Skocz do zawartości

mrmorty

Mod Team
  • Liczba zawartości

    5 675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Odpowiedzi dodane przez mrmorty

  1. 9 godzin temu, To_JaT napisał:

    A polecam, na własną odpowiedzialność. 10ml to prawie co nic a ożywia te padaki, że jakoś zaczynają działać.

    a możesz polecać...

    ja np dziś zamawiałem do serwisu u Piotra tłumik do XCR bo klient się naczytał że może wlać troszkę oleju do dolnych goleni... 

  2. Powiem tak - lepiej zamontować tam lepszą tarczę 160 i lepsze klocki niż wrzucać większą tarczę. W warunkach laboratoryjnych większa o tzw rozmiar(przy założeniu że rozmiarami nazwiemy średnice 140 160 180 etc) tarcza hamulcowa przy tych samych klockach generowała wzrost mocy hamowania o ok 15 procent, natomiast już wymiana klocków z żywicznych na metale w połączeniu z dobrej jakości tarczą w tym samym rozmiarze generowało zwiększenie mocy hamowania o 20 procent. Wartość porównywalna a przy okazji amortyzator nie dostaje tak bardzo w kość. Wszystko też zależy ile ważysz oraz czy widelec jest na sztywnej osi czy też na zwykłym szybkozamykaczu. 

  3. hej,

    serwis zerowy warto zrobić - mówię to z mojego doświadczenia z fabrycznymi widelcami. Ostatnio trafił do mnie nowy RS Lyric - suchutki i niby taki wypasiony RS ZEB i też suchutki. Z mańkami raczej nie było problemów ale lepiej chuchać na zimne. Do serwisu dolnych goleni(serwis podstawowy) potrzebujesz w zasadzie po 10-15 ml na goleń jakiegoś oleju do amortyzatorów 15W(10 W też się nada tak samo jak awaryjnie 7,5W).
    Co do interwałów serwisowych - ludzie często mylnie rozumieją te 50/100/200 godzin. Chodzi o czas pracy zgodnie z przeznaczeniem. Jeśli jedziesz po bułki i zajmie Ci to godzinę to się nie wlicza. Jeśli jedziesz leśną płaską szutrówką to też się nie liczy. Godzina pracy amortyzatora jest wtedy gdy dostaje on porządny łomot na górskiej ścieżce, pełnej korzeni leśnej drodze etc. Podchodziłbym do tego na zasadzie - mniej więcej ;) Jeśli robisz w sezonie załóżmy 2000 - 3000 km po stosunkowo łatwym terenie i w suchych warunkach to spokojnie wystarczy przecieranie jakąś szmatką okolic uszczelek a serwis podstawowy robisz w połowie sezonu. Bardzo fajnie przedłuża życie uszczelek kurzowych silikon w sprayu(taki jak do uszczelek drzwi w samochodach) np K2 SIL. Z serwisami pełnymi robisz podobnie - interwały zależnie od intensywności użytkowania. Niezwykle istotne dla "zdrowia" amortyzatora są właśnie serwisy dolnych goleni(serwisy podstawowe) by w porę wyłapać przedostające się do środka zanieczyszczenia, które mogą doprowadzić do wytarcia się ślizgów i uszkodzenia powłoki anody na goleniach - tu zastosowałbym zasadę im częściej tym lepiej, ale tak jak pisałem wyżej - bez jakiegoś przesadyzmu że raz w miesiącu itp.

    Co do smarów - ja używam Silkolene Pro RG2 - masz tego pół kilo za ok 35 zł a możesz używać też tego przy naprawie samochodu czy smarowaniu zawiasów w wygódce, co do olejów - do nasączania gąbek smarujących czy do smarowania dolnych goleni jakikolwiek olej do amorków 10 - 15 W; do tłumika raczej coś o zbliżonych parametrach, choć muszę przyznać że do swojego wlałem dedykowany do Rock Shox 5W i nie wydaje mi się że ABS + miał coś przeciwko. Reszta jest na forum, jak coś to pytaj.

    • +1 pomógł 1
  4. olej odpada - tam musi być smar stały. Token możesz zrobić z czegokolwiek ale lepiej żeby były przymocowane do korka od góry. Serwisuję widelce i nieraz trafia do mnie pacjent w którym coś stuka i często jest to właśnie odkręcony token. Szkód żaden jak do tej pory nie narobił, ale lepiej żeby anoda wewnątrz goleni nie była narażona na przetarcie czy rysy.

    tak naprawdę to tokeny są po 15-20 zł, a za stówę widziałem kiedyś całego aircap'a z zestawem tokenów i korkiem komory powietrznej więc nie ma co dziadować ;)

  5. Kolega o zagadkowym nicku wróci do nas za tydzień, ja bym prosił o powrót na właściwe tory.
    Nikt tu na forum nie zamierza ograniczać wolności słowa tylko niektórych niestety trzeba temperować bo mają złudne poczucie bezkarności w sieci.
    Co do ziół, grzybów, suszonych uszu nietoperzy itd - nie słyszałem żeby to odbiło się szerokim echem czy to w naszych mediach czy to na świecie, ale WHO uznało tradycyjną medycynę chińską za medycynę konwencjonalną a tam nalewka ze żmii czy starty korzeń żeń-szeń wymieszany z jądrami nietoperza jest podstawą. Nie wiem co mam sądzić o homeopatii ale kiedyś bardzo poważnie zatrułem się grzybami, do tego stopnia że częściowo została uszkodzona wątroba. Szpital, kroplówki, tydzień codziennych obchodów lekarzy którzy ze smutną miną kiwali głowami że jak się nie poprawi to trzeba myśleć nad przeszczepem wątroby w przyszłości. Wypisali do domu ze ścisłą dietą i badaniami porównawczymi co tydzień. Po powrocie do domu spotkała mnie sąsiadka, sympatyczna staruszka. Zaparzyła ziół i dała zapas na kilkanaście dni plus fiolkę jakiegoś leku który składał się z takich mikrogranulek. Pierwsze badania po tygodniu były bez szału ale już te po miesiącu wykazały w miarę normalne wyniki wątrobowe itd. Po pół roku wątroba była w całości zregenerowana. Lekarz sam się dziwił i mówił o cudzie i wyjątkowo silnym organizmie. Słuchać nie chciał o ziołach - dla niego to szamanizm był. Sceptycznie odnoszę się do tego preparatu który dostałem od pani Marii i wierzę że to zioła tak zadziałały.

    Żeby było śmiesznie - sztab lekarzy z mądrymi minami prowadził mnie do chronicznej niewydolności wątroby a emerytowana pani weterynarz i ludowa medycyna raz dwa postawili mnie na nogi.

     

    P.S. żeby było w temacie odchudzania - odkryłem ostatnio dla siebie ostropest. Warto wziąć całe ziarna, nieodtłuszczone i samemu albo zmielić lub ugnieść w moździerzu. Jako element wspomagający odchudzanie, oczyszczanie organizmu oraz wsparcie dla wątroby. Sprawdzone - naprawdę działa. Ja mam od marca 10 kg na minusie. Bez żadnych diet tylko trochę więcej ruchu (ale nie jakoś szczególnie dużo) i w miarę możliwości regularne jedzenie bez szaleństw fastfoodowych.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...