A ja zrobiłem jak gość z Oz Cycling na yt.
Kupilem 0,5kg parafiny do świec, 50g PTFE (ok 2um). Wysterylizowalem łańcuch (musi być sterylnie czysty, zero śladów smaru - Oz pokazuje jak to zrobić ale nie jest to jakaś alchemia) Rozpuściłem w garnku parafinę wymieszałem z teflonem, wykąpałem w tym łańcuch i dałem do schnięcia. Następnie "połamałem" łańcuch i zapiąłem na napęd.
Jeździło się normalnie jak na dobrym smarze. Zero pisków, lekko.
Przejechałem tak okolo 125km.
Około 100km z tych 125 - warunkach półsucho-wiosennych z odrobiną wilgoci typu kałuża, mokra trawa, mokra ściółka w lesie, lekki deszczyk - trochę asfaltu, szutru i lasu z piachem, jazda typowo grawelowa. Moim zdaniem REWELKA! Łańcuch czyściutki w ogóle nie brudzi palcy przy bezpośrednim dotknięciu. Zero korozji. Po pierwszych kilometrach część nadmiarowa wosku się wykruszyla ale nie zalepiła napędu - pędzelek wystarczył.
Ostatnie 25km przejechałem w deszczu ze śniegiem. Opad non stop. Teren ten sam - asfalt, szuter, las z piachem i gałęziami. Ogólnie oberwało się napędowi. Po przyjeździe rower pod prysznic. Po wyschnięciu i przekręceniu korbą zero pisków i zgrzytów, łancuch nie brudził rąk, ALE pojawiły się rude ślady rdzy.
Zdjąłem łańcuch, umyłem w gorącej wodzie, wysuszyłem i ponownie wykąpałem w wosku.
Eksperyment trwa, ale coś czuje że już zostanę wielkim fanem wosku. 😉 Pół litra zaistego smaru za około 60zł wystarczy na kilka tys. km
Można zrobić wersję portable rozpuszczając parafinę w nafcie i tak smarować łańcuch jak zwyczajnym smarem - warunek: tak samo łańcuch musi być sterylnie czysty w sensie - zero innych smarów w przeciwnym razie wosk nie przywrze dobrze do stali i po prostu odpadnie.