Skocz do zawartości

WojtasGCE

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    361
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez WojtasGCE

  1. W ramach wspominania dwóch niesamowitych koncertów, na których miałem okazję być: http://www.youtube.com/watch?v=BLTVLAUHRIY A to jeden z tych zespołów, na koncert którego, mimo wielu okazji, trafić nie mogę "bo zawsze coś". Ale nie tracę nadziei... : http://www.youtube.com/watch?v=ImxOIotUEr8
  2. http://www.youtube.com/watch?v=Em1OFi99G04
  3. http://www.youtube.com/watch?v=tCJ-d2tlEpI
  4. Pewnie chodzi o manetki Rapid Fire lub Trigger. Choć im więcej nad tym myślę, tym bardziej wątpię... A co do roweru, który spełniałby wszystkie wymagania, to może być ciężko. Ale na samej górze działu "Rowery/ramy" jest przyklejony temat o rowerach za 1000 zł. Sznurek: http://www.forumrowerowe.org/index.php?sho...0&start=840
  5. Brenda 40361 to seria okularów sportowych o niewymiennych szkłach, która swój debiut miała w kolekcji olimpijskiej na igrzyska w Atenach w 2004 roku. Swoje pierwsze okulary 40361 oznaczone dodatkowo kodem C10 - ciemne szkła i czarno-czerwone oprawki - nabyłem latem 2005 roku za cenę ok 85 zł. Użytkowałem je aż do lata 2008, kiedy w dosyć dziwnych okolicznościach przestałem być ich właścicielem. Zakładałem je głównie na rower i do normalnego chodzenia w słoneczne dni. Szkła mają ciemnoszary kolor, są spolaryzowane i pokryte warstwą przeciw parowaniu. Oprawki są składane, mają silikonowe wstawki na nosie i nad uszami. Przez trzy lata użytkowania nie miałem z okularami żadnych większych problemów. Szkła są bardzo odporne na zarysowania, a widoczność jest doskonała. Często zdarzało (i zdarza, ale o tym za chwilę) po przejechaniu ok. kilometra od ostatniego postoju, sprawdzić czy ich nie zapomniałem i czy mam je na nosie. Jedynie zauważalne było coraz większe parowanie w chłodne dni, ale ścieranie się warstwy przeciw parowaniu jest czymś normalnym, więc nie traktuję tego w kategorii minusów. Mniej-więcej latem 2007 zauważyłem, że jedno szkło zaczęło odchodzić od oprawki przy nosie na odcinku 5-6 mm. Nic jednak nie odstawało i w żaden sposób nie zakłócało widoczności. Przez kolejny rok użytkowania nie nastąpiło także dalsze rozejście. O oprawkach mogę napisać tylko tyle, że są. Wygodne, nie uciskają, nie strzelają, nie pękają, nie odbarwiają się, nie mają ostrych krawędzi. Zawiasy lekko się wyrobiły, jednak dalej stawiały lekki opór i nic nie latało. Test pierwszej pary zakończyłem w 2008 roku. W tym czasie okulary przejechały ze mną parę tysięcy kilometrów. Bywały dni, że darzało mi się mieć je na nosie niemal od wschodu do samego zachodu słońca. Szczęśliwie udało mi się odzyskać pieniądze za stracone okulary, więc udałem się w poszukiwaniu nowych. W jednym z przemierzanych wtedy sklepów znalazłem identyczne Brendy i natychmiast stałem się ich właścicielem, płacąc 93 zł. Tym razem przy okularach widniała plakietka "Kolekcja olimpijska Pekin 2008". Przez ostatni rok - z małymi przerwami (o tym też za chwilę) - używam nowej pary i sprawuje się doskonale. Nic nie odchodzi i nie rozkleja i ogólnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jako się rzekło, Brendy są warte ok 90 zł, a więc są produktem ze średniej półki. Porównać mogę je w chwili obecnej tylko z okularami Uvex Slash, których niechcący stałem się właścicielem minionej wiosny. Slash'e są modelem o porównywalnej cenie. Uvexy mają niezłe szkła o podobnych właściwościach, które są jednak minimalnie ciemniejsze i dodatkowo pokryte lustrzana powłoką. Oprawki jednak nie posiadają żadnych gumowych wkładek, które pomagały by utrzymać okulary na swoim miejscu i podnosiły komfort noszenia. Po ok. 400 przejechanych w nich kilometrach, wróciłem do sprawdzonych okularów Brenda. Do obydwóch kupionych przeze mnie par, dołączone było materiałowe, miękkie etui, spełniające również rolę szmatki do przecierania szkieł. Plusy i minusy omawianych okularów w skrócie: + dobre szkła + dobre oprawki + ogólna jakość wykonania - odchodzące szkło (dotyczy jednej pary) - brak dodatków (np. sztywne etui) - oprawki niekompatybilne z niektórymi systemami dopasowywania kasków. Podsumowując: bardzo dobre okulary w cenie do 100 zł. Obawiam się, że obecnie już niestety niedostępne. Jednak jeśli jakość wszystkich okularów Brendy z tej półki cenowej jest porównywalna z opisywanym modelem, to z czystym sumieniem mogę polecić produkty tej marki. Jeszcze dwa zdjęcia na koniec.
  6. WojtasGCE

    Gliwickie Metamorfozy 2007

    Kamieniec - Łubie - Zacharzowice - Toszek
  7. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Wieża zamkowa. Widok z góry na podwórze zamku.
  8. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Wieża zamku. Makieta prezentująca jak zamek wyglądał kiedyś i byc może jak będzie wyglądał w przyszłości, jeśli tylko $$$ pozwolą
  9. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Wieża zamkowa. Wnętrze.
  10. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Zamek, a na zamku nasze rowerki na których odbyliśmy tę wycieczkę. Wheeler autora oraz biała bestia vel Golem Jurka
  11. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Zamek w Toszku. Widok na fragment fosy.
  12. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Zamek w Toszku. Wieża. Wstęp jedyne 2 zł. Jurek nie poleca, mnie iść się nie chciało
  13. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Zamek w Toszku. Ruiny murów.
  14. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Rynek w Toszku. Fontanna i Ratusz.
  15. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Rynek w Toszku. Widok ogólny.
  16. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Rynek w Toszku. Pomnik, a pod pomnikiem Jurek.
  17. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Kościółek w Zacharzowicach. Tym razem widok z drugiej, zacienionej strony. Pozuje autor galerii
  18. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Kościółek w Zacharzowicach. Wnętrze. Zdjęcie zrobione z chóru. Fotka jest nieco ciemna, ale to dlatego, że zostaliśmy poproszeni o nie używanie flasza w środku.
  19. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Kościółek w Zacharzowicach. Tym razem widok z przodu.
  20. Z albumu: Gliwickie Metamorfozy 2007

    Drewniany kościółek w Zacharzowicach. Widok z boku. Pozuje Jurek
  21. A ja uważam, że ludzie którzy chcą mieć psa, powinni WSZYSCY przechodzić przeszkolenia. Zresztą psy też. Powinno być udokumentowane, że przynajmniej w momencie oddania ich w ręce nowego właściciela reagują na podstawowe komendy typu: zostań, noga etc. Co więcej, szkolenie takie powinno być w miarę drogie, dajmy na to jakieś 500 - 700 zł. Obowiązkowe ubezpieczenie właściciela od następstw pogryzienia kogoś przez pupilka. I to takie, które zwracało by koszty leczenia i jeszcze zostało by z tego trochę kasy jako zadośćuczynienie, bo nie muszę tłumaczyć, że np. miesiąc bez rower z powodu psa to dla bikera zmarnowany, bezcenny czas. A do tego wszystkiego jeszcze wysokie mandaty, za nieupilnowanie psa (vide otwarte bramki) i za wszystkie odchody pozostawiane na środku chodników. Powiedzmy, że powinna wystarczyć fotografia srającego pieska oraz pozostawiony na miejscu "dowód rzeczowy", żeby właściciel z miejsca dostał jakieś 200 zł. Generalnie chodzi mi tutaj o pewną analogię do prowadzenia samochodu. Nie wszyscy muszą być kierowcami. A jak ktoś chce, to musi nauczyć się prowadzić i cały czas byc gotowy ponieść odpowiedzialność za swoje błędy. Tak samo z psami. Nie każdy musi go mieć. A jeśli już chce, to wysokie opłaty sprawią, że będzie to decyzja dobrze przemyślana, z wkalkulowanymi wszytkimi konsekwencjami. Wydaje mi się, że takie postawienie sprawy spowodowało by wzrost bezpieczeństwa na drogach i chodnikach. Szczególnie naszego, no ale w końcu to forum rowerowe. Taaa, tak wygląda właśnie pierwszy i największy krok do mojej rowerowej utopii... 8)
  22. Po 1600 km moja Alivio ma się całkiem dobrze. Luzy są minimalne, choć jakoś specjalnie jej nie oszczędzam. Raz tylko piszaczała przy zmianie biegów, ale kropelka oleju rozwiązała ten problem. Zreszta należy dodać, że było to po wyścigu, który odbywał się w błocie, które można jedynie porównać do bagna przy prysznicach na Przystanku Woodstock :mrgreen: Należy jeszcze dodać, że nawet wtedy (tzn. w tym błocie) biegi zmieniała dobrze i precyzyjnie, choć niezbyt szybko, nawet pod sporym obciążeniem. Inna sprawa, że faktycznie sprzęt był chyba kiedyś wytrzymalszy. Stara Alivio, rocznik chyba 1998 przejechała niezmieniana w starym Authorze, ładne naście tysięcy km. Luzy ma bardzo małe i do dziś dzień, kiedy się ją porządnie ustawi, działą idealnie (jak na swoją klasę oczywiście).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...