Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez KrisK

  1. @BPatryS Jak sobie sam robisz żarcie to musisz je liczyć. Są aplikacje, które Ci pomogą. Skanujesz kod i masz nieraz każdy plasterek sera czy kaloryczność na gram. Co do Twojego zdjęcia to jest bardzo niemiarodajne, bo w ciuchach zimowych wszyscy wyglądamy jak bałwan czy inny plemnik. Ale IMO to ty jesteś nie typem ulańca a bardziej napuchnięty jesteś. Jeśli bierzesz jakieś leki zobacz czy to nie one bo bardzo często tak jest i wtedy tyjesz jak to określił @wkg z powietrza. Jeśli nie to jednak mądry lekarz. Ale naprawdę mądry... taki któremu się chce i myśli... Wiem przejechanie ciurkiem dzisiaj 500km będzie łatwiejsze niż znalezienie takiego... Większość myśli ramowo i krótkowzrocznie niestety. Ale jak masz jakieś choróbsko nie koniecznie nawet trudne w leczeniu to nie schudniesz nawet jak sie zagłodzisz. Trzeba wyleczyć. Zakładam, że badania na tarczyce masz zrobione? Na zdjęciu wygląda, że masz grubą szyję.. Pytanie, czy to nie wole tarczycowe. Tu znowu dobry endokrynolog jest przydatny, bo większość zbywa drobne odchyły a jak się okazuje one mogą świadczyć o problemie i należy to leczyć, choć większość nie przejmuje sie lekkim odchyłem. Teraz sprawa alkoholu. Jeśli pijesz jakikolwiek to musisz przestać. Wszelkie mity, że wódka nie tuczy sa mitami. Tak jak będziesz ją pił zamiast posiłków jak wytrawni koneserzy trunków wyskokowych to będziesz wychudzony (ale zamiast bo oni sporadycznie jedzą bo na bułki jak zbierają to kupują substytut.. ). Jak będziesz jadł i nawet od czasu do czasu popijał to bilans kaloryczny się rozlatuje. Głupie piwo wieczorem zabija system. Pomijam, że metabolizm się sypie. Nie zakładam ze widziałem tu dyskusję i mnie lekko zmartwiła... Alko i sport średnio idą w parze. Alko i odchudzanie nie działają. Jedzenie po treningu. Popełniasz dwa błędy. Po pierwsze idziesz spać. Z tego co piszesz dość szybko. To pierwszy błąd, bo tracisz sporo z nakręconego metabolizmu. Dodatkowo sen jest do bani, bo mniej efektywny po wysiłku. Owszem padniesz zaśniesz i Cię nie dobudzą ale organizm i tak będzie działał naprawiając zniszczenia po wysiłku, a nie spał. Co gorsza jak mu nie dostarczysz posiłku to go głodzisz. Niby masz spalać tłuszcz, ale to nie do końca tak działa. Żeby spalać tłuszcz potrzebujesz kuriozalnie energii, której nie dostarczasz. Na regenerację też. Wiec organizm zamiast po tłuszcz sięgnie po mięśnie. Nie taki masz zamiar. Posiłek po treningowy ma na celu dostarczenie białek do odbudowy Węgli, które posłużą do uzupełnienia energii i do przemian i umożliwią sięgnięcia do tłuszczy. Złośliwe tłuszcz jest rezerwą na czarną godzinę i wykorzystasz go na końcu kryzysu żywieniowego... A tym jest pójście spać bez jedzenia. Dajesz sygnał organizmowi, że go głodzą i ze trzeba magazynować każdy gram nadmiaru. Więc nawet na defcycie będziesz magazynował bo organizm najpierw zabierze mniej potrzebnym organom. Pamiętaj ze ludzie otyli mogą umierać z głodu, choć jakoś ciężko się to do wielu przebija. Pamiętaj też że takie olewanie po treningowego posiłku może mieć dalekie konsekwencje w postaci deficytów w mózgu, ale i w wielu innych organach. No i będziesz niewyspany. I będziesz tył. Jakość snu jest ważniejsza od długości a ta zależy od wielu czynników. Jeszcze kwestia reżimu. Musisz sobie uczciwie popatrzeć na przekąski soki i inne pierdółki. Z pozoru nic nieznaczące. Każda łyżka musztardy i ketchupu. Każdy hamburger na szybko w macu. Kilka orzeszków w pracy dla zabicia głodu. Jak zaczniesz liczyć każdy gram szybko się skapniesz gdzie ci wcieka do organizmu. Łyżeczka soku do herbatki trzy razy dziennie potrafi zabić bilans. Nawet sie nie skapniesz jak w tygodniu zrobisz +1000kal. Trzy paluszki kilka razy dziennie. Krakers... To rozwala bilans. Kolejna spraw to to chudniecie i brak efektów. Moją małżonkę utuczyło leczenie. Jak zaczęliśmy być razem ważyła 38 albo 37kg.. po ciąży koło 45 i zasadniczo to była jej waga, w której nie czuła się źle. Po leczeniu przebiła 72. Odstawiła leki zaczęła ćwiczyć. 5h dziennie treningów. dwa mc... I dopiero zaczęła łamać wagę. Nie mówimy też o osobie, która by nie umiała utrzymać reżimu żywieniowego. Ona jest anorektyczką z wieloletnim doświadczeniem i liczenie kalorii to jej drugie imię a sięgnięcie po przekąskę niemożliwe. Dieta 500kal to dla niej potrafi być obżeranie się. Od razu zaczną się mądre słowa chorobie i takie tam... nie Ona jest świadoma ma wiedzę olbrzymią z zakresu medycyny i dietetyki. Wiedziała dokładnie co chce osiągnąć, ale droga do tego nie była łatwa i miła, bo punkt startowy i problem był złożony. Nie ma zasady, która mówi, że zaczniesz chudnąć od razu. Złamanie organizmu w tej materii może trwać. Dla tego wiele osób nie może schudnąć. I jeszcze raz powtórzę to jest proces BOLESNY. Pisałem o reżimie i konsekwencji. Nie ma innej drogi jak żelazna konsekwencja i pogodzenie sie z tym że będziesz się głodził. Głód to jedna z najgorszych rzeczy dla nas. Twój organizm zrobi wszystko, żeby mieć zapas. Będzie Cię oszukiwał, kłamał mamił, żebyś tylko go nakarmił. Włącznie z tym ze bedzie czekał aż powiesz, że nie ma sensu, bo nie ma efektu... Jak zaczniesz poważnie ćwiczyć zaczniesz być głodny. I musisz jeść. Musisz mądrze liczyć ten minus, bo łatwo jest powiedzieć, że masz mieć minus i już, ale ten minus nie jest taki oczywisty. Jak stracisz mięśnie będziesz w ciemnej D. I nie ma tak, że je sobie potem odbudujesz. Nie schudniesz, a i mięśni nie odbudujesz. I dochodzimy tu do siłowni. Śmierdzi? Też tak uważam. Dla tego mam swoją ławeczkę sztangi i całą resztę badziwia. Jak nie zaczniesz ćwiczyć choćby mięśni wkoło kręgosłupa zaczniesz mieć straszne dolegliwości od kręgosłupa. Chudnięcie zżera mięśnie, a to może szkodzić w wielu punktach. Jak najbardziej rozsądny trening siłowy ma sens. Pisałeś, że załatwiłeś kolano... A po co ćwiczyłeś na nogi? I jak? Na nogi możesz brać ciężar, ale niewielki na pewno żadnych przysiadów i innych cudów. Podejrzewam ze wskazane większość ćwiczeń robić w odciążeniu nóg, a i pewnie kręgosłupa. I żadne wielki ciężary. Chodzi o wzmacnianie mięśni, a nie o pompowanie. Więc też ciężary inne i dynamika. Nie krótkie serie a długie z mniejszym obciążeniem. Ale zdecydowanie wzmocnienie gorsetu, żeby kręgosłup sie nie rozsypał. Zdecydowanie wzmacnianie nóg, ale nie z dużym ciężarem raczej. Choć jak będziesz jeździł na rowerze nogę możesz zrobić jeśli będzie podaż białka a masz jakieś mięśnie.
  2. Dzisiaj 30km. I holender było sucho a jak wyjechaliśmy zaczęło ciapać białym topniejącym G. Oczy od tego świństwa bolą wszystko zasyfione No ale dzisiaj testowałem nową kurtkę, którą wreszcie poczta dostarczyła... Ze śląska przez lublin do KRK Ciekawa musze przyznać ta mt500 FP.. 0 st cipie a w niej jest... ni to ciepło ni zimno. Jechałem w merino i kurtce i uczucie jak bym jechał w chłodny wiosny wieczór w podkoszulku, ale nie przewiewa mnie. Na rzie trudno coś powiedzieć poza tym ze nogi mi zmarzły i ręce w rękawiczkach pierońsko. niby tylko ~0 a przecież w niższych było ok a tu niespodzianką. A i przyjechałem niespocony, ale i tempo dzisiaj bardzo spacerowe.
  3. I tak i nie to ma więcej składowych I tu należy upatrywać mniejszej utraty wody. Po prostu miałeś niezaburzoną gospodarkę wodną. Niestety i tak na początku przemian "suszysz tłuszcz". A ludzie zaniedbani mają olbrzymie pokłady w tej materii.
  4. Jak z 3500kal tygodniowo chcesz zgubić 3-4kg miesięcznie? 7000kal to kilogram sadła. Co gorsza, jak zacznie to poleci głównie woda. To jest pierwszy największy najbardziej spektakularny spadek u osób otyłych. A potem już jest tylko trudniej, bo zaczyna się chudnięcie to prawdziwe. Pierwsza sprawa czy @BPatryS sam sobie gotuje czy ktoś mu zrobił tą krzywdę. Bo możliwe, że jak ktoś to trzeba ktosia wyeliminować z łańcucha dostaw sadła. I wbrew pozorom to może być pierwsze i najważniejsze.
  5. @safian Ok może i zabrakło efektywnie na końcu ale i tak przekaz jest prawdziwy. Jak się kolega będzie ruszał 20 min to nie schudnie przed śmiercią, bo nie zdąży. Ta godzina do półtorej ma swoje olbrzymie zalety w postaci dużej efektywności, która będzie miała sens i niespalenia mięśni. Potem musiałby zaczynać jeść, żeby dostarczać mięśniom paliwo.
  6. fitatu. Ma sporo wpisanych produktów co moncno ułatwia temat Sorry nie ma ze boli... Jak przełamiesz tą barierę to bedzie progres. Jazda na rowerze boli boleć będzie. Oczywiście ważny jest tu zdrowy rozsądek bo nie chodzi o zarżnięcie się i zrobienie sobie krzywdy. Ale niestety o będzie boleć. Ma boleć. Progres boli i jak ktoś Ci mówi inaczej KŁAMIE. Albo polubisz ten ból albo polegniesz. Wiesz ile razy byłem poobdzierany do krwi? Ile razy dziewczyny się kleiły plastrami, żeby pojechać na rower, bo pachwiny miały do mięsa wydarte? Albo masz cel i dążysz albo sie ze sobą certolisz. Nie zrób sobie krzywdy ale obtarcia się zakleja kupuje lepsze gacie i dalej jazda..... Jest za ciężko? Zwolnij i Jedź, Ale nie rób sobie przerwy kilkudniowej, bo piecze!!!! Tak nigdy nie osiągniesz celu a czas ucieka. Zawał cukrzyca i inne koronawirusy za rogiem czekają, żeby Cię dopaść ... Może rozważ sensownego trenera? Kogoś takiego kto każe Ci podpisać kontrakt i będzie czuwał, żebyś nie zrobił sobie krzywdy, ale i będzie Cię mocno w zad kopał jak będziesz sie nad sobą użalał. Sorry ale to głupie do szpiku podejście. Suple są po to żeby dostarczać to czego nie jesteś w stanie dostarczać normalnie w zbilansowanej diecie. Np jak ja z białkiem jak ćwiczyłem siłowo. Ilość białek potrzebnych była taka, że po prostu musiałbym żreć kilogramami wołowinę. Tu izolat ma sens. Tak samo ja po treningu dla ochrony\budowy mięśni jest łatwy. Ale nie jako zamiennik a uzupełnienie. BZDURA... Potem będziesz musiał robić masę i ciężko ćwiczyć, żeby je odbudować. A metabolizm będzie świrował przez ich brak. Najdurniejsze co możesz zrobić to uwierzyć ze ochrona i budowa mięśni to coś na później. Może nie w tym momencie, ale stosunkowo szybko musisz o to zadbać, bo zrobisz sobie krzywdę nie utrzymasz potem masy. A im mniej mięśni tym łatwiej tyć a trudniej chudnąć. Schudnij doprowadź organizm do ładu, a potem kombinuj. Szarpiesz się zamiast być konsekwentnym Oczywiście, że psychiczny. Uzależnienie od żarcia. Ale głód fizyczny to pikuś i działa to i w narkotykach i w żarciu. A psychiczny jest tak silny ze ludzie seryjnie ładują sie w nałóg. Przeinaczasz i próbujesz tworzyć jakieś absurdy. Rozmawiamy o rowerze więc piszę jak jest. 10kkm to ~27km Dziennie, Czyli spokojnym tempem ~półtorej godziny. Trochę większym około godziny. A godzina ruchu to minimum, żeby organizm zaczął spalać tłuszcz. I po prostu nie ma tu drogi na skróty. Nie na takim etapie i jeśli chce mieć efekt w przewidywalnym terminie. I stąd napisałem o 10kkm To trochę ponad godzinę ruchu dziennie. żaden mecyje. A systematyczność jest tu niezbędna, bo w Polsce masz ~100 ładnych dni. Z czego sporo w okresach kiedy jest zimno. Jak jeździsz w każdą pogodę to problem znika, ale jak odpuszczasz to zaczyna sie coraz trudniej zebrać... A godzina dziennie co trzeci gdzień to niestety będzie mało szczególnie jeśli nie będzie to regularnie co trzeci... A co do spacerów to myślę ze 2h dziennie to absolutnie minimum, żeby efekt był sensowny. Ale to dla kolegi może być zabójcze, bo stawy są przeciążone wagą i one mogą wyłączyć go z zabawy. I sorry ale koledze trzeba wprost mówić, że będzie ciężko i będzie bolało, a nie że będzie dobrze. Nie będzie i jak to zaakceptuje to wygra. ba nawet polubi i będzie z bananem na ustach sie katował i śmiał z tego ze znowu do mięsa sobie dziurę w nogach wydarł... Ale to za jakiś czas. Przechodzi masę przemian... Ten artykuł jest kuriozalny. I zupełnie abstrakcyjne doświadczenia bierze na dowód nieprawdziwej tezy. Te doświadczenia były oparte o jakieś absurdalne założenia jeśli chodzi o dostarczane energię. W normalnych warunkach masz zupełnie inną sytuację. Źle rozumiesz to co masz tam wyłożone. To jest "wyrwane z kontekstu". Sorry, ale po przeczytaniu mam wrażenie, że po prostu przyjąłeś wygodną tezę, jaka płynie z tej wybiórczej analizy. I nie jest tak do końca z tymi kaloriami, że wystarczy ich deficyt. To tez nie akie prościutkie, choć co do zasady tak działa. Kolega może mieć jakiś problem i właśnie dieta keto może być zbawienna. Albo wysokobiałkowa... Ale to zadanie dla lekarza i dietetyka. Ale chyba najlepsze paliwo, jakie zna swiat
  7. I tak i nie. Ugruntowana taka waga bedzie stawiała opór. Sam deficyt jest ciężki, bo każdy gram tłuszczu domaga sie karmienia. Osobie chudszej łatwo powiedzieć nie jedz, ale osoba otyła cierpi i głoduje. A sama aktywność nie jest wcale taka łatwa. Bo żeby działało trzeba codziennie te minimum półtorej godziny kręcić i to z sensowną stałą intensywnością, żeby był efekt. Masa ludzi wychodzi z Twojego założenia i nie ma efektów, bo one przychodzą powoli i jest to droga przez mękę psychiczną. Jak @BPatryS lubi jeździć to już jest punkt wyjścia, ale musi chcieć zrobić te 10kkm w roku, żeby zobaczyć efekt i go utrzymać. Przy tym pilnować jedzenia... nie zagłodzić się i nie zrazić. Świadomość tego co sie dzieje w organizmie i np dlaczego nie chudniemy bardzo pomaga. Takie miesięczne zatrzymanie wagi jak sie jest na deficycie i się codziennie wali 50km potrafi zabić psychicznie jak nie rozumie się organizmu. I większość ludzi właśnie dla tego porzuca kolejne diety albo wpada w yoyo. Z tym bywa problem bo dziewczyny się skarżą ze je zostawiam albo o zgrozo gonią mnie i tu już wchodzi obawa o ich serce. Karolina mi sie w wakacje strasznie zgoniła właśnie takimi mocnymi zrywami. Segmenty ambicja, żeby utrzymać koło tatusia... Tak ze trochę odpuszczam ostatnio. Może na wiosnę troszkę sam pogonię tylko najpierw mszę jednak kardiologa odwiedzić, bo coś mnie za często pobolewają plecy... A w rodzinie właśnie zmarła jedna osoba na zawał po tym jak go kręgosłup parę dni bolał. Świetnie... Ale ja jeżdrzę o 20 a spać chodzę o 4 rano ;( I jak tu schudnąć jak tyle trzeba w życiu pozmieniać. Fakt, że marcowy locdown i późniejsze spowolnienie bardzo pomogły mi w pozbywaniu się brzucha. Dwa tygodnie normalnego snu po 8h i obwód zaczął spadać w oczach. Teraz znowu więcej nocek i waga się trzyma z tendencją spadkową nawet a brzuch znowu rośnie.
  8. @Malcerz masz jakieś poparcie dla swoich teorii w literaturze. Pierwsze słyszę, żeby tłuszcz sie bezpośrednio odkładał. A budowanie masy mięśniowej z tłuszczem poniżej 15%.... Powodzenia. Sorry ale Twoje teorie nie przystają do wszelkich książek o dietetyce, ale i medycznych, które miałem w rękach w ostatnich latach. Albo coś strasznie upraszczasz albo mieszasz. @Giovanni_Cigno Wiadomo, że z chorobliwą nadwagą nie możesz budować formy. Ale z nadwagą w granicach rozsądku już tak Za to spalanie tłuszczu u ludzi z chorobową nadwagą niestety często prowadzi do tego ze spalają na początek resztki mięśni. Niestety praca nad mięśniami u ludzi z nadwagą jest chyba najlepszą drogą. Po pierwsze nie wychudzą się i nie będzie im wszędzie skóra wisieć a przebudują i efekt "sflaczenia" będzie mniejszy. Po drugie mięśnie lubią zjadać sporo i łatwiej utrzymać wagę i nie zaliczyć yoyo. Sztuka nie jest schudnąć a utrzymać wagę. Ale co do zasady się chyba zgadzamy Zależy od dyscypliny ale bez masy ciężko o budowę masy mięśniowej. Czym innym jest ęstość i siła mięśnia tu sama masa ie jest tak istotna @wkg ja zacząłem czuć progres jak się zaczęliśmy bujać po Jurze i tam kręcić na zmianę 100 i 50 Może z interwałami to wiele nie ma wspólnego, ale fakt faktem ze są podjazdy i zjazdy naprzemiennie. Ech chyba trzeba się zabrać za nudny trening, żeby móc jeździć mocniej i dalej....
  9. Da się bo tłuszcz w brzuszku i wszędzie indziej to paliwo. Problem tym, że organizm czym go na czarną godzinę i jego uruchomienie wymaga dania mu info że nie musi tego robić. Albo, że właśnie jest czarna godzina. Budowanie formy t tez budowanie mięśni a im więcej i lepszej jakości masz mięśni, tym szybciej palisz tłuszcz, bo one potrzebują żarcia. Niestety, żeby chudnąc trzeba żelaznej dyscypliny. Tak ze zbytnie wyrzeczenia żywieniowe są ZŁE. Czemu? Ano temu, że męczą. Ja sie od końca kwietnia zaparłem i jeździłem niemal dzień w dzień niezależnie od pogody minimum 90min. Po dwóch miesiącach zaczęło być widać spadek. Dwa miesiące nie działo sie absolutnie nic. I niestety to norma o trzeba przełamać opór organizmu. Ale po dwóch mc mocniejsza jazda przestała mnie męczyć i zamulać. Pod koniec września 100km mogłem zrobić wieczorem po całym dniu pracy w 4h wrócić i siąść normalnie do pracy dalej. W 6mc poleciałem z 94 w portywach 96 do ~82 Wtedy już bardzo mocno pilnowałem białka, żeby nie zjadać mięśni. Jeszcze został brzuszek, za który nie mogę sie zabrać. Ale jeździłem bardzo systematycznie. Poza wypadkiem pod koniec roku gdzie lekko zaburzyło to rytm W sumie styczeń to chyba mój najgorszy mc od kwietnia. Ale to świadome odpuszczenie, żeby jednak sie nie zajechać. Zdecydowanie formę mam dużo lepszą. A jeśli piszesz o formie startowej... Cóż tu trudniej i musiałbyś mieć świetnego dietetyka. Da się, ale to już nie jest bułeczka z masłem Jak wejdziesz na odpowiednią intensywność to problemem nie stanie się redukcja, tylko tylko jej powstrzymywanie. Odchudzanie to pikuś w porównaniu z nie chudnięciem. A nie fazę redukcji powinna poprzedzać faza budowy mięśni?
  10. Sorry ale... Węgle są przetwarzane w tkankę tłuszczową. Tłuszcz nie. Oczywiście jest paliwem i to szybko dającym nam energię, ale nie jest tak ze jak jesz tłuszcz to się pasiesz. To właśnie głównie węgle są odpowiedzialne za upasienie się i co do zasady spożywamy ich za dużo. Zresztą dieta ektogeniczna ładnie pokazuje ten mechanizm. (niebezpieczna dieta jeśli nie jest prowadzona pod kontrolą lekarza z monitorowaniem organizmu) Zasadniczo tłuszcz nie tuczy a może pomóc schudnąć. Może też w czasie jazdy pomóc w dostarczaniu energii bez ładowania w siebie tuczących węgli. Owoce sa bardzo zdradliwe. A nie pomyliłeś z białkiem? Zasadniczo to najkosztowniejsze są białka, bo spalenie białka wymaga więcej energii niż dostarcza samo w sobie. Między innymi dla tego diety wysoko białkowe śa tak niebezpieczne. Można żreć i się zagłodzić. Dość szybko potrafią obedrzeć z sił jak sie nie podejdzie do tego z głową. A węgle akurat dostarczają energię i bardzo, ale to bardzo łatwo je przedawkować. @BPatryS ile dziennie jeździsz? Dystans/czas? I ile przejechałeś w zeszłym roku? Albo kupić sobie grill elektryczny. Nawet fajniej bo tłuszcz spływa i się w nim stek nie kisi za bardzo
  11. Nie już po. Raczej na rowerze nie zdarza mi się często. Może ze dwa razy było, tak że mi się oczy kleiły jak jechałem. Ale po powrocie lubi mnie złapać. Niestety muszę popracować jeszcze, bo rano mi żyć nie dadzą.
  12. Dzisiaj 27km w terenie. Prawie cały czas po śniegu. Fajnie i milutko, ale niestety pod śniegiem lodowisko. Podjazd 13% i do momentu jak się jechało to było ok. Zatrzymanie i nie było jak się utrzymać, bo nogi nie miały przyczepności Kilka załamanych tafli lodu pod kołami i lądowanie po ośki w wodzie... no i przez głupotę przemarzłem. Soft plus merno to za mało na -2 i wygwizdów i to w takiej formie w sumie spacerowej. Wiec poza przemarznięciem jakimś pobolewaniem w klatce i cholerną sennością teraz super jazda Czas się wysypiać...
  13. @drezyna Możesz podać miejsce tego epickiego gravela.
  14. Bo ciepła herbatka w zimową noc na rowerku... smakuje najlepiej.
  15. A w krk sypie białe G i to tak że mogłoby sie wydawać ze zaraz będzie po kolana i topnieje... Syf kiła mogiła. I na jaki tu rower się zdecydować? Jak zmrozi będzie pewnie ślisko jak nie to będzie ciapa... Ani na grubą, ani na cienką oponę nie optymalnie... W ramach pocieszenia zamówiłem sobie kurtkę... Zimową, więc się szykujcie na koniec zimy od jutra.
  16. @kosmonauta80 tylne to już pikuś. Między innymi po to jak był śniegu ładowaliśmy się w bezdroża po ośki w śniegu, żeby wyćwiczyć sobie i nie mieć z tym problemu. Niestety to przednie koło jest problemem bonigdy nie wiesz w ci jedziesz. Jak jest twardo potrafi podbić albo gwałtownie zatrzymać czy też właśnie zbić je w bok, a jaka jest miękko niestety przednie koło ma tendencję do ucieczki i jechania gdzie chce. Nie zawsze da się natychmiast wybrać dobry tor jazdy co na wąskich ddrkach może być nieprzyjemne. W każdym razie zachowawczo na tej swojej łysej opnie się poruszam. Nie chce sobie krzywdy zrobić przed planowanymi górami...
  17. A ja dzisiaj dołożyłem 41km. Nudne wały ale wieczorem w zimie to nie przeszkadza, szczególnie jak się jedzie spokojnym w miarę równym tempem i gada. Wyjątkowo udana jazda bo pierwszy raz od dawna wyjechałem czując się jak kupa A wróciłem świeży. Nie jestem śpiący nie mam zamoly i nie przeraża mnie wizja pracy ktora na rano muszę zrobić. A miałem nie jechać No ale Sokrates SMS z pytaniem czy jedziemy No to się zwleklem. Dobrze mieć kogoś kto zmotywuje do ruszenia zadka. No i u nas wyschło w miarę i wały stopniały więc nie było lodowych i ciapatych zasadzek. Piachu pełno ale większość suchy. @zekker planuje na przyszłą jesień tylo czasem ładuje się w takie błoto że boje się że będzie walką z nim między kołem a błotnikiem. Ale w poprzednim rowerze miałem i zaczynam się rozglądać do tego.
  18. W czwartek miała być 50 ale zostałem skoszony przez Wikę i troszkę skróciliśmy bo się poobijała... Cóż grube opony strasznie rozleniwiają a na cinkich jednak nie ma miejsca na zbyt duże rozluźnienie. A wczoraj wyprawa w poszukiwaniu endury... oczywiście chciałem zimową ale to już sezon w sklepach na letnie ciuchy w każdym razie podjąłem decyzję o powiększeniu kolekcji mt500 i jak uda się ją kupić to zobaczymy co jest warta. Później prostowanie haka po przedwczorajszym zamachu na mnie. Moj naped chyba umiera... A dokładniej nie mogę dojść do ładu z przerzutką. Na małej tarczy i małej koronce łańcuch ociera się o wózek. Chyba trzeba będzie zainwestować w łancuch ale czarno widzę żeby naped go przyjął. No i na koniec dnia 50km popołudniu. Masakra co się dzieje na drogach. A dokładniej na francowatych ddrkach. Po kilkunastu km asfaltem mamy kilka km ddr wzdłuż drogi. Do tego miejsca byłyśmy schlapani ale bez dramatu. Po przejchaniu tym cudem wyglądaliśmy jak by nam mocno jedzenie zaszkodziło. Pomijam że co kawałek jakieś grudy lodowe i inny syf. Powrót przez miasto też szalenie udany bo przeżyłem. Jazda ddr jest śmiertelnie niebezpieczna. Dwa razy wczoraj mi wyjechali z bocznej tuż pod koła. Dwa razy ledwo udało mi się skręcić żeby nie władować się w auto. Minimalnie szybciej bym jechał i bym był pod kołami przejazdy rowerowe to naniebezpieczniejsze miejsca. Ulica jest stokroć bezpieczniejszym miejscem. @Bonnum a może nie ubierasz się źle tylko masz nierealne oczekiwania względem ubioru? Co znaczy że się przegrzałeś? Ja wczoraj miałem merino na to bluzę cienką i na tym mt500 porozpinana pod pachami. Temp 7-4 st. Było ok i nawet nie dojechałem przepocony choć i.intensywnosc mocno taka se. W sklepie mirzylem dzisiaj MT500 FREEZING POINT bardzo ciekawie to wygląda. Ma to prawo działać. Soft na rękawach i na plecach plus wywietrzniki.... No nic się okaże jeśli uda mi się ją kupić. Oczhwoscie rozmiarowka jakto u endury zupełnie z czapy nie pasująca do żadnej innej kurtki.
  19. Dla tego odpuszczam sobie jakieś treningi i nawet nie patrzę w stronę chomika, bo wiem, że bym stawiał sobie cele które by mogły zabijać radość dla podnoszenia poprzeczki. Mam łatwiej, bo jeżdżę bardziej pod dziewczyny niż siebie. One wyznaczają kierunek i ich chęć czas i siła wyznacza co damy radę zrobić. Np więcej jest graveli niż asfaltu. Jak widzisz ostatnio sie opierniczam. Bardziej jadę, żeby nie zasiedzieć się i żeby się aklimatyzować w zimnie i nie mieć za chwile problemu z wyjściem, a nie żeby cyferki sie zgadzały. Był wprawdzie pomysł, żeby się szarpnąć na 1200km w tym mc bo nawet z tego mógłby jakiś benefit być Ale sobie daruję ... Chyba Wczoraj w sumie bym nie ruszył sie zdomu gdyby nie to że Karolina stwierdziła, że pojedzie zobaczyć jak jej pasuje użeranie się w śniegu w terenie. Barwiła się dobrze, ale chyba Turbacz odpuszcza... Dzisiaj za oknem piękna odwilż... Tak że chyba nie pcham sie na rower (chyba bo czasem nagle mi odbija i zmieniam zdanie) Rozglądam się za butami zimowymi dla Karoliny i rozważam tanie RAIKO. Dodatkowo szukam miejsca z info o stanie szlaków na Turbacz coby nie wpakować się w kopna papkę. XXIw a taka informacja nie jst oczywista... Miliony pierdół ludzie wrzucają w sieć a tu cisza. Trailforks też swą użytecznością jest takie sobie w tej dziedzinie. No i może wreszcie zerknę na napęd w fullu bo chodzi jak ruski czołg... Gdzieś przeoczyłem i zardzewiał łańcuch i chyba nie udało się go odratować... A może to co innego? W każdym razie muszę to ogarnąć, bo świrowanie na najlżejszych przełożeniach strasznie nogi męczy. Co do nart to dzięki za kierunki... będę testował. Sezon do bani jest. Miały być skitury ale nie bardzo chce brać dziewczyny (zresztą siebie też) gdzieś w góry jak nie pojedziemy kilka razy na jakieś boisko, żeby mięśnie przypomniałyby sobie jak to sie robi. Ale zobaczymy w sumie zima w Polsce to od połowy lutego do połowy marca więc jest szansa... Druga opcja to po raz kolejny olanie zachowawczego podejścia i dostać po łbie od rodzinki... Na razie plan jest na rowerowy Turbacz ewentualnie coś innego, ale nie bardzo mam rozeznanie gdzie można się wybrać żeby było miło przyjemnie i nie koniecznie, żeby wyciskało łzy. Ogólnie ten rok ma być mocniej w górach Trzeba się od nowa nauczyć jeździć i wreszcie wyzbyć się starczego strachu (niektórzy to zdaje sie nazywają rozwagą czy jakoś tak ). Co do tłumików to zdecydowanie to nie marketing. Moja śrubka swoje wie i jest jak wykrywacz ściem marketingowych. W RS-ach Różnica była taka że 30min na stoku na moich starych nartach i myślałem, że zejdę (ze stoku i tak ogólnie ). Jednak stwierdziłem, że sobie wezmę Blizzardy na godzinkę... i 4h później szkoda było ze stoku schodzić.
  20. KrisK

    [2021] Marin

    @keltu ten mniejszy rzut już dotykały dziewczyny. Nawet jeździły na RZ1 ale polujemy na 2. Ale moja dobra rada że jak chcesz kupić to rezerwuj to co chcesz kupić, bo może być krucho. Na pytanie kiedy będzie nasza sztuka słyszymy ze nie wiedzą i nie chcą obiecywać, bo to loteria kiedy i co przyjdzie. To co teraz dostają miało o ile wiem być w listopadzie w sklepach.
  21. KrisK

    [2021] Marin

    Stąd, że kupujemy jednego marina i wiemy, że na ten moment ich nie ma i że sporo jest zarezerwowanych. We Wrocławiu mieli kilka sztuk, ale już nie mają, bo były zarezerwowane i poszły do ludzi. Tak że ogólnie może być tak ze sie pojawią na sklepie i wyjdą do klientów, którzy rezerwowali. Na ten moment jedyne co jest pewne, że coś będzie kiedyś będzie i nie wiadomo co i kiedy. W zeszłym roku też np miały być jakieś późne dostawy i ich nie było. Dwa lata wstecz kupiłem ostatnią sztukę HH2 w maju.
  22. Dzisiaj tak skromniutko wieczorne 23km z córką pojechaliśmy. Niestety świństwo białe zaczyna topnieć i zaczyna się zabawa z grząskim syfem i lodem. Zabawa nadal niezła. Na weekend był ambitny górski plan w postaci Turbacza ale niestety odwilż... Zastanawiam sie czy pchanie się tam jak będzie topnieć ma sens, bo utknięcie w brei po pachy średnio mi się podoba. Jeszcze powyżej 1000m powinno być ok ale od rdzawki może być błotniście. Ciężko z tym u nas. Kiedyś było kilka takich, w których był sensowny wybór, ale od kilku lat to trochę szkoda czasu. W jednej kupowałem ciuchy skandynawskie i Endury i to nieraz z metkami. Wprawdzie głównie rozmiary dziecięce, ale za grosze. Ale się skończyło. Teraz szczególnie męskie cuchy to bida z nędzą. Jeszcze dla kobiet to jest tego sporo, ale wydaje mi sie, że mężczyźni jednak po prostu mniej wyrzucają ubrań. Jak kupimy to zużywamy i w kosz. Kobiety zmieniają, bo się kolor znudził. Zresztą co tu dzo mówić. Moja żona co jakiś czas robi miejsce w szafie i sporo dobrych ciuchów leci an zbiórki. Ja wyrzucam jak ilość dziur zaczyna niebezpiecznie przewyższać ilość materiału. Każde ubranie ma ze cztery życia. Do chodzenia, do chodzenia po domu, do spania do robót brudnych, do robót bardzo brudnych... szmata do podłogi/roweru.... Czyni, ale kurcze nie schnie.... Przy większym mrozie i jak wystygniemy mocno to niestety daje sie we znaki. Ale ciekawostka. Wsiadłem po jeździe do auta w koszulce merino i narzuciłem na to mt500 zapiętą szczelnie, po 45min w aucie byłem suchy. Wracam do domu i zostanę w tej koszulce przepoconej to franca nadal jest mokra... to już kolejny raz obserwuje, że endura wpływa na lepsze dosuszanie ubrań pod nią. hmmm No to by znaczyło, że magnum nijakie nie są z mojego powodu a takie są... Miałem wrażenie, że są strasznie wolne, ale myślałem ze to przez kontrast do blizzardów, które były zdecydowanie szybkie i kapitalnie oddawały co się w nie wcisnęło. Titanów nie udało mi sie w końcu przejeździć, ale opierałem sie na opinii osoby "zaufanej" i przymierzałem się do wypożyczenia na Pilsko i sprawdzenia ich. magnumki w śniegu po pas dawały w sumie radę, pomimo że były jak pisałem nijakie. Dla mnie bardzo ważne jest, żeby narta dobrze tłumiła drgania. Niestety po 4h jazdy na nierównym stoku jak narta jeszcze sobie poklepuje to moje śrubki umierają. Nie wspominając o goleniach wiecznie w siniakach... Ale to już problem z doborem butów. No nic jak się jakieś opcje nart pojawią to wypróbuję te co podałeś.. Coś kupić muszę bo moje narty kupione po połamaniu zrobiły sie upiornie miękkie i po wizycie na Chełmie podziękowałem im na zawsze. Tych nart nie kojarzę... I widze, że raczej nie są jakieś mocno popularne więc pewnie szans na wypożyczenie wielu nie bedzie A jak się zachowują na lodzie? Ale na lodzie lodzie a nie na twardym stoku. Na Pilsku to kocham jak wywieje. Jeździ sie po puchu a na stoku pod schroniskiem łyżwy trzeba mieć.
  23. @marvelo na ten moment poza takim dość specyficznie rozjechanym śniegiem na przyczepność nie narzekam. Jeszcze nie ma za dużo szczerego lodu i lodowych brył, bo to będzie mocniejsze wyzwanie. Na ten moment gruba agresywna opona z niskim ciśnieniem zachowuje sie bardzo bardzo dobrze. Już kilka razy na podjazdach słyszeliśmy, że memy specjalne opony albo pytania o opony. Zdarzało mi sie ślizgać na butach a opona szła. Niestety z kolcami mam za małe doświadczenie, żeby porównać na ten moment, a i zima dość wygodna do jazdy jest na razie. Rozważam zakup kolców z alli i jakichś tańszych opon i sprawdzić. Bo 400zł za oponę to mnie jakoś odstrasza a zabawa ze wkrętami również nie jest czymś, co by do mnie przemawiało. Zresztą czy wyjdzie wiele taniej niż te kolce ? Trochę tego żelastwa trzeba kupić. A z ciekawostek lodowych to na szosowej oponie miałem taki przypadek, że jadąc nie zauważyłem gołoledzi. Jak bym po suchym jechał a jak sie zatrzymałem i postwiłem nogę na ziemi mało nie wywaliłem sie, bo normalnie mi noga odjechała. Ale też opona miękka a ciśnienie takie, że już na zakrętach pływa sie na nich.
  24. Supershape e-Titan na zryte stoki i inne Pilska no i na twardy stok Blizzard Quattro RS To takie minimum. Myślałem nad Supershape E-Magnum ale ona w puchu jest poprawna i na twardym niby też ale nigdzie nie daje pełnej radości. Taka nijaka. W blizaddach się zakochałem bo na twardym zlodzonym stoku szła jak po szynie i co ważne nie biła po nogach i moje śrubki się nie luzowały. No a do tego gdzieś tam zerkam na skiturowy sprzęt. A tu już ceny się robią większe. Wprawdzie mam w piwnicy polsporty (ołówki ) z markerami po ojcu ale nie wiem czy się odważę na nich spróbować jeszcze Wiesz jak jest. Jeden rower to mało a w nartach przepaść między różnymi deskami jest chyba jeszcze większą. W zeszłym sezonie na same wypożyczenia wydałem ponad 2k. Tak trochę się cieszę z tego zamknięcia stoków bo spokojnie z 7k na same wyjazdy weekendowe w kieszeni zostanie. Sport jest strasznie drogi. A ja jeszcze dzieciaki tym zarażam. Kupić smartfona raz na dwa lata pakiet telewizji i człowiek w 20 lat by na dwa mieszkania oszczędził Tylko nie mają dłuższego tyłu i to jedno mnie powstrzymuje... pomijając ceny
  25. @wkg nauczyłem sie od ojca. Zawsze w góry czy na rower brał podstawowy zestaw "awaryjny". Tak mi zostało, że trzeba mieć coś dającego minimalną samowystarczalność. Kilka razy się przydawało i ratowało wycieczki. Ja też się naczytałem nasłuchałem i bałem, że będę tam nocował . Rzeczywistość znów pokazała ze nie pokrywa się z przekazem medialnym. Tak pustego zorganizowanego i sprawnego SORu nie wydziałem nigdy. No nie wiem.. Zestaw nart, który powinienem kupić to spokojnie pod 6k Jednymi jak i w rowerach ciężko obskoczyć wszystko bez daleko idącego kompromisu. W sumie to na Pilsko to należało, by brać co najmniej dwie pary nart A co do ciuchów to coraz częściej szukając na rower spoglądam na te skiturowe. Mam wrażenie, że są one o wiele dojrzalsze od rowerowych. Pytanie, czy ta utrata przyczepności nie jest kwintesencją zabawy na śniegu. W sumie to opona 2,4 i ciśnienie w niej zejściowe powodują, że przyczepność sie traci dopiero w kopnym cięższym śniegu albo na zmrożonych koleinach, których nie wiać spod śniegu. Czy tu kolce jeszcze coś zmienią?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...