Gość Ralson Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 Witam wszystkich połamańców! Jak cała reszta sądziłem, że to inni mają pecha a nie ja, he he. Pierwszy raz to było cudownie miło, jeszcze bez kasku oczywiście. Jadę ja sobie asfalcikiem suchutko, powoli zwalniam bo zamierzam wjechać na szuter. Słyszę z tyłu pędzi TIR jak dmuchnął to mnie bejzbolówkę zwiało w momencie kiedy kładłem dłoń na hamulcu. Poczułem w jednym momencie twardość asfaltu. Co najgorsze to leżę ja i mój rower na środku głównej drogi. Szybka ocena sytuacji i co pierwsze? Jeszcze leżąc chwyciłem rower i przerzuciłem na pobocze a dopiero później siebie pozbierałem. Rozbity łuk brwiowy , czyli śliwa, krew się lała ale pojechałem dalej. Na następny dzień rano byłem w sklepie żeby kupić kask!!! Innym razem jadę sobie wczesną wiosną ścieżką rowerową w pewnym momencie na ścieżce pojawił się zlodzony śnieg, przejechałem, za chwilę znowu i tak kilka razy aż w się zdarzyło tak, ze ja w prawo a rower w lewo. Szybkość około 30 więc przyziemienie było dość mocne. Skutkiem tego wypadku było obolałe biodro i wędrujący po nim do klana przez pół roku siniec, obolałe żebra też przez kilka miesięcy. Trzeci raz to było też przy całkiem dużej szybkości, jak na mnie. Jadę sobie ścieżką i mam do pokonania ciasnego esa. W pewnej chwili orientuję się że nie wyrobię piasek i szybkość. Po lewej stronie zbliżają się słupki oddzielające drogę od ścieżki. Wychylam maksymalnie rower i już w głowie mam radość "udało się" kiedy nagle rower stanął w miejscu a ja się "katapultowałem". Uratował mnie od zmielenia gruby ubiór kask i rękawice. Jak później oceniłem , ostatni słupek uchwycił lewy pedał. Zgięty pedał zgięta korba LX, pozdzierane łokcie i znowu ból klatki i wszystkich mięśni i kości. Czwarty raz, to już przesada wiem, ale cóż jak dotąd obyło się na guzach, a było to tak. Nabyłem nowego górala. Postanowiłem pojeździć po tutejszych górkach. No jeździłem, ale pewnego razu... Jest taki całkiem stromy zjazd obok mnie. Jechałem tam już kilka razy. Na jego końcu jest ot taka hopka, mała nic nie znacząca. No postanowiłem sobie wyskoczyć ! Jak to się stało i co się działo nie wiem ??? Ale tym razem jak wstałem to "w całości nie byłem". Dobrze, że nogi ocalały to do domu się dowlokłem a na szczęście nie było daleko. Złamany obojczyk, a w zasadzie to wyłamany staw mostkowo obojczykowy. Oj boli to jak cholera a i ubrać się trudno. Pół roku z głowy. A teraz już spokój i miła jazda po nie ma nic gorszego jak jeden, drugi , trzeci ..... tydzień bez roweru!!! Poolecam rozwagę !!!! lepiej nie skoczyć niż patrzeć jak inni się cieszę choćby i najspokojniejszą jazdą a ty człowieku siedź i patrz a żal d... ściska. Ralson 42...
Kaska Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 Po pierwsze to ZLA NAZWA TEMATU! Po drugie to wspolczuje meczenia sie w gipsie. Wiem jak to jest, bo 3 razy (z tego raz na rowerze przez nierozwage) zlamalam kosc skokowa. Bolalo, a najgorsza byla ta bezczynosc... Pozdrawiam i zycze szybkiego powrotu do zdrowia!
wonski Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 Na szczescie jeszcze nigdy nie bylem polamany, widac mam twarde kosci, bo mialem kilka takich akcji, ze w myslach juz slyszalem trzask lamanych kosci. W kazdym razie jak najwiecej rozwaznej jazdy ale komu nigdy nie zdarzylo sie zrobic czegos glupiego? Te Twoje wypadki, zwlaszcza pierwszy, maja zdecydowany plus. Kupiles kask :>
ralf Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 ja tez jeszcze nic na rowerze nie złamałem, i tez jakbym złamał np. noge w ciagu wakacji i gips np. na miesiac albo i wiecej to bym chyba tego nie wytrzymał psychicznie a ja chyba znowu rok bede jezdził bez kasku a ta zachaczyc pedała o jakis słupek to musi byc straszne, wbicie sie prosto na mostek , ja bym sie ostatnio władował pedałą w auto, tylko troche sie otarłem noga, w pore przewinąłem pedałe na dół o własnie jak najwiecej rozważnej jazdy, poprostu jezdzic zawsze z głową to bedzie dobrze
jurasek Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 z głowa ubraną w kask bez komentarza , każdy uczy sie na własnej skórze obolałe biodra, ileż to razy miło że nie tylko ja pozdrawiam i zdrowia życze
theDAMIstrzu Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 jadę sobie wczesną wiosną ścieżką rowerową w pewnym momencie na ścieżce pojawił się zlodzony śnieg, przejechałem, za chwilę znowu i tak kilka razy aż w się zdarzyło tak, ze ja w prawo a rower w lewo. Szybkość około 30 więc przyziemienie było dość mocne. Ja ostatnio jak jechałem to akurat była taka odwilż lekka i na drodze(polnej ) był lód pokryty z lekka wodą. Normalnie masakra przejechałem tą drogę z prędkością średnią chyba 10 kmph ;-) Ale jeśli chodzi o zimę to najgorsze są koleiny po samochodach, jeździ się w nich szybciej ale za to łatwo z nich wypaść i się wyłożyć- trzeba bardzo uważać. Ja ostatnio właśnie mykałem sobie z górki właśnie po takim śladzie po oponie i się dość rozpędziłem no i ba: poślizg przedniego koła, przetańczyłem pare metrów potem efektowna gleba :-) ludzie którzy przechodzili ścieżką mieli takie jakieś niewyraźne miny
wonski Napisano 14 Lutego 2006 Napisano 14 Lutego 2006 No coz, te koleiny to bardzo nieprzyjemne sa... mialem dwie koleiny tuz kolo siebie, chcialem przejechac z jednej do drugiej.. no i hehe skonczylo sie na tym ze jedno kolo smigalo w jednej a drugie w drugiej... prawie zaliczylem piekna glebe, ale udalo mi sie jakos uratowac.
radosuaf Napisano 15 Lutego 2006 Napisano 15 Lutego 2006 Może założymy osobny dział pt. "rekonwalescencja po urazie barku"? Ja właśnie przez to teraz przechodzę... :/
theDAMIstrzu Napisano 15 Lutego 2006 Napisano 15 Lutego 2006 Pomysł dobry ale pomyśł ile stron by było JA kiedyś jak miałem OTB przy dość dużej prędkości to spadłem na bark nie mogłem przez 2 tygonie z bólu :/
MarcinN Napisano 18 Lutego 2006 Napisano 18 Lutego 2006 JA kiedyś jak miałem OTB przy dość dużej prędkości to spadłem na bark nie mogłem przez 2 tygonie z bólu :/ Impotencja...rowerowa . Czasem człowiek nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Pewnego pięknego letnio-jesiennego dnia jechałem sobie na tylnym kółku po szerokiej łukowatej alejce(niezły szpan :lol: ). Nagle zawiał wiatr od prawej(zakręt był w lewo) i akurat niefortunnie zacząłem jechać na ławkę betonową. Na szczęście ostatkami sił dopedałowałem 20cm za ławkę i wjechałem na trawnik, jak pomyśle sobie jakby to wyglądało śmiesznie gdybym przednim kołem zachaczył o ławkę, to aż mnie wszystko boli. A co do długiej rekonwalescencji bez roweru to miałem takie przykre zdarzenie, ale nie przez rower. Mianowicie grałem w piłkę na krzywym boisku szkolnym i tak niefortunnie się przewróciłem, że rozwaliłem torebkę stawową w kostce i złamałem kość śródstopia(bolesne), to było moje pierwsze złamanie w życiu i nawet nie wiedziałem, że stopa może powiększyć się dwukrotnie . Najgorsze w tym wszystkim było to, że wypadek zdarzył się pod koniec kwietnia, noga w gips na 6 tygodni, a potem rehabilitacja, ale naszczęście stopa wróciła prkatycznie do formy z przed złamania. Pozdrawiam.
sector Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 Też się spotkałem z wrednym zachowaniem panów w tirach - jakoś jełopy nie rozumieją, że przejżdżając parę cm od rowerzysty mogą go przewrócić i nawet spowodować kalectwo. Kiedyś byłem uprzejmy i jak widziałem, że tir ma problem z wyprzedzeniem mnie na trasie to zjeżdżałem na pobocze - teraz sobie jadę, a tir czeka na wolne z przodu, ale z ich zachowanie mam ich gdzieś
Marix Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 Po trzecie to sam jestes sobie winny i ewidentnie widać że kieruje Tobą brawura... kto to widział na ślizgawicy grzać 30? a jakby na tej ścieżce rowerowej z której wypadłeś był/jechał ktoś z naprzeciwka? ja też mam raz do roku okazje pojezdzic prawdziwymi sciezkami rowerowymni w rejonie wisły, będąc tam (w urrtoniu) z rowerkiem na wakacjach. Też uwielbiam po tej lesnej sciezce przygrzać na maxa i poczuc adrenalinke, ale na zakretach sie zwalnia bo za zakrętem moze czyhać wszystko. też mialem raz tak ze nie zwolniłęm bo byla widocznosc na zakrecie, ale zakręt kierował się ku mostkowi bez poręczy i grzalem okolo 40 i powiem ze nie duzo brakowalo a bym w ten mostek nie trafił chociaż moze mi sie tak tylko wydawalo adrenalina tak, typowa brawura nie
theDAMIstrzu Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 Hm ja staram sie jeździć ostrożnie.. nawet od niedawna przestrzegam przepisów jak jeżdze w mieście Strasznie mnie wqrwiają ludzie pomykający po mieście z prędkością pow 30kmph urząjący sobie slalom między ludźmi...
wilqman Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 Mi w lesie przy 50km/h oczy sie "zapociły" i nie zauważyłem zakrętu. Pamiętam tylko jak mi sie głowa w ziemie wryła. Miałem na twarzy więcej ziemii jak tulipan w doniczce. Pozdro dla wszyskich glebowiczów!
wonski Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 @wilgman, wiem ze nie powinno sie smiac z cudzego nieszczescia, ale wybacz ten Twoj tekst z tulipanem mnie absolutnie rozwalil
jurasek Napisano 19 Lutego 2006 Napisano 19 Lutego 2006 @wilgman, wiem ze nie powinno sie smiac z cudzego nieszczescia, e tam wszystko dobre co sie dobrze kończy rok temu czytając posty o glebach myślałem wariaci gleba była dla mnie przerażeniem a teraz boli to prawda zdziwienie że nagle głową w doniczce ale póki szczęsliwie sie kończy to tylko element zabawy pozdrówko orającym glebe a tulipan wymiata :lol: :lol: :lol:
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.