było strasznie zimno i wietrznie , sołtys Kopydłowa wracał motorem ze spotkania "służbowego " 
aby go zimnica nie przewiewała założył marynarkę jak owa pani powyżej  
zawiało motorem zawianego sołtysa i wylądował na drzewie  
zbiegły sie okoliczne ludziska , przyjechała karetka , sanitariusz pyta : żyje!?  
na to  chłopek roztropek : żył, dopóki mu głowy na miejsce nie obrócili