Skocz do zawartości

szy

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    948
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Zawartość dodana przez szy

  1. Cześć, pierwsza część rowerowych wakacji w tym roku - Jura Krakowsko-Częstochowska. Trasa krótka - po śląskiej części, bo jeszcze czekały inny miejsca. Auto zostaje w Częstochowie, na rower i powrót pociągiem z Zawiercia. Nie byłem na Jurze kilka lat, a na rowerze - ze 25. Mnóstwo rzeczy się zmienia. W większości na dobre, choć czasem ręce człowiekowi opadają gdy widzi, jak wygląda spędzanie wolnego czasu w Polsce. No cóż, wymagać by wszyscy jeździli podczas urlopu na rowerze to jednak za dużo Najfajniejsza rowerowa zmiana na Jurze - około 20-30 kilometrów regularnych, "europejskich" dróg rowerowych wokół Żarek - Żarki, Ostrężnik, Przewodziszowice, Mirów. Prawdziwe, asfaltowe trakty przez lasy, z miejscami postojowymi, z których kilka może być i biwakowymi - w spokojnych miejscach na uboczu. Oczywiście wyznakowane że tylko dla rowerów, ale i tak lokalne patafiany robią sobie skróty samochodami. Szkoda, bo jeśli na jednym kilku krętych zjazdów spotkać się wyjeżdżającym z zakrętu autem... Trzeba będzie mieć szczęście, dużo szczęscia, by wyjść z tego cało. Jednak drogi są, proszę jeździć dużo i głośno o tym mówić, by lokalne samorządy widziały, że zrobiły coś wyjątkowego. Bo zrobiły! Droga chyba ma jakiś istotny status, że stawia się na niej tablicę z nazwą miejscowości? Poza tym szlaki na Jurze są mocno "klasyczne". Tu jakaś gruntówka, tam kawałek przez las - taka zwyczajowa polska turystyka rowerowa. Większosć odcinków bardzo w porządku, klimatyczne odcinki po jurajskich lasach, czy nad Wartą, zaraz koło Częstochowy... ... choć czasem jest i tak, i tak: Nie są to na szczęście odcinki kilometrowe, ale czasem człowiekowi chodzą po głowie myśli, że trzeba mieć było sporo fantazji byakurat tam prowadzić trasę, podczas gdy niedaleko prowadzi rozsądny gruntowy objazd. A może to po prostu cisza przed kolejnymi inwestycjami i nie ma sensu już mieszać w dawnej rowerowej materii? Mam nadzieję. Generalnie cisza, spokój, także lokalne puste asfalty, szerokie szutrówki. Mimo niewątpliwej popularności regionu to wciąż takie okolice, że można sobie stanąć na środku drogi, wyciągnąć bidon i bezstresowo odetchnąć pełną piersią. Na Jurę jedzie się oczywiście po zamki. Tych jest sporo, nie ma co Wam tutaj przewodnika pisać, bo podejrzewam że Jura jest w topie tego typu wydawnictw. Więc tylko historia taka, która nam bardzo się podobała: zamek w Bobolicach. Kupił dawną, piękną ruinę człowiek - tę ze stojącą jedną ścianą z oknami, na pewno znacie. Nie było dawnych planów, wskazówek jak odbudować. Więc chyba tak trochę po swojemu zbudowali takie coś: Jak to w Polsce - jednych oburza, drugich mniej, a takich nas - w ogóle. Nam się podoba. Trudno nam widzieć w tym "disneyland", jak gdzieś czytaliśmy. Dla nas to rzeczywiście pobudzająca wyobraźnię próba przywrócenia historii. Gdyby tak odbudować więcej pałętających się po Polsce zrujnowanych zamków? I jest coś jeszcze wokół - jakaś minimalna klasa. Nie ma dziesiątek straganów, zapiekanek i hot-dogów. Jest elegancka kawiarnia, kawałek dalej hotel. Życzyłbym sobie więcej takiego miłego tchnienia Europy jak w Bobolicach. Z miłych nam akcentów jeszcze... jedzenie. Po raz kolejny na Jurze rowerową marszrutę wytyczały nam między innymi "Śląskie Smaki" - śląski smak kulinarny. I tak trafiliśmy do hodowli ryb w Sygontce, na północ od "właściwej" Jury, za Złotym Potokiem. Na talerzach rosół z jesiotra, a potem pierogi z pstrągiem i suszonymi pomidorami. Wyjazdowo miejsce kompletne - siadasz na słoneczku, na stole pyszne żarcie, obok piwko i wiesz, że u góry czeka na Ciebie łóżko. I że już naprawdę nic dzisiaj nie musisz... Następne takie rybne miejsce jest w Złotym Potoku. Z Sygontki, z której wyjeżdżaliśmy, to było ledwie kilka kilometrów, a że nie przywykliśmy takich miejsc opuszczać, więc rybę na obiad mieliśmy na śniadanie. Cały Złoty Potok ciekawy, z pałacem, dworem, Bramą Twardowskiego, wspomnianą hodowlą, fajnym szlakiem rowerowym lasem, zamiast przejazdu ruchliwą trasą, o, między innymi tutaj, nad stawem "Amerykan": To co nam się jeszcze wyraźnie rzuciło w oczy, to projekt unijny który przyniósł na Jurę dziesiątki miejsc postojowych jak to - tu w okolicach Zawiercia: Stawiane rzeczywiście przy szlakach rowerowych wyglądają efektownie, może skromnie, ale bardzo przyjemnie "eko". Gdyby jeszcze trochę podciągnąć w górę standard rowerowych tras i z piaszczystych, naturalnych zrobić je chociaż utwardzanymi szutrami. Jak w Borach Tucholskich, na Kaszubskiej Marszrucie? Byłby następny rowerowy hicior. I tyle rowerowo w pigułce. Więcej krajoznawczo, więcej wrażeń, 150 zdjęć i cały ślad trasy jak zawsze na blogu, zapraszam www.znajkraj.pl/szlakiem-orlich-gniazd-slaskie-na-rowerze Z pozdrowerem Szy.
  2. Potencjał Zachodniopomorskie ma nieziemski. Ciekawe, jak im wyjdzie planowana sieć dróg rowerowych. Koordynator to turysta (turystka!) rowerowy z krwi i kości, to czekam z nadzieją na fajną rzecz :] Szy.
  3. Rezerwat - sama zagroda? - był zamknięty, przejeżdżaliśmy obok. Właśnie, przypomniałeś mi, bym sprawdził dlaczego. Kopalnię oczywiście widzieliśmy , nawet "przeszedłem się" po hałdach: Jeleń odpuściliśmy, nie zdążyliśmy z czasem. I oczywiście pod kościołem w Inowłodzu też byliśmy. Naprawdę, sporo ciekawego do oglądania na niewielkim obszarze. A i tak z listy to pstrąga żałuję najbardziej * * * O żubrach ze Smardzewic - całe stado choruje na gruźlicę, kilka odstrzelono, zagroda zamknięta od dwóch lat do odwołania: https://www.kampinoski-pn.gov.pl/edukacja/ohz-w-smardzewicach http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/tomaszow-mazowiecki/a/zubry-ze-smardzewic-nie-zostana-zastrzelone-ale-czy-sa-juz-calkiem-zdrowe,9920321/ Szy.
  4. Hej, Do Łódzkiego w zeszłym roku trafiłem jesienią - między innymi do Sieradza, Uniejowa i Poddębic. W tym roku, już z Olą, spędziliśmy dwa dni w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego - nad Zalewem Sulejowskim, a potem w dolinie Pilicy. W niepozornej okolicy, jaką setki razy mijałem samochodem jadąc z Gdańska na południe, a także którą często mija wielu z Was jadąc gierkówką z Warszawy w kierunku Piotrkowa, spędziliśmy dwa fajne dni na pustych, cichych rowerowych szlakach. Miejscem centralnym były Smardzewice, skąd pierwszego dnia zrobiliśmy trasę na południe - dookoła zalewu, a drugiego na północ, w większości po lasach Spalskiego Parku Krajobrazowego. Ciekawe miejsca? Sporo: opactwo cystersów w Sulejowie z efektownym, zaraz 1000-letnim kościołem, Tomaszowska Okrąglica - czyli Skansen Rzeki Pilicy, Groty Nagórzyckie i Niebieskie Źródła, robiący wrażenie bunkier hitlerowskich pociągów specjalnych w Konewce, czy olimpijska Spała, która ma sporo więcej do pokazania, niż olimpijczyków. I olimpijki Całe nasze rowerowe Łódzkie w ostatnim numerze Rowertouru i na naszych blogowych stronach, zapraszam: http://www.znajkraj.pl/parki-krajobrazowe-nad-pilica-lodzkie-na-rowerze W fotoskrócie: Bardzo "owocna" była jazda - jeżyn do oporu: I grzybów trochę: Trzymaliśmy się zielonego szlaku "ścieżki rowerowej Zbigniewa Goliata", która w najlepszym razie wyglądała tak - idealnie: Ale też czasem tak: Lub tak: Generalnie zawsze przejezdnie, choć czasem z przyczepką to pewnie byłoby trochę walki. Miejsca na trasie - opactwo cystersów w Sulejowie-Podklasztorzu - romański kościół... ... z barokowym wystrojem. Fantastyczne schronienie przed skwarem, a potem na piwo do hotelu w d. klasztorze. Przyjemne wrażenia pozostawia Tomaszkowska Okrąglica - zebrane w jeden projekt trzy miejsca koło Tomaszowa: Groty Nagórzyckie... ... rezerwat przyrody Niebieskie Źródła... ... i skansen Pilicy - z wieloma różnymi eksponatami związanymi z terenami nad Pilicą. Potem była Spała, która okazała się także rezydencją carów i prezydentów RP, ze wspaniałą drewnianą Kaplicą Prezydentów właśnie: No i niezły historyczny smaczek - bunkier niemieckich pociągów specjalnych w Konewce: Ze sklepem spożywczym w synagodze w Inowłodzu na koniec: Dwa kółka wyszły nam na koło 150 kilometrów, idealnie na sympatyczny rowerowy weekend. Dokładna trasa - na blogu. Z pozdrowerem Szy.
  5. Świetne. Zazdroszczę! :] Też byliśmy na Jurze w tym roku, z Częstochowy do Smolenia, Podzamcza i w końcu Zawiercia. Ale w większości na rowerowych szlakach. A że i te czasami dawały nieźle popalić, to wyobrażam sobie, co się mogło dziać na pieszych! * * * Nie wiem właściwie, nie pamiętam, jak mówią turystyczne przepisy, ale bezpieczniej dla rodziny wydaje się zostawić ojca z tyłu, w ten sposób ten najsilniejszy może mieć oko na całą grupę, a i zdecydowaną, przemyślaną postawą na tyłach może powstrzymać jakiegoś natarczywego samochodziarza przed zbyt odważnym wyprzedzaniem. Szy.
  6. Fajny pomysł. Jeździłeś w barwach? ;] Szy.
  7. Jeśli pytasz o odcinek gotowej drogi rowerowej po linii kolejowej - około 20 kilometrów od granicy PL-SK do Trsteny (Trzciany). A jeśli o moją trasę, tę z linka - około 180 km (od granicy przez Liptowski Mikułasz i Szczyrbskie Jezioro do granicy). Szy.
  8. Anja, niestety, drogi rowerowe na mojej trasie to: - Nowy Targ - Witanowa (trzeba zjechać przed Trsteną), - okolice Orawic - nad rzeką, z lewej strony szosy, - okolice Liptowskiego Mikułasza, - przed Tatrzańską Kotliną. Tylko pierwszy fragment to dłuższa jazda, pozostałe niestety raczej krótkie. To jednak nie znaczy, że całą resztę jedzie się na jakichś ruchliwych szosach. Tatrzańska Droga Młodości i Droga Wolności, czyli szosa wzdłuż Tatr po słowackiej stronie, właściwie cały czas mają szerokie pobocze, jakby stworzone dla roweru. Jedynym mniej przyjemnym fragmentem jest wjazd do Polski i okolice Zdziaru, gdzie robi się wąsko i kręto. I można trafić w niefajny szczyt komunikacyjny, jak pisał Atizylak. Jeśli napisałem to niejasno, przepraszam. Wydawało mi się, że jasno daję do zrozumienia, że powstał na razie pierwszy etap? Przy okazji - odcinek koło Nowego Targu jest także pierwszą częścią nowej trasy VeloDunajec, którą Małopolska sukcesywnie oddaje do użytku. Właśnie powstało 14 kilometrów w okolicy Tarnowa. Szy.
  9. A tego to nie wiem , ale następnym razem - śmiało Szy.
  10. Mapa obiektów powiązanych ze szlakiem dookoła Tatr w okolicach Nowego Targu i Czarnego Dunajca: https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=1cL81976QNAZMQnqKnB3kLpyDGM8&hl=en_US Szy.
  11. Fajne. Jak to z tą solą jest - przedstawiłeś to jak jakiś krytyczny problem, a z Bornholmu zupełnie takiego problemu nie pamiętam. Tam jest inaczej? Szy.
  12. Nie przepadam za trasami od-do, ale tu całkiem sympatycznie wyszło Następnym razem do Gdańska zdecydowanie przyjemniej przez Żuławy . I na cypel w Rewie - nigdzie indziej takiego miejsca nie zobaczysz, a byłeś tak blisko. I latarni na Górze Szwedów szkoda. :] Szy.
  13. , dzięki Pewnie, miejsc było mnóstwo. Z zastrzeżeniami . Trochę tam obszarów tatrzańskich parków narodowych. Z jednej strony przyzwoitość, by szanować ochronę miejsca, z drugiej - zdaje się, że całkiem słuszne mandaty od strażników TANAP-u. Ten nocleg z namiotem, gdy spałem przed Zuberzcem, chciałem by było gdzieś tuż przed TANAP-em. Nawet nie wiem, czy mi wyszło, ale rozbiłem się bez stresu, na wysokim polu nad wsią. A kolejna sprawa to... niedźwiedzie . To była późna jesień, zwykle aktywny okres dla misiów. I dlatego, kiedy drugi nocleg przypadał mi na okolice Szczyrbskiego Plesa - a więc centralnego, wysoko położonego obszaru TANAP-u, to nawet nie myślałem o spaniu na dziko, chociaż okolice kusiły. Spałem w domu turysty, jakieś 80 złotych za noc, jeśli dobrze pamietam. Jako ciekawostkę warto dodać, że tej wiosny właśnie w Szczyrbskim Jeziorze niedźwiedzie "sterroryzowały" miasteczko, a burmistrz Wysokich Tatr wydał wyjątkową zgodę na użycie broni w razie zagrożenia. I tak jak zwykle można się uśmiechać w odpowiedzi na takie kwestie, to chyba właśnie ten najwyższy odcinek trasy dookoła Tatr jest naprawdę realnym miejscem na takie spotkania http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19890839,zagrozenie-z-powodu-niedzwiedzi-pod-tatrami-wladze-slowacji.html Przepraszam, że dopiero odpisuję! :] Szy.
  14. Przepraszam Koleżeństwo za zaniedbanie wątku! :] 100% trasy. Chyba tylko w Szczyrbskim Jeziorze wokół samego jeziora kawałek po szutrowej ścieżce jechałem. Kilosów wyszło 255 dokładnie. Mogłoby być mniej, gdybym nie zaglądał do znajomej w Murzasichlu na pizzę :] Dni - to juz zależy od Ciebie . Ja turystycznie, z sakwami, z przystankami na zdjęcia. Trzy dni. Ale są tacy, na bank nawet wśród czytających ten wątek, którzy na lajcie w dzień to zrobią. Podjazdy - raczej spokojne. Może są ze 2-3 męczące odcinki - gdzieś za Orawicami, przed Liptowskim Mikułaszem jeszcze, gdzieś koło Zdziaru jest kawałek męczący. Ale to naprawdę niewielka skala trudności. Najdłuższy jest podjazd z L. Mikułasza do Szczyrbskiego Jeziora, ale łagodny i to nawet przyjemne kilkadziesiąt kilometrów. Mam w planach zmiany na stronie. Kiedyś zawsze były do ściągnięcia, potem zrezygnowałem. Ale często dostaję o nie pytania. Więc wrócą. Tymczasem: http://www.gpsies.com/map.do?fileId=cwupmcdkuwlmwepb Dzięki wszystkim za dobre słowo :] Szy.
  15. Tylko to też jest tak, że te nieczynne linie kolejowe nie zawsze mogą być skazane na wieczny już, kolejowy niebyt. Mamy w Pomorskiem np. dawną, zupełnie zniszczoną, rozkradzioną w wielu miejscach, linię kolejową z Kościerzyny do Bytowa. Przez wiele lat sądzono, że już nic z niej nie będzie, pojawiały się pomysły właśnie rowerowe. A tu nagle, po zbudowaniu Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, wykorzystując w części dawne szlaki kolejowe, odżył pomysł reaktywacji połączenia Trójmiasta z Bytowem przez kolejną odnogę PKM. Nawierzchnia - też bardzo podoba mi się to co zrobiono w Borach, ale chyba uczciwie trzeba stwierdzić, że jeśli szlak taki ma być kręgosłupem rowerowym dla regionu i być wykorzystywany przez miejscową ludność, to nie może mieć nawierzchni rekreacyjnej, a jednak możliwe najlepszą, najszybszą, stawiającą najmniej oporów w codziennej jeździe. Krokusy też na mnie czekają :] Szy.
  16. Hej, jesienią, po wycieczce po Beskidzie Śląskim, przejechałem się jeszcze dookoła Tatr. W końcu. Zmotywowała mnie do tego nowa trasa rowerowa, jaką budują wokółtatrzańskie gminy. Ale potraktowałem to też jako fajne, porównawcze tło przed czekającą mnie i pewnie wielu z Was jazdą po Green Velo. Warto wiedzieć, jak taki sam szlak robi się na Podhalu. Po wrażenia turystyczno-krajoznawcze (między innymi po piękną inwersję termiczną w Szczyrbskim Plesie) jak zawsze zapraszam na strony bloga... Rowerowa wycieczka dookoła Tatr - Znajkraj. Blog podróżniczy ... a tutaj będzie tylko o tym, jak wygląda nowy "Historyczno-Kulturowo-Przyrodniczy szlak wokół Tatr". Wygląda naprawdę nieźle. Pierwszy odcinek został poprowadzony śladem dawnej linii kolejowej z Nowego Targu do Trsteny na Słowacji. To 40-50 kilometrów ciągłej jazdy, gładkim asfaltem. Niestety, z powodu różnic poziomu gruntu wokół szlaku - dawnego nasypu kolejowego, zdarzają się rzędy barierek, w dodatku dość agresywnie malowanych. Jest wiele miejsc, gdzie poustawiane na siłę wokół przejazdów i w miastach... męczą. Ale jak męczą barierki, to dają odetchnąć widoki. Dawna trasa kolejowa, jak to zwykle bywa, biegnie z dala od szos i jedzie się naprawdę świetnie, z polami, lasami wokół i widokami na góry. Obawiam się, że to będzie coś, czego właśnie najbardziej będzie brakowało na Green Velo, gdzie tak wiele szlaku pociągnięto po prostu po szosach. Infrastruktura - super. Jeśli jedziecie sobie szlakiem i nagle zaczyna majaczyć gdzieś w lesie wiata, z paleniskiem, mnóstwem miejsca wokół, gdzie nawet do środka wejdzie namiot w przypadku jakiegoś większego kryzysu pogodowego, specjalnie wybudowana właśnie dla Was... Jeśli kawałek dalej przez Czarny Dunajec jedzie starym mostem kolejowym, wyremontowanym właśnie dla Was, a po drodze mijacie wciąż porządne, stylowe, po prostu ładne wiaty z ławkami... Chce się jeździć, naprawdę. Brakuje toalety w takim miejscu, ale może za szybko chciałbym ją widzieć, tam wciąż trwały prace budowlane. Wielkie pytanie o przyszłość. Bo w tej chwili z coś koło 300-kilometrowej trasy wybudowano kilkadziesiąt kilometrów z Nowego Targu, kilkanaście kmów gdzieś na Słowacji, w okolicach Popradu, kawałek koło Liptowskiego Mikułasza. Nie wiem, czy trwają kolejne prace budowlane, przetargi, projekty? Ciekawe, nawet fajne, że szlak nie ma prowadzić najkrótszą pętlą, a szeroko, dolinami, obchodzić całe Tatry aż po (chyba) Pieniny. Może ktoś z Was wie, co słychać w sprawie kolejnych fragmentów? Genialne, że trasa zimą będzie wykorzystywana na biegówki. Już zeszłej zimy udało się raz wyratrakować (!) ją z Nowego Targu aż do Orawic. To dokładnie tak powinno działać! Foty. Początek w lesie koło Nowego Targu: Między Nowym Targiem a Czarnym Dunajcem: Most nad dopływem Czarnego Dunajca: Tak się odpoczywa: Takie różne kombinacje słupkowe: Wzdłuż szosy do Nowego Targu: Świetna wiata z paleniskiem: Rowerowy most: W okolicach granicy PL-SK: Już po stronie słowackiej: Plus kilka nierowerowych zdjęć z trasy - więcej na stronie. Pozdrower! :] Szy.
  17. Dolomity, przepiękne Alpe di Siusi. Szy.
  18. Ale fajny temat Na szlaku Kaszubskiej Marszruty, gdzieś między Męcikałem a Chojnicami, jesienią zeszłego roku. Opis wyjazdu w odpowiednim dziale.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...