Witajcie, spotkała mnie ostatnio bardzo przykra sprawa, ktorej wynikiem była utrata mojego roweru. Zostały mi tylko dwa koła na obręczach AUTHOR Radon Pro 29 oraz gumach VITTORIA Mezcal kevlar 29" x 2,10", a także kaseta deore na 10 rz. I teraz rodzi się pytanie czy kupic rame i amortyzator i samemu coś złożyć, czy jednak nie bedzie się to opłacało i kupic jakiegos gotowca? Obecnie przebywam w uk, w niezbyt gorzystym terenie, ale jednak bede decydował sie na rame mtb. Myślałem może nad jakąś stalówką pokroju on one inbred i do tego jakis amor i napęd 1x10 z mozliwością przejscia na 1x11. Nie wiem za bardzo jaką tutaj mogę dostać ramę aluminiową i za jaką cenę. Na wszystko, poza kołami i kasetą mam budżet w okolicach 4000zł, ale z możliwościa naciągniecia go. Czy w tym okresie bedzie opłacalne skladanie roweru, czy jednak lepsze bedzie kupno czegoś w posezonowej wyprzedaży, jeśli tak to co polecicie? Mam 180cm wzrostu i 87 kilo wagi.