3 dni temu miałem bardzo nieciekawe zajście <nie z zwierzakiem>, lecz matką z dzieckiem. Ok. 10 rano postanowiłem przejechać się do koleżanki na dobry film. Jadę ok.500 metrów <po tej trasie mam takie obniżenie terenu> i zjechałem z niego <po lewej stronie są schody a po prawej ścieżka rowerowa>, więc owa kobieta postanowiłeś iść po właśnie tej ścieżce z dzieckiem! Ja tak trochę zaspany zjeżdżam i nagle patrze, o k^%$# ktoś idzie,naciskam tylniaka i skręcam w prawo <jest tam coś ala wałek> wbijam się w dół *ciuldup* wstaje a ta matka ma do mnie pretensje, myślałem, że mnie strzeli... Nie będę przytaczał jej słow. Jednym słowem najadłem się stracha i kociokwiku.
SZKODY:
-wygięty pedał
-lekko wygięte koło
-zdarte kolano
Pozdrawiam