Cześć Wszystkim!
Jestem tu nowy i mam mały problem. Kupiłem nowy rower i jeszcze przed zerowym przeglądem, po 110 km nalotu zerwałem łańcuch. Ok - być może moja wina (?), ponieważ przesiadłem się z napędu 3x9 i 26 calowych kółek na 1x12 i 29 cale (Giant xtc slr1). Zatrzymałem się na światłach, potem zielone i bach! Łańcuch pękł na najtwardszym biegu.
Ponieważ do tematu podchodzę z pokorą, dlatego chcę zasięgnąć opinii u bardziej Doświadczonych Kolegów. Rower mam na gwarancji, ale z tego co poczytałem, to napędy 1x12 tak mają (bardziej łańcuchy) i skoro nieumiejętnie zmieniłem przerzutkę (startowałem spod świateł na najtwardszej), to trudno się dziwić, że cienki łańcuszek się zerwał. Wcześniej nigdy nie miałem żadnych przygód na rowerze, więc jeździłem po 80-90km bez narzędzi, dętek itp. Ot przez kilkanaście lat miałem bardzo dużo szczęścia.
I teraz pytanie do Doświadczonych Kolegów - którą drogą iść:
Kupić zakuwacz, naprawić i jeździć. Do tego kupic spinkę i mieć zestaw naprawczy zawsze przy sobie. Do tego pamiętać, żeby zawsze ustawić sobie przerzutkę spod świateł na lżejszą.
Kupić spinkę, wywalić to jedno skrzywione ogniwo, naprawić i jeździć - reszta jak wyżej.
Kupić nowy łańcuch, stary (110 km nalotu) wywalić - pewnie i tak wadliwy (?)
Reklamować w serwisie i tyle, ale ten pomysł zabiera mi rower na kilka tygodni, a i tak muszę przygotować się na podobne przygody z napędem 1x12
Poniżej zdjęcie zerwanego łańcucha (blaszka ogniwa jest podgięta)
Z góry bardzo dziękuję za Waszą pomoc.