20T to mój błąd, oczywiście dół to 22T.
Oczywiście, że nie tyle nie utrzymam 50/h przy obrotach 90, a nawet nie osiągnę tych 50/h. Na oko na prostej kręcę 60 wlaśnie przy 44T+11T. Nie tyle chodzi mi tu o jazdę 'szybciej' ale o subiektywny komfortowy stosunek obrotów do obciążenia.
Na czym teraz jeżdżę - składak na ramie authora pode mnie, 26", max z przodu to 48T, tył 18T i (będą śmiechy) sram S7. Zakres górny w przeliczeniu daje to właśnie jak 44T/11T dla koła 29", i bez zdziwienia tak też odczuwam to w porównaniu w jeździe.
Jechałem na unibike evo 29 (40T), trek marlin 5 (42T), w obu minimalnie mi brakuje. Wsiadłem na cannondale gt avalanche ze świadomością, że siedzi tam 42T i było idealnie. Ale właśnie sprawdziłem - on ma 44T.
I co z tym zrobić, że tak mi pasuje? Jedni wolą koronki, inni latex, ja ugniatam kapuchę przy 44T/11T i 60 obrotach na płaskim, mogę tak długo. Czy mam się odzwyczaić bo taka jest poprawnie (tendencję widać w znikaniu 3 rzędów a nawet 2 rzędów)? Moim celem jest 1 rower a nie 2. A 29" z szerokim 3 rzędowym zakresem wypada tu idealnie.