Różnie to bywa. Ostatnio w moim mieście (małe miasteczko - 17 tys. mieszkańców) "szalał" złodziej. W ciągu 3 miesięcy ukradł około 35 rowerów (tyle oficjalnie zgłoszono na policję). Praktycznie same drogie sprzęty. Przy pierwszych kradzieżach jak chłopaki szli na policję ze zgłoszeniem to policjanci pytali: "a po co? i tak praktycznie nie ma szans, że znajdziemy Twój rower". Ale jak liczba skradzionych rowerów rosła coraz bardziej, to trochę ich ruszyło. Jeździli po mieście, zdejmowali chłopaków z rowerów i sprawdzali numery ramy - trochę pic na wodę a nie faktyczne działanie, ale przynajmniej byli zainteresowani sprawą. Wyrwali też gdzieś fotkę gościa z monitoringu jednego sklepów, znaleźli jeden rower porzucony przez złodzieja. Tyle z sukcesów.
Ale co się stało ostatnio? Kilka dni temu złapali gościa, który okazał się złodziejem. Gościowi grozi do 10 lat więzienia. Ciekawe tylko ile rowerów odzyskają.