Skocz do zawartości

[Beskid Sądecki] Relacje z wyjazdów


szymonns

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

W okresie wakacji razem z kolegą odbyliśmy 2 wycieczki wokół Beskidu Sądeckiego.

 

Pierwsza odbyła sie w dniach 31 sierpnia - 1 lipca.

Z Nowego Sącza wyjechałem po 7, kolega czekał w Jazowsku, gdzie byłem ok.8. Przejechanie ok. 60 km. do Szczawnicy zajęło mi niecałe 3 godziny, co uważam za całkiem dobry wynik, jako że nie jeździłem za dużo w tym roku :rolleyes: Po drodze nie było żadnych niespodzianek, spotkaliśmy tylko 1 (chyba) rowerzystę.

Po krótkim odpoczynku w Szczawnicy wyruszamy przełomem Dunajca do Czerwonego Klasztoru, po drodze sporo "niedzielnych rowerzystów". Chwila odpoczynku, zwiedzenie klasztoru i jedziemy dalej w stronę Starej Lubovli.

 

Jechało się bardzo dobrze, droga całkiem dobra. Na początku po prostej drodze, bez podjazdów. Dopiero od Vielkiego Lipnika zaczyna się ostry :P podjazd, w niektórych miejscach, autobusy łapały zadyszkę :P

Po dojechaniu do najwyższego widzimy zamek w Starej Lubovli, robi całkiem fajne wrażenie. Potem kilku kilometrowy zjazd, po drodze mały podjazd, a potem kolejne kilka kilometrów. Po wyjechaniu na ten podjazd już bardzo blisko do miasteczko, dokładnie widać zamek, a także domy. Naszą radość zakłóciły brzydkie, czarne, deszczowe chmury, które było widać w kierunku południowym. Kilkanaście minut wcześniej, nim tam dotarliśmy przeszła tamtędy ulewa, co było widać i czuć, z powodu obniżonej temperatury. Wracając do chmur, w tamtym kierunku były góry, na której znajdował sie przekaźnik, coś w stylu naszego przekaźnika, który co chwile trzaskały pioruny. Piękny widok, ale nas za bardzo nie cieszył, bo cza było jeszcze dojechać do Piwnicznej.

 

Po dojechaniu do Starej Lubovli poszliśmy zjeść coś ciepłego, ale że wcześniej przeszła ulewa, nie chcieli nam dać jedzenia pod parasolkami :shock: :cry: , ale znaleźliśmy ciekawą budkę, gdzie podają bardzo dobre hamburgery !!

 

Zaopatrzyć sie tylko w napoje i można jechać do Polski. Podjazd tam jest masakryczny. Człowiek jedzie, jedzie i jedzie i nie wie gdzie jest, ma nadzieję, ze za zakrętem jest szczyt i koniec podjazdu. Jazdy nie umilał fakt, że obok nas pędziły samochody, dodać muszę że całkiem sporo, wydawały nie pomagający w jeździe dźwięk, jaki wydaje samochód jadący po betonowych płytach, bo asfalt tam był tak kładziony.

 

Po dojechaniu na szczyt rozpościera się przed nami wspaniały widok. Tam, gdzie byliśmy rano, był chmury, które co chwile błyskały się wspaniałymi barwami. Zjazd na dół był najbardziej emocjonującym zjazdem w moim życiu. Początek zjazdu najlepszy, nachylenie 9%, co pomogło mi osiągnąć 65 km/h przy ograniczeniu do 40. więcej nie dało rady, bo nie złapał bym zakrętu :D Potem do granicy to średnio 45-50 na godziny, a zjazd ok 12 kilometrów zajął nam 15 minut :) Po przejechaniu 115 km. ok 17.30 dojechaliśmy do Piwnicznej.

 

Nocowaliśmy w Piwnicznej, ponieważ mieliśmy nadzieję, na wyjazd rano w kierunku krynicy. Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany i musieliśmy się udać w kierunku Sącza. Po drodze wjechaliśmy jeszcze na góre zamkową w Rytrze. Do domu wróciłem po 14, a 5 minut później zaczęło padać :)

 

Zdjęć niestety nie posiadam

 

Druga wycieczka odbyła się pod koniec lipca.

Z NS wyjechałem ok. 8, dojechałem do Nawojowej gdzie czekał kolega. Po drodze tylko jeden rowerzysta, którego spotkaliśmy za Łabową. Jazda bez większych niespodzianek. Wo wyjechaniu na Krzyżówkę chwila odpoczynku. :) Zjazd do Krynicy zajął niecałe 10 min. na liczniku 50 km/h, do tego zimny, wręcz lodowaty wiatr, co spowodowało, że po dojechaniu mogłem dać koncert grania na zębach ;p. W Krynicy byliśmy w okolicach godz. 10.

 

Chwile posiedzieliśmy i wyruszyliśmy w kierunku Czarnego Potoku, gdzie byliśmy przed 11. Na Jaworzynę wyjechaliśmy Gondolą, kosz 10 zł. osoba + rower , a bilet normalny 15, wiec skorzystaliśmy z okazji. Podziwiamy Tatry i panoramę Krynicy i wyruszamy w kierunku Hali Łabowskiej. Droga bardzo dobra, jedzie się super. Połowę drogi, która jest z górki przejechaliśmy bardzo szybko, później zaczęły się schody, a raczej górki ;p

 

Na Hali jesteśmy ok. 14 i zastanawiamy się gdzie zjechać. Do Łabowej, Nawojowej Piwnicznej czy Rytra. Padło na Rytro. No to jedziemy. Po drodze na Pisaną Halę, rozciąga się wapniała Panorama na Nowy Sącz. Za Pisaną,prawie cały czas pod górę. Był tylko jeden zjazd, na którym zaliczyłem matę, wjechałem na spory kamień, który był na zakręcie, straciłem panowanie i wylądowałem w borówkach :D były całkiem dobre ;p

Po dojechaniu do rozjazdu na Rytro i NS, kierujemy się cały czas w dół do Rytra. Przy zjeździe zatrzymaliśmy się koło schroniska pod Cyrlą, gdzie podziwialiśmy trenujących ?karateków?. Zjazd do Rytra był bardzo fajny, a w niektórych miejscach dał w kość ;d Nie pamiętam o której byliśmy w Rytrze, ale było to ok. 17, spotkaliśmy tam kilku rowerzystów. Do NS jechałem, aż do końca Węgierskiej ok 30 km/h, chociaż przy zjeździe powiedziałem sobie, że nie będę szalał na drodze, chęć szybkiego dojazdu do domu zwyciężyła.

 

Trasa, którą pokonałem liczyła ok. 90 km. z czego ok. 25 to droga z Jaworzyny do Rytra. Pogoda dopisała, było słonecznie, ciepło.

To były dwie, dłuższe wyjazdy w te wakacje, następne dopiero na wiosnę.

  • 1 miesiąc temu...
Napisano

Witam! Jechałem trasą w sierpniu z Jazowska do Szczawnicy, wyjechałem o 10, 30km ok 1h. Pokręciłem się rowerem ok3h po Szczawnicy, m.in. byłem na Słowacji, w barze koło wyciągu... Zbliżała się godzina 15 więc postanowiłem wracać. W informacji turystycznej dowiedziałem się o skrócie do Jazowska. Droga "pod górę" miała mieć ok 3km więc postanowiłem się wybrać. Od samego początku droga mi się nie podobała, jak to napisałem ciągle pod górę tylko że bez możliwości jazdy rowerem. Dotarłem do schroniska gdzie się zapytałem w którym momencie skręcić do Jazowska. niestety mała pomyłka kosztowała mnie wszystkie siły żeby dotrzeć do pola namiotowego. Z 3km pod górę zrobiło się ok 6km pod górę i 6km w dół bez możliwości jazdy. Pamiętam że najpierw kierowałem się na Łącko, potem na Maszkowice i wylądowałem w Brzynie. Ok godziny 20-21 ( nie pamiętam ale było już ciemno) doczekałem się zjazdu asfaltową drogą. ok 21:40 dojechałem do Jazowska, stan licznika wynosił 50km, Vmax 43km/h przy zjeździe z dużej góry jak wracałam ze Słowacji, Vśr 10km/h przez wprowadzanie roweru pod górę i sprowadzanie go w dół i ok10km licznik nie pokazał z powodu małej prędkości. W tej całej przeprawie przez góry najlepsze było to że przed wyjechaniem zjadłem obiad, wypiłem tigera, wziąłem wodę 0,7l, i coś małego do zjedzenia. Jak dojechałem z głodu zjadłem 3 zupki chińskie(jak to na polu namiotowym) a następnego dnia zakwasy że nie dało się usiąść:) Pozdro

Jak by kogoś interesowało to posiadam jakieś zdjęcia.

Napisano

Co ja widzę :D

Ktoś zauważył tą piękną miejscowość - Jazowsko (jaki ja skromny :P )

Mieszkam właśnie w tej miejscowości... jakby ktoś chciał kiedyś pośmigać jestem chętny do wspólnych wypadów :)

wujo72 pewnie ciągnąłeś ostro na Przechybę a tam jest troszkę więcej niż 3km ale jest obok trochę mniejszy szczyt - Przysłop ale trasa na niego jest nieoznakowana i raczej trzeba ją znać, żeby skrócić sobie trasę ale za to jaki zjazd fajny potem (ok. 10km zjazdu)

Napisano

Nie znam dokładnie tych gór. W te wakacje może będę w Jazowsku to będzie można gdzieś pośmigać. Tak w ogóle to może wiesz gdzie rozbijał swoje namioty taki człowiek co latał na paralotni?

Napisano
Tak w ogóle to może wiesz gdzie rozbijał swoje namioty taki człowiek co latał na paralotni?

Tak się składa, że wiem dobrze bo jakieś 100m od mojego domu. Zrobił kilka zdjęć z tej paralotni i poniżej przykładowe 2:

27029273jo1.th.jpg

83679392dj4.th.jpg

Napisano

A widzisz, to jest mój wujek, i ja gdzieś tam w pobliżu się noclegowałem i może w te wakacje uda mi się właśnie tam wybrać:).Pozdro

  • 2 tygodnie później...

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...