Niedawno pisałem tu o moim chudnięciu i chciałbym przedstawić najnowsze wyniki.
Wczoraj równo 20 kg i 15,5 cm w mięśniu piwnym zrzuciłem. Obecnie ważę 68 kg (cel -> ok. 60) przy wzroście 167cm i w pasie mam 93 cm (cel -> ok. 80). Został mi tylko malutki brzuszek, po jego zgubieniu chciałem go wyrzeźbić, ale zauważyłem, że sam się rzeźbi w miarę ubywania tkanki tłuszczowej. Cele mam, ale zobaczę jak zejdę niżej, czy będzie warto do nich schodzić. Ogólnie trwa to od 3,5 miecha z czego 3 m-ce właściwej jazdy na rowerze i racjonalnego odżywiania, choć nie odmawiam sobie piwka i jakiegoś niezbyt pozbawionego tłuszczyku żarcia w barze.
Jeśli chodzi o wyniki nieliczbowe, kondycja wzrosła znacznie, co bym nie robił to w ogóle się nie męczę i jak za młodu zakwasy mnie nie dopadają. I samopoczucie jest na bardzo wysokim poziomie. Dziś się trochę ochłodziło i chciałem ubrać długie spodnie... I wszystkie są o wiele za duże, więc przepasałem się sznurkiem i poszedłem najpierw kupić pasek.
A i cała ta historia miała swój początek w bardzo błahym i być może śmiesznym dla niektórych postanowieniu - chciałem zgubić kilogramy, nabrać kondycji, by w przyszłym roku wygrać miejscowy bieg - lat mi przybyło i teraz tylko kategoria open mi została, a tam trzeba 3km przebiec... A jak ostatnio, tj. 10 lat temu startowałem to był 1km. Od jeżdżenia na rowerze do biegania jest długa droga, a za młody mi nawet nieźle w bieganiu szło... Oczywiście dla chcącego nic trudnego, cierpliwość i silna wola to moi sprzymierzeńcy.