Skocz do zawartości

Bonsai

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Dodatkowe informacje

  • Skąd
    Londyn

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia użytkownika Bonsai

Świeżak

Świeżak (1/13)

  • Dedicated Rzadka
  • Pierwszy post
  • Conversation Starter

Ostatnio zdobyte

0

Reputacja

  1. Zdradze ci tajemnice - zdarza mi się jezdzic do Polski dzieci odwiedzić... Gwarantuję, że wysyłka roweru wcale taka super skomplikowana nie jest jakby się wydawało. Po za tym swoją drogą akurat Romet ma oficjalny sklep w Anglii. Wiekszy problem mam z małą dostępnością (tylko gazela 4), inne da się znaleźć na np. EBayu. Absolutnie nie rozumiem po co mi coś wiecej niż zwykły wolnobieg. Przecież w planach mam wyłącznie jazdę po mieście, w dość płaskiej okolicy (z zadziwiajaco dobrym asfaltem jak na Londyn). Upodobań raczej nie zmienię, całe życie preferowałam spokojną jazdę... jak mi się prędkość czy jakieś dalsze wycieczki zamarzą to wsiądę na motor. I zgadzam się, że kasety są lepsze... tylko mam wrażenie, że w moim wypadku to przerost formy nad treścią. Jeżeli się mylę to będę wdzięczna za wyjaśnienie gdzie, dlaczego i jak bardzo. Jak pisałam na początku - o rowerach nie wiem prawie nic (no... rower rozpoznam na pierwszy rzut oka i nic ponadto ) Ps. Na motorze siedzę dość wyprostowana i jest to praktycznie jedyne miejsce gdzie siedzę (nie przepadam za tą czynnością, a raczej jej bezruchowością ). Mam wrażenie, że właśnie dlatego mam aż tak duże problemy - bo de facto od wielu lat kompletnie nie siedziałam "na przodzie" (pochylona do przodu), a mój obecny rower to wymusza (kierownica jest dość nisko). Dorzućmy wiek, wolniejszą regeneracje organizmy i... mamy przepis na randkę z voltarenem .
  2. Wczoraj pojechałam o kilometr dłużej (bo mi sie drogi pomyliły), z dużo krótszą przerwą (tym razem faktycznie tylko na wode i przejście mostu nad torami - jeszcze długo nie dam rady na niego wjechać) i w domu byłam 5 minut szybciej. Jakby ktoś się zastanawiał czy warto słuchać ekspertów i jeździć na niskich przerzutkach to zapewniam, że warto. Czas z dnia na dzień poprawiłam o 1 km/h, pod górkę też wjeżdżało mi się o niebo lepiej. Kadencje mam słabiutką (kondycje na rowerze zresztą też), ale i tak było łatwiej. Po za tym odkryłam, że voltaren świetnie radzi sobie z bólem od siodełka. Przypomniałam sobie daaawną radę lekarki przy problemach ciążowych - ból w innym miejscu, ale przyczyna podobna (dziecko mi naciskało na jakąś żyłę) - i to był strzał w dziesiątkę! Zastanawiam się też nad tym jaki rower tak naprawdę chcę docelowo i wyszło mi na trekking z 21 przerzutkami i amortyzatorem pod siedzeniem. Jak pisałam - ma to być rower głównie do spokojnej jazdy po mieście. Co myslicie o rowerach Romet Gazela? Ogólnie moje obecne cele to podbić dystans do 10 km bez przerw i prędkość do 20 km/h.
  3. Ogólnie nie jestem specjalnie zainteresowana ulepszaniem obecnego roweru - planuję sprzedać go za 2-3 miesiące (i kupić coś porzadnego jeżeli jazda zacznie mi sprawiać przyjemność albo zapomnieć o tej przygodzie, jeżeli okaże się to torturą). Ineffable na pewno zapamiętam, że takie punkty istnieją i poszukam czegoś takiego, jeżeli moje piękne kształty będą dalej cierpieć. Chrismel mój ubior jest mocno dobrany pod moją pracę. Jak pisałam - ryzyko zniszczenia ubrań zewnętrznych jest duże (wyobraź sobie np. spotkanie z młodym, rozbrykanym i nie wychowanym nowofundlandem oszalałym ze szczęścia na Twój widok... w sumie tylko moja skórzana kurtka na motor potrafi to przetrwać bez zniszczeń, a tego typu sytuacje mam prawie codziennie - pracuje głównie z problematycznymi psami dużych ras). I kasy żal i serce płacze... Deszcz w Polsce, a w Anglii to dwa różne tematy. Od lat spedzam po 8-10 godzin dziennie na dworze w tutejszym klimacie, naprawdę wiem co mi się sprawdza. Ale dziękuję za chęć pomocy. Remover mam problem ze stawem krzyżowo-biodrowym (strukturalną, a więc wyleczyć się nie da, ale zdaniem lekarza rower powinien mi pomóc zaleczyć skutki) i w zwiazku z powyższym doskonale przebadane również siedzenie. O dziwo po za dużą wrażliwością na dotyk absolutnie nic mi tam nie dolega. RabbitHood siodełko jest na chyba odpowiedniej wysokości (sprzedawca coś ustawiał i poprawiał), ale spróbuję pokombinować w tym kierunku jeżeli nie będzie poprawy. Ale za to jak byście się o wyborze kasku (jakieś polecane firmy?) i... zapięć rozpisali to będę wdzięczna przeogromne. To akurat jest pierwsze na mojej liście zakupów rowerowych.
  4. Jeżeli chodzi o ubiór to zdecydowanie stawiam na wygode i praktyczność. W pracy często jestem cała w błocie, z włosami czesanymi wiatrem (dosłownie, obecnie między klientami poruszam sie na motorze), nie rzadko w porwanych ubraniach (taki urok pracy) i cała przemoczona. Gwarantuję wam - tylko pełna guma jest przetrwać cały dzień ostrej angielskiej ulewy... ale człowiek pod spodem będzie tak samo mokry od potu. Pozostało mi przywyknąć do deszczu, a moim klientom do widoku . Jeżeli w spodniach kolarskich da sie chodzić (okazjonalnie biegać, ale tego unikam jak mogę) i ma się pełną zwinność (to akurat bardzo ważne) to mogę je przemyśleć. Buty kolarskie zdecydowanie zaś odpadają - wolę pomęczyć się na rowerze niż ryzykować zwichnięcie kostki na dziurze lub przy jakimś szarpnieciu. Kask mam zamiar kupić w sobotę (akurat swoją głowę lubię wybitnie). Innych ubrań typowo kolarskich nie znam . Więcej jeździć niż napisałam też raczej nie planuję. Po całym aktywnym tygodniu w weekendy raczej szukam spokojnych rozrywk typu film, książka czy szachy. Może od czasu do czasu mała wycieczka z partnerem (który dla odmiany całymi dniami siedzi, więc się zapalił do tego pomysłu). Jak pisałam - mój główny cel to wzmocnienie mięśni pleców oraz mięśni szybkokurczliwych nóg w sposób mozliwie mało (docelowo) "kradnący" mi czas.
  5. Witam Postanowiłam założyć ten temat trochę w nadziei na jakieś dobre rady (bo z czasem na pewno będę miała głupie pytania), a trochę dla poprawy humoru innym początkującym (bo czytajac o "amatorach" robiących godzinny trening 25 km/h czułam się jak idiotka) Ostatnio, po 15 latach przerwy, postanowiłam zacząć znowu jeździć na rowerze. Motywacje mam silną - po ostatnim ataku rwy kulszowej (a konkretnie wady anatomicznej, dającej takie same objawy) lekarz zalecił mi... siłownię albo rower. Ponieważ na w pracy chodzę cały dzień, do 40 km dziennie, na myśl o pójściu na godzinę na siłownię po pracy robi mi się trochę słabo to wybrałam rower. Na myśli o rowerze (a konkretnie dojeżdżaniu nim do pracy i kursowaniu pomiedzy klientami) robi mi się mniej słabo... Na razie mam zamiar wybrać codzienne dojazdy do najbliższego klienta (ok 14 km w obie strony, z godzinny spacerem w połowie), ale docelowo to ok. 30-40km dziennie. Na rowerach nie znam się kompletnie. W tej chwili kupiłam na szybko rower marki Second Hand, aby na spokojnie zorientować się jaki typ roweru chcę, co lubi moje ciało itp. Nie znam się do tego stopnia, że dzisiaj nieźle się zdziwiłam odkrywając przerzutki 1-3 na lewej ręce. Trochę to wyjaśniło dlaczego powrót ze sklepu wczoraj (3-1/6, zależy czy z górki czy pod górkę) był aż tak męczący. A teraz część poprawiająca humor innym ludziom w kwiecie wieku... moje "treningi". Wczoraj robilam dwie krótkie trasy (sklep-klient, klient-klient) po ok. 3 km... I po każdej myślałam, że padnę. Trasa do domu (ok 6 km) wymagała już przerwy w połowie. Prędkość ok 14 km/h, podjazdów brak. Był jeden, ale odpadłam w połowie (aż wstyd). Mięśnie mnie jakoś specjalnie po tym nie bolą (na co raczej uważam - ze wzgledu na pracę zakwasy mogą być DUŻYM problemem), za to tyłek mnie żywym ogniem od siodełka pali. Dzisiaj już trochę lepiej - na niższych przerzutkach jednak łatwiej się jeździ. Zmusiłam się do zrobienia krótkiej (5 km) trasy mimo bolacego siedzenia. Przerwa w połowie była, ale krótka (napić się wody, rozejrzeć na skrzyżowaniu i pojechać dalej najbardziej płaską drogą). Prędkość 15,7 km/h. A teraz panowie... pytanie podstawowe... czy macie jakieś złote rady jak się bólu od siodełka pozbyć? Na chwilę obecną to mnie najmocniej powstrzymuje - teraz, godzinę po treningu, ciągle czuję tępe pulsowanie, a przecież jeżdżę tyle co kot napłakał. Aż sobie sama nie wierzę, że kiedyś robiłam ok. 300 km tygodniowo (i to mimo pracy, dziecka i studiów!). I to na rowerze z pierwszej komunii!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...