Skocz do zawartości

ktos123456

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    93
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ktos123456

  1. Za dużo, żeby robić wyniki, bo około 100. Siła jest, ale przy takiej wadze nie mogę zbytnio cisnąć, bo łatwo o kontuzje. Masa może być sprzymierzeńcem może tylko z górki pod wiatr, ale zasadniczo to tylko przeszkadza. No właśnie miałem o tym pisać, że przecież zorganizowana jazda w grupie to co innego, niż samotnie. Pierwszy ciśnie pod wiatr, inni za nim mają lekko, jak się zmęczy, to kolejny idzie na przód itd.
  2. No nie, cyborgiem nie jestem tak to mogę powiedzmy przez 10 minut, potem może nie offline, ale tak około 20 km/h do czasu złapania oddechu, minimum 5 minut. No chyba, że jadę z wiatrem, wtedy to już inna rozmowa
  3. @KrisK nie lubię pokazywać mapy, czyli wszem i wobec, gdzie mieszkam z dokładnością do budynku na ulicy, a na Stravie chyba nie da się ukryć tylko mapy. 45 na luzie pod warunkiem, że nie pod wiatr i płasko, czyli wcale nie zawsze. Fizyki nie oszukasz
  4. A tempo statystycznego człowieka jadącego rowerem przez miasto to 15 km/h. Kiedyś cisnąłem aby szybciej i nawet mimo skrzyżowań, dziur konieczności zatrzymywania i ruszania, patrzyłem, żeby aby licznik nie spadł poniżej 30, nawet na najgorszych odcinkach, ale to mi już przeszło. Teraz patrzę na to, żeby wysiłek byl odpowiednio intensywny, a nie żeby osiągnąć zadaną średnią. Jak da radę szybciej to spoko, jak nie to nie ma sensu się napinać, ja się z nikim nie ścigam. Jeśli o mówimy o wysokich prędkościach na szosie to oczywiście sprzęt ważny, raz opory toczenia, dwa przełożenia, które są potrzebne, a po trzecie pozycja/opory powietrza, które już przy około 40 km/h zaczynają mieć znaczenie odczuwalne
  5. Sport jest wtedy, gdy podejmiesz wysiłek fizyczny. Ja lubię śmigać po mieście, mam np moją ulubioną trasę po obwodnicach wokół miasta, okrążenie 25 km. Znam zawodników, co robią średnią 30 km po szutrach i lasach, ale to trzeba mieć naprawdę dobry sprzęt.
  6. W sumie. Ale przez miasto nie poszalejesz, jak zatrzymujesz się na światłach i ruszasz. Wysoką średnią możesz wyrobić, jak ciśniesz 10 km bez przeszkód na drodze. Poza tym, jeśli dla kogoś priorytetem jest tylko średnia, to znaczy że nie wie o co chodzi w tym sporcie. W zeszłym tygodniu mi się przydały 2 razy więc... a poza tym, wyjedź w październiku, jak mży deszcz i droga jest mokra to pogadamy
  7. Ale przez miasto, więc wiesz... hamujesz i ruszasz, średnia w dół. Wertepy, dziury, tory - zwalniasz. Najwięcej, co udało mi się na trasie do pracy osiągnąć, to może ze 27 km/h średniej. Ale przeciętnie miedzy 21 a 23. Co do wyścigu... to przynajmniej musi być porównywalny sprzęt, bo z szosówką z oponami grubości palca, na której jedzie zawodnik o wadze 50 nie mam oczywiście szans, na pierwszym podjeździe mnie zostawi w tyle. Przeciętna prędkość pomiędzy 30 a 40, podjazdy może 25, a naprawdę ciężkie podjazdy/pod wiatr może 20 lub lekko poniżej. Z górki ile fabryka dała, pod 60 może się udać z wiatrem, ale z taką postawą (nie tak mocno na leżąco, jak na szosówce ze strerm wygiętym), już przy około 50 opory powietrza stają się masakryczne. W każdym razie, jadąc około 35 km/h po poziomej ścieżce, 95% rowerzystów wyprzedzam i tak, szybsze są tylko jednostki na rowerach szosowych.
  8. Wyjaśnijmy sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, osobiście uważam, że to durny zwyczaj, nie tylko na rowerze. A po drugie, jak ktoś nie ma batona, ani banana to nie znaczy, że nie dzieli twojej pasji. Ja jeżdżę po 100 km bez odpoczynku i mi nie potrzeba szpanerskiej koszulki, ani banana. Banana mogę zjeść, jak wrócę do domu. Mogę odwrócić to, co napisałeś i powiem, że najczęściej i piękniej ktoś wygląda w markowych ciuchach, z wystającym bananem (mówię tu o owocu, nie obcisłych getrach), tym gorzej jeździ. Bo na jeżdżenie nie ma czasu, zamiast tego pucuje rower i szuka markowych ciuchów. P.S. oczywiście nie ma sensu uogólniać, ale skoro ty to robisz, to ja też
  9. A rozumiem, macha się tylko tym w kasku i w obcisłych getrach. Ja nie chcę wiedzieć, co oni jeszcze razem robią, jak zejdą z roweru. Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego
  10. Nigdy nie spotkałem się ze zwyczajem machania sobie. Nie na rowerze. Na motorówce na jeziorach 90% ludzi to robi, ale żeby ktoś na rowerze skinął komuś innemu, z tym się nie spotkałem. Nie wiem gdzie taki zwyczaj niby jest, ale na pewno nie w moich okolicach. Co do stroju. Duża część, jeżdżąca w pełnym, markowym ekwipunku to tak naprawdę pozerzy, chociaż na pewno nie wszyscy.
  11. Polecasz codziennie prać pojedynczy ciuch? Dla mnie lekko bez sensu. No ok, można mieć 10 koszulek i prać te 10 co 10 dni. Aczkolwiek, wolę nie musieć. Co komu wygodniej
  12. Nie nie. Specjalnie cisnął, jak mnie zobaczył, tak w ogóle, to nie cisnę ze względu na kogoś. I tak bym jechał podobnie, nawet gdyby tam nikogo nie było. Jak lekko idzie, to cisnę zawsze do oporu. Prędzej wyznacznikiem są możliwości, niż strój. Bawełna ma jedną zaletę, jak wyschnie, to nie ma zapachu. Po prostu, wracam do domu, wieszam na słońcu i już. Ale muszę stwierdzić, że sportowe koszulki z 4F też mi się podobają, materiał przyjemny w dotyku i nie gniecie się. Nie, nigdy nie jeżdżę w kasku. A to ci powiem, że cieniutkie dresy z Decathlonu na spokojnie, nigdy się nie ugotowałem w nich jakoś. Nie krępują ruchów i nie są obcisłe, chyba były z przeznaczeniem do biegania/rekreacji, cienki materiał to nie jest typowy szmaciany dres - kto zna temat, ten wie o czym mówię. Może i getry rowerowe to lepszy komfort, ale ja tego nie założę i koniec
  13. Co jest nie tak z bawełnianymi koszulkami? Ja jeżdżę w dresach i koszulce, bawełnianej właśnie. Co mnie śmieszy mogę teraz napisać - jak niewytrenowany cwaniak bez siły chce pokazać, co to nie on. Strój jak z Tour de Pologne, błyszczący nowy rower, mina groźna, przerzutki trzaskają, a ja bez szczególnego wysiłku przycisnę, 45 km/h, on zostaje w tyle, bo docisnął może do 30 km/h i już nogi z waty. Tacy też często na podjazdach stają na pedałach, usiłując zwiększyć siłę, bo nogi za słabe, żeby pedałować normalnie na siedząco, no ale to zauważyłem szczególnie młodzież robi.
  14. Ok, miałem raczej na myśli typowe tzw diety odchudzające. Ludziom się wydaje, że mogą przejść przez etap diety, schudnąć, a potem wrócić do poprzednich nawyków. Z tego bierze się efekt jojo, bo żeby utrzymać efekt, trzeba zmienić złe nawyki na stałe
  15. Wygląda na to, że masz rację. Po dojściu do pewnej granicy, dalej już jest ciężej. Moim zadaniem nie warto na siłę, a wszelkie tymczasowe diety, które kiedyś się kończą, uważam za zło - bo raz, że zaczynasz sobie szkodzić, a dwa po zakończeniu diety i tak wracasz do poprzedniej masy lub wyżej. I trochę nie mam przekonania co do ćwiczeń siłowych w tym przypadku. Na tym można zbudować mięśnie, a nie spalić tłuszcz. Nie chodzi o to, że nie warto budować mięsni, ale o cel treningów.
  16. Tak może wyglądać ruch w każdym mieście w godzinach szczytu i korkach. Wtedy tak - samochody poruszają się z prędkością 10 km/h. Ale tylko wtedy.
  17. Ale na co mam się zdecydować? To jest zjazd z górki. W przeciwnym kierunku też tam pojedziesz 55 km/h? Ale po co mi badania? Jak jeżdżę po mieście powiedzmy 2 godziny i w tym czasie jeden zawodnik na 10 jedzie szybciej niż 25 km/h, czyli wyprzedzam wszystkich równo jak leci. Nie wątpię, ale to sytuacja gdy ulica jest zakorkowana (to, że Warszawie jest to częste w to nie wątpię). Tylko że jeśli tam się wplącze rowerzyta, to będzie wyglądać mniej więcej tak, jak na tym filmie, który pokazałem. Mogę ci pokazać w moim mieście co najwyżej.
  18. To już wam podam argument używany przez przeciwników twierdzenia „ulice dla rowerzystów”. TAk by było, gdyby, rowerzyści musieli zdawać egzamin z przepisów ruchu drogowego, tak jak robią to kierowcy, czy motocykliści i uzyskiwać uprawnienia do poruszania sie po drogach publicznych. Po drugie, rowerzyści musieliby poruszać się ze średnią prędkością taką, jak pozostali uczestnicy ruchu. W obu przypadkach tak nie jest. Rowerzysta może osiągać w mieście prędkości zbliżające się się do prędkości samochodu, czy motocykla tylko w szczególnych przypadkach, na krótko i nie każdy rowerzysta. I poruszanie sie na rowerze nie wymaga żadnej weryfikacji znajomości przepisów kodeksu drogowego, ani nie ma tu żadnej granicy wieku. A jeszcze jedna rzecz - ostanio ludzie jeżdzący na elektrycznych hulajnogach zyskali takie same prawa, jak mają rowerzyści. Z tego wniosek - hulajnogi na jezdnie?
  19. Może, ale to już wymagać będzie głodzenia się, a nie wiem czy chcę dalej chudnąć. Jak próbowałem zmniejszyć kalorie, to się za bardzo nie dało, forma spadała bardzo znacznie. Zwiększenie ilości treningów też jakoś niewiele już daje, więc zejść jeszcze niżej byłoby trudno. Zauważam za to polepszenie kondycji, ale przy podobnej masie.
  20. Owszem, wychodzi około 80 km dziennie. Ale każdego dnia, bez żadnych wyjątków. W weekendy treningi dłuższe, ale pojedyncze. 10 km do pracy, 35 km z pracy, potem jeszcze około 25-30 wieczorem. Oprócz tego, że w tej chwili muszę się ograniczać (kontuzja), więc tylko z pracy i do pracy - 20 km dziennie, ale to chwilowe. Tak naprawdę, waga drastycznie spadła już przy tych półgodzinnych tylko (z pracy i do pracy), potem ustabilizowała się i więcej nie spada, prawdopodobnie doszedłem do mojej naturalnej masy, teraz dłuższe treningi tlyko poprawiają kondycję, ale masy już nie tracę.
  21. Zgadzam się. Rowerzysta nie zawsze śmignie 40-50 km/h, choćby to był światowy czempion kolarstwa. Nie pod wiatr ani nie pod górkę, to raz. Dwa, rowerzysta nie rusza tak szybko, co denerwuje kierowców tylko.
  22. Na podobnej zasadzie kierowcy powinni jeździć chodnikiem, bo w wielu miejscach te ronda są wtórne i te skrzyżowania i zawijasy, a chodnik prosto idzie jak strzelił. Z kolei matki z wózkami powinny wychodzić na pas dla samochodów, bo te wyboje na chodnikach są wtórne i słabe, a asfalt taki fajny i gładki. Tak? No niestety nie. Zrozum, że w mieście jest pewna infrastruktura drogowa, przewidziana dla pieszych, rowerzystów i samochodów. Miejscami lepsza, miejscami gorsza zarówno w przypadku kierowców, jak i rowerzystów czy pieszych. I masz się do niej stosować, a nie jeździć tam, gdzie jest mniej zawijasów. Nie chcesz zawijasów, to wyjedź sobie na obwodnicę i będziesz mieć prostą ścieżkę po horyzont. I tak, masz właśnie patrzeć szerzej, bo ścieżka nie jest budowana pod ciebie, tylko pod wszystkie osoby poruszające się rowerami, zapewne wolniej i mniej sprawnie od ciebie i wypuszczenie ich między samochody to narażenie ich na śmierć. Zresztą, jadąc ruchliwą ulicą i ty sam narażasz się na niebezpieczeństwo, ale to już twój wybór. Właśnie tacy jak ty psują reputację rowerzystów i przez takich jak ty jest ciągły konflikt z kierowcami, wkurzonymi tym, że ciągle z prawej czy z lewej wpieprza się mu jakis kolarz, którego trudno dostrzec, a ma do wyboru swoją ścieżkę rowerową, po której nie jedzie, bo mu się zawijasy nie podobają.
  23. Bo dla takich narzekaczy zawsze będzie coś źle. Dla mnie wystarczy, że nie musze jechać chodnikiem i mam równą ścieżkę, a jednocześnie nie lubię jeździć pomiędzy samochodami. Ale będąc malkontentem, powód do narzekania zawsze się znajdzie. Takie jest moje zdanie. Wydzielanie pasa na jezdni uważam z rozwiązanie z gruntu złe i zdania tu nie zmienię. Wydaje mi się, że jak zwykle nie potraficie spojrzeć szerzej i uważacie, że wszyscy jeżdzą tak jak wy - szybko i sprawnie. Problem w tym, że takich jak wy jest mniejszość, a ścieżka ma służyć wszystkim na rowerach, a nie tylko kolarzom, którzy pędzą po 50 km/h, prawie jak samochody. Już kilka razy to tu powtwarzałem, ale to jak grochem o ścianę, więc raczej nie dotrze. Statystycznie prędkość rowerzysty poruszającego sie po mieście, to 15-20 km/h, ci co jeżdżą szybko to pojedyncze przypadki P.S. na moim zdjęciu ta ścieżka nie jest wcale wąska, tylko tak wygląda w tej perspektywie. Jest chyba nawet szersza niż chodnik, chociaż tu i chodnik wygląda na węższy niż jest w istocie.
  24. Zasadniczo, to nie trenuję po posiłku. Scenariusz jest taki - rano suplement, pół godziny intensywnie do pracy, po pól godzinie dopiero śniadanie, ale zawsze wartościowe. W ciągu dnia brak posiłków (tylko dużo płynów), po pracy około 1.5 godziny, obiad około 17 i na wieczór jeszcze około godziny. Kolacji nie ma. Ten sam scenariusz codziennie, ale weekendy to już często dłuższe wycieki, szczyt był w grudniu - 5 godzin bez odpoczynku, około 110 km. Jednak od lutego z powodu kontuzji od lutego do maja miałem przerwę (a nałożył sie na to wymóg izolacji w domu i noszenia maseczek) więc był czas na regeneracją po kontuzji - wydaje mi się, że trochę się jednak przetrenowałem, zaniedbując całkowicie kwestie rozgrzewki, rozciągania itd, miałem jakieś dziwne bóle głęboko w mięsniach pośladków, utrudniające chodzenie, ale bez konkretnego miejsca występowania, czasem przechodzące niby na okolice stawów, potem mijające, albo zmieniające stronę (raz prawa, raz lewa), według medyków to jakiś nacisk na nerwy czy coś (stawy na rtg wyglądają idealnie), no ale po dłuższej przerwie w treningach i to w końcu minęło. Teraz muszę już ostrożniej i póki co jeżdżę tylko z pracy i do pracy, ale w ciągu miesiąca - dwóch zamierzam znów wrócić do dłuższych treningów, tym razem nie zaniedbując rozgrzewek, rozciągania i innych zalecanych rzeczy. W sumie za bardzo nie znam się na kwestiach związanych z kontuzjami na rowerze, a te teorie od ortopedy nie bardzo mnie przekonują, bo w ogóle nie odnosił się do treningów, które niewątpliwie spowodowały dolegliwości, może lepiej poszukać dobrego fizjoterapeuty, który doradzi w kwestii rozrzewki, rozciągania i intensywności treningów, albo jakiegoś lekarza zajmującego się kolarzami i znającego sie na sportowych kontuzjach.
  25. Średnio mi się podoba ten wąski początek. Poza tym, to z kolei wciśnięcie drogi rowerowej w jezdnię. Wolę oddzielną drogę oddzieloną pasem zieleni od chodnika i od ulicy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...