Oponki (kevlarówki) dostałem lekko przechodzone, po ok. 1000 km i przejechanej Transcarpatii więc nie wiem jak się sprawują od nowości. Po przejechaniu ponad 5000 km stwierdzam że warte są więcej niż każą sobie za nie płacić. Oczywiście cudów nie ma - zapychają się błotem (co mnie akurat nie przeszkadza - pierwszy lepszy zjazd załatwia sprawę ale uwaga na oczy, czasem nawet okulary nie pomagają ) i ślizgają na mokrych korzeniach (bolączka większości, jeśli nie wszystkich opon). Trzymanie się drogi na zakrętach i szum podczas jazdy asfaltem, to wszystko prawda. Co do odporności na przebicia... Moja jazda (pół na pół asfalt/teren) nie jest mega hardcore'owa itp ale zachęcany możliwościami sprzętu pozwalam sobie na coraz to większe szaleństwa . Na pierwszym maratonie zjeżdżałem z duszą na ramieniu po ostrych kamolach, jednak przebicia nie było . W ogóle na żadnym z kilku maratonów w jakich jechałem ani nigdzie w terenie nie złapałem gumy. Jedyne brały się z mojej winy (dobicia na dziurach albo krawężnikach) Poza tym oponki wręcz bajecznie łatwo zdejmuje się gołymi rękami. Dość powiedzieć, że wymiana dętki z napompowaniem na full teleskopówką zajęła mi jakieś 4,5 minuty i to bez specjalnego pośpiechu, a jak wiadomo na maratonie każda minuta jest na wagę złota . Po tych 5000 km bieżnik z przodu nie wygląda na specjalnie zużyty, w przeciwieństwie do tyłu (o dziwo, bo hamuję głównie przodem) ale powinny spokojnie starczyć na drugie tyle (nie zdzieram opon przy hamowaniu ). Gorąco polecam, a do planowanego sprzętu (s-works epic, marzocchi marathon race itp) kupię takie same.