Skocz do zawartości

[prawo] Osoby na pasach


Morin

Rekomendowane odpowiedzi

@venom2000, czy ty wiesz po co się pulsuje hamulcami? Czy tylko tak sobie gdybasz? Zapewniam Cie że szybciej się zatrzymasz gdy zaciśniesz klamki do oporu, inna sprawa że wtedy tracisz kontrole nad pojazdem, i to właśnie przed tym chroni Cie ABS lub pulsowanie, droga hamowania w przypadku pulsowania ulega wydłużeniu.

 

Do tematu:

 

W wyroku z 30.10.1979 r. (VI KRN 274/79, OSNPG z. 1/1980, poz. 7), czytamy: "Kierowca został uznany winnym nie tyle naruszenia konkretnych przepisów, co zasad bezpieczeństwa nakazujących przy określonej ich interpretacji, prowadzenie samochodów w obrębie przystanków, na których stoją, bądź z których ruszają autobusy w taki sposób, aby nawet przy rażącym ekscesie pieszego zdołał uniknąć wypadku".

Podobne zapatrywania reprezentował Sąd Najwyższy formułując sposoby dojeżdżania do skrzyżowań i przejść przez jezdnię dla pieszych.

"Bezpodstawne jest tłumaczenie oskarżonego, zawodowego kierowcy, że został zaskoczony nagłym wtargnięciem pokrzywdzonej na jezdnię. Na skrzyżowaniach dróg i przejściach dla pieszych wejście na jezdnię w zasadzie nie może być zaskoczeniem dla kierowcy" (wyrok SN z 2.7.1980 r., V KRN 136/80, OSNPG z. 5/1981, poz. 48; por. wyrok SN z 31.3.1972 r., Rw 282/72, OSNKW z. 7-8/1972, poz. 132 oraz wyrok SN z 8.11.1974 r., IV KRN 45/74, nie publ.).

"Oskarżony prowadził samochód lewym pasem jezdni. Zbliżając się do wyznaczonego na tej jezdni i oznaczonego nadto znakiem drogowym przejścia miał on zasłoniętą widoczność na to przejście przez jadący przed nim prawym pasem samochód ciężarowy. Mimo to nie zachował należytej ostrożności i bezpiecznej szybkości, potrącając pokrzywdzoną, która w tym momencie zachowała się nieprawidłowo, usiłując przebiec przed prowadzonym przez niego pojazdem" (wyrok SN z 22.8.1979 r., V KRN 117/79, nie publ., por. wyrok SN z 22.8.1979 r., V KRN 146/79, nie publ.).

Zaprezentowane przez Sąd Najwyższy poglądy, interpretujące niezwykle rozciągliwie obowiązek zachowania ostrożności, oznaczają nieomal mechaniczne postawienie w stan oskarżenia każdego kierowcy w razie wypadku, a co najmniej - przerzucają na niego ciężar dowodu niewinności, co jest rzeczą niezwykle trudną, o ile nie beznadziejną do przeprowadzenia.

 

Szczególnie ostatni wyrok, jest dla mnie kpiną.

 

I zaręczam wam, że czy to prokurator, czy policjant, czy jakis prawnik, każdy z nich zaczyna się powoływać na te wyroki SN, wiem bo sam miałem taką sytuacje w rodzinie, "wyjście zza nieprawidłowo zaparkowanego pojazdu przy samym przejściu" i na nic jest tłumaczenie, że pieszy nie może tak wychodzić zza pojazdu, że nie może wchodzić bezpośrednio przed jadący pojazd, wyrok skazujący. I moim zdaniem, nie zmienia nic, czy jechałeś rowerem czy samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale wiem jak skuteczne jest pulsacyjne hamowanie rowerem zamiast ciśnięcia i utraty kontroli nad nim co może doprowadzić do znacznie tragiczniejszych następstw i jak to mawiał mój dziadek nie ucz starego wróbla dzieci robić,ten przypadek jak i wiele innych pokazuje nam iż nie można czuć się pewnym swych umiejętności nawet mając wzrok dookoła głowy niebezpieczeństwo jest wszędzie,a szczególnie w takich miejscach jak przejścia dla pieszych,wąskie uliczki i pojazdy zaparkowane wzdłuż nich,i co gorsza ścieżki rowerowe na których bezgraniczna głupota większości użytkowników i zdecydowanej większości pieszych ze słuchawkami w uszach jest nie do opanowania więc jedyne wyjście to zwolnij masz tylko jedno życie i zdrowie którego nikt ci nie zwróci :verymad: :verymad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mklos1, nie mamy... Ale sądy powszechne i apelacyjne wydając wyroki powołują się właśnie na te wyroki SN. Czemu? To dość logiczne, jakby to wyglądało gdyby sądy wydawały w bardzo podobnych sprawach, skrajnie różne wyroki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A najistotniejsze to nauczyć się poprawnie hamować nie łapać za klamkę i dusić hampla do ostatniej chwili ale pulsować nim puszczając i zaciskając tym sposobem praktycznie zawsze wyhamujesz z danej prędkości do zerowej,chyba że sytuacja jest nie do opanowania wtedy nic nie nam nie pomoże

życzę nam wszystkim w nowym sezonie rowerowym jazdy bez obrażeń i wypadków

W hamowaniu pulsacyjnym chodzi raczej o zachowanie sterowności. Wg mnie najefektywniejsze jest hamowanie na granicy poślizgu. Tj. wciskanie klamki na tyle mocno, żeby nie zablokować kół i dociskać w miarę zmniejszania prędkości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba oczywiste... zablokowanie wydłuża drogę hamowania

Hamowanie pulsacyjne to jak zjeżdżasz w górach z minimum 60 km/h i chcesz się w kontrolowany sposób zatrzymać ale nie jak masz pół sekundy na reakcję łapiesz klamki i ciśniesz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja, z trochę innej beczki... A od czego mamy dzwonki na kierownicach, moi mili? Zawsze, gdy dojeżdżam do pasów i widzę pieszego, gdy wyprzedzam ridera, wszystko jedno gdzie, na DDR-rze, czy na ulicy, gdy jadę DDR-em i widzę psa chodzącego po trawniku obok ścieżki, na smyczy lub luzaka, którego właściciel gada z kimś przez telefon i o bożym świecie nie wie, gdy widzę jakąś mniej lub bardziej rozkrzyczaną dzieciarnię, zwalniam i używam dzwonka, prewencyjnie - ostrzegam, że nadjeżdżam. I reakcje ludzi są właściwe. Zwłaszcza, że jeżdżę z włączonym oświetleniem także w dzień. Piesi rezygnują z wejścia na pasy, wyprzedzani riderzy przestają kręcić i pozwalają się wyprzedzić, staruszki biorą na ręce swoje zwierzątka, a dzieciarnia się uspokaja, wkłada paluchy w usta i patrzy na mnie z zaciekawieniem. W ogóle, jak sądzę, dobre światło na kierownicy (dobre, to znaczy bardzo silne, ale nie oślepiające), to klucz do sukcesu w ruchu miejskim. Nawet kierowcy, może nie od razu czują respekt, ale traktują ridera na równych prawach. Serio. Oczywiście są przypadki ekstremalne. Taki jak ten pokazany na filmiku z Torunia. Po prostu ktoś nam wyskakuje nagle na jezdnię zza zaparkowanego samochodu. Ale czy zaraz trzeba pędzić wzdłuż szpaleru zaparkowanych aut?... Tylko wyobraźnia i ograniczone zaufanie do otoczenia, innych uczestników ruchu, może nas uchronić przed takimi wypadkami jak ten w Toruniu. Na jednoznaczną interpretację prawa bym nie liczył w naszym bałaganie. Lepiej po prostu być przezornym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie trąbię dojeżdżając do przejścia dla pieszych samochodem :icon_confused: Z bardzo prostego powodu: samochód generuje dobrze słyszalny hałas, który informuje pieszego o tym, że samochód się zbliża. Widzisz, mój drogi Jaca911, niektórzy piesi uczestnicy ruchu już tak niestety mają, z niewiadomych dla mnie powodów, że nie rozglądają się przed przejściem przez jezdnię: takie ślepowrony nie słyszą, że coś nadjeżdża, więc dla nich jest droga wolna i walą prosto przed siebie. Jadąc na rowerze, trzeba za nich myśleć. Dając sygnał, nie podporządkowuję ich sobie, a ostrzegam o swojej obecności. Dodaję do tego silne światło i efektem jest bezpieczeństwo: moje i innych. Gdyby rowery generowały słyszalny hałas (niektóre rowery takie dźwięki wydają, ale to zupełnie inny temat :teehee: ) nie musiałbym dzwonić :thumbsup: Problem polega na tym, że ktoś taki jak Ty, a takich osób jest zapewne wiele, odbiera używanie sygnału w ruchu ulicznym jako przejaw arogancji. Myślę, że to nie Twoja wina, że tak myślisz ;) Po prostu padłeś ofiarą myślenia stereotypowego. PS. Przepraszam za nie sformatowany tekst, ale nie mogę tego zmienić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzwonienie dzwonkiem jest ok. Jak widzę kogoś kto jedzie niepewnie, albo wykazuje możliwość skrajnie głupiego zachowania to dzwonię raz, może dwa. Zresztą ludzie są dziwni. Raz miałem akcję jak jechałem sobie DDR-em nad morzem Gdańsk Brzeźno-Sopot. Jadę sobie i w pewnym momencie widzę babcia pocina przez trawnik w stronę dróżki z 100 m przede mną gdzieś, jak dojechałem to już sprzęt dróżką prowadziła. No to dzwonię dzwonkiem co by to święta krowa chociaż do boku zjechała. A ona jeszcze do mnie sprutę, co to ja dzwonię na nią. Argument jej był taki że dziecko zasnęło i na chodniku się obudzi, i ja też mogłem teraz obudzić. Mówię że tak nie wolno że to niebezpieczne, ale ona swoje że ona płaci całe życie podatki i ona tak samo może tego używać jak ja. Zaraz się jakiś facet zatrzymał z kumplem i też w mojej obronie. Ogólnie akcja skończyła się tym że gościu postraszył Strażą Miejską i odpuściła. Tylko teraz zastanówmy kto był by winny gdybym ją potrącił w momencie np. gdy ją wyprzedzając ktoś z lewej wyskoczy? Wiadomo że ja, a kobiecina ewentualnie mandat 50 zł za chodzenie po DDR. Niby w Gdańsku straszą tymi mandatami, ale to i tak nie wystawiają ich a powinni moim zdaniem, co by to te bydło jakoś wychować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@, Niestety jest pewna grupa ludzi, którzy uważają, że ze względu na wiek wszystko im się należy i nic ich nie obowiązuje. Na to się nie da nic poradzić. Starsze osoby trzeba omijać łukiem tak szerokim, jak tylko się dla, ze względu na własne i ich bezpieczeństwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam jest dosyć szeroko, z tym że ta Pani szła sobie blisko środka, i dla bezpieczeństwa dzwoniłem, aby zeszła do prawej. Nic się nie poradzi na ludzi, którzy uważają się za Alfę i Omegę. Inaczej bym musiał całkiem się zatrzymać, bo ruch latem spory tam jest. Z prawej nie, bo może w każdej chwili odbić, no a z lewej było miejsce dla jadących z naprzeciwka -_-. Jedyny sposób być ostrożnym, przecież często to się nie zdarza, tylko normalnie to człowiek zejdzie, odskoczy, czasem powie przepraszam, a w tym wypadku skończyło się na tym że ja jeszcze byłem o coś oskarżany przez tą Panią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@, Niestety jest pewna grupa ludzi, którzy uważają, że ze względu na wiek wszystko im się należy i nic ich nie obowiązuje. Na to się nie da nic poradzić. Starsze osoby trzeba omijać łukiem tak szerokim, jak tylko się dla, ze względu na własne i ich bezpieczeństwo.

Starszym się często zdarza niestety i najlepiej jak piszesz omijać. Ale jak piszesz to pewna grupa, ale jest i inna. Śmiesznie się czuję, jak zaraz po jakimś podobnym zdarzeniu jak tu

Dzwonienie dzwonkiem jest ok. Jak widzę kogoś kto jedzie niepewnie, albo wykazuje możliwość skrajnie głupiego zachowania to dzwonię raz, może dwa. Zresztą ludzie są dziwni. Raz miałem akcję jak jechałem sobie DDR-em nad morzem Gdańsk Brzeźno-Sopot. Jadę sobie i w pewnym momencie widzę babcia pocina przez trawnik w stronę dróżki z 100 m przede mną gdzieś, jak dojechałem to już sprzęt dróżką prowadziła. No to dzwonię dzwonkiem co by to święta krowa chociaż do boku zjechała. A ona jeszcze do mnie sprutę, co to ja dzwonię na nią. Argument jej był taki że dziecko zasnęło i na chodniku się obudzi, i ja też mogłem teraz obudzić. Mówię że tak nie wolno że to niebezpieczne, ale ona swoje że ona płaci całe życie podatki i ona tak samo może tego używać jak ja. Zaraz się jakiś facet zatrzymał z kumplem i też w mojej obronie. Ogólnie akcja skończyła się tym że gościu postraszył Strażą Miejską i odpuściła. Tylko teraz zastanówmy kto był by winny gdybym ją potrącił w momencie np. gdy ją wyprzedzając ktoś z lewej wyskoczy? Wiadomo że ja, a kobiecina ewentualnie mandat 50 zł za chodzenie po DDR. Niby w Gdańsku straszą tymi mandatami, ale to i tak nie wystawiają ich a powinni moim zdaniem, co by to te bydło jakoś wychować.

dojeżdżam do kolejnej starszej osoby i w myśli już przeklinam, że znów. A tymczasem dojeżdżam, kobiecina się orientuje na czas, że idzie niewłaściwie, schodzi z drogi, uśmiecha się i przeprasza. I wtedy myślę do siebie, nie wrzucaj wszystkich do jednego wora. Imponują mi staruszkowie z pogodą ducha, otwarci i sprawni na tyle by innym nie utrudniać życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tymczasem dojeżdżam, kobiecina się orientuje na czas, że idzie niewłaściwie, schodzi z drogi, uśmiecha się i przeprasza.

 

Bynajmniej jestem od tego daleki. Osobiście znam wiele starszych osób młodych duchem i orientujących się (w szeroko pojętej interpretacji tego słowa). Niestety statystyka jest nieubłagana i dusza (charakter) sporej części polskiego społeczeństwa starzeje się wraz z ciałem. Stąd takie kwiatki. Od kilkudziesięciu lat model polskiej emerytury (miejskiej) jest taki: dom - telewizor - ośrodek zdrowia - kościół - dom - telewizor -... A to psychikę potrafi naprawdę zniszczyć (jak i zdrowie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kościół to chyba raczej psychiki nie zniszczy a wręcz przeciwnie.

Myślę że to nie jest miejsce na tego typu dysputy, generalnie one są bez sensu zwykle. Choć możesz mieć rację, kościół tudzież nawet Kościół, sam w sobie psychiki nie niszczy, lecz fanatyzm już tak.

 

Inna sprawa że @mkolsowi chodziło o dzień z życia przeciętnego polskiego emeryta. Takie ograniczenie aktywności, do tak banalnych czynności jest tragiczne w skutkach. Ludzie przestają myśleć, bo plan dnia mają ułożony, popadają w rutynę. Wszystkie sytuacje niestandardowe zaczynają ich przerażać i przytłaczać. Często zaczynają się bać, a strach objawia się agresją z ich strony.

Kto np. jeździ w zimę na rowerze wie dokładnie o czym mówię. Te spojrzenia, pełne niezrozumienia. Ale to pół biedy, problem się zaczyna gdy jakiś jegomość i to właśnie zazwyczaj starszy nakazuję mi "wypierdalać" z drogi bo jest zima i on tu autem jedzie. Albo gdy mijane gdzieś na osiedlowej drodze kółeczko różańcowe, głośno komentuję mój poziom inteligencji. Bo przecież wiadomo nie od dziś, że rowerem to tylko w lato można.

 

Tacy ludzie przestają dostrzegać sytuacje niestandardowe, orientować się w tym co się dzieję. Ich świat ogranicza się do tych kilku banalnych czynności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa że @mkolsowi chodziło o dzień z życia przeciętnego polskiego emeryta.

 

Dokładnie. Ludzie żyją we własnym szczelnie zamkniętym i poukładanym przez nich samych świecie. Po pewnym czasie przestaje się dostrzegać innych i że nie jest się jedynym człowiekiem na planecie. Jeżeli ktoś w jakiś sposób narusza ten porządek i rytm pojawia się irytacja, bardzo często agresja, ze względu na naturalne ograniczenia związane z wiekiem. Dlatego lepiej unikać konfrontacji, a jeżeli już do niej dojdzie, odpuścić.

 

Dlatego też ważna jest aktywność starszych osób. Zauważyłem, że osoby w wieku emerytalnym, które są aktywne zawodowo czy fizycznie są dużo bardziej otwarte na świat i idzie się z nimi dogadać mimo znacznej różnicy wieku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że dla dużej większości rowerzystów tych bardziej zaawansowanych jeżdżenie z dzwonkiem jest "obciachem" chociaż powinien on być zgodnie z prawem przy rowerze. Zawsze można dać znać o swoim zbliżaniu się nikt z tyłu głowy oczu nie ma. Choć i czasem jak idą przodem też nie widzą albo nie chcą widzieć trudno powiedzieć. Sam miałem sytuacje może nie na pasach, ale na normalnej drodze gdzie w moim kierunku szła grupa osób całą szerokością i myślę, że mnie doskonale widzieli bo było jeszcze widno lato godzina 19. Na upartego można byłoby uciekać na pobocze, ale w tamtym czasie miałem przy rowerze airzouna ;) często go nie używałem, ale w takich sytuacjach jest niezastąpiony. Zatrąbiłem ze dwa razy i się miejsce zrobiło i mijając ich słyszałem... ooo to to trąbka :002:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z tym dzwonkiem to ciężko powiedzieć z jednej strony dzwonek w szosie albo góralu to jak crossowe błotniki w lamborghini diablo :P ale z drugiej strony są też "mało inwazyjne", akceptowalne przeze mnie dzwonki np. i-dzwonek-rowerowy-author-awa-51-czarny.jpg

Tylko jest jeszcze kilka istotnych pytań: Czy w dużych miastach dzwonki mechaniczne są na tyle głośnie, żeby kogoś ostrzec? Moim zdaniem NIE, "sygnał głosowy" o treści "przepraszam, uwaga" jest o wiele skuteczniejszy i ma dużo efektywniejszą modulację natężenia :P Czy ludzie we wszechobecnym zgiełku/huku miasta w ogóle reagują lub poprawnie reagują na dzwonki? Moim zdaniem NIE. Powiem więcej wydaje mi się, że jak dzwonię na ludzi (tam gdzie mogę np. na ścieżce rowerowej) to reagują oni większym oburzeniem niż jak powiem/krzyknę "przepraszam, uwaga, "spadać ze ścieżki rowerowej!"). IMO teraz dzwonki na rowerze nie poprawiają w żaden sposób bezpieczeństwa, zwłaszcza, że ich wygląd, natężenie i charakterystyka dźwięku nie jest sprecyzowana (oprócz tego, że ma być "nieprzeraźliwa").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego, u nas to jest odwrotnie niz byc powinno. Za dzwonienie na chodniku gdzie nie mozesz jechac nic sie nie dzieje, piesi schodza, na sciezkach jak zadzwonisz to przyjmiesz pare inwektyw na klate.

 

Mnie osobiscie dzwonek nie przeszkadza, tak samo lampki. Ale nie mam dzwonka, ukradli mi w 2012 dwa komplety lampek i dzwonek (sic!), kolejnego juz nie zakladam. Tylniej lampki tez nie mam, mam w kasku, bez niego nie jezdze. Przednia mam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luuudziska miłe, litości!... „Dzwonek na kierownicy to obciach”... :icon_confused: No to równie dobrze może ktoś inny powiedzieć, że dla niego oddawanie roweru do serwisu jest obciachem (ja tak, na przykład, uważam :D ), albo że obciachem jest jazda w obcisłych gaciach i ciemnych okularach, czyli w stylu „na Bzyka z dobranocki” :) (mam nadzieję, że nikt się nie obraził :icon_wink: ), albo jazda z siodłem w innym kolorze niż biały :icon_cool: etc., etc. Nie mówmy tu o gustach, bo wożenie na kierownicy dzwonka to nie jest rzecz gustu. Ani nawet nie wymogu stawianego przez prawo. To kwestia bezpieczeństwa i wygody; jakoś nie wyobrażam sobie wznoszenia okrzyków „uwaga!” przed każdym przejściem dla pieszych :woot: mało to praktyczne. W Warszawie jest takie miejsce, gdzie widziałem mnóstwo kolizji z udziałem pieszych i riderów, incydentów i pyskówek wzajemnych. To skrzyżowanie u zbiegu ulic Belwederskiej, Sobieskiego, Dolnej i Chełmskiej. To, co się wyprawia na tamtejszym DDR-rze, zwłaszcza w godzinach szczytu, przechodzi ludzkie pojęcie :w00t: kto jechał, ten wie. Po jednej stronie DDR-u przystanek autobusowy, po drugiej, stoiska drobnych kupców, jakiś kiosk, czy warzywniak, na ścieżce i po obu jej stronach piesi, jedni wysiadają z autobusów i lezą przed siebie z zamkniętymi oczami, dziamgocząc do telefonów, inni, dziamgocząc do telefonów, usiłują do tych autobusów dobiec zanim zdążą się zamknąć w nich drzwi, jeszcze inni nie wsiadają, ani nie wysiadają, po prostu idą sobie z zakupami do domu, obowiązkowo też, jakże by inaczej :teehee: drepce kilka osób w podeszłym wieku i dokazują jakieś dzieci... Uwierzcie mi, proszę, gdy tam dojeżdżam, lekko zwolnię i zadzwonię, cały ten ludzki bałagan pieszy ulega hipnotycznemu zatrzymaniu. To działa. I działa nie tylko tam. To jest jak hasło: „Sezamie, otwórz się” :sorcerer: Otwiera się przejście i droga wolna :002:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...