku, czego pewnie już następnego dnia nie było widać. Po noclegu w Rowach jak zawsze zebrałem papierki, torebki i wyrzuciłem do śmieci. Akurat wychodzi na to, że tu jestem jednak oldskulowiec - do szału mnie doprowadza zostawianie po sobie jakichkolwiek rzeczy w miejscach odpoczynku na łonie natury. Jeśli trzeba iść/jechać 5 km z papierkiem do najbliższego kosza - to z nim idę/jadę. Aha, heh, bite 15 minut szukałem tam po złożeniu namiotu śledzia, bo mi się nie odliczył. Śmieszna sprawa, wydaje się, że powierzchnia namiotu. 2 x 3 m - mała przecież, a tymczasem śledź się zdematerializował. Nie dałem za wygraną jednak - dzieciak jakiś mógł znaleźć/wejść i zrobić sobie krzywdę i przy wzrokowym dopingu jednej rodziny już rozstawionej z rzeczami na plaży - znalazłem go w końcu wbitego głęboko w piach, chyba po kwadransie czy nawet dłużej. Także taka też uwaga - zabierajcie te ostre rzeczy z plaży, bo można zrobić komuś krzywdę.

 

 

Rozbroiły mnie dwa momenty - proszę tylko pamiętać, jadąc od wschodu do zachodu:

 

1. "Zjazd" z tego szlaku nadmorskiego z tych pięknych klifów, jadąc za Rowami, do samej ustki. Nie wiem, wydawało mi się, że jadę według znaków na drzewach, pilnowałem szlaku. I od tej strony następuje zjazd, ale w praktyce zejście "na łeb, na szyje". Miałem gorzej, bo plecak na plecach, ale nawet jak położyłem rower na zboczu i starałem się zsuwać z nim, pod małym kątem do podłoza, w pewnym momencie się zachwiałem - i nie chcę myslećm jakby się to skończyło, gdybym spadł. Chętnie przeczytam czyjąś relację - czy właśnie takie jest tam zejście - wejście (wtedy od strony Ustki w kierunku Rowów, żeby na ten klif wejść), czy może ja zbłądziłem i trzeba było trochę odjechać od tego miejsca i zjechać do Ustki na terenie o mniejszym nachyleniu. Zresztą tam wskutek tego szorowania po zboczu pękł mi pas elastyczny - ekspander (i musiałem potem zrobić z dwóch jeden - bo to i tak już był zapasowy) i coś tam się poprzestawiało w rowerze. Bardoz dziękowałem za to zejście pomyslodawcą tego odcinka ścieżki - jak mówię, o ile nić nie pomyliłem.

 

2. Rozbroił mnie zjazd od strony Dziwnowa do samych Międzyzdrojów - na mapie droga 102. Zastrzegam - dojeżdżałem tam około godziny 2. w nocy (następnego dnia miałem po 9. pociąg ze Świnoujścia od centrum Polski i chciałem zostawić sobie jak najmniej drogi na ten dzień rano). Kurczę, zjeżdżałem i zjeżdżałem i przy 100%-owej koncentracji bałem się tylko, czy na tej serpentynie nie wjadę gdzieś w ciemny las. Jako że było późno i kończyłem swój najdłuższy odcinek na trasie (Łazy przed Mielnem - Międzyzdroje, ok .160 km), to byłem średnio kojarzący, zatem zapytam: czy tam jest aż taki duży zjazd? Teraz clue programu - zjeżdżałem na jdenym hamulcu, od jakiegoś czasu drugi był zepsuty... Nota bene od razu sobie postanowiłem, że wrócę tam pojeździć po Wolińskim Parku Narodowym. I - tym razem - podjechać pod tę górkę od Międzyzdrojów w stronę Dziwnowa.

 

 

Bardoz dziękowałem za to zejście pomyslodawcą tego odcinka ścieżki - jak mówię, o ile nić nie pomyliłem.

 

 

Bardzo dziękowałem za to zejście pomysłodawcom tego odcinka ścieżki - jak mówię, o ile nic nie pomyliłem.

 

Przepraszam za tego "wielbłąda" i literówki - będę bardziej uważał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no tak jak girardengo jechać nie zamierzam :) jak pisałem wcześniej max 100 km dziennie. Będą ze mną towarzysze na pierwszej swojej wyprawie, a i ja aż tak doświadczony nie jestem, dopiero się wdrażam. Koryguję więc nieco plan i dokładam jeden dzień. No chyba w 5 dni to już się wyrobimy? :) Dziękuję wszystkim za rady, bezcenne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czyli lepszą opcją będzie wyruszyć ze Świnoujścia i kierować się na Gdańsk? Czy dobrze rozumuję? Bo ja też nie uważałem na geografii :)

 

Tak, bo wieją nam niby sprzyjające wiatry, choć wg jakiejś relacji z wyprawy znalezionej w necie, to chyba nie ma na to reguły.

@Greger Przy wyjeździe z SPN nie odbijesz w lewo tylko pojedziesz prosto. Po ok. kilometrze będzie drogowskaz: Rowy-Smołdzino-Gardna Wlk. Skręcisz w lewo na Smołdzino. Droga głównie z płyt jumbo, przez las ok 5-6 km. Do Smołdzina wjedziesz przy szkole.

W lewo? Chyba w prawo, albo niezrozumiałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...