Bo to się ma talent. Powiem wam, że ogólnie to nie było źle. Powietrza ubywało ale nie za dużo, raz na tydzień trzeba było odrobinę dopompować, ale to samo muszę robić w rowerze szosowym, gdzie są dętki. W jeździe też było ok, co do niebezpieczeństwa zrzucenia opony w zakręcie, to raczej nie było takich obaw, powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. Najbardziej denerwujące były te ciągle wychodzące kropelki mleczka, które co prawda wychodziły bardzo powoli ale ciągle.
Na dzień dzisiejszy wróciłem do dętek. Problem pojawił się przy próbie ściągnięcia opony z obręczy, mocowanie było bardzo ciasne, musiałem się trochę namęczyć aby opony wyskoczyły z rantów. Wiele większy problem pojawił się po założeniu dętek i próbie pompowania. Opony za żadne skarby nie chciały całkowicie wskoczyć na ranty, większym obwodem wchodziły bez większego problemu, pozostawało jednak ok. 20 cm na obwodzie opony, która nie chciała wskoczyć, tym bardziej, że pompowanie odbywało się kompresorem do ciśnienia ok. 5 barów. Po nieudanej próbie spuszczałem powietrze z dętki i pompowałem od nowa. Po 5 próbie stwierdziłem, że bez wspomagania to nie pójdzie. Do boju wkroczyło mydło w płynie (częściej zalecany jest płyn do mycia naczyń), opona wskoczyła dopiero po 3 próbie i niesamowitej ilości mydła na rancie opony i obręczy.
Tylko powiedzcie mi jedno, jak taką oponę założyć w terenie po złapaniu gumy, gdy do dyspozycji jest tylko pompka ręczna? Praktycznie niewykonalne. W tej sytuacji pozostaje tylko próba założenia opony na obwodzie na takim odcinku na jakim się da, jeżeli w ogóle, i następnie podjechanie na stację benzynową i zakładanie z użyciem mydła i kompresora.
Ma ktoś jakieś inne sposoby na tak ciasne opony? Czy często spotykacie się z takim problemem?