Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'olsztyn' .
-
Cześć. Na blogu piszę o nowym szlaku rowerowym - Warmińskiej Łynostradzie na Warmii i Mazurach: Warmińska Łynostrada. Turystyczny szlak rowerowy na Warmii i Mazurach Warmińska Łynostrada to wciąż raczej pretendent do grona dobrych szlaków rowerowych niż pewniak w stawce. A to przez zróżnicowanie w jego wykonaniu - przede wszystkim w nawierzchniach, jakimi prowadzi, ale nawet także w oznakowaniu czy w nazwach, jakimi się posługuje. Idea jest świetna - poprowadzić szlak rowerowy wzdłuż najbardziej znanej warmińsko-mazurskiej rzeki. I nawet jego pierwsza połowa - z Nidzicy do Olsztyna - daje radę. Jedziemy w większości lasami, dookoła tylko szum warmińskiego lasu, czasem jakieś jezioro, drobna atrakcja. Żadnych miast i większych wsi - niemal cały dzień poza cywilizacją. Potem jest Olsztyn - przyjemne szutrowe odcinki przed centrum, potem wspólny przejazd z pieszymi przez Stare Miasto i pod pięknym olsztyńskim zamkiem. A za Olsztynem naprawdę fajna jazda przez Las Miejski - niestety, dość krótka. I docieramy na fragment Olsztyn-Lidzbark, gdzie już jest... słabo. Miejsca, krajobrazy - są piękne i cieszą oko, choć tylko wtedy gdy akurat trafiliśmy na równy odcinek drogi i możemy nieco się rozejrzeć. Są i dziury, i piachy, nawet kawałek przez prywatny grunt, którego właściciel chyba nie jest zachwycony. Dysproporcja pomiędzy południem a północą jest - niestety - olbrzymia. Gdy na południu słabsze fragmenty się tylko zdarzają, to na północy zdarzają się te lepsze. Cześć obrazkowa - z Nidzicy wyjeżdża się bardzo kulturalnie, po drogach rowerowych, koło 10 kilometrów (większość to niestety kostka, ale jeszcze w porządku): Potem jest kawałek pięknej ścieżki przez rezerwat Źródła rzeki Łyny: A dalej już lasy aż do Olsztyna, przeważnie szutrowo. Nie jest to delikatny rowerowy szuterek znad Loary, ale zwykle jest przejezdnie. Choć zdarzają się i kamienie w zbyt grubym materiale, który wysypano drogi. Za Olsztynem wjeżdża się w Las Miejski, a w nim naprawdę niezły kawałek Warmińskiej Łynostrady. Chociaż czasami trzeba prowadzić, bo jest dość zróżnicowanie pod względem powierzchni, jedzie się świetnie. Potem jest niestety gorzej. Dziurawo, piaszczyście, niespójnie. Trochę lasem, trochę po szosach, trochę jakby bez pomysłu i na pewno bez jakiegokolwiek wykonania. Poza drogą rowerową przed Dobrym Miastem, która zupełnie odstaje od wszystkiego, co spotkałem na trasie. Asfalt, lekko odsunięty od szosy, z pięknymi widokami na Warmię. Wspomniana świetna ddr, prawie zupełnie jak nie na Warmii i Mazurach: A na koniec pokolejowa droga rowerowa Orneta-Lidzbark Warmiński. Ktoś chyba miał nią kiedyś lepszy pomysł, dziś to prostu zwykła droga rozjeżdżona przez samochody. Znaki drogi rowerowej w takim otoczeniu wyglądają dość kuriozalnie, podobnie jak ślady samochodów na co dzień tędy jeżdżących. I słówko o oznakowaniu, które również jest dość... osobliwe. Na znakach i w mediach występują dwie nazwy, szlak ma raz kolor zielony, a raz niebieski, a rodzajów znaków jest ze cztery. W dodatku między Olsztynem a Lidzbarkiem niemal wszystkie są zniszczone przez naturę - miały formę zwykłych naklejek na metalowych znakach... A jeszcze można spotkać oznakowanie w formie... płacht z tworzywa sztucznego przybijanych takerem do drzew - "na szczęście" dotyczy to innego szlaku. A po atrakcje krajoznawcze - piękne źródła Łyny, tętniący życiem Olsztyn, ciekawy Lidzbark Warmiński, ale też Nidzicę i Dobre Miasto, zapraszam na blog Szy.
-
- 4
-
- lidzbark warmiński
- nidzica
- (i 11 więcej)
-
Cześć, pierwsza część rowerowych wakacji w tym roku - Jura Krakowsko-Częstochowska. Trasa krótka - po śląskiej części, bo jeszcze czekały inny miejsca. Auto zostaje w Częstochowie, na rower i powrót pociągiem z Zawiercia. Nie byłem na Jurze kilka lat, a na rowerze - ze 25. Mnóstwo rzeczy się zmienia. W większości na dobre, choć czasem ręce człowiekowi opadają gdy widzi, jak wygląda spędzanie wolnego czasu w Polsce. No cóż, wymagać by wszyscy jeździli podczas urlopu na rowerze to jednak za dużo Najfajniejsza rowerowa zmiana na Jurze - około 20-30 kilometrów regularnych, "europejskich" dróg rowerowych wokół Żarek - Żarki, Ostrężnik, Przewodziszowice, Mirów. Prawdziwe, asfaltowe trakty przez lasy, z miejscami postojowymi, z których kilka może być i biwakowymi - w spokojnych miejscach na uboczu. Oczywiście wyznakowane że tylko dla rowerów, ale i tak lokalne patafiany robią sobie skróty samochodami. Szkoda, bo jeśli na jednym kilku krętych zjazdów spotkać się wyjeżdżającym z zakrętu autem... Trzeba będzie mieć szczęście, dużo szczęscia, by wyjść z tego cało. Jednak drogi są, proszę jeździć dużo i głośno o tym mówić, by lokalne samorządy widziały, że zrobiły coś wyjątkowego. Bo zrobiły! Droga chyba ma jakiś istotny status, że stawia się na niej tablicę z nazwą miejscowości? Poza tym szlaki na Jurze są mocno "klasyczne". Tu jakaś gruntówka, tam kawałek przez las - taka zwyczajowa polska turystyka rowerowa. Większosć odcinków bardzo w porządku, klimatyczne odcinki po jurajskich lasach, czy nad Wartą, zaraz koło Częstochowy... ... choć czasem jest i tak, i tak: Nie są to na szczęście odcinki kilometrowe, ale czasem człowiekowi chodzą po głowie myśli, że trzeba mieć było sporo fantazji byakurat tam prowadzić trasę, podczas gdy niedaleko prowadzi rozsądny gruntowy objazd. A może to po prostu cisza przed kolejnymi inwestycjami i nie ma sensu już mieszać w dawnej rowerowej materii? Mam nadzieję. Generalnie cisza, spokój, także lokalne puste asfalty, szerokie szutrówki. Mimo niewątpliwej popularności regionu to wciąż takie okolice, że można sobie stanąć na środku drogi, wyciągnąć bidon i bezstresowo odetchnąć pełną piersią. Na Jurę jedzie się oczywiście po zamki. Tych jest sporo, nie ma co Wam tutaj przewodnika pisać, bo podejrzewam że Jura jest w topie tego typu wydawnictw. Więc tylko historia taka, która nam bardzo się podobała: zamek w Bobolicach. Kupił dawną, piękną ruinę człowiek - tę ze stojącą jedną ścianą z oknami, na pewno znacie. Nie było dawnych planów, wskazówek jak odbudować. Więc chyba tak trochę po swojemu zbudowali takie coś: Jak to w Polsce - jednych oburza, drugich mniej, a takich nas - w ogóle. Nam się podoba. Trudno nam widzieć w tym "disneyland", jak gdzieś czytaliśmy. Dla nas to rzeczywiście pobudzająca wyobraźnię próba przywrócenia historii. Gdyby tak odbudować więcej pałętających się po Polsce zrujnowanych zamków? I jest coś jeszcze wokół - jakaś minimalna klasa. Nie ma dziesiątek straganów, zapiekanek i hot-dogów. Jest elegancka kawiarnia, kawałek dalej hotel. Życzyłbym sobie więcej takiego miłego tchnienia Europy jak w Bobolicach. Z miłych nam akcentów jeszcze... jedzenie. Po raz kolejny na Jurze rowerową marszrutę wytyczały nam między innymi "Śląskie Smaki" - śląski smak kulinarny. I tak trafiliśmy do hodowli ryb w Sygontce, na północ od "właściwej" Jury, za Złotym Potokiem. Na talerzach rosół z jesiotra, a potem pierogi z pstrągiem i suszonymi pomidorami. Wyjazdowo miejsce kompletne - siadasz na słoneczku, na stole pyszne żarcie, obok piwko i wiesz, że u góry czeka na Ciebie łóżko. I że już naprawdę nic dzisiaj nie musisz... Następne takie rybne miejsce jest w Złotym Potoku. Z Sygontki, z której wyjeżdżaliśmy, to było ledwie kilka kilometrów, a że nie przywykliśmy takich miejsc opuszczać, więc rybę na obiad mieliśmy na śniadanie. Cały Złoty Potok ciekawy, z pałacem, dworem, Bramą Twardowskiego, wspomnianą hodowlą, fajnym szlakiem rowerowym lasem, zamiast przejazdu ruchliwą trasą, o, między innymi tutaj, nad stawem "Amerykan": To co nam się jeszcze wyraźnie rzuciło w oczy, to projekt unijny który przyniósł na Jurę dziesiątki miejsc postojowych jak to - tu w okolicach Zawiercia: Stawiane rzeczywiście przy szlakach rowerowych wyglądają efektownie, może skromnie, ale bardzo przyjemnie "eko". Gdyby jeszcze trochę podciągnąć w górę standard rowerowych tras i z piaszczystych, naturalnych zrobić je chociaż utwardzanymi szutrami. Jak w Borach Tucholskich, na Kaszubskiej Marszrucie? Byłby następny rowerowy hicior. I tyle rowerowo w pigułce. Więcej krajoznawczo, więcej wrażeń, 150 zdjęć i cały ślad trasy jak zawsze na blogu, zapraszam www.znajkraj.pl/szlakiem-orlich-gniazd-slaskie-na-rowerze Z pozdrowerem Szy.
-
Z albumu: Jura Krakowsko-Częstochowska
-
- Skałki
- Jura Krakowsko-Częstochowska
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z albumu: Jura Krakowsko-Częstochowska
-
Skradziono rower Trek 3700 z ulicy Jagiellonskiej w nocy 04.01.2013 --> 05.01.2013 zdjecie roweru http://i.imgur.com/uyedZ.jpg Prosze o kontakt pod numerem 662242070 jesli posiadasz informacje..
-
Giant Aspiro RS4-GRC to jego imię, wiek - 21 dni, jego rodowód - SN:C1F661S667 (lub CIF661S667 - w gwarancji nie wyraźnie a ramy już/na razie nie ma). Ledwo zacząłem przyzwyczajać się do niego, już go zaczęłem lubić a on..... jak w tytule. Zrobił to 28 czerwca w słoneczny dzień, w południe - samo południe, w parku (to takie miejsce gdzie są drzewa, trawa i takie tam), w Olsztynie. Jego poprzednik lubił ten park, on widać nie. Z jego poprzednikiem rozstałem się po ośmiu latach, zamieniłem go na nowszy model i co, teraz nie mam nic. To jakś kara chyba. Teraz jest mi smutno i przykro i chyba tęsknię. Błagam Pepe, znaczy Giancie wróć! lub chociaż zadzwoń: 600 03 73 23