Skocz do zawartości

[opinia] PowerTap PowerCal opaska HR z "pomiarem mocy":)


parmenides

Rekomendowane odpowiedzi

PowerTap PowerCal

 

To opaska HR z symulowaną mocą. Tzn na podstawie tętna ma wskazywać przybliżoną moc. 

Kupiłem tę opaskę z ciekawości. Moja dotychczasowa opaska HR Garmin Premium po dwóch latach była już mocno zużyta i mogłem szukać albo samego nowego paska (nadajnik Garmina jest jak nowy), kupić drugą nową opaskę Garmina (bardzo wygodne są te opaski premium), albo dołożyć trochę i samemu sprawdzić, co to za wynalazek Powertapa. 

 

Powertap to znany producent mierników mocy. Kilka lat temu wypuścili tę opaskę Powercal. Obecnie na ryku jest druga wersja tej opaski i właśnie ją kupiłem. Dostępne są obecnie dwie wersje - z komunikacją ANT+ oraz BT 4 (dla użytkowników telefonów komórkowych). Ja wybrałem wersję ANT+ żeby gadała z moim Garminem Edge 510. 

 

Kupując ją byłem kompletnie nie przekonany, że na podstawie tętna można wyliczyć nawet w dużym przybliżeniu generowaną moc. Bo przecież można mieć skok tętna i nie naciskać specjalnie na pedały. Ale ciekawość wygrała, a moment był dobry. Kupiłem. 

Zapłaciłem z przesyłką 434 zł. Kupowałem w sklepie Makra-sport.pl poprzez Allegro. Przesyłka dotarła błyskawicznie - w ciągu 30 godzin. 

 

Pierwsza próba:

Opaska paruje się z Garminem bez żadnego problemu. Najpierw ustawiamy ją jako pomiar tętna, potem dodajemy ją jako pomiar mocy. Po założeniu działa błyskawicznie. Nawet na suchym ciele tętno wykrywa natychmiast. Pod tym względem jest równie świetna, co opaski Garmina czy Polara. 

Sam nadajnik jest wielkości tego garminowskiego. Opaska jest wygodna, miękka, łatwo się ją pierze. 

Dane, jakie można uzyskać są takie same, jak z każdego innego miernika mocy - moc ciągła, moc - % FTP, Moc - IF, moc - kJ, moc maksymalna, moc średnia, średnie wszystkie z okrążenia, średnia z 3s, z 10s, z 30s, TSS, strefa mocy oraz moc wyrażona w W/kg. 

Po przeczytaniu recenzji i własnych przemyśleniach domyślałem się, że nie ma żadnych szans, aby korzystać w jakikolwiek sposób z pomiaru ciągłego lub tych krótkich uśrednień typu 3 lub 10 sekund. Ale oczywiście sprawdziłem. I rzeczywiście - po lekkim zwiększeniu obciążenia na trenażerze i utrzymaniu kadencji (biegi pozostawały te same) moc musiała wzrosnąć. Ale PowerCal pokazał to ze znacznym opóźnieniem i wskazania średniej z 3 i 10 sekund niemal nie wykazały znacznego wzrostu obciążenia. Natomiast średnia z 30 sekund wskazała wzrost obciążenia, przy czym wyglądało to w ten sposób, że po kilku sekundach, kiedy tętno zaczęło się podnosić, wyniki „pomiaru” mocy ciągłej gwałtownie skoczyły w górę, potem opadły i ustabilizowały się na wyższym poziomie, który obrazował skok tętna w tym przedziale czasowym. Wskazania średniej z 30 sekund po czasie też się ustabilizowały. 

Te próby wskazały i potwierdziły wszystko to, co wcześniej zostało napisane o tej opasce - nie można w żaden sposób traktować jej jako substytut miernika mocy, szczególnie w treningu interwałowym, w którym odcinki czasu są krótkie (np. interwały 30 sek z4, 1 min z2, 30 sek z5, 1 min z2, etc…). Bo nawet te przybliżenia w tak krótkich odcinkach czasu będą ZUPEŁNIE nie miarodajne. 

 

Druga próba:

Miałem okazję pojeździć na trenażerze z pomiarem mocy. Ok - wykorzystam to w celach poznawczych:). Opaska swoje, pomiar mocy z trenażera swoje. W krótkich odcinkach czasu. Nawet średnia z 30 sekund nie była miarodajna. Jednak po zakończonej jeździe okazało się, że różnica w mocy średniej (a raczej zadanej na trenażerze i zrealizowanej podczas jazdy) oraz tym, co wymyślił PowerCal była na poziomie +- 8%. Przy czym większą „moc” wskazała opaska PowerCal. 

Moim zdaniem może to wynikać z trzech rzeczy:

- jestem typem, który łatwo wchodzi na wysokie obroty i bardzo długo może trzymać wyższe tętno (to prawda)

- jestem w kiepskiej kondycji fizycznej i byle obciążenie powoduje wysoki skok tętna (może tak być)

- taki jest algorytm mocy zastosowany przez PowerCal, który adresowany jest raczej do niedzielnych rowerzystów. 

Tak czy siak, nie miałem jak dotąd drugi raz okazji porównać wskazań prawdziwego licznika mocy z PowerCalem. 

 

Trzecia próba: 

Porównałem wreszcie wskazania swoje „doznania” z kilku jazd - zarówno na trenażerze, jak i na zewnątrz. I to zarówno na rowerze szosowym jak i na MTB. Wrażenia z „uzyskanej mocy” jak i moje odczucia „urobienia się” były całkowicie spójne. Tzn intensywny wysiłek powodował natychmiast wzrost wskazań „mocy”. To zrozumiałe, bo wyższe było tętno. 

Jest jednak pewien parametr, który wskazuje ta opaska i podaje Garmin - TSS (http://home.trainingpeaks.com/blog/article/what-is-tss). I jest on powiązany nie tylko z intensywnością danej przejażdżki, ale również z czasem jej trwania. Bo zrozumiałe, że nawet spokojna 5-godzinna jazda może być tak samo obciążająca organizm jak 1-godzinna katorga pod górę. I właśnie ten parametr TSS idealnie pokrywał się z moimi odczuciami. Zastanawiałem się zatem, czy potrzebuję tego jedynego parametru, który i tak przeważnie sam „odczuwam” w nogach i mięśniach, albo wyczuwam po wzmożonym apetycie i chęci zjedzenia czegoś tłustego i wypicia piwska. 

I nadarzyła się świetna okazja: przedwczoraj wybrałem się na dłuższą, jak na tę porę roku przejażdżkę. Dzień wcześniej też zaliczyłem ponad 66 km na rowerze MTB, a tego dnia zrobiłem ponad 100 km na szosie. Podczas jazdy czułem się rewelacyjnie. Jechałem wprawdzie wolno, tętno było umiarkowane lub wyższe, temperatura i wiatr nie rozpieszczały, ale słońce świeciło i byłem raczej w euforycznym nastroju. Po przyjeździe widziałem właśnie po tym wskazaniu TSS oraz wskazaniach ze Stravy (Extereme Suffer Score - taki ich odpowiednik TSS, tylko inaczej liczone, na podstawie czasu przebywania w strefach tętna), że musiałem dać, jak na siebie, czadu. Ale tego dnia kompletnie tego nie czułem. Mięśnie mnie nie bolały, spać się nie chciało, jeść się nie chciało bardziej niż zazwyczaj - norma. Ponieważ jeżdżę niemal codziennie, to 2,5 -godzinna jazda jest dla mnie normą. I to nawet jeśli przyspieszę i jadę mocniej. Na dłuższe jazdy muszę już rozkładać siły (jechać w grupie, więcej jeść lub jechać wolniej). Ale ta jazda była dłuższa 3 godziny i 45 minut), było zimno, ja nic nie jadłem po drodze. I rzeczywiście zmęczenie odczułem dopiero wczoraj. 

Na ogół warto słuchać swojego ciała, jednak czasami organizm potrafi nas oszukać. Parafrazując błędy, które wytykałem PowerCalowi - na krótkie odcinki organizm mówi prawdę, ale lepiej wiedzieć jak jest naprawdę:)

 

Podsumowanie:

PowerCal nie jest miernikiem mocy. Nie może zatem służyć do specjalistycznego treningu kolarskiego, w który wpisane są krótkie intensywne interwały. Tylko klasyczny pomiar mocy może dostarczyć wiarygodnych danych, szczególnie w krótkich odcinkach czasu. Czy przy podsumowaniu jazdy PowerCal może być przydatny i dla kogo?

Na pewno nawet przy długiej jeździe taki symulowany „pomiar mocy” nie będzie przydatny dla nikogo, kto trenuje na poważnie. Jeśli osoba trenująca będzie podchodzić do tematu poważnie, to zakupi pewnie pomiar mocy, a zanim to zrobi swoje treningi będzie opierać na pomiarze tętna, kadencji, czasu, dystansu, warunków atmosferycznych, wzniosu, jakości podłoża oraz obserwacji własnego organizmu. 

 

Jednak dla takich leśnych dziadków jak ja, którzy uwielbiają gadżety, lubią zastanawiać się co znaczy parametr x i jak wpływa na parametr Y w kontekście współczynnika Z… Tak - to jest urządzenie dla filozofów.  

Na trenażerze może być urozmaiceniem i dodatkową zabawą. Lepsze „pobijanie” własnej „mocy”, niż garminowski virtual partner. 

W terenie obecnie na głównym ekranie Garmina nie mam żadnych wskazań z tych „mocowych” podawanych przez PowerCal. Pozostałem przy tych samych wskazaniach tętna, kadencji, dystansu, prędkości, nachylenia, czasu, które wykorzystywałem przed kupnem PowerCala. dołożyłem jednak jedno pole - ten TSS. On lepiej niż kalorie czy średni puls pokazuje ile się narobiliśmy danego dnia. To taka średnia ze średnich pomieszana ze średnim samopoczuciem i aktualną kondycją. To jest, według mnie, bardzo przydatny parametr. 

 

Wad ta opaska ma „moc”, ale jeśli przyzwyczaimy się do swoich wskazań, to w przeciągu miesiąca zauważamy pojawiające się różnice. I może warto to wykorzystać, nawet jeśli tak jak ja, nie trenujecie, tylko sobie jeździcie. 

 

pozdr

 

Pełna recenzja pierwszej wersji opaski u DCRainmakera: http://www.dcrainmaker.com/2012/11/cycleops-powercal-in-depth-review.html

 

powercal.jpg

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...