Skocz do zawartości

[przepisy] Droga rowerowa po drugiej stronie ulicy


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

sorry jeśli podobny temat gdzieś tu jest, stoję mega wkurzona na chodniku i klepię w telefon. Właśnie mnie po raz n-ty pouczył kierowca autobusu, że powinnam jechać drogą rowerową, która jest po lewej stronie. Ja jadę Radzymińską w kierunku Marek, na wschód (Warszawa). Jak będę wracała to ok, pojadę DDRem, ale nie teraz. Myślałam, że jeśli nie mam śmieszki i znaku po mej prawej, to mogę jechać ulicą? Proszę, niech ktoś mnie oświeci. A tego kierowcę mądralę to ja już poznaję..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Nesule, Szkoły są dwie. Szkoła "wiedeńska" mówi, że jeżeli po prawej stronie drogi nie ma ścieżki, to możesz jechać jezdnią. Szkoła "warszawska" mówi to, co kolega @copone. Poza przepisami jest jeszcze szeroko pojęta kultura. Nie ma sensu utrudniać pojazdom ruchu, skoro po drugiej stronie jest ścieżka. Bezpieczniej będzie dla obu stron, jeżeli rowerzysta będzie jechał ścieżką, nawet jeżeli przepisy dopuszczają jazdę jezdnią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu masz wszystko ładnie wytłumaczone.

http://ibikekrakow.com/2012/09/27/czy-rowerzysta-ma-obowiazek-jechac-ddr-po-lewej-stronie/

Przykre jest to, że w praktyce kierowcy są z reguły zwalniani ze znajomości przepisów drogowych, zrzucają z siebie ten obowiązek i wprowadzają dezinformację wśród pieszych i rowerzystów.

 

 

 

Bezpieczniej będzie dla obu stron, jeżeli rowerzysta będzie jechał ścieżką, nawet jeżeli przepisy dopuszczają jazdę jezdnią.
 

No i jak ma być bezpieczniej dla rowerzystów, jeżeli pod byle pretekstem będą wyganiani z dróg...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że Adam Łaczek nie jest prawnikiem, więc jego interpretacja nie jest w żaden sposób autorytatywna. Wszystko się rozbija o interpretację "kierunku ruchu" z Konwencji Wiedeńskiej, w zderzeniu z art 10 tejże konwencji oraz naszym PoRD. W tej kwestii należałoby zasięgnąć porady prawnika, który praktykuje prawo.

 

 

 

No i jak ma być bezpieczniej dla rowerzystów, jeżeli pod byle pretekstem będą wyganiani z dróg...?

 

Ciekawa teoria... Na ulicy jest dla rowerzysty bezpieczniej niż na DDR...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ehlo,

 

Ja wyznaję szkołę "wiedeńską". ;-) I coś w tym jest, skoro na Mazurach sytuacja wygląda tak:

IMG_2068a.jpg

 

Tutaj ul. Piłsudskiego w Szczytnie (tuż przed WSPol).

Zwróćcie uwagę na krawężnik. Niefajnie szosą podjeżdżać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli mówiąc krótko kierowca autobusu miał rację, fantastisz.

 

Moim zdaniem DR są niebezpieczne. Powytrącana kostka, korzenie, szkło, progi, wjazdy i wyjazdy, po zmroku nieoświetlone bla bla bla. Pełne pieszych, piesków, dzieci, biegaczy, rolkowców, słupków, krawężników, fantazyjnie wyprofilowanych zakrętów, zaparkowanych samochodów(!) itd. Tu tylko czas pomoże, muszą się wszyscy nauczyć, spoko. Nie zmienia to faktu, że na ulicy jesteśmy w miarę przewidywalni, jeszcze nie miałam niebezpiecznej sytuacji. Na drodze rowerowej zawsze, ale to absolutnie zawsze coś się dzieje. Dziś spokojnie z kilkadziesiąt razy musiałam hamować przed czymś, co znienacka wtargnęło na DDR. Raz w deszczu poślizgnęłam się na tej idiotycznej białej farbie, której używają do malowania pasów, i poleciałam żebrami na słupek. Do dziś boli przy niektórych ruchach.

 

Kurcze, to nie jest foch, że żadne drogi rowerowe mnie nie zadowolą i ja, święta krowa, będę jechała jezdnią bo tak. Te drogi skaczą z lewej na prawą na lewą itd, są przerywane fragmentami chodnika lub potrafią się skończyć na śmietniku lub ścianie, często nie ma jak na nie wjechać. To jest cholernie niepraktyczne. Jeśli mam tak skakać w te i wewte, to sorry, ale nigdy nie dojadę na miejsce. Nie mówiąc o tym, że jak nie znam okolicy to po prostu nie wiem, że tam gdzieś po drugiej stronie za krzakami jest droga dla rowerów. Przecież ja tych znaków nie widzę. Jak jest sensownej długości kawałek DDR po jednej stronie, jak na K.E.N-a, wzdłuż Wisły czy na Jerozolimskich, to można jechać, inaczej masakra.

 

:|

 

Holandio, przygarnij.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jeżdżę od wczoraj.... na DDR jest bardziej niebezpiecznie. np. wczoraj w warszawie co najmniej 2 potracenia rowerzystów na ścieżkach: świętokrzyska oraz banacha!

 

Jeżeli "ścieżka" znajduje się po drugie stronie ulicy, nie korzystam. Co z osobami które nie znają układu ulic? skąd mają wiedzieć że po drugiej stronie prowadzi DDR lub że jest dwukierunkowa?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jadę Radzymińską w kierunku Marek, na wschód (Warszawa).

Możesz podać dokładniej, o który odcinek chodzi?

Ogólnie trasa nie wygląda zbyt przyjaźnie dla rowerzysty z perspektywy jezdni. Szeroka arteria 2x3 pasy, podniesiony limit prędkości do 60km/h (można legalnie chodnikiem o ile ma przynajmniej 2m).

 

Ciekawa teoria... Na ulicy jest dla rowerzysty bezpieczniej niż na DDR...

Przede wszystkim, to mowa o jezdni ;)

Kwestia jaka droga i jaka ścieżka. Temat omawiany tutaj: http://www.forumrowerowe.org/topic/172961-gdzie-bezpieczniej-na-ddr-lub-ddrip-czy-na-asfalcie/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce obowiązuje ruch prawostronny, a z tego wynika że obowiązują znaki po Twojej prawej. Skoro tak jak piszesz po prawej nie ma znaku DR to moim zdaniem jak najbardziej legalnie możesz korzystać z asfaltu. Ja przynajmniej tak robię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@aopa85, @@Nesule, Zapominacie o fakcie, że na jezdni stajecie potencjalnie w kontrze z pojazdem, który średnio waży 1-1,5 tony, a kierowca w porównaniu z Wami ma znacznie ograniczone pole widzenia i przy tej okazji osiąga większe prędkości. Z fizyki wynika, że każda potencjalna kolizja będzie bardziej niebezpieczna niż na DDR (nie mam na myśli przejazdów, które rzeczywiście są niebezpieczne).

 

Kiedyś w podobnej sprawie napisałem do jakiegoś doktora prawa, którego namierzyłem jako autora książki o ruchu drogowym. Napisałem do niego w sprawie pewnej zagwozdki związanej z przejazdami. Niestety dostałem, że tak powiem delikatnie, zignorowany, więc nie liczę na pomoc tego typu osób. Może ma ktoś znajomego? Do policji pisać nie będę, bo odpowiedź będzie prawdopodobnie "warszawska" i w dodatku naciągnę podatnika na koszty (wszelkie odpowiedzi wysyłają poleconym na papierze).

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zekker: to była jeszcze Solidarności, mea culpa, skrzyżowanie ze Szwedzką.

 

2015-05-13%2018_48_36-plac%20Bankowy%202

 

2015-05-13%2019_03_08-Google%20Maps%20-%

2015-05-13%2019_06_15-Google%20Maps%20-%

 

Chodnik widoczny po prawej skręca i potem go już nie ma. Po lewej stronie ulicy jest droga rowerowa przeplatana z tragicznej jakości chodnikiem. Tu tego nie widać, ale na lewo za czerwonym spożywczakiem są po kolei 2 przejścia dla pieszych, pokonanie tego winkla to 4-5 minut stania.

 

Ta droga rowerowa kilkaset metrów dalej się kończy, zaczyna, kończy, zaczyna, przechodzi w lokalna uliczkę, a po 2,5 km w pięknym stylu lądujesz na widocznym dostawczaku DHL. 

 

2015-05-13%2019_28_27-EKTAr.png

 

W celu dalszej jazdy - teleport na jezdnię po drugiej stronie.

 

Napomknę, że zarówno przede mną jak i za mną jechali Panowie na rowerach. Wyglądali na wracających z pracy, codziennych rowerzystów. Nigdy nie widziałam, żeby kierowca samochodu czy autobusu pouczał faceta, nie wiem co o tym myśleć.

 

@mklos1: takie postawienie sprawy to dla mnie wybór pomiędzy mało prawdopodobnym wypadkiem o poważnych konsekwencjach a wysoce prawdopodobną, drobną stłuczką na drodze rowerowej. Mój przykład pokazuje, że to drugie też bywa niebezpieczne. Poślizg na farbie i upadek były skutkiem hamowania przed autem, które wjechało przede mną na przejazd rowerowy, facet mnie nie zauważył. Nie jechałam szybko, było mokro i pochyło. Miałam podejrzenie pęknięcia rdzenia mostka. Najlepsze, że jak wylądowałam na ziemi to byłam w lekkim szoku i pamiętam, że patrzyłam na kierowcę błagalnym wzrokiem, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Sk*****n popatrzył chwilę i pojechał. Podnieśli mnie ludzie czekający obok na przystanku na autobus. No ale to poza tematem.

 

Ja tam widze tylko jedno sensowne rozwiązanie, pasy rowerowe na drogach. Nie wiem ile lat to zajmie, szczególnie zmiana mentalności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@Nesule, Rozumiem, że miałaś wypadek i możesz mieć awersję (czy też strach) do jazdy ścieżkami. Ale to bezpieczeństwo na jezdni może być złudne. Musisz mieć chociażby na uwadze, że jadąc ulicą możesz mieć sytuację, że będziesz zmuszona hamować np na pasach przejścia dla pieszych i skutek prawdopodobnie będzie ten sam. Miałem już tą przyjemność. Jeżeli liczysz na to, że będziesz lepiej widoczna na jezdni, to moim zdaniem także jesteś w błędzie. Jeżeli mówimy o ruchu miejskim, to większość kierowców zauważy Cię tylko dlatego, że wywołasz "zaburzenie" na jezdni, albo ciągnąć za sobą sznurek aut, albo przez to, że inni będą "z niewyjaśnionych przyczyn" zjeżdżać do lewej. Jeżeli nic takiego się nie dzieje, trudno dostrzec rowerzystę, który jedzie kilka samochodów dalej (chyba że z poziomu dużego SUV'a lub ciężarówki - wtedy jest nieco inna perspektywa obserwacji). I to jest bardzo niebezpieczna sytuacja, bo wtedy rowerzystę zauważa się stosunkowo późno. Dobrze. Chyba wystarczy. Bezpiecznej drogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry

 

Pozwolę sobie skwitować sytuację na niektórych ddr w moim mieście rysunkiem pana Raczkowskiego. Dość dosadnie obrazuje poziom edukacji komunikacyjnej części współużytkowników ruchu :/ 

 

402797_305190099523081_1549387724_n.jpg?

 

Pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napomknę, że zarówno przede mną jak i za mną jechali Panowie na rowerach. Wyglądali na wracających z pracy, codziennych rowerzystów. Nigdy nie widziałam, żeby kierowca samochodu czy autobusu pouczał faceta, nie wiem co o tym myśleć.

Olać frustrata lub napisać skargę do ZKM czy co tam macie.

 

Odnośnie trasy, to faktycznie nie najlepiej to wygląda i koniec końców ląduje się na jezdni. Według mnie jeżeli nie zamulasz w okolicach 15km/h i czujesz się pewnie na jezdni, to problemu nie ma.

Osobiście na tej drodze czułbym się niekomfortowo i szukałbym alternatywnej drogi, może trochę dłuższej ale spokojniejszej.

 

Jeżeli liczysz na to, że będziesz lepiej widoczna na jezdni, to moim zdaniem także jesteś w błędzie. Jeżeli mówimy o ruchu miejskim, to większość kierowców zauważy Cię tylko dlatego, że wywołasz "zaburzenie" na jezdni, albo ciągnąć za sobą sznurek aut, albo przez to, że inni będą "z niewyjaśnionych przyczyn" zjeżdżać do lewej. Jeżeli nic takiego się nie dzieje, trudno dostrzec rowerzystę, który jedzie kilka samochodów dalej (chyba że z poziomu dużego SUV'a lub ciężarówki - wtedy jest nieco inna perspektywa obserwacji). I to jest bardzo niebezpieczna sytuacja, bo wtedy rowerzystę zauważa się stosunkowo późno.

Najechanie na rowerzystę to dosyć rzadki przypadek, najczęściej występują zderzenia boczne spowodowane nieudzieleniem pierwszeństwa (przez jedną lub drugą stronę). Na jezdni jest się lepiej widocznym, bo kierowcy zwracają uwagę czy coś nie jedzie, chodniki i ścieżki przeważnie olewają.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli kierowca autobusu będzie dalej na Ciebie trąbił to napisz skargę do jego przedsiębiorstwa. Zrobiłem to kiedy gość na mnie trąbił i w dodatku żeby mnie wyprzedzić przecinał podwójną ciągłą linię. Jak z nim pogadałem to twierdził, że  mam jechać chodnikiem dopuszczony do ruchu rowerowego po mojej lewej. 

 

Odpisali, że dostał pouczenie ale może też zrobili pogadankę całej załodze bo od tego czasu żaden autobus już na mnie w tym miejscu nie trąbi...

 

Nie można dać się zastraszać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że Adam Łaczek nie jest prawnikiem, więc jego interpretacja nie jest w żaden sposób autorytatywna. Wszystko się rozbija o interpretację "kierunku ruchu" z Konwencji Wiedeńskiej, w zderzeniu z art 10 tejże konwencji oraz naszym PoRD. W tej kwestii należałoby zasięgnąć porady prawnika, który praktykuje prawo.

Co tu jest do interpretowania? Konwencja mówi o kierunku ruchu czyli o tym czy ruch jest prawostronny czy lewostronny. Art 33 Pord mówi o kierunku jazdy czyli czy ścieżka prowadzi w kierunku w którym jedziemy (prosto, lewo, prawo). Jak można tych dwóch określeń nie odróżniać? To potrafi tylko Łaczek, który na siłę próbuje znaleźć możliwość niestosowania się do obowiązku jaki istnieje.

Problem polega tylko i wyłącznie na tym, że w Polsce ścieżki prowadzi się po jednej stronie drogi i nie ma żadnych informacji o tym, że gdzieś tam z lewej jest ścieżka. Czasami stawia się znak zakaz ruchu rowerów, który ma sugerować, że ścieżka gdzieś jest. Najlepsze, że jest to przepisowe gdyż rozporzadzenie zezwala na stawianie B-9 własnie w sytuacjach kiedy C-13 może być niezauważalny. Ale nikt już nie daje rozwiązania jak rowerzysta ma znaleźć ścieżkę.

 

Obowiązek zatem jest i jedynie pozostaje durne podporzadkowanie się albo walka z takimi idiotyzmami. Policja czy sąd niestety nie musi pójść na rękę. Choć wykroczenie to może być niezawinione.

 

W Polsce obowiązuje ruch prawostronny, a z tego wynika że obowiązują znaki po Twojej prawej. Skoro tak jak piszesz po prawej nie ma znaku DR to moim zdaniem jak najbardziej legalnie możesz korzystać z asfaltu. Ja przynajmniej tak robię.

To jest kolejny wymysł Łaczka, który nie potrafi czytac przepisów ze zrozumieniem. Par. 2 mówi tylko i wyłącznie o znakach umieszczonych przy jezdni. Nie dotyczy on pozostałych znaków czyli np. umieszczonych obok ścieżek rowerowych. Można więc takie znaki stawiać z lewej strony ścieżki jak i znak umieszczony z lewej strony drogi dotyczy wszystkich uczestników a nie tylko tych co jadą z lewej strony znaku.

 

 

Ciekawa teoria... Na ulicy jest dla rowerzysty bezpieczniej niż na DDR...

DDR daje tylko to poczucie bezpieczeństwa,  że zwykle jest odsunięta od jezdni czyli teoretycznie istnieje mniejsza szansa na rozjechanie rowerzysty przez samochód. Jednak konieczność stosowania przejazdów powoduje, że są to bardzo niebezpieczne miejsca. Szczególnie w Polsce, gdzie kierowcy czesto mają takie miejsca głeboko i zwyczajnie nie respektują ustąpienia pierwszeństwa.

Z kolei na jezdni rowerzysta jest cały czas widoczny dla kierowcy i dlatego istnieje mniejsze ryzyko wypadku np. na skrzyżowaniach.

Reasumując. Bezpieczeństwo jest większe na jezdni w sensie mniejszego prawdopodobieństwa zdarzenia. Z kolei na DDR mogą być conajwyżej mniejsze obrażenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest kolejny wymysł Łaczka, który nie potrafi czytac przepisów ze zrozumieniem. Par. 2 mówi tylko i wyłącznie o znakach umieszczonych przy jezdni. Nie dotyczy on pozostałych znaków czyli np. umieszczonych obok ścieżek rowerowych.

 

Czy więc w przypadku sytuacji Nesule, która jedzie jezdnią, ten paragraf obowiązuje? Tam przy jezdni nie ma znaku zakazu jazdy rowerem a więc na jakiej podstawie kierowca autobusu na nią trąbi? Skąd może wiedzieć, że ona za chwilę np. nie będzie chciała skręcić w prawo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Par 2 nie ma żadnego zastosowania gdyż znaków C-13 nie stawia się obok jezdni. Ustawia się je obok ścieżek, które nakazują korzystanie z tej ścieżki niezależnie po której stronie drogi jest wyznaczona. Jeśli jedziemy w kierunku, w którym prowadzi ścieżka (czyli wzdłuż tej drogi na wprost) to mamy obowiązek z niej korzystać. Żaden przepis nie zwalnia nas z tego obowiązku jeśli znajdujemy się po prawej stropnie drogi a ścieżka jest z lewej. B-9 nie postawiono gdyż uznano, że znak C-13 jest doskonale widoczny dla rowerzystów ( :woot: ) a najprawdopodobniej po prostu to olali.
Zakaz jazdy jezdnią istnieje z uwagi na obecność ścieżki i dodatkowy znak zakazu nie jest niezbędny. Można się poruszać jezdnią pod warunkiem, że jedziemy tam gdzie nie prowadzi ścieżka. W przypadku skrzyżowań sytuacja jest jasna. Jedziemy ścieżką i na skrzyżowaniu na jezdnię. Gorzej jak w przypadku drogi dwujezdniowej nie ma przejazdu pomiedzy jezdniami albo chcemy wjechać gdzieś na posesję. Teoretycznie nie wolno nam jechać bo ścieżka prowadzi w kierunku w którym jedziemy. Jedynie nie mamy bezpośredniego wjazdu na posesję ale ten wjazd nie jest kierunkiem naszej jazdy. Taka głupota wynikająca z braku ścieżek po obu stronach. Tak samo co w przypadku gdy wyjeżdżamy z posesji i nie mamy fizycznego przejazdu na lewą stronę?

Czy kierowca słusznie trąbił? Teoretycznie tak.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie to dziewczyna może chcieć zaraz skręcić w prawo gdzie nie ma żadnej drogi rowerowej czy też ścieżki. A kierowcy autubus nic do tego bo od pouczania jest policja albo inne podobne służby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...