Skocz do zawartości

Boso, ale na rowerze

  • wpisów
    219
  • komentarzy
    592
  • wyświetleń
    290 095

Rower jako transport - polska fikcja


mklos1

2 548 wyświetleń

Pojawił się nowy wpis: http://blog.bosorowerem.pl/?p=1860

 

Regularnie transportowo zacząłem jeździć w 2012 roku. Lada moment zacznie się 4 rok regularnych dojazdów do pracy. Muszę stwierdzi, że 2013 był wyraźnie bogatszy w rowerzystów niż 2011 czy 2012. Ale wydaje mi się że przesiadka z samochodu na rower nieco wyhamowała. Nie wydaje mi się, że w 2014 roku na ścieżkach pojawiło się więcej osób niż rok wcześniej. Czy robimy coś źle? A może zjawisko mody na rower zaczyna się nasycać. Powód zawsze się znajdzie. Brak infrastruktury, samochód służbowy (darmowe paliwo), pogoda, problem higieny... A może trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że jesteśmy zmotoryzowanym społeczeństwem i lepiej nie będzie.

Próbuję na nowo wywołać dyskusję, która już jakiś czas temu się toczyła. Gdzie jesteśmy w kwestii transportu rowerowego i w jakim kierunku zmierzamy? Osobiście świetlanej przyszłości nie widzę. Pytanie co trzeba zmienić...

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ja nie od razu przestawiłem się na transport rowerowy. W moim przypadku przez kilkanaście lat użytkowałem samochód służbowy i wszędzie się woziłem samochodem gdyż dziennie pokonywałem kilkaset km. Kiedy praca stała się bardziej stacjonarna to samochód powoli został wypierany przez rower. To wypieranie trwało ponad rok czasu. Przez ten czas do pracy kilka dni w tygodniu jeżdziłem samochodem a kilka dni rowerem. Na rower przesiadłem się ze względów pragmatycznych...czas dojazdu do pracy na odcinku 11 km skrócił się o 20 min a dojazdu do domu o ponad 1 godz!. Oszczędność czasu blisko 1,5 h było kolosalnym argumentem ale ... nie jedynym. Po roku spojrzałem na licznik...samochód wskazywał, że pokonałem nim 2 tys km podczas gdy rowerem 8 tys km. Gdy do tego dojdą jeszcze względy ekonomiczne to już miałem jasność, że użytkowanie samochodu w mieście stało sie kompletnie nieracjonalne. Sprzedałem samochód i poruszam się tylko i wyłącznie na rowerze tylko może 2-3 razy do roku korzystając z komunikacji samochodowej. I to tak trwa od 16 lat a przypominam, że 16 lat temu kompletnie nie było najmniejszej mody na rower, nie było żadnych stojaków przed biurami czy sklepami, nie było ścieżek rowerowych. Te marchewki zaczynały się dopiero rodzić dużo póżniej.

 

Obecnie ilość marchewek a także ilość kijów czyhających na każdym kroku jest tak wielka, że żaden racjonalnie myślący człowiek nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości w wyborze odpowiedniego środka transportu.

Dlatego teraz należy dążyć do zmiany mentalności.

Odnośnik do komentarza

Skrobnąłem komentarz.

robertrobert1 - szacunek Tobie! Niech się Twój styl bycia rozmnaża na wszelkie sposoby. Samochód to dla mnie pojazd przydatny parę razy w miesiącu, na większych odległościach. Tu też może tkwić część problemu - na wsiach, gdzie po większe zakupy trzeba jechać 20 km, rower się nie sprawdza (oczywiście tamtejszy rower = 15-letni Jubilat i temu podobne). W miastach, zwłaszcza tych z komunikacją miejską, rzeczywiście samochód ma znikomą rację bytu. Sam nie posiadam takowego i raczej się na to nie zanosi. Ba! Gdy czasem muszę bilet MZK kupić to mnie boli że za te pieniądze bym miał tyle paliwa... do roweru... :D Gdy posłucham ile kosztuje utrzymanie samochodu (nawet jak jeździ się nim rzadko), to ręce same się rozkładają w pytającym geście :P Ubezpieczenie + przeglądy + paliwo + rzeczy eksploatacyjne (płyny, opony sezonowe itp) = lekką ręką nowy rower full co roku. Jak ma się w miarę nowy samochód i doliczymy do tego utratę wartości pojazdu, to już w ogóle grube tysiące lecą...

Odnośnik do komentarza

Z tego co zauważyłem bardzo dużą marchewką w kierunku samochodu jest samochód służbowy. Nie znam osoby, która by przesiadła się z samochodu służbowego na rower. Wydaje mi się, że "podatek od samochodu służbowego" z pewnością nie podziała tak, że ludzie zaczną się przesiadać ze służbówek na inny środek transportu. Obejście jest proste. Firma posiadaczom podnosi pensje o tyle, ile taka osoba jest "stratna". Pracownik wychodzi na zero. Samochód służbowy bardzo często stanowi dodatek do pensji. Wiele osób, które znam, posiadają samochody służbowe, nie mniej jednak nie wykorzystują ich do pracy lub wykorzystują bardzo rzadko...

U nas jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, że ludzie, którzy dojeżdżają do pracy rowerem są zdrowsi, więc firma ma z tego korzyść. Mniej urlopów zdrowotnych a endorfiny powodują, że człowiek codziennie uśmiechnięty. Nikt też nie wpadł na pomysł, aby zrobić dodatek do pensji pro-ekologiczny, pro-zdrowotny. Skoro firmy stać, aby utrzymywać samochody, które na siebie nie zarabiają, tylko robią za komunikację dom-praca, to dlaczego nie ma pieniędzy na "służbowe rowery".

 

Ale wydaje mi się, że główną barierą jest psychologia... Odnoszę wrażenie, że samochód wciąż jest w naszym społeczeństwie postrzegany jako dobro luksusowe i wyznacznik prestiżu. Poruszanie się do pracy dobrym samochodem jest sine qua non, by być uznawanym za osobę dobrze usytuowaną.

 

Z naszego punktu widzenia wydaje się to bardzo proste. Jednak trzeba pamiętać, że na problem musimy spojrzeć często z punktu widzenia osób, które praktycznie nie jeżdżą na rowerze, mimo iż go posiadają. Taki punkt widzenia może być zupełnie inny niż nasz.

 

Jak bardzo samochody osobowe wpływają na ruch w mieście można się przekonać właśnie teraz w Warszawie, podczas ferii. Komunikacja miejska działa znacznie sprawniej i zwykle tam, gdzie są korki dzisiaj ich nie było.

Odnośnik do komentarza

Roweru używam jako głównego środka transportu od 2 lat. Jeżdże o każdej porze roku. W 2014 roku nakręciłem ponad 5000km na rowerze i tyle samo autem. Wkurza mnie olewanie potencjału roweru, jako środka transportu i ciągłe robienie rowerzystom pod górkę. Kilka mało chwalebnych przykładów:

 

Tu gdzie pracuję (korporacja z  ponad 3000 pracowników) stojaków rowerowych jest na około 60 rowerów, ustawionych źle i bardzo słabej jakości. Miejsc parkingowych dla aut jest ponad 800 i oprócz tego zajęte każde miejsce parkingowe w promieniu kilometra. Ludzie w sezonie nie mają gdzie rowerem zaparkować a mimo tego zarządca terenu cały czas tworzy nowe miejsca parkingowe a kwestię rowerów pomija. Kilka miesięcy temu zlikwidowano jeden, jedyny prysznic, z którego korzystali w lato rowerzyści.

 

Inny przykład. NBP w Warszawie. Kilka lat temu zlikwidowano miejsca rowerowe na terenie obiektu z uwagi na obniżanie prestżu budynku, gdy pracownicy przyjeżdżali rowerami do pracy zamiast autem albo metrem. Głupota.

Odnośnik do komentarza

Może tak naprawdę nie ma komu robić z górki... W mojej firmie 11 osób deklaruje posiadanie i korzystanie z roweru. Ale regularnie dojeżdżają tylko dwie osoby i jedna w tylko w szczycie sezonu. Na "moim" terenie pracuje stosunkowo niewiele osób (około 100). W sezonie regularnie przyjeżdżają 2-3 osoby. Kolejne dwie częściej, ale już nie tak. W szczycie sezonu nie widuję więcej niż 6, może 7 rowerów na terenie. Na moim "parkingu" jest 8 miejsc. Obłożenie w sezonie około 50%. W moim bloku jest około 80 mieszkań. Oprócz mnie tylko jedna osoba dojeżdża do pracy rowerem (i w ogóle korzysta z roweru).

Zatem mamy wielu rowerzystów, ale znaczna ich część to głównie rekreacyjni, nie biorący pod uwagę roweru jako środek transportu do pracy.

 

Obniżanie prestiżu budynku to rzecz oczywiście dyskusyjna. Jeżeli budynek znajduje się w prestiżowej części city, a większość ludzi do pracy przychodzi "pod krawatem", to jakby nie patrzeć rowerowe ubranie trochę odstaje od reszty i nie ma się co dziwić, że zarządca chce utrzymać ten poziom, by móc naliczać odpowiednio wysoki czynsz.

Odnośnik do komentarza

Co do tego obniżenia prestiżu miejsca bo są stojaki na rowery,to prostactwo jak ta lala.

Jak bym był bankowcem właśnie przyjeżdżał bym eleganckim holendrem pod krawatem,a jak by ktoś mi zwrócił uwagę sprawa od razu ląduje w PIP.

Może to zależy od władz,ale we Wrocławiu nikt nie likwiduje stojaków sprzed banków,debilizm,inaczej się tego nie da ująć.

Odnośnik do komentarza

Jak ktoś ma ochotę, to może do pracy dojeżdżać jednostką asenizacyjną i pracodawca nie ma nic do gadania. Problem pojawia się w pracy, czyli de facto moment, gdy wchodzi się na teren firmy/biura. Dress code jako taki jest zgodny z prawem pracy na podstawie art. 104 KP. W przypadku "rowerowym" podważyć go nie jest łatwo, gdyż jedyne co, to można się oprzeć na art. 11 KP. Trzeba by jednak udowodnić, że zakaz przychodzenia do pracy w określonym stroju stanowi naruszenie godności lub dóbr osobistych pracownika. Wiadomym jest, że nikt pod krawatem na rowerze nie jeździ. Osób, które w takich stroju widziałem w ciągu ostatnich 3 lat, mogę policzyć na palcach jednej ręki.

Pracodawca nie ma obowiązku ani do wydzielania szatni, ani miejsc parkingowych dla rowerów. Póki co, to jedynie jego dobra wola i prawnie nie ma jak na to wpłynąć.

Odnośnik do komentarza

Uważam, że problem leży też w samym złodziejskim i chamskim narodzie. Widząc co dzieje się z pozostawionymi nawet w centrum Warszawy rowerami aż strach zostawić go choćby na parenascie min. Sam często używałem poprzedniego markeciaka do dojazdów po całej Wawie ale teraz bałbym się zostawić obecny- nowy gdziekolwiek na dłużej niż 10 min. Nie w każdej pracy jest przecież możliwośc wniesienia roweru na teren budynku albo zostawienia go pod okiem ochroniarza. Co z tego że są trasy rowerowe jak nie zawsze jest czas z nich korzystać, a próbując połączyć codziennosc z jazdą rowerem jest strach przed 'lepkorękimi'. Jak nie podprowadzą Ci roweru to przynajmniej skopią i wygną felgę (tak, takie rowery często widuję). Zupełnie jak historia roweru mojego znajomego- stary grzmot 15letni a mimo wszystko wpadł w oko i został oskubany z odblasków :) Niestety kultura narodu pozostawia wiele do zyczenia. Wiem o czym mówię pracując, i żyjąc jakiś czas temu w Holandii.

Odnośnik do komentarza

O ile kradzieży samego roweru to bym się nie bał, ale już kradzieży osprzętu - jak najbardziej tak. Jeszcze pół biedy jak kradną, żeby sprzedać. Gorzej jest, gdy kradną czy niszczą tylko z powodu chęci wyrządzenia Tobie szkody. Na terenie mojej firmy jest ochrona i monitoring, więc rower jest bezpieczny. Mogę sobie zostawić sakwy, licznik i oświetlenie przypięte do roweru. Ale w przypadkowym miejscu nie powtórzyłbym tego tak odważnie. Góra kilkanaście minut i już bym zaczął się zastanawiać. Wydaje mi się jednak, że to nie jest czynnik decydujący. Nie trzeba do pracy dojeżdżać rowerem za kilka tyś PLN. Wystarczy używka za parę stów.

Odnośnik do komentarza
Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...