W sierpniu byłem na festynie na mazurach i był tam mistrz polski w kolarstwie szosowym oraz zdobywca WIELU nagród w MTB czy gravelu. Rozmawialiśmy właśnie o gravelu i hejcie jaki na ten rower spada zewsząd i się smialiśmy z tego. Abstrahując od tematu fata, niech mi ktoś wytłumaczy kiedy dla zwykłego śmiertelnika będzie warto jechać te 2km/h szybciej na szosie, ale kosztem stresu, dyskomfortu i innych nieprzyjemności związanych z kiepskim asfaltem i np zamkniętą drogą? Nawet dla zawodowców jest to oczywisty wybór, bo bodziec treningowy jest ten sam, a nawet lepszy na gravelu bo jedzie się cały czas. Sam to przerobiłem niejednokrotnie i stąd decyzja o 2 gravelach, jednym na asfalt, drugim w ostry teren. Szosa stoi sobie na trenażerze czekając na jakieś zawody.
A co do fat bike to pytam, bo widziałem taki rower w tym roku tylko raz i był to jakiś kulfon na ramie a'ka harley davidson. Reszta to te chińskie składane elektryki. Jednak fajnie by było w weekend wyskoczyć i pojeździć po lasach na śniegu zamiast chomikować ciągle na trenażerze.