Bo sytuacja była taka...
Ona (z przodu) z fochem szła dziarsko przed siebie, on (z tyłu) biegł za nią i krzyczał, że tylko żartował i przeprasza... 100 m dalej mu wybaczyła.
Taka to historia z wczorajszej krótkiej przejażdżki.
Bo Nowy Rok się zbliża...
Życzę Wam wszystkim, aby w nadchodzącym roku spotykać jak najmniej "zakazów wstępu", zarówno podczas wypadów rowerowych, jak i w życiu codziennym.