Na wstępie podrzucę założenie moich poniższych wypocin: nie piszę w kontekście jazdy MTBowej, tylko miejsko/szosowej (w moim przypadku są to wyjazdy do pracy i lokalne wycieczki).
Kasku nie posiadam i zastanawiam się nad sensem jego kupowania. Gdy znajomi dowiadują się, że codziennie jeżdżę do pracy, wielokrotnie słyszę pytanie "I co, ulicą jeździsz? A masz kask?". Zmotywowałem się zatem do zapytania Was: czemu kask?
Teraz kilka tez, żeby nie brzmieć jak typowy "w kasku będzie mi brzydko i jest to niewygodne" (wyglądem na rowerze się nie przejmuję, a niewygodne pewnie nie jest).
Przewróciłem się w życiu od groma razy, ale w głowę uderzyłem się tylko raz i to lekko. Z moich "testów" wynika zatem, że prawdopodobieństwo tego, że strzelę się w głowę jest dużo mniejsze od tego, że na przykład złamię nadgarstek/nogę, skręcę łokieć/kolano. Dlaczego nikt nie pyta nigdy o to, czy osobnik zakłada ochraniacze na nadgarstki i kolana? Dlaczego nie na golenie? Idźmy dalej: trąca mnie samochód, lecę jak bezwładna kukła, na trasie mojego lotu napotykam latarnię/śmietnik/słupek. Jaka jest szansa na to, że walnę w toto głową w porównaniu z szansą na to, że uderzę bokiem/plecami i uszkodzę sobie kręgosłup? Dlaczego zatem nie zakładać takich fajnych ochraniaczy, jak noszą motocykliści (z takim niby "szkieletem" na kręgosłupie i barkach)?
Tak, wiem, że oczywiście mogę założyć wszystko, co tylko możliwe, jechać w pełnej zbroi, ale czy to ma sens? Naturalnie prowadzi to do wniosku, że stuprocentowe bezpieczeństwo rowerzyście gwarantuje rezygnacja z jazdy. Zatem nie - chcemy jeździć, chcemy też być bezpieczni - dlaczego jednak, w opinii publicznej, kask jest tym elementem, na który się zwraca uwagę (jakoś nie widzę akcji "wsiadaj na rower z ochraniaczem na kręgosłup"), w szczególności jest tym elementem, którego brak robi z Odpowiedzialnego Rowerzysty - Samobójcę Jadącego Ulicą? Wydaje mi się wszak, że (mogę się mylić, bo moje wykształcenie medyczne kończy się na Pierwszej Pomocy), urazy kręgosłupa są poważniejsze w skutkach niż wstrząśnienie mózgu. Czy zatem warto zakładać kask mimo nikłego prawdopodobieństwa urazu głowy? Olewamy dużo bardziej prawdopodobne urazy kręgosłupa i innych części ciała - dlaczego jednak ta głowa?
A żeby zakończyć bardziej wesoło: Obrazek