Skocz do zawartości

HSM

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    582
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez HSM

  1. Strasznie chaotycznie i nieskładnie napisane. Popracuj nad precyzją i stylem wypowiedzi, bo w takiej postaci może wręcz zniechęcać nie tylko do udzielenia odpowiedzi, ale nawet do przeczytania posta... Co do meritum... 1. Jadąc Gniewowską w stronę Drogowców: cały czas jezdnią (do ronda to oczywiste, za rondem na Drogowców moim zdaniem także - po drugiej stronie Drogowców jest wprawdzie droga dla rowerów i to może nawet dwukierunkowa, ale nie masz, jak na nią wjechać). Rozumiem, że w okolicach przejścia dla pieszych za rondem nie ma przejazdu rowerowego, więc w żaden sposób nie masz możliwości wjazdu na drogę dla rowerów. Przejazd przez przejście jest nielegalny, a oczekiwanie, że dojedziesz do przejścia, zejdziesz z roweru i staniesz się pieszym, by przejść przez jednię i za nią znów stać się rowerzystą, jest nie tylko niedorzeczne (nikt ni każe kierowcom wysiadać z samochodów i przepychać je przez jakieś fragmenty drogi), ale także niebezpieczne, bo trudno mi sobie wyobrazić, jak to zrobić bez narażania siebie i innych uczestników ruchu (jedziesz..., jedziesz i nagle zatrzymujesz się na zjeździe z ronda, żeby zamienić się w pieszego...?). Nawet jakby przy tym przejściu był przejazd rowerowy przez ulicę Drogowców, to też chyba bym z niego nie skorzystał, bo skręt w lewo z jezdni w przejazd rowerowy (ze zmniejszeniem prędkości rowerzysty), to też manewr niebezpieczny i denerwujący jadących za tobą kierowców. Tam powinna być zupełnie inna infrastruktura.: zjazd z ronda (na łuku, albo zaraz przed przejściem dla pieszych) w prawo na kilkumetrowy fragment drogi dla rowerów prowadzącej do przejazdu obok tego przejścia. 2. Jadąc Drogowców w stronę Gniewowskiej też problem jest tylko do ronda, chociaż to w sumie żaden problem., bo przepisy są jasne. Z drogi dla rowerów lub drogi dla pieszych i rowerów musisz korzystać jeśli są wyznaczone dla kierunku, w którym się poruszasz lub zamierzasz skręcić. Twoim zamiarem jest skręt w Gniewowską a nie w prawo na rondzie, tam gdzie prowadzi droga dla rowerów. Nawet na odcinku wzdłuż Drogowców nie masz obowiązku korzystać z tej drogi dla rowerów, bo nie ma, jak z niej zjechać w kierunku, w którym zamierzasz jechać (kłania się brak przejazdu rowerowego przy przejściu dla pieszych i możliwości dalszego włączenia się do ruchu na Gniewowskiej. Wjazd na tę drogę dla rowerów przy składzie węgla oznacza, że jesteś zmuszony jechać w innym niż docelowy kierunku. Nawet jeśli byłby ten przejazd rowerowy przy przejściu, to jeśli nie prowadziłby jakąś drogą dla rowerów wzdłuż Gniewowskiej, albo nie pozwalał później włączyć się do ruchu na tej ulicy (czyli byłby po prostu ślepo zakończony po drugiej stronie jezdni), to też nie uważam, że należałoby z niego korzystać, bo nie prowadziłby tam, gdzie chcesz jechać.
  2. Gratulacje! Polecam poszukanie informacji o eksploatacji i najczęstszych problemach/bolączkach linii GSD. Nieocenionym źródłem wiedzy jest niemieckie cargobikeforum.de - np. ten wątek na 85 stron: https://www.cargobikeforum.de/forum/index.php?threads/wer-fährt-ein-tern-gsd.2448/ (forum można czytać przez tłumacza Google i jest to nawet zrozumiałe). Nie interesowałem się bliżej, ale chyba zdarzały się pękające szprychy w tych niewielkich kółkach i były jakieś uwagi do mechanizmu podwójnej stopki. Do tego dochodzą oczywistości - jak był konserwowany (i czy w ogóle był konserwowany) amortyzator (zwłaszcza, że wielu użytkowników traktuje te rowery naprawdę użytkowo, niczym najprostsze holendry w Amsterdamie, tj. jeżdżą w każdych warunkach, a rower stoi pod chmurka czy to deszcz, czy to śnieg. Nie za bardzo nawet dbając o przetarcie goleni po jeździe. Przy tym modelu eksploatacji osoby, które ściśle trzymają się zaleceń producentów armorów (przeglądy co 50-100 godz.) łapią się za głowę, ale z drugiej strony, jeżeli ktoś jeżdżący rowerem codziennie miałby trzymać się tych interwałów serwisowych, to musiałby bawić się w serwis co 2-3 miesiące... Warto też sprawdzić dokładnie model i rocznik silnika i poszukać opinii internetu, co do słabych punktów i ewentualnych uwag co do eksploatacji.
  3. Nie chcę rozwlekać dyskusji, ale chyba nam umknęło, że kuzynka nie mieszka w Polsce, ale w kraju, gdzie long i mid taile są powszechne - cytując Grissleya - "koło niej jeździ tego mnóstwo". Myślę, że chęć wykorzystania takiego właśnie roweru nie jest teoretycznym wymysłem, ale logiczną konsekwencją obserwacji otoczenia. Już nawet nie jest istotne, czy to będą terny na 20" kółkach, czy rowery z większymi kołami (osobiście za złoty środek uważam konfigurację tył 24", przód 26" lub nawet 28"), ale fakt, że taki rower używa się z odpowiednimi akcesoriami, które naprawdę podnoszą jego ergonomię, komfort w codziennym wykorzystaniu tego sprzętu, a w zestawieniu zwykły rower+fotelik lub zwykły rower+sakwy są nie do powtórzenia. A jednocześnie własne doświadczenia kuzynki zniechęcają ją do innych rozwiązań w rodzaju zwykły rower plus fotelik. W tej sytuacji nasze rozważania i przepychanie się uwagami, co my uznajemy za lepsze jest - być może - interesującym i wartościowym obiektywnie źródłem informacji, ale niestety informacji dla kuzynki zbędnych. Co do używek... w Polsce raczej zapomnij. W krajach Europy Zach. będzie lepiej, ale ponieważ rynek na rowery cargo jest jak gąbka i chłonie wszystko w dowolnych ilościach (stąd chociażby galopada cen i trudność ze znalezieniem nowego long czy md taila za mniej niż 4000 EUR, to i oferty rowerów używanych bedą raczej z cenami z kosmosu. A dodatkowo ten segment (czyli long i mid taile) jest stosunkowo najmłodszy, to ilość ofert raczej nie będzie rozpieszczać. Łatwiej byłoby znaleźć używanego long johna. Poza tym... hmm... Tern kreuje się w tym segmencie na markę premium, której tanio ludzie się nie pozbywają... Jeżeli dopuszczasz samodzielną elektryfikację, to ciekawą opcją wydaje się znalezienie używanego roweru (raczej long niż mid taila, bo nieelektryczne taile pochodzą z czasów sprzed mody na midy) marek takich jak Surly, Yuba, Xtracycles za niekiedy bardzo sensowne kwoty (oczywiście mowa o ogłoszeniach na Zachodzie). Ale to oczywiście opcja tylko dla chętnych pasjonatów i niesie ze sobą wszystkie niedogodności roweru elektrycznego po konwersji w stosunku do wyrobu fabrycznie zaprojektowanego jako e-bike.
  4. Tymi rowerami wozi się dzieci w fotelikach tylko do momentu, w którym ten fotelik przestaje być konieczny ze względów bezpieczeństwa. Później jeździ się tak (od 22 s): Co do zasady long taile były pierwsze - wymyślone jako uniwersalny rower pasażersko-towarowy. Dopiero później zaczęto oferować mid taile - jako odpowiedź na popyt. Osoby takie jak kuzynka Grissleya, którym nie odpowiadał rozmiar long taila, szukały roweru mniejszego. Inna sprawa, że często nie uświadamiano sobie, że ten krótszy rower będzie miał mniejsze możliwości. Są nawet producenci, którzy niekoniecznie reklamują mid taile jako rowery do transportu dzieci, ale jako city utility bikes. Porównanie rowerów towarowych, nawet takich jak średnie i długie ogony (bo przecież przypominają zwykły rower w odróżnieniu od trójkołowców i long johnów) do normalnego roweru trekkingowego jest trochę bezcelowe. To, że jakąś wyprawówką przewieziemy sakwy pełne zakupów nie zmienia faktu, iż konstrukcje rowerów cargo przemyślane głównie do takich zadań będą poręczniejsze. Najzwyklejszy średni ogon ma udźwig 200 kg, a lepsze długie ogony nawet 250 kg.
  5. No niestety mimo założenia niemałego przecież budżetu (dla wielu wręcz niewyobrażalnego na rower) to cały czas jest gra kompromisów. Bo w zasadzie w zasięgu są jakieś chińskie wynalazki w rodzaju tego Ecobike'a, albo nie do końca pasujący R500 z Decathlonu (a i on - im więcej o nim poczytałem - nie zachęca i jego największą zaletą jest właśnie "z Decathlonu"). Na miejscu kuzynki zastanowiłbym się nad dwoma rzeczami: 1. Czy nie warto zrezygnować z ograniczenia tylko do mid tailów... i brać pod uwagę także rowery dłuższe? Po prostu tych mid taili jest zdecydowanie mniej. Otwarcie na long taile zwiększa znacząco możliwości. A taki rower jest - nawet jeśli dziś nad tym się nie zastanawiamy i nie bierzemy go pod uwagę - jest w mojej opinii praktyczniejszy. Różnica w długości to jakieś 30 cm. Może taki rower wygląda dziwnie dla osób postronnych, ale nie wydaje mi się, by jego prowadzenie aż tak odbiegało od krótszej wersji. Za to przewiezie i dziecko i jakieś rzeczy naraz... Być może chodzi o przechowywanie, ale niektóre modele można zostawiać w pozycji pionowej... Dłuższy rower brałbym też pod uwagę z jeszcze z jednego powodu. Taki zakup to olbrzymi wydatek, który - jak rozumiem - chcemy, żeby był jak najbardziej racjonalny, adekwatny do potrzeb. Gdybym kupował rower o bardzo użytkowym charakterze, do niemal codziennego wykorzystania (tak chyba należy rozumieć wożenie do szkoły), to nie za bardzo chciałbym obudzić się po jakimś czasie z konstatacją, że wydałem masę pieniędzy, a rower okazał się jednak upierdliwy w tym codziennym wykorzystaniu, bo jak dziecko ma więcej rzeczy do zabrania, to nie ma gdzie ich upchnąć, a i wracając z tej szkoły nie kupimy nic po drodze, bo się nie zabierzemy. 2. Czy nie warto jednak zwiększyć budżetu. Jak wyżej - za te 12 tys. jesteśmy skazani albo na chińszczyznę, albo zostaje nam tylko Decathlon, a i to już niedługo. Polska cena R500 jest chyba najniższa w Europie. Z innych krajów dochodzą wieści, że tam rower podrożał z wyjściowych 2800 EUR do ponad 3000 EUR, więc i u nas zdrożeje. Tak naprawdę trzeba chyba budżet zwiększyć do 3800-4000 EUR, żeby mieć jakiś wybór. Za te pieniądze nie kupi się większości wypasionych modeli jak np. Tern GSD (long tail) za 5800-6800 EUR czy Tern HSD (mid tail) od 4200 EUR, ale już takiego Terna Quick Haul (mid tail, uboższy krewny HSD) od 3200-3600 EUR tak... (google wypluwa nawet jeden polski sklep z podejrzaną ceną 13906 zł). Do 4000 EUR będą jeszcze Yuba Kombi (mid tail, 3400 EUR), Veloe (mid tail, niestety nieco ponad - 4100 EUR w najtańszej wersji), Douze LT1 (long tail, 3700) czy polski Creme Happy Wagon (long tail, 18699 zł). Oczywiście jest całe mnóstwo droższych i bardzo drogich rowerów (Bicicapace, Moustache Lundi 20, Benno Boost czy Benno Remi Demi, Yuba Mundo, Yuba Spicy Curry, Yuba FastRack, Duze LT2), ale rozumiem, że budżetu nie zwiększamy bez końca. Można też kupić RadWagona 4 (long tail) za 2300 EUR, ale trzeba rozumieć skąd bierze się ta cena (marka oferująca tańsze rowery elektryczne, bo świadomie nie korzysta z silników centralnych). Niby podobne do Decathlona (silnik w piaście), ale bez decathlonowej polityki gwarancyjnej. Niby podobne do Terna (małe kółka, które moim zdaniem nie są aż tak cool, zwłaszcza to z przodu), ale raczej nie ta klasa podzespolów i wykonania. Taki w sumie Chińczyk, tylko amerykański, a i tak największą bolączką użytkownika będzie znalezienie kompletnie nietypowych opon w rozmiarze 22", jak się te w rowerze zużyją...
  6. Takie rowery - z dłuższym tyłem, ale nie za długie- mają nawet swoją nazwę mid tail cargo (w odróżnieniu od standardowych long tailów). Cała koncepcja long taila i jego skróconej wersji ma swoich zwolenników i rzeczywiście często tylne koło jest mniejsze niż przednie dla obniżenia środka ciężkości. Takie rowery są popularne w Ameryce, gdzie chyba dominują w odkrywanym przez użytkowników świecie rowerów cargo. W Europie nieco mniej popularne, choć wraz ze wzrostem mody na cargo i poszerzeniem kręgu zainteresowanych tym tematem osób na takie, które wolą rower w użytkowaniu zbliżony do "normalnego" roweru, coraz ich więcej na rynku. Generalnie polecam polską grupę cargo na FB https://www.facebook.com/groups/868672146618053/ Ten Kross z pierwszego posta w ogóle nie zbliża się do pokazanych dalej long i mid tailów. To po prostu elektryczny składak... Co z tego że ma też małe kółka (z tyłu i z przodu) i jakiś tam bagażnik z tyłu., jak nawet wizualnie nie zbliża się do rozwiązań zaprojektowanych do przewożenia cięższych rzeczy z tyłu. Rowery projektowane do takich zadań nie bez powodu mają dłuższy tył. Ich bagażnik nierzadko jest zintegrowany z ramą do przyjmowania większych obciążeń (a nie dokręcony na dwie śrubki do rurek tylnego trójkąta) . Już nie pisze o takich rzeczach jak widoczne na zdjęciach osłona tylnego koła, podnóżki itp. Na hasło mid tail cargo google wyrzuca choćby coś takiego: https://electofun.pl/e-rowery-miejskie/1994-9506-ecobike-cargo.html?gclid=EAIaIQobChMImeuwurfd_QIVBWEYCh044gVLEAQYBCABEgKLFPD_BwE#/395-kufer_90l-nie/397-dodatkowy_bagaznik_42cm_x_44_cm-nie ale nie wiem, czy i tak lepszą opcją w tym budżecie nie byłby R500 z Decathlonu https://www.decathlon.pl/p/rower-elektryczny-velocargo-longtail-r500-do-przewozenia-ladunku-z-tylu/_/R-p-329177 i to przy całej mojej niechęci do napędu w piaście. Polityka gwarancyjna sklepu chyba by przeważyła. No i Decathlon ma jakieś akcesoria do tego roweru, a sam rower jest eksploatowany w całej Europie, więc zebranie doświadczeń użytkowników nie będzie problemem (wątek mu poświęcony na niemieckim forum cargo ma już 104 strony https://www.cargobikeforum.de/forum/index.php?threads/decathlon-bringt-longtail-auf-den-markt-elops-velocargo-r500.5721/ )
×
×
  • Dodaj nową pozycję...