Dlatego ja unikam serwisów jak ognia. Mnie porysowali w nowym rowerze lakierowaną na czarno sztycę, koleś przy mnie wziął czarny marker i z uśmiechem zamalował rysę. Myślałem, że go rozerwę. Podobnie z samochodami. Oddałem niedawno do serwisu nowy samochód na drobną naprawę tapicerki, która nie wymagała jeżdżenia, a odebrałem z drobnym odpryskiem na szybie, który mógł powstać tylko podczas jazdy z dużą prędkością. Zarzekali się, że nie jeździli, a ja nieopatrznie nie sprawdziłem stanu licznika przed oddaniem do serwisu. A jestem pewien, że jeździli, choćby po to, żeby się przejechać fajnym samochodem, który nieczęsto się spotyka.